niedziela, 15 grudnia 2019

Od Hailey cd Scotta

Złapałam się chłopaka jeszcze mocniej, chcąc uniemożliwić mu podniesienie się. Moje próby nie przyniosły jednak żadnych skutków, gdyż miał przewagę w sile. Scott popatrzył na mnie z rozbawieniem i pokręcił głową z niedowierzaniem, by o chwili zepchnąć moje ciało ze swojego. Westchnęłam, posyłając mu jedynie obrażone spojrzenie i sama podniosłam się z kanapy.Chłopak zniknął na balkonie, a ja udałam się do kuchni, aby zrobić sobie coś do picia. Wyciągnęłam sporych rozmiarów szklankę i nalałam do niej wody, po czym dodałam tam jeszcze plaster cytryny. Ze szklanką udałam się z powrotem do salonu, gdzie właśnie wracał Scott. Posłałam mu niezadowolone spojrzenie wywołane zapachem papierosów, który lekko wniósł się do środka przez niezamknięty balkon.
-Fu - mruknęłam, po czym wzięłam łyka napoju.
Chłopak zaśmiał się jedynie i ruszył w moim kierunku. Zatrzymał swoje kroki centralnie przede mną, po czym wyjął szklankę z moich rąk i sam się napił.
-A co pan sobie wyobraża? - zapytałam, składając ręce na piersi i przyglądając mu się uważnie.
-Kocham cię - odparł jedynie, burząc swoją dłonią porządek na mojej głowie i odwróciwszy się ode mnie zajął miejsce na kanapie.
Z miną obrażonego dzieciaka zajęłam miejsce obok niego, a już po chwili poczułam jak jego palce wbijają się w mój bok. Chwyciłam jedynie jego rękę, chcąc uniemożliwić mu dalsze irytowanie mnie tą czynnością. Popatrzyłam na niego gniewnie, na co on zaśmiał się jedynie i wyrwawszy rękę z mojego uścisku, objął mnie i przyciągnął w swoja stronę.
-Wyjdźmy gdzieś dzisiaj - zaproponowałam - przeszłabym się wieczorem na spacer, wiesz jak już trochę spadnie temperatura.
 -W porządku, w sumie to dawno nigdzie nie wychodziliśmy - oznajmił.
Odchyliłam nieco głowę, uśmiechając się w jego stronę, co odwzajemnił.
 Reszta popołudnia upłynęła nam leniwie. W końcu zaczęło się ściemniać, a my zdecydowaliśmy się opuścić mieszkanie.Na początek nasze kroki skierowaliśmy do parku. Było tam sporo ludzi, którzy wyprowadzali swoje czworonogi przy zachodzącym słońcu. Scott ujął moją dłoń, a ja uśmiechnęłam się, czerpiąc jak najwięcej przyjemności z tej chwili. Powietrze zaczynało robić się rześkie i chłodniejsze w stosunku do tego, jakie utrzymywało się przez większość dnia. W końcu chłopak puścił moją rękę i wyciągnął z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Na ułamek sekundy na mojej twarzy zagościł grymas niezadowolenia, po chwili jednak odpuściłam to w zapomnienie, gdyż jest to coś do czego powinnam już przywyknąć i to zaakceptować. Poza tym zapach tytoniu kojarzył mi się z wakacjami, kiedy spędzałam je jeszcze z rodzicami. Z zamyślenia wyrwał mnie głos chłopaka.
-Halo, halo, pani kontaktuje jeszcze? - zapytał, machając mi dłonią przed twarzą.
-Co, tak, zamyśliłam się - odparłam, spoglądając na niego z delikatnym uśmiechem.
Chłopak skinął głową, dając mi znak, że doskonale mnie rozumie, po czym kontynuowaliśmy nasz spacer w milczeniu. Co jakiś czas spoglądałam na niego kątem oka, podziwiając jak pali to swoje świństwo. Po dłuższej chwili rzuciło mi się w oczy stoisko z watą cukrową.
-Scott, patrz! Wata cukrowa! - zawołałam, chwytając jego rękę i delikatnie nią pociągając, chcąc zwrócić na siebie jego uwagę.

Scott?

niedziela, 8 grudnia 2019

Od Patrica cd Gwen

Ściągnąłem buty, a dziewczyna w tym czasie zamknęła drzwi do mieszkania na klucz. Udałem się do jej salonu, gdzie bardzo szybko zająłem miejsce na kanapie. Po chwili, miejsce obok mnie zajęła blondynka. Objąłem ją ramieniem, przyciągając w swoją stronę.
-Ale ty jesteś uparty - zaśmiała się, skubiąc rąbek mojej koszulki.
 -No nie mów mi, że ci to przeszkadza - prychnąłem, szczypiąc ją lekko w bok.
-Skądże -odparła, łapiąc moją dłoń i uniemożliwiając mi tym samym dalsze przyszczypywanie jej.
Posłałem jej rozbawione spojrzenie i przyciągnąłem ją do siebie, po czym złożyłem pocałunek na czubku jej głowy.
-Chcesz coś do picia? - zaproponowała, odchylając głowę i patrząc na mnie.
-Nie, dziękuję - odparłem.
Siedzieliśmy wtuleni w siebie, po prostu ciesząc się swoją obecnością, za którą zdawaliśmy się tak w ostatnim czasie tęsknić. Było jeszcze stosunkowo wcześnie, więc mieliśmy przed sobą sporo czasu, nim powinniśmy udać się na chemię.
-Jadłaś obiad? - zapytałem.
-Nie - mruknęła, przenosząc swoje spojrzenie na moją twarz.
-Zamawiamy coś? - zaproponowałem.
Dziewczyna skinęła głową na znak zgody i sięgnęła po telefon leżący obok niej. Wspólnie zaczęliśmy przeglądać ofertę różnych restauracji, aby w końcu zdecydować się na coś z włoskiej restauracji. Czas mijał, w końcu dotarło do nas nasze zamówienie, a my wraz z nim rozsiedliśmy się przed telewizorem, kontynuując oglądanie jakiegoś badziewnego serialu, za który zabraliśmy się wcześniej. W końcu jednak nadszedł czas naszego wyjścia. Zebraliśmy się z kanapy i skierowaliśmy w stronę wyjścia. Wsiedliśmy do samochodu. Odpaliłem silnik i spojrzałem kątem oka na Gwen. Widać było, że zaczyna się stresować, nieprzyjemny widok.  Zatrzymując się na światłach, położyłem dłoń na jej udzie, gładząc je delikatnie i posyłając jej pocieszający uśmiech. Dziewczyna wysiliła się na uśmiech, choć widać było, że jest pełna nerwów. 
Gwen?

Od Lashiti cd Xaviera

Gdy nasza krótka rozmowa się skończyła tym, jak wkurwiony był, nie zostało mi nic innego jak wrócić do swojego zajęcia. Okazało się, że rodzice próbowali do Luny dzwonić, jednakże nie mogli się dodzwonić i zadzwonili do mnie. Wytłumaczyłam im i podesłałam im zdjęcia, że jest cała i zdrowa. Hakerzy są cudowni, w tym akurat i w innych sprawach. Znaleźli osoby, których szukałam, a dokładniej dziewczynkę, która ma osiem lat, córka jednego z szefów, oraz tego, kto zlecił zabicie mojej siostry, więc teraz on także pożałuje tego, jednakże najpierw, zanim się zacznie masakra, czas, bym mu powiedziała. Lepiej teraz niż później.

