poniedziałek, 27 lipca 2015

Od Rose cd Anthony'ego

Chodziłam po schronisku karmiąc psy, kiedy zaczępił mnie jakiś chłopok.
-Cześć, Rose tak?
-Tak-powiedziałam powoli.
-Mogłabyś zaprowadzić mnie do kogoś z administracji?
-W sprawie adopcji?
-Nie, chciałbym zostać wolontariuszem.
-Aha... Dobra to zaprowadzę cię do Rity-powiedziałam z uśmiechem.
Ruszyliśmy do biura. Zastanawiałam się skąd go kojarzę.Po chwili przypomniało mi się gdzie go widziałam.
-Czy nie jesteś przypadkiem aktorem? Bo wydaje mi się, że gdzieś cię widziałam.
-Tak, jestem aktorem. Anthony Black-powiedział podając mi ręke.
-A ty już mnie znasz, ale niech będzie formalnie Rose Willow-powiedziałam potrząsając jego dłoń.
-Znasz może Gwen Blley?
-Tak, to moja przyjaciółka. Poznałyśmy się trzy lata temu gdy była na wakacjach w Hiszpani. A skąd ją znasz?
-To moja kuzynka, ale w ostatnich latach rzadko mieliśmy czas pogadać.
Przyszliśmy do biura, gdzie za biurkiem siedziała z burzą blond loków kobieta po trzydziestce, w okularach w czerwonej oprawce.
- Rita przyszedł chętny do wolontariatu.
Kobieta zmierzyła wzrokiem chłopaka i uśmiechnęła się.
-Sam Anthony Black... Dobrze, rąk do pracy nigdy za mało. Pomagałeś kiedyś w jakimś schronisku?
-Tak-odpowiedział chłopak- w San Diego, w wolnej chwili.
-No to dobra. Kombinezony robocze są za tymi drzwiami ns końcu korytarza, a zaraz dostaniesz plakietkę z imieniem.
Chłopak poszedł się przebrać, a Rita zaczęła przygotowywać plakietkę.
-Nakarmiłaś psy?
-Tak, ale Sasha znowu nie chce jeść. Obawiam się, że to jego ostatnie dni.
-Poproszę Vicotra, aby spojrzał na niego, a na razie weźcie może tą małą -spojrzała w papiery- Sierrę i może Sevena na spacer.
-Dobra.
W tym momencie przyszedł Tony.
-Czy te stroje służbowe naprawdę muszą być bordowe?-zapytałam Ritę.
-Nie gadaj tylko idź się zająć. Pokażesz Tony'emu gdzie co leży.
-Tak, tak... Nie pyskuj tylko do roboty. Chodź Anthony, wyprowadzimy Sierrę i Sevena na spacer.
Wyszliśmy z biura i podeszliśmy do szopy, weszliśmy tam i wzięliśmy obroże i smycze.
-Wyszystko co potrzebne jest tu. W kojcu numer sześć siedzi Sierra, to weźmiesz ją, a ja pójdę po Sevena.
Rozeszliśmy się do kojcy. W kojcu numer jeden leżał Seven.

-Co tam mistrzu? Jaki biedny psiak. Chodź, pójdziemy na spacer.
Zapiełam mu obrożę i smycz, i wyszłam z nim z kojca. Ustałam przy bramie czekając na Tony'ego.

Anthony?