Klęczał przede mną, przytulał się do mnie, mówił cały czas. Wiedziałam, że jest mu naprawdę przykro, przez to, co powiedział. Pogłaskałam go po głowie i spojrzałam w głąb mieszkania. Widziałam wystraszonego psiaka oraz szkło, wszędzie było. Wywróciłam oczami i uwolniłam się od niego, pokazując mu, by się ruszył. Miałam przy sobie teczkę, którą chciałam mu pokazać, bo mógł kogoś z nich znać, więc tym lepiej. Najpierw go walnęłam po głowie i podeszłam do wystraszonego psa, by nieco mu pomóc, by się nie bał.
- Na drugi raz przywieź mi psa, gdy chcesz bawić się w szklany dom. - powiedziałam i usiadłam na kanapie, wołając do siebie psa chłopaka. Wskoczył na kanapę i ułożył łeb na moich nogach, uśmiechnęłam się i go głaskałam powoli. Położyłam teczkę na blat i spojrzałam na niego. Także usiadł naprzeciwko mnie, a dokładniej na stoliku, patrząc na mnie i trzymał moją dłoń.
- To tak pierwsza sprawa to taka, że jestem w ciąży, piąty tydzień, a to oznacza, że będziesz tatą. Tym razem nie wystrasz swojego pupila Xav. - powiedziałam i posłałam mu uśmiech. Nie pozwoliłam mu się nawet odezwać, bo ułożyłam rękę na jego szyi, przesuwając palce na kark, chłopaka, przysunęłam go, by połączyć nasze wargi. Cieszył się, jednakże to była dobra wiadomość teraz ta druga. Gdy się odsunęłam, spojrzałam na niego i miziałam dalej psa.
- Idź, zrób mi gorącej czekolady, masz ją jeszcze. Bo teraz przechodzimy do tej złej wiadomości. Jeszcze przynieś swój laptop, bo będę chciała coś ci pokazać. - powiedziałam i go pogoniłam, by ruszył. W międzyczasie gdy robił gorącą czekoladę i dla siebie też, przyniósł mi laptopa. Słyszałam, jak sobie nuci, dlatego, gdy odrzuciłam poduszki nieco na bok, zrobiło się miejsce dla niego, tuż obok mnie. Gdy on był zajęty, ja otworzyłam parę stron na jego laptopie, by mógł widzieć, o czym mówię i co znalazłam.
Chłopak po niedługim czasie przyszedł, wzięłam od niego jeden z kubków, dmuchałam, bardzo powoli i ostrożnie biorąc łyk, ale tak czy siak, się oparzyłam. Odłożyłam go na bok, by móc mu zacząć mówić o tej sprawie.
- To tak, jeśli moi rodzice będą do ciebie dzwonić, to mów im, że Luna jest, jak ci ostatnio mówiła, że płynie statkiem i ciężko ma z łapaniem netu, czy też inna wymówka, cokolwiek, byleby nie prawdy. Prawda jest taka, że jak jeszcze wtedy byliśmy w tym domku letniskowym i zadzwonił mój telefon, był to telefon ze szpitala, moja siostra została brutalnie zamordowana, by wyglądało to na samobójstwo. Dlatego też od tamtej pory tak wiele osób kręci się przy moim domu i nie miałam dla ciebie czasu. Znalazłem tych, co zlecili to morderstwo oraz znalazłam szefa tej szajki, oraz jego córkę. Masz tu w teczce dane, które znalazłam, zdjęcia ich, oraz wszystkie powiązania. Co do luny, to nie powiedziałam o niej rodzicom, wymyśliłam za to, że pojechała w świat, zawsze chciała i teraz może. Dlatego gdy do niej dzwonili, musiałam być w domu, by pewna osoba, mi pomogła. Jest to dziewczyna mojej siostry, a zarazem córka jednego z koreańskich mafiozów. Zadzwoniłam po nią oraz jej ojciec, oraz matka, przylecą, by pomóc. Ich zniszcz, każdego z tej grupki. Jest ich naprawdę wielu. Muszę to zrobić, by ją pomścić oraz należy się, to im. Spójrz na te zdjęcia i nagrania, czy któregoś z nich znasz. - powiedziałam i podsunęłam mu akta, oraz laptop, by spojrzał na nie i zobaczył, czy może kogoś kojarzy. Ja za to zajęłam się swoją czekoladą, a nawet lody i ciastko dostała, bo mi doniósł, dostał ode mnie buziaka w policzek, po czym mógł się skupić na tym, co mu podsunęłam.
Widziałam, jak coś zapisuje na odwrocie niektórych zdjęć.

Xavier? 

niedziela, 1 grudnia 2019

Od Scotta cd Hailey

Zanim uwaliłem się jak zwykle w rogu kanapy, spojrzałem jeszcze przelotnie na blondynkę.
-Dłużej się nie dało? -Zapytała unosząc brew, czekając aż w końcu będę służyć jej za poduszkę.
-Mówiłem ci już dziś, że jesteś niemożliwa, skarbie?
Dziewczyna w odpowiedzi dała mi jedynie pstyczka w nos. Pokręciłem jedynie głową kładąc się wygodnie. Chwilę po tym, Hai ułożyła się między mną, a opraciem kanapy. Położyła głowę na mojej klatce piersiowej i skupiła się na kreskówce, machinalnie kreśląc szlaczki na moim brzuchu. Położyłem rękę na jej biodrze, po czym machinalnie zacząłem głaskać jej bok. Pokręciłem głową patrząc jak się całkowicie wciągnęła w kreskówkę. Ale skoro tak polubiła takie wspólne spędzanie czasu to i mi to pasowało. Poza tym w końcu jej to obiecałem. A pomyśleć, że nie wiele brakowało, a nie byłoby to wogóle możliwe... Nasz powrót byłby niemożliwy. Chociaż raz Sofii zrobiła coś z czego nie narodziło się nic złego. Nie pomyślałbym, że będę się cieszyć z tego, że mi odmówiła... I tak sporo głupot odstawiłem przez te pół roku. Z letargu wyrwało mnie dopiero, gdy Hai wciągnęła się na mnie, rozwalając się na mnie. Spojrzałem na nią zdezorientowany.
-Scott, czy ty mnie słuchasz? -Odezwała się popierają głowę na dłoniach, aby nie wbijać mi brody.
-Przepraszam cię, ale trochę się odłączyłem -powiedziałem uśmiechając się krzywo.
Podciągnęła się, aby móc mi się lepiej przyjrzeć i uraczyła mnie badawczym spojrzeniem. Uniosłem brew, czekając co ona wymyśliła.
-Coś się stało? -Zapytała w końcu, wciąż uważnie mi się przyglądała.
-Nie no coś ty -odpowiedziałem uśmiechając się do niej i wsunąłem rękę pod jej bluzkę, sunąc po kręgosłupie. -Tak jakoś się zamyśliłem, o wszystkim i o niczym. Wiesz, starzy ludzie tak mają -zażarowałem cmokając ją krótko.
Dziewczyna patrzyła jeszcze przez moment podejrzliwie. Ciszę między nami przerwał dźwięk wiadomości. Podniosłem telefon ze stolika, ignorując niezadowolone mruknięcię dziewczyny.
-Spokojnie to nie twój rudy wróg. Moja droga siostra pyta, czy móglbym jutro odebrać babcię i zawieść ją do domu -powiedziałem odkładając telefon. -Jak będziesz chciała dołączyć, to zapraszam. Przy okazji może ja uświadomię w końcu, że wróciliśmy do siebie. Ale puki co, rusz ten swój zgrabny tyłeczek, bo muszę iść zapalić -mruknąłem szczypiąc ją lekko w tyłek.

Hailey?

poniedziałek, 25 listopada 2019

Od Gwen cd Patrica

Po powrocie do domu ruszyłam na spacer z psem. Ostatnio rzadko miałam czas na wyjścia z nią, więc przeszłam się na trochę dłuższą wędrówkę. Po powrocie sabrałam się za sxukanie wstępnych informacji do projektu. Następne dni mijał według podobnego schematu. Po pracy zaraz wpadał do mnie Peter i siedział do późna, nie raz padając ze mną na kanapie. Z Patriciem mijałam się jedynie podczas zamiany w pracy. Nie mieliśmy nawet czasu wymienić paru zdań. Kontak polegał jedynie na wymienieniu jedynie paru wiadomości wieczorami. Podobnie było przez resztę tygodnia.
~*~
Podniosłam się zaspana na dźwięk dzwonka. Peter, którego zwaliłam z moich nóg jęknął mrucząc coś niezrozumiałego pod nosem o budzeniu o tak nie ludzkiej porze. Spojrzałam na zegarek który wskazywał dobrze po dwunastej. Ruszyłam do drzwi, odsuwając nogą notatki dostałam się do celu. Poprawiłam lekko włosy, zerkając w lustro wiszące w przedpokoju. Otworzyłam drzwi, a moim oczom ukazała się uśmiechnięta twarz Patrica. Oparłam się o framugę zaplatając dłonie na piersi.
-A pan co tu robi? Jak dobrze pamiętam to powinieneś być aktualnie w pracy -powiedziałam unosząc jedną brew, jednak wciąż uśmiechając się.
-Postanowiłem wziąć wolne. A co, nie spodobała się niespodzianka? -Zapytał podchodząc do mnie.
Złapał mnie w talii poczym podniósł mnie, na co automatycznie złapałam go za szyję i przeniósł mnie bardziej do przedpokoju umożliwając sobie tym samym wejście do mieszkania.
-Nie no, jak najbardziej cieszę się, że cię widzę -powiedziałam przenosząc jedną rękę na jego policzek.
Przyciągnął mnie bliżej siebie i pocałował mnie. Pogłębiłam pocałunek głasząc go lekko po karku. Przerwało nam dopiero chrząknięcie za nami. Odsunęliśmy się lekko od siebie wciąż jednak będąc w swoich objęciach.
-Nie żeby chciał wam przeszkadzać, ale chciałem tylko poinformować, że idę. Przyjadę po ciebie po szesnastej i pojedziemy na chemię -powiedział zabierając swoją bluzę z wieszaka.
-Nie musisz -dodał szybko Patric, zanim zdążyłam się w ogóle odezwać. -Ja z nią pojadę.
Peter pożegnał się, a gdy tylko wyszedł spojrzałam uważnie na chłopaka.
-Myślisz, że to dobry pomysł? -Zapytałam na co chłopak kiwnął pewnie. Westchnęłam nie mając siły dyskutować z nim. -Tęskniłam -dodałam jedynie wtulając się w niego.
Patric?

sobota, 23 listopada 2019

Od Joe cd Juliette

Dziewczyna wtuliła się w moje ciało, a już chwilę później czułem jej unormowany, płytki oddech, świadczący o tym, że śpi. Schowałem swoją głowę w jej włosach i zamknąłem oczy. Dłuższą chwilę nie mogłem zasnąć, ponieważ już dawno nie spałem z nikim w tym łóżku.W końcu jednak zmęczenie wzięło górę i i mi udało się zasnąć.

Rano, o ile można było jeszcze tak określić godzinę czternastą, obudziłem się przed dziewczyną. Chyba lubiła sobie pospać. Kiedy odsunąłem się nieco od jej ciepłego ciała, ogarnęło mnie delikatne uczucie chłodu. Przeciągnąłem się i wyciągnąłem rękę w kierunku szafki nocnej, na oślep poszukując telefonu. Po krótkiej chwili miałem go w ręce, tuż przed swoją twarzą, opartego na klatce piersiowej dla wygody przeglądania.Nie wiem ile dokładnie czasu spędziłem w ten sposób, jednak moją uwagę odwróciła dziewczyna, dźgając mnie w ramię. Odwróciłem głowę w jej stronę i uniosłem lekko brwi, spoglądając na nią.
-Witam panią - uśmiechnąłem się - woda by się przydała co?
-Oj tak - mruknęła, przeciągając się.
Zaśmiałem się i pokiwałem głową, odkrywając nieco kołdrę i podnosząc się z łóżka.Poszedłem do kuchni po butelkę wody. Już po chwili z powrotem położyłem się obok niej, wyciągając w jej stronę rękę z butelką. Yui chwyciła ją i odkręciła, po czym duszkiem wypiła niemal połowę butelki. Spojrzałem na nią z zainteresowaniem. Musiało bardzo chcieć jej się pić.
-Która jest godzina? - zapytała, zakręcając korek.
-No teraz to już dochodzi piętnasta - mruknąłem.
Oczy dziewczyny niemal natychmiast się poszerzyły, a ona posłała mi zszokowane spojrzenie.
-O boże, rodzice mnie zabiją - zawołała, podrywając się do pozycji siedzącej.
-Nikt cię nie zabije, spokojnie. Odwiozę cię, to wrócisz szybciej - odparłem, wzruszając ramionami.
-W porządku, szoferze - uśmiechnęła się lekko, odnajdując swoje ubrania, które walały się gdzieś po podłodze.
-Tak się składa, że moja lodówka jest pusta, więc możemy jechać gdzieś na śniadanio-obiad - zaproponowałem, przeczesując ręką swoje włosy.
 Dziewczyna popatrzyła na mnie, ściągając mój t-shirt i zamieniając go na inny mój, który sama wygrzebała sobie z szafki. Mój wzrok oczywiście wciąż spoczywał na niej, uważnie jej się przyglądając.
-Brzmi dobrze. Jestem głodna - stwierdziła.
-W takim razie też idę się ogarnąć - powiedziałem, podnosząc się z łóżka.

Yui? 

środa, 20 listopada 2019

Od Juliette cd Joe

Odkąd weszliśmy do mieszkania, nie spuszczałam wzroku z mojego towarzysza. Jakież było moje zdziwienie, gdy nagle pochylił się nade mną i złączył nasze usta w delikatnym pocałunku. Ani drgnęłam, każdy mój mięsień pozostał rozluźniony, co zapewne było spowodowane dużą ilością alkoholu krążącą we krwi. Procenty skutecznie wyciszyły błądzące po głowie myśli.
Gdy poczułam, że chłopak zamierzał się odsunąć, zdecydowałam się mu to uniemożliwić. Pogłębiłam pocałunek, a moje dłonie wylądowały w jego włosach. Joe zamruczał głęboko i uniósł mnie tak, abym oplotła nogami jego biodra. Poczułam, jak wszystkie bodźce obudziły się we mnie, jednak... gdy tylko dotarliśmy do łóżka, uczucie minęło i ogarnęło mnie ogromne zmęczenie.
Joe położył moje ciało na łóżku i zawisnął nade mną, schodząc pocałunkami niżej. Delikatnie przygryzał płatek ucha, po czym drażnił językiem czułe miejsce za nim. Mruknęłam z przyjemności, ale niestety zmęczenie przejmowało nade mną kontrolę.
- Joe... - mruknęłam, delikatnie odpychając go od siebie - muszę spać...
- Jasne - odparł, odsuwając się delikatnie, po czym wstał i ruszył w kierunku szafy. Wyciągnął z niej czarną koszulkę i podał mi.
Ledwie udało mi się podnieść. Bez skrępowania zrzuciłam z siebie obcisłą bluzkę, pozostając w samym staniku, po czym włożyłam t-shirt Joe'ego. Widziałam kątem oka, że chłopak wpatrywał się we mnie jak zahipnotyzowany. On sam ściągnął z siebie ubrania, pozostając w samych bokserkach, po czym wrócił do łóżka. Przysunął się do mnie bardzo blisko, tak, że czułam jego oddech na swoim karku. Było to bardzo przyjemne uczucie. Odruchowo wtuliłam się bardziej w jego ciało, po chwili odpływając w głęboki sen.

Joe?

wtorek, 12 listopada 2019

Od Joe cd Juliette

Spojrzałem na dziewczynę, uśmiechając się na jej widok. Wyglądała bardzo dobrze, nieco bardziej wyzywająco niż zwykle, jednak nie przesadnie. Podszedłem bliżej niej, nie spuszczając z niej wzroku.
-Pomyślałem, że przyda nam się jeszcze trochę rozrywki w dzisiejszy wieczór. W sumie to się nudziłem i jakoś tak spontanicznie przyszło mi to do głowy - stwierdziłem - pięknie wyglądasz.
-Dziękuję - odparła, uśmiechając się - to co, idziemy?
Skinąłem głową i objąłem ją w talii. Taksówka czekała już na nas. Nie przyjechałem tu własnym samochodem ze względu na to, że planowałem dziś pić alkohol, co wykluczało się z prowadzeniem pojazdów. Taksówka dość szybko zawiozła nas na miejsce. Weszliśmy do środka, gdzie ponownie mogliśmy poczuć specyficzny zapach klubu. Zostawiliśmy kurtki w szatni i ruszyliśmy w stronę baru, gdzie zdecydowaliśmy się wypić trochę wódki, aby się nieco rozruszać. Po przechyleniu kilku kieliszków ruszyliśmy dziarskim krokiem w stronę parkietu. Swoje spojrzenie skupiłem na dziewczynie, poruszającej się w rytm muzyki. Uśmiechała się w moją stronę podobnie jak ja do niej. W międzyczasie jeszcze parę razy znaleźliśmy się przy barze, gdzie wlaliśmy w siebie kolejne ilości alkoholu. W końcu zaczynaliśmy zbliżać się do siebie podczas tańca. Moje ręce znalazły się na jej talii, trzymając ją bliżej siebie. Spojrzenie mimowolnie wciąż uciekało na jej usta, sporadycznie niżej na jej dobrze wyeksponowany tego wieczoru biust. Do końca imprezy nie doszło między nami jednak do niczego więcej. W końcu zmęczeni poszliśmy po swoje kurtki i wyszliśmy przed klub.
-Możesz przespać się u mnie - zaproponowałem.
Yui popatrzyła na mnie, uśmiechając się znacząco.
-Okej - odparła - łap taksówkę.
Po kilku minutach byliśmy już w drodze do mojego mieszkania. Cała ta podróż wydawała mi się bardzo zabawna przez pryzmat alkoholu, jaki miałem we krwi. Wciąż spoglądałem na dziewczynę siedzącą obok mnie. Samochód zatrzymał się, a my wysiedliśmy na zewnątrz. Objąłem dziewczynę, kiedy potknęła się, a ona posłała mi jedynie wdzięczne spojrzenie. Weszliśmy do środka, po czym stanęliśmy przed windą, czekając aż do nas dojedzenie. Doskonale widziałem, jak Juliette przygryza lekko swoją wargę, spoglądając na mnie. Weszliśmy do środka, drzwi zamknęły się za nami. Popatrzyłem na nią, kiedy stała oparta o ścianę. Alkohol teraz przejmował władzę nad logicznym myśleniem, skutecznie je hamując. Zbliżyłem się do niej, kładąc rękę na jej talii i nachyliłem się nad jej ciałem, robiąc coś na co miałem ochotę chyba już jakiś dłuższy czas. Pocałowałem ją delikatnie w usta.

Yui?

Od Caroline cd Hailey

Po skończonym ujęciu udałam się prosto do garderoby. Chciałam trochę odpocząc, przed kolejnymi zdjeciami, a tam ławiej mi się regenerować. Jednak zaraz po otworzeniu drzwi do moich nozdrzy wdarł się znajomy zapach. Przymknęłam szybko drzwi. No cudownie, czeka mnie jednak wywietrzenie pomiesxczenia, a dopiero odpoczynek. Wzięłam głębszy wdech po czym weszłam do garberoby i wyniosłam kwiaty przed nią. Akurat obok przechodziła dziewczyna zajmująca się dźwiękiem, więc oddałam jej, tłumacząc, że poprostu jestem na nie uczulona. Wróciłam do pomieszczenia, aby otworzyć maleńkie okno, które w niej się znajdowało. Podeszłam do stolika, gdzie leżała jakaś kartka. Podniosłam ją i przeleciałam po niej szybko wzrokiem.
-A co to za wielkie wietrzenie? -Rozległ się głos, od strony wejścia.
Obejrzałam się przez ramię, po czym ruszyłam powoli do niego.
-Twoja dziewczyna przyniosła mi kwiaty na przeprosiny -powiedziałam stając naprzeciwko niego. -Niestety przypadkiem wybrała jedyne, na które jestem uczulona.
Chłopak skrzywił się lekko, drapiąc się po karku.
-No było jej głupio, że tak się uniosła, więc stwierdziła, że w ramach przeprosin przyniesie ci coś na rozjaśnienie tej klitki.
-Nie no, ja też trochę przesadziłam -powiedziałam wzdychając krótko. -Ale jakoś ciężko mi w to wszystko uwierzyć. Tak nagle przestało jej przeszkadzać twoje dziecko?
Oparł się głową o framugę, zaplatając ręce za plecami. Staliśmy naprzeciwko siebie, a ja podnosiłam głowę aby patrzeć prosto na niego.
-Pracujemy nad tym -mruknął.
-Czyli wciąż ma z tym problem? A nie uważasz, że skoro teraz jest to problem, to z czasem może być to dla niej jeszcze większy problem? Znaczy ja rozumiem wasze życie i tak dalej, ale to chyba lekko bez sensu.
Spojrzał na mnie, przenosząc ręce na swoją klatkę piersiową.
-To nie jest twoja sprawa. Nie masz prawa się w to wtrącać -powiedział zaciskając lekko szczękę. Przymrużyłam oczy słuchając go uważnie. -My nawet się nie przyjaźnimi, a nawet etap przyjaźni jest za mały, abyś mogła dyskutować na temat moich partnerek.
Ustałam oburzona, lekko nie wierząc w to co słyszę.
-No tak, przecież do tej pory łączył nas tylko i wyłącznie seks -prychnęłam.
-I na tym kończymy. Było i teraz rzucamy to w zapomnienie.
Prychnęłam kiwając ze zrozumieniem kiwając głową.
-Bo tak najlepiej o tym zapomnieć, co? Przykro mi, ale ja tak łatwo nie zapominam.
Ominęłam go i ruszyłam do wyjścia. Niech zapomni o tym, że wybiję go sobie, tylko dlatego, że blondynka powróciła. O nie, ja tak łatwo się nie poddaję. Gdy tak szłam, po drodze minęłam Hailey, w zamyśleniu prawie na nią wpadając.
-Dzięki za kwiaty -powiedziałam krótko, po czym wyminęłam ją i ruszyła do wyjścia.
Hailey? c:

Od Patrica cd Gwen

Popatrzyłem na dziewczynę z lekkim smutkiem w oczach. Objąłem ją ramieniem i przyciągnąłem bliżej siebie.
-Jeszcze pięć minut, a potem mogę cię odwieźć - oznajmiłem, uśmiechając się delikatnie w jej stronę.
Dziewczyna westchnęła i przewróciła oczami z niedowierzaniem. Pocałowałem ją w czubek głowy, ręką gładząc jej udo. Po krótkiej chwili uniosłem lekko jej brodę, chwytając ją delikatnie za policzek i całując jej usta. Dziewczyna oddała pocałunek, chwytając mocniej moją koszulkę. Niedługo później znów oparła swoją głowę o moje ramię, a ja znów mocno ją do siebie przytuliłem. Będzie mi jej brakować przez ten tydzień.
-Musimy się zbierać, Patric -mruknęła.
-Jak trzeba to trzeba - odparłem.
Podnieśliśmy się z wygodnej kanapy i skierowaliśmy się w kierunku wyjścia. Ubrałem na siebie bluzę i pierwsze, stojące z brzegu buty. Zgarnąłem z półki klucze do domu i kluczyki do samochodu, po czym opuściliśmy mieszkanie. Kilka chwil później znaleźliśmy się w samochodzie. Gwen rozsiadła się wygodnie na siedzeniu pasażera, a ja zająłem miejsce za kierownicą. Całą drogę popychaliśmy pierdoły, na moje szczęście straciliśmy jeszcze trochę czasu w korku. Ulokowałem swoją dłoń na jej udzie, skupiając wzrok w przedniej szybie. W końcu dojechaliśmy pod blok, w którym mieszkała blondynka. Odwróciłem się lekko w jej stronę, zatrzymując samochód.
-Dzięki, do zobaczenia - uśmiechnęła się do mnie, nachylając się lekko w moim kierunku.
-Mam nadzieję, że jak najszybciej - odparłem, także niwelując odległość między nami i składając pocałunek na jej ustach.
-Ja też - mruknęła cicho, bawiąc się swoimi palcami.
Popatrzyłem na nią smutno, łapiąc ją za dłoń i ściskając delikatnie.
-Pa - odparła, również zaciskając swoją dłoń nieco mocniej, po czym otworzyła drzwi i wyszła, a ja udałem się w drogę powrotną do domu.

Gwen?

Od Juliette cd Joe

- Mogłabym jeść to ciasto kilogramami! - zawołałam z entuzjazmem, wkładając kolejny kawałek cytrynowca do ust. Pyszności.
Mój towarzysz jedynie zaśmiał się przyjacielsko, po czym uniósł filiżankę i upił kilka drobnych łyczków czarnego napoju. Jego jabłko Adama podrygiwało przy tym delikatnie.
W kawiarni nie rozmawialiśmy zbyt wiele, bo i niezbyt było o czym. Joe podrzucił mnie do domu, po czym rozeszliśmy się w swoje strony.
Jakie było moje zdziwienie, gdy w piątkowy wieczór otrzymałam wiadomość od znajomego numeru:
"Będę po ciebie za godzinę, jedziemy do klubu".
Chciał mnie zgarnąć do klubu i dał mi tylko godzinę na ogarnięcie swojego wyglądu? No cóż, najwyżej będzie za mną czekał.
Poinformowałam rodziców, że wychodzę, po czym wzięłam się za przygotowania. Wzięłam szybki prysznic, ułożyłam włosy, zrobiłam mocniejszy niż dotychczas makijaż, a i ubrałam się odrobinę bardziej wyzywająco niż zwykle. Chociaż... tylko Joe mnie jeszcze takiej nie widział.
Usłyszałam dzwonek do drzwi akurat w momencie, w którym poprawiałam włosy.
- Wejdź! - krzyknęłam z drugiego końca domu, po czym drzwi z lekkim skrzypnięciem uchyliły się i ukazały sylwetkę chłopaka.
- Gotowa? - zapytał, kierując się w stronę mojego pokoju. Gdy ubrałam buty, wyprostowałam się szybko i posłałam szeroki uśmiech w kierunku Joe'ego.
- Tak - oznajmiłam - trochę mnie zaskoczyłeś tą propozycją.
Joe?

piątek, 8 listopada 2019

Od Gwen cd Patrica

Oplotłam go ramionami wokół szyi.
-Co ja co? -Odpowiedziałam pytaniem nie spuszczając wzroku z zielonookiego. -Nie mogę sobie popatrzeć na takiego jednego fajnego gościa? -Zapytałam oplatając go ramionami wokół szyi i uśmiechając się zalotnie.
-A to kto mi łazi po domu, bo ja to jestem zajebistym chłopakiem, a nie tylko fajnym -powiedział z cwanym uśmiechem, poprawiając włosy.
Pokręciłam głową parskając śmiechem i czochrając go po włosach. Zrobił obrażoną minę na moją reakcję, mrucząc pod nosem podziękowania za docenienie. Wywróciłam oczami i przeniosłam ręce na jego policzki, przyciągając go do siebie. Schyliłam się do niego i delikatnie złączyłam usta z jego. W odpowiedzi pogłębił pocałunek, kładąc dłonie na moje biodra. Były to powolne, czułe i delikatne pocałunki. Odsunęliśmy się od siebie, gdy w pomieszczeniu rozległ się gwizdek czajnika. Patric puścił mnie po czym wrócił do przygotowywania herbaty. Siedziałam w dalszym ciągu na blacie z pochyloną głową machając nogami, wyglądając przy tym zapewne jak znudzona pięciolatka. Podniosłam głowę napotykając rozbawione spojrzenie chłopaka. Wzięłam od chłopaka naczynie, kiwając w podzięce po czym upiłam spory łyk ciepłego napoju. Zsunęłam się z blatu i ruszyłam z powrotem do salonu. Rozsiedliśmy się na kanapie, gadając o głupotach lub serialach. Tak dobrze bawiałam się w towarzystwie chłopaka, że nawet nie zajważyłam kiedy zrobiło się dość późno. Westchnęłam ciężko patrząc na zegarek.
-Muszę wracać -powiedziałam skubiąc koszulkę na jego ramieniu.
-Wcale nie musisz, przecież możesz się przespać u mnie -mruknął wtulając twarz w moje włosy.
-Niestety nie ma tak dobrze, panie Hastings -odpowiedziałam przeciągając się lekko. -W domu czeka mnie jeszcze konfrontacja z psem destrukcją i wypadałoby przejrzeć materiały na jutrzejsze zajęcia. No i musze się przygotować na zmianę, i przyuczanie tej bandy oferm. Także raczej to średni pomysł, nawet mimo świadomości, że najbliższy tydzień możemy się mijać tylko w pracy.
Chłopak wyprostował się po czym spojrzał na mnie zdezorientowany.
-Jak to tydzień?
-No tak to. Zaczynamy nowy projekt z Peterem, więc musimy porządnie do niego przysiąść, plus czeka nas jeszcze napisanie grantu. Jeszcze gdzieś w to powinnam wpleść kolejną dawkę chemii, ale nie wiem jak ja to ogarnę.
Patric?

poniedziałek, 4 listopada 2019

Od Hailey cd Scotta

18+

Usiadłam okrakiem na brzuchu chłopaka, jedną z rąk przesuwając po jego klatce piersiowej. Chłopak wpatrywał się we mnie, łapiąc mnie rękami w talii. Otarłam się o jego krocze, czując stopniowo pojawiające się w jego spodniach wybrzuszenie. Nachyliłam się nad nim, składając pocałunek na jego ustach, po chwili zaczynając schodzić coraz niżej. Szczególną uwagę poświęciłam szyi, gdzie zatrzymałam się nieco dłużej, aby on również miał różowe malinki na szyi. Ręce chłopaka znalazły się na moich biodrach, delikatnie popychając mnie z powrotem na łóżko. Chłopak ściągnąwszy spodnie ponownie znalazł się nade mną. Postanowiłam wprowadzić jednak delikatną zmianę, urozmaicenie od tego jak zazwyczaj to wygląda. Odepchnęłam go lekko tak, aby opadł na plecy, po czym ponownie znalazłam się na nim. chłopak wszedł we mnie, kładąc swoje dłonie na moich biodrach. Jęknęłam z przyjemności, wbijając paznokcie w jego brzuch.Scott podniósł się nieco, cofnął się i oparł o ramę łóżka, tak że nasze twarze znów były na jednej wysokości i ponownie mógł całować moje usta. Moje jęki tłumiły jego pocałunki. Swoje ręce ulokowałam teraz na plecach, gdzie z pewnością pozostały ślady po moich paznokciach. Tym razem to jednak chłopak po raz kolejny postanowił zmienić pozycję, ponownie kładąc mnie na łóżku. Objęłam go jedną z nóg, kiedy ponownie we mnie wchodził. Niedługo później zarówno on jak i ja byliśmy gotowi dojść. Wygięłam się w łuk, a z moich ust wydobył się głośniejszy niż dotychczasowe jęk. Scott także nie pozostał cicho, jęcząc. Już po chwili leżał obok mnie, wpatrując się w moje oczy.
-To było dobre - stwierdziłam, a on skinął głową na znak zgody, uśmiechając się - moglibyśmy to czasem jakoś urozmaicać.
-Co masz na myśli? - spytał wyraźnie zainteresowany.
-Prawdę mówiąc, jeszcze nie wiem - uśmiechnęłam się znacząco, kreśląc palcem kółka na jego klatce piersiowej - pomyślimy.
Leżeliśmy tak jeszcze dłuższą chwilę, dochodząc do siebie.
-Wiesz na co teraz jest czas? - zapytałam, zrywając się nagle z łóżka.
-Niech zgadnę, nowy odcinek Ricka i Morty'ego?  - powiedział rozbawiony.
-Właśnie tak, dźwigaj tyłek i idziemy oglądać! - zawołałam ochoczo, zgarniając po drodze swoje majtki i t-shirt chłopaka.
Ubrana w swoje zdobycze rozsiadłam się na kanapie, gdzie już po chwili dołączył do mnie Scott, ponownie ubrany jedynie w dresy.

Scott?

Od Patrica cd Gwen

Spojrzałem na dziewczynę z niemałym zaskoczeniem.
-No nieźle, żeby własna dziewczyna pokonywała mnie w fifę - westchnąłem,robiąc smutną minę.
-ojeeej, ktoś tu jest smutny? - zapytała, kładąc rękę na moim policzku.
-A żebyś wiedziała jak bardzo - westchnąłem - moje męskie ego poważnie na tym ucierpiało - powiedziawszy to, teatralnie złapałem się za serce, wywołując tym samym śmiech dziewczyny.
-Jesteś niemożliwy- odparła.
-Ja? To ty właśnie wygrałaś mecz - prychnąłem, przyciągając ją do siebie.
Dziewczyna jedynie się zaśmiała, wtulając się w mój bok.
-Może drugi raz skopać ci dupę? - zapytała unosząc się lekko.
-Nie skopiesz mi dupy, bo tym razem już nie dostaniesz forów - odparłem, zakładając ramiona na klatce piersiowej i spoglądając na nią z uniesioną brwią.
-Pocieszaj się tak... - westchnęła, klapiąc mnie po ramieniu.
Popatrzyłem na dziewczynę z udawanym oburzeniem, wywołując tym samym jej śmiech i kręcenie głową z niedowierzania.Ponownie rozpoczęliśmy grę. Pojedynek był ciężki, ponieważ Gwen grała naprawdę dobrze. W końcu udało nam się zakończyć z taką samą liczbą punktów. Blondynka obróciła się w moim kierunku i wyciągnęła swoją dłoń w moją stronę.
-Moje gratulacje, dorównałeś mi - oznajmiła poważnym tonem.
Przewróciłem oczami, ściskając jej dłoń.
-Dzięki za uznanie mistrzu - odparłem, czochrając jej włosy i zaburzając ich porządne ułożenie.
-Chcesz się czegoś napić? - zapytałem.
-Herbatkę?
-Jak sobie życzysz - uśmiechnąłem się, wychodząc do kuchni.
Stałem przy blacie, czekając aż woda w czajniku się zagotuje.  Po chwili usłyszałem kroki, których odgłos wciąż narastał. W końcu w drzwiach pojawiła się Gwen. Popatrzyłem na nią, wyciągając z szafki kubek.Dziewczyna usadowiła się na blacie, przyglądając się moim poczynaniom.Podszedłem do niej, obejmując ją delikatnie.
-A ty co? - zapytałem, patrząc jej w oczy.

Gwen?

Od Xaviera cd Lashiti

-A może jej się znudziłeś -rozległ się głos blondynki wyrywając mnie z zamyślenia.
Podniosłem wzrok na Tori, przecierającą blat. Od kilku dni, nie miałem kontaktu z Lashiti. A nawet jeśli, to były to krótkie zdawkowe wiadomości. Nie pojawiała się w klubie, podesłała jedynie kogoś na zastępstwo. Owszem dziewczyna nie była najgorsza w tej robocie, ale tu chodziło tylko i wyłącznie o to, że nie dokońca pasowało mi to do dziewczyny. Wiedziałem, że coś przede mną ukrywa, udając że nic się nie dzieje. Mogła próbować ukrywać, ale mnke na to nie nabierze. Marwiłem się o nią, wiedząc że dziewczyna jeśli miałaby problem prawdopodobnie próbowała by to ukryć. A czułem, że coś jest na rzeczy. Nie znałem jej od dziś, więc nie kupwałem tego, że poprostu jest przemęczona, bo takie tłumaczenia słyszałem. Odnosiłem wrażenie, że mnie unika. To potwierdzało mnie tylko w przekonaniu, że ma problem. Nie chciałem aby była w tym sama. Chciałem jej pomóc, chociaż miałem świadomość, że nie będzia chciała jej przyjąć. Cholerna zosia samosia. Z resztą byłem taki sam. To akurat nas łączy. Z naszymi problemami chcemy walczyć sami, chociaż jest to bezsensu. Wysłałem swoich ludzi, aby spróbowali wybadać jej sytuację. Niestety nic się nie dowiedziałem, poza tym że kilku gości kręciło się przy jej domu. Miałem tylko nadzieję, że nie wplątała się w żadne problemy. Aby oderwać się od nieprzyjemnych myśli zabrałem się za robotę. Przez moje przymuszone wakacje, musiałem się zabrać za ogarnięcie burdelu jaki zapanował w klubie. Zająłem się za papierkową robotę, odrywając się od drugiego życia. No może nie dokońca... Wciąż musiałem dorwać zdradzieckie kanalie, a w dodatku na robiłem sobie kilku nowych wrogów. Jeszcze nie wiedzą, z kim zadarli. Wyslałem ludzi na przeszpiegi, aby nie robić problemów sobie z nie tymi osobami. Jednak mimo trzymania tu ręki na pulsie, zostawała jeszcze kwestia dziewczyny. A wiadomo, głupie myśli w takim momencie człowieka łapały. A nie pomagała mi myśl, że może grozić jej niebezpieczeństwo ze strony moich wrogów, a trzymanie jej z dala od siebie, mocno mi szkodziło.
-Przestań Tori -powiedziałem jedynie, nie podnosząc glowy znad faktur.
-No nie mów, że o tym nie pomyślałeś -odpowiedziała, a nie uzyskując żadnej odpowiedzi, uznała ciszę za twierdzenie. -A jednak ci to przemknęło po głowie. I nie zbywaj mnie, bo widzę co się z tobą dzieje. Chodzisz struty, warczysz na wszystkich bardziej niż zwykle. A tą nową, Juli, powinienieś przeprosić za to, jak na nią naskoczyłeś Xav. Spójrz na mnie -przerwała swój wywód, a gdy ją zignorowałem, podciągnęła mnie za podbródek abym skrzyżował z nią wzrok. -Jedź do niej, bo myśleniem nic nie zmienisz, kolego.
Westchnąłem przeciągle, rozważając jej pomysł. W sumie po prawie tygodniu, to był odpowiedni czas. Nawet jeśli potrzebowała czasu. Pokiwałem głową zbierając rzeczy z blatu. Zaniosłem je do biura, zlapałem kluczyki, po czym udałem się do samochodu. Ruszyłem ulkcami Nowego Jorku zmierzając do domj dziewczyny. W zasadzie, to nawet nie miałem pojęcia jak delikatnie przeprowadzić z nią rozmowę. Wiadomo w prost niekoniecznie będzie chciała mi powiedzieć. A jednak wolałbym wiedzieć, co się dzieje. Cholernie mi na niej zależało. W tej chwili była dla mnie najważniejszą osobą na świecie. Nawet nie zauważyłem kiedy podjechałem pod jej dom. W drodze mój humor zmienił się o stoosiemdziedziesiąt stopni, gdy dostałem wiadomość, że na szumowina zniknęła z powierzchni ziemi. Nerwy w rozmowie, jaką zaraz mam przeprowadzić nie były dobrym omenem. Zawsze wtedy coś salnąłem niepotrzebnego, nawet nie zgodnego z moim zdaniem. Wysłałem jej wiadmość i wysiadłem z samochodu. Oparłem się o maskę samochodu, czekając na czemnowłosą. W końcu wyszła z domu i ruszyła w moją stronę z uśmiechem. Tym razem nie odwzajemniłem jej gestu, stojąc dalej z poważną miną.
-Hejka, co cię sprowadza. To chyba coś poważnego, co się dzieje? - spytała.
-To jest chyba pytanie, które powinienem tobie zadać -odpowiedziałem trochę sucho. -Od powrotu... a właściwie to jeszcze przed powrotem dość dziwnie się zachowujesz. Byłaś przygaszona, ale ignorowałem to widząc, że nie chcesz pokazywać, że coś jest nie tak. Myślałem, że na spokojnie się z tym prześpisz i powiesz co ci leży na wątrobie. Ale mam już dość zabaw w kotka i myszkę -mówiąc to stanąłem nad nią. -Chyba zapomniałaś, że jesteśmy partnerami i mieliśmy razem walczyć z nieprzychylnościami. A ty co wyrabiasz? Odcinasz się ode mnie. Nie odbierasz telefonów, po czym odpisujesz jedynie, że nie teraz. Albo że nke możesz teraz gadać. Ja wiem, że coś jest nie tak. Nie próbuj mnie z bywać.
Dziewczyna westchnęła przymykając oczy. Ścinęła palcami grzbiet nosa, po czym przejechała dłonią po twarzy.
-Xavier to tylko i wyłącznie moja sprawa -powiedziała z powagą, patrząc mi w oczy. -Nie mam zamiaru Cię w to mieszać. To MOJE interesy, MOI ludzie i MOJE sprawy. A tobie nic do tego -powiedziała dźgając mnie palcem w klatkę piersiową. -Nie potrzebuję pomocy przewrażliwionego gościa, za słabego to tej roboty, bo żyjesz przeszłością.
Złapałem ją za nadgarstek, w nerwach mocno go ściskając.
-Tak to może czas się rozejść każde w swoją stronę -warknąłem. -Co wszystko ci pasuje, dopuki dajesz tylko dupy, co? Przyznaj, że przestał ci odpowiadać ten układ tylko dlatego, że przestał mnie interesować tylko seks. Poprostu jak każda przykładna dziw... -mój wywód został przerwany przez mocne uderze w twarz.
-Jak śmiesz tak w ogóle o mnie mówić -zapytała ze łzami w oczach. -A może teraz dopiero mówisz mi prawdę?
-Tak dajesz mi to odczuć...
Naszą rozmowę przerwało wyjście jakiegoś gościa, który zawolał dziewczynę do siebie. Rzucilem jedynie, aby leciała do swojego nowego kochasia i odwróciłem się do samochodu.

Kolejna rzecz uderzyła o ścianę rozpadając się na kawałki. Pies leżał skulony na swoim legowisku. Chwyciłem szklankę z whisky i opróżniłem ją do dna. Bylem wściekły. Ale nie na dziewczynę, a na siebie. Nie dałem jej się wytłumaczyć, tylko od razu na nią naskoczyłem. A no i oczhwiście musiałem jeszcze nazwać ją dziwką. Kobietę, którą kocham zwyzywalem od dziwek. No kurwa gratulacje Ravenwood. Chwycilem opróżnioną butelkę i rzuciłem ją w pobliską ścianę. Po dzisiejszych słowach napewno już jej nie zobaczysz. A z drugiej może warto spróbować ją przeprosić. Złapałem kluczyki i ruszyłem do wyjścia. Otworzylem drzwi i prawie wpadłem na stojącą za nimi dziewczynę.
-Xavier, ja muszę ci o czymś powiedzieć, za nim, zrobimy coś, czego będziemy żałować. Bo widzisz ty i ja... my będziemy mieli... -wzięła głębszy wdech, po czhm zaczęła od nowa. -Ja jestem w ci... O matko, dlaczego tak trudno mi to wydusić.
Dzkewczyna ustała myśląc chwilę nad tym co właściwie chce mi powiedzieć. A ja stalem tam jak ten ostatni idiota.
-Lashiti -powiedziałem wciąż zszokowany jej widokiem tutaj, po czym padłem przed nią na kolana. -Właśnie miałem do ciebie jechać. Przepraszam cię za wszystko co ci powiedzialem, ja wcale tak nie uważam -mówiąc to złapałem ją rękami za biodra. -Bylem wkurzony i nie powinienem tego wyładowywać na tobie, skarbie. Nie chcę cię stracić, bo cię kocham. Przypierdol mi jeszcze parę razy, ale nie odchodź ode mnie. I daj sobie pomóc do cholery. Powiedz mi o wszystki, to może będę w stanie ci we wszystkim pomóc.
Lashiti?

Od Shyalyn cd Tylera

Nie ukrywam, że w życiu próbowałam wielu rzeczy, w tym i skrętów. Rozważyłam jednak, czy to aby napewno dobry pomysł, bo do jasnej cholery właśnie była w domu nieznanego mi faceta z zamiarem tylko i wyłącznie bzykanka. Mimo tego, że wiedziałam jak wielką głupotę właśnie odpierdalam, postanowiłam iść na całość. W końcu nic nie mam do stracenia. Wzięłam skręta od chłopaka, rozsiadając się na kanapie. Chłopak obmacał kieszenie w celu znalezienia zapalnkczki. W końcu, gdy udało mu się ją odnaleźć odpalił najpierw mi, potem sobie ziele i rozsiadł się obok mnie zaciągając się. Również wzięłam porządnego bucha, przymykając na chwilę oczy.
-Nie wierzyłem, że przystaniesz na moją propozycję -usłyszałam w pewnym momencie.
Podniosłam powiekę odchylając oko i spojrzałam na chłopaka obok.
-Widzisz potrafię zaskoczyć -odparłam biorąc kolejnego bucha. -Poza tym trzeba znaleźć jakieś rozwiązanie, kiedy lubi się seks, a nie przepada się za związkami.
-No i tu się zgadzamy siostro -powiedział również przymykając oczy.
-Ty z takim określeniem to uważaj, bo mogą uznać to za kazirodztwo -odparłam co wywołało śmiech chłopaka.
Gadaliśmy o totalnych głupotach, stwierdzając, że nie jdst to odpowiedni szczebel relacji i sytuacja na poważne rozmowy oraz powody bycia tu, gdzie jesteśmy. Okazywało się, że chłopak wcale nie był taki zły, jak napoczątku myślałam. Wydawał się teraz naprawdę spoko gościem. Narkotyk zaczynał działać coraz mocniej, gdyż zaczynałam się czuć coraz bardziej zrelaksowana. Stąd też moja zimna maska z chwili na chwlę opadała coraz bardziej. Uśmiech zaczynał wkradać się na moje usta, a żarciki wypadały przy pomocy języka. W końcu stwierdziłam, że dość tego palenia, bo może okazać się, że nawet nie wiemy, czy nam się podobała wspólna "zabawa". Odłożyłam skręta na popielniczkę, po czym zrobiłam to samo z jego. Początkowo napotkałam jego obirzone spojrzenie, które zniknęło zaraz po moim w piciu się w jego wargi. Odkleiłam się od niego podnosząc się z kanapy, na co mruknął niezadowolony. Wiedziałam jednak, że mój kolejny krok bardziej mu się spodoba. Szybkim ruchem zdjęłam koszulkę, odsłaniając moje piersi zasłoniętej tylko szarym prześwitującym koronkowym stanikiem. Tyler lustrował uważnie moje ciało, sprawiając wrażenie jakby zaraz miała mu slina zacząc ciec. Odwróciłam się tyłem do niego ściągając spodnie, seksownie kręcąc biodrami. Odsłoniłam swój jśdrny tyłek zakryty stringami od kompletu. Ruszyłam w jego stronę powolnym, seksownym krokiem. Władowałam się mu na kolana okrakiem, dbając o to by chociaż na moment mój biust znalazł się ma wysokości jego wzroku. W końcu przywarłam ustami do jego. Wpił mi się w usta, wpychając mi język. Odpowiedziałam mu tym samym, w między czasie ocierając się o jego krocze. Kiedy to nie pomogło mi zdobyć przewagi o dominację w tym pocałunku, wsunęłam jedną rękę w jego majtki i ścisnęłam jego penisa.
Tyler?

niedziela, 3 listopada 2019

Od Scotta cd Hailey

[+18]
Spojrzałem prosto w jej oczy, po czym uśmiechnąłem się do niej, co odwzajemniła. Naparłem ustami na jej, łącząc je w gwałtownym pocałunku, napierając na nią. Hai chwyciła mnje mocniej za kark, przyciągając mnie bliżej siebie, po czym przeniosła jedną dłoń ponownie ma moje włosy. Pociągnęła mnie za nie co wywołało moje mruknięcie prosto w jej usta. Poczułem jak się uśmiecha.
-A ty co się cieszysz? -Zapytałem, przerywając pocałunek.
-Fajmnie mieć świadomość, że facet tak reaguje na mój dotyk -mruknęła przygryzając mi płatek ucha.
W odpowiedzi podciągnąłem ją wyżej, tak aby ułatwić sobie dostęp do jej szyi. Przywarłem do jej sķóry na zakończeniu szczęki, po czym zacząłem schodzić pocałunkami coraz niżej po jej szyi. Od czasu do czasu, przystawałem na dłużej, aby zrobić jej parę różowych malinek, na jej skórze. Odchyliła głowę do tyłu ułatwiając mi dostęp. W końcu dotarłem do linni z jej koszulką. Naparłem mocniej na dziewczynę, tak aby napewno mi nke zjechała po czym szybkim ruchem pozbyłem się materiału. Złapałem za ramiączka biustonosza zsuwając je z jej ramion, po czym jedna ręka zawędrowała na jej plecy. Całowałem jej obojczyki, walcząc z niesfornym zapięciem stanika. W końcu udało mi się pozbyć niepotrzebnego materiału odsłaniając jej jędrne piersi. Chwyciłem ją mocniej za pośladki, podciągnąłem ją tak, aby mieć łatwy dostęp do jej piersi. Przywarłem do niej, przygryzając jej sutek i pociągając go lekko, co wywołało krzyknięcie zaskoczenia z jej strony. Szarpnęła mnie mocno za włosy, przez co automatycznie mocniej go przygryzłem. Przeniosłem sią na drugą, podczas gdy tamtą drażniłem kciukiem dłoni. Jej jęki dodatkowo mnie nakręcały. Złapała mnie dłońmi za policzki i pociągnęła moją głowę do góry, aby ponownie złączyć nasze usta. Czułem jak jej nabrzmiałe sutki ocierają się o moją klatkę piersiową. Ruszyłem na ślepo w kierunku sypialni, stwierdzając, że tam jednak będzie nam wygodniej. Jakimś cudem udało mi się tam dojść, nie zaliczając ani jednaj wywrotki. Położyłem ją na łożku, lądując nad nią, wciąż nie przefywając pocałunków. Ponownie zacząłem schodzić ustami w dół jej ciała szybko dochodząc do linni spodni. Pozbyłem się ich razem z jej majtkami, po czym położyłem je na jej biuście masując go.
-Jak bardzo byś się wściekła, gdybym teraz przerwał?
-Własnoręcznie bym cię udusiła -sapnęła, wijąc się pod moim dotykiem.
Przeniosłem się niżej tak, aby znaleźć się na wysokości, jej podbrzusza, pomiędzy jej nogami. Zacząłem zjeżdżać pocałunakami na jej najczulsze miejsce. Przerzuciłem sobie jej nogi na moje ramiona i zacząłem drażnić ją językiem. Jęknęła, wypychając biodra w moją stronę. Splotłem palce jednej ręki z jej, podczas gdy drugą gładziłem jej udo. Złapała jedną ręką za moje włosy i pociągnęła za nie. Przyśpieszyłem ruchy przygryzając ją lekko, przenosząc jedną dłoń na jej kobiecość i włożylem w nią dwa palce. Hailey była już tak podniecona, że nie wiele jej trzeba było, bym poczuł jak zaciska się wokół moich palców. Ścinęła mocno moją rękę, wyginając się w łuk. W końcu opadła na poduszki, normując oddech. Wyprostowałem się klęcząc nad nią, chwyciłem ją pod kolana i przyciągnąłem ją bliżej siebie. Wróciłem pocałunkami na jej usta, ponownie nad nią wisząc. W pewnym momencie Hai popchnęła za bark, tak, że leżałem na plecach. Dziewczyna szybkim ruchem znalazła się na moim brzuchu siedząc okrakiem.
Hailey?

Od Joe cd Juliette

Kiedy dziewczyna wyskoczyła z samochodu, pojechałem w kierunku pobliskiego marketu. Zakupy szły mi  dziś wyjątkowo powolnie ze względu na moje zmęczenie, a także kaca, który również nie był czynnikiem sprzyjającym. Zrobiłem naprawdę duże zakupy, po czym załadowałem je do bagażnika i ruszyłem w drogę powrotną do mieszkania.
Po rozpakowaniu zakupionych przeze mnie produktów poszedłem do łazienki, gdzie zastałem poskładane przez dziewczynę ubrania, które miała na sobie poprzedniej nocy. Chciałem wrzucić je do kosza z brudnymi rzeczami, lecz nim to uczyniłem z kieszeni dresów wypadła paczka papierosów, którą wczoraj kupiliśmy. Uśmiechnąłem się pod nosem i podniosłem ją z ziemi, po czym wrzuciłem ubrania tam, gdzie było aktualne ich miejsce. Papierosy rzuciłem na stolik w salonie, po czym udałem się ogarnąć resztę mieszkania, ponieważ narobiliśmy tu wczoraj troszkę bałaganu. W końcu zmęczony padłem na kanapę w salonie i skupiłem wzrok na pierdołach lecących w telewizji.

Kolejnego dnia rano byłem już w nieco lepszej formie. Po wypiciu porannej kawy i zjedzeniu śniadania, udałem się do pracy. Cieszyłem się na ten dzień, wiedząc, że czekał mnie dziś dość ambitny tatuaż do wykonania. W czasie swojej przerwy postanowiłem napisać do Yui.
'Czy jako szofer powinienem odebrać cię dziś z zajęć? :p'
Na odpowiedź nie musiałem czekać długo.
'Byłoby fajnie'
'W takim razie załatwione'
 Uśmiechnąłem się pod nosem i odłożyłem telefon, wracając do pracy. Po zakończonej robocie zamknąłem lokal i poszedłem do samochodu, kolejno jadąc pod uniwersytet, aby odebrać dziewczynę. Ledwo zdążyłem się zatrzymać, a ona już siedziała w moim samochodzie. Uśmiechnąłem się w jej stronę, obejmując ją lekko.
-Widzę, że rodzice cie nie pozabijali - zaśmiałem się.
-Ledwo uszłam z życiem - odparła, teatralnie łapiąc się za serce.
-Gdzie jedziemy? Jakaś kawka? - zapytałem.
-A w sumie, kawa brzmi sensownie, choć prawdę mówiąc mam też ochotę na to dobre ciasto cytrynowe - stwierdziła, przyglądając mi się uważnie.
-Jak sobie życzysz, możemy jechać i kupić ci to ciasto - zaśmiałem się.

Yui?

sobota, 2 listopada 2019

Od Gwen cd Patrica

Objęłam go za szyję, wyglądając za niego.
-Wyglądają bardzo interesująco -powiedziałam z uśmiechem, cmokając go w policzek. -Zrobiłeś kawał dobrej roboty.
-A dziękuję bardzo. Mam nadzieję, że wykładowcy też się spodobają -odpowiedział, zapisując pliki.
-Jak ci nie zaliczy, to będzie miał ze mną do czynienia -zażartowałam, co wywołało lekkie parsknięcie z jego strony.
Poklepałam go pokrzepiająco po ramieniu, po czym odeszłam od niego w stronę łóżka. Rozsiadłam się wygodnie czekając, aż chłopak skończy z komputerem. Po chwili wskoczył obok mnie Potter, kładąc głowę na moich kolanach. Podrapałam go za uchem, co wywołało wesołe merdnięcie ogonem. Po paru minutach stanął nade mną Patric, z oceniającym spojrzeniem.
-Jak się czujesz? -Zapytał w końcu zakładając kosmyk moich wlosów za ucho.
-Nie najgorzej, przynajmniej dopóki nie zarzucam sobie zbyt szybkiego i długotrwałego tempa. Ale zobaczymy jak będzie w przyszłym tygodniu. A zaczynam się cholernie bać -mówiąc to patrzyłam na psa. Sama nie wiem, czy obawiałam się powiedzieć mu to prosto w twarz, bojąc się jego reakcji na moją słabość, czy to była kwestia własnego lęku. -To co porobimy? -Zapytałam zmieniając temat, podnosząc się i idąc do salonu.
Chlopak ruszył za mną, po czym dogonił mnie i złapał z rękę. Odwrocil mnie przodem do siebie, przyciągając mnie do siebie. Spojrzał mi prosto w oczy, po czym złączył nasze usta. Oddałam pocałunek lekko przymykając oczy. Odkleiliśmy się od siebie, jednak chlopak wciąż mnie obejmował.
-Może zagramy -powiedziałam kiwając głową w stronę telewizora.
-No sam nie wiem... -zaczął, ale skutecznie mu przerwałam.
-Oj no nie daj się prosić -powiedziałam robiąc oczy kota ze Shreka. -Obiecuję, że się nie obrażę, jak skopiesz mi tyłek...

Wyprostowałam się z zadowoleniem odkładając pada obok. Właśnie pokonałam Patrica w Fifę, co jeszcze do niego nie dotarło.
-I trzy do jednego -powiedziałam zadowolona z siebie, obserwując zszokowanego chłopaka.
-Ale... ale jakim cudem? -Zapytał wciąż nie rozumiejąc, jakim cudem ze mną przegrał.
-Wychowywałam się w towarzystwie siedmiu kuzynów... Chcąc nie chcąc się musiałam przystosować do życia z nimi... No i to oni przebudzili we mnie małego nerda i jeszcze mniejszego gracza.
Patric?

Od Juliette cd Joe

- Muzyka musi być - warknęłam z diabelskim uśmieszkiem na ustach - i tak, będę to robiła już zawsze.
Chłopak westchnął z rozbawieniem i odpalił silnik. Korzystając z trwającej ciszy, postanowiłam w końcu sprawdzić swój telefon. Rozchyliłam usta ze zdziwienia, widząc na ekranie 15 nieodebranych połączeń od mamy, 7 od brata i 11 nieodczytanych wiadomości.
- Joe...?
- Tak? - posłał mi krótkie spojrzenie.
- Jak rodzice wyrzucą mnie z domu, to mogę u ciebie zamieszkać? - uśmiechnęłam się niewinnie.
- Co?
- Podzielimy się obowiązkami na pół, mogę odkurzać i zmywać naczynia, bo gotować się jeszcze nie nauczyłam...
- Yui, co się stało? - zaśmiał się, jednak w jego reakcji można było wyczuć odrobinę niepokoju.
- 15 nieodebranych od mamy, 7 od brata, łącznie 11 nieprzeczytanych wiadomości, znając życie zaraz zadzwoni tata, ale tego telefonu nie odbiorę ze strachu - wyrecytowałam.
- Ups.
- Też tak myślę, więc lepiej szybciutko odstaw mnie do domu i zniknij tak szybko jak się pojawiłeś, bo posypie się deszcz niewygodnych pytań. Ciuszki wypiorę i zwrócę ci przy najbliższej okazji - oznajmiłam, chowając telefon z powrotem do kieszeni.
- Nie ma sprawy, na pewno niedługo się zobaczymy - odparł, a kąciki jego ust uniosły się w delikatnym, uroczym uśmiechu.
Po około piętnastu minutach znaleźliśmy się pod moim domem. Pod garażem zaparkowane było auto rodziców, a światła wewnątrz były zapalone niemal w każdym pomieszczeniu.
- No to znikam, do zobaczenia - szybko objęłam Joe'ego i wyskoczyłam na zewnątrz, po czym szybkim krokiem ruszyłam w stronę drzwi.

Joe?

Od Joe cd Juliette

Zaśmiałem się ze słów dziewczyny i popatrzyłem na nią z lekkim niedowierzaniem.
-Skłamałbym mówiąc, że mam coś przeciwko - zaśmiałem się.
-No widzisz, idealnie - odparła - mi też to pasuje.
-Mam szczerą nadzieję, że ta pizza będzie tu w miarę szybko - stwierdziłem, a dziewczyna pokiwała głową, zgadzając się ze mną.
Siedziałem przy stole, co jakiś czas dolewając sobie wody do szklanki, dzisiejszy kac był jednym z gorszych, jakie przeżywałem w życiu, a na pewno najgorszy ze wszystkich w ostatnim czasie. Ostatnio czułem się podobnie chyba w liceum.
-Rozumiem, że jako twój szofer powinienem podrzucić cię później do domu - spytałem, podnosząc głowę i spoglądając na nią.
 -Cieszę się, że wiesz, jakie masz obowiązki - zaśmiała się.
 Niedługo później zadzwonił dzwonek do drzwi, poszedłem odebrać długo wyczekiwaną pizzę i wróciłem z nią na swoje poprzednie miejsce, stawiając ją na stole.
-Smacznego, Yui - powiedziałem, biorąc pierwszy kawałek.
-Wzajemnie, Joe - odparła z uśmiechem.
Widać było, że ma więcej energii niż ja, zastanawiałem się jak to możliwe, że jej pokłady energii są wręcz nie do wyczerpania. Pizza została pochłonięta przez nas w dość szybkim tempie. Dzisiejszy dzień był niesamowicie krótki, spowodowane było t o tym, jak późno się obudziliśmy. 
-Czy mój szofer zechce podrzucić mnie do domu? - zapytała, szczerząc się w moim kierunku.
-Daj mi się tylko przebrać, podskoczę jeszcze na zakupy wracając, bo zawartość mojej lodówki nie wystarczy na długo - stwierdziłem i wstałem od stołu.
Poszedłem do sypialni, gdzie sprawnie się przebrałem, po czym wychodząc na korytarz skinąłem głowa w jej stronę, na znak że możemy już iść. Opuściliśmy mieszkanie i poszliśmy do samochodu. Juliette usadowiła się wygodnie na siedzeniu pasażera i po odpaleniu silnika, niemal od razu dorwała się do radia, zaczynałem odnosić wrażenie, że robiła to wręcz mechanicznie.
-Ty zawsze będziesz to robić, co? - spytałem, kręcąc głową z rozbawieniem.

Juliette?

Od Juliette cd Joe

Odwzajemniłam spojrzenie Joe'ego, który swoją drogą bardzo uroczo w tej chwili wyglądał. Wilgotne kosmyki włosów opadały mu na oczy, potargane chyba we wszystkich możliwych kierunkach.
- W pełni się zgadzam, ale było warto - uśmiechnęłam się smętnie, obracając w dłoniach szklankę z wodą - problemem jest jedynie to, że połowy nie pamiętam, i może pamiętasz, czemu spaliśmy razem w jednym łóżku?
- Byliśmy tak pijani, że za przeproszeniem mieliśmy to w dupie - zaśmiał się głośno - ale od razu zasnęliśmy, więc spokojnie.
- Dobrze wiedzieć - odetchnęłam z ulgą. Wzięłam tabletkę do ust i popiłam dużą ilością wody, mrużąc przy tym powieki. Zegar na ścianie pokazywał piętnastą, a ja nadal czułam się zmęczona, do tego głodna i brudna.
Joe w między czasie położył głowę na blacie stołu.
- Czy mogę znowu liczyć na twoje ubrania? - zapytałam z niewinnym uśmieszkiem, czując, że ból głowy powoli odpuszcza.
- Moment - wydukał, po czym zamilkł na dłuższą chwilę. Już zaczynałam odnosić wrażenie, że zasnął, ale wtedy gwałtownie podniósł się z krzesła i poszedł do swojej sypialni, a ja podążyłam za nim.
Chłopak przygotował dla mnie czarny t-shirt i kolejne dresy, także w kolorze czarnym. Zabrałam od niego rzeczy i od razu ruszyłam do łazienki.
Drugi dzień mycia się męskim żelem pod prysznic i chodzenia w męskich ubraniach, a dzisiaj mieli wrócić rodzice. Musiałam przygotowywać się psychicznie na miliony pytań skierowanych w moją stronę, a byłam pewna, że takowe się pojawią. O reakcji brata nie wspominając.
Gdy byłam w miarę ogarnięta, wyszłam z łazienki w poszukiwaniu Joe'ego. Zastałam go siedzącego w kuchni i zamawiającego pizzę.
- Jak to jest mieć dziewczynę na utrzymaniu? - zapytałam z rozbawieniem.
- Myślałem, że będzie gorzej.
- O, jak miło! Będę wpadała częściej - puściłam mu oczko.

Joe?

Od Joe cd Juliette


Weszliśmy do środka mieszkania. Oboje padaliśmy z nóg. 
-Nareszcie - westchnęła, ściągając buty, po czym ruszyła prosto do mojej sypialni.
Poszedłem w tym samym kierunku i położyłem się na łóżku obok dziewczyny. Każde z nas było tak wyczerpane, że nawet nie sililiśmy się na przykrycie kołdrą. Spaliśmy jak zabici. 

Gdy się obudziłem, promienie słońca przebijały się przez okna, nieszczęśliwie padając wprost na moją twarz. No tak, w końcu żadne z nas o tym wczoraj nie pomyślało. Spojrzałem na zegarek, który wskazywał godzinę czternastą. Obróciłem głowę w stronę Juliette, która wciąż smacznie spała. Doskwierał mi straszny ból głowy oraz pragnienie, nie było się czemu dziwić, bo wczoraj nieźle zabalowaliśmy. Podniosłem się z łóżka i zasłoniłem rolety, aby słońce nie obudziło także Juliette. Zgarnąłem z szafy jakieś czyste ciuchy i udałem się pod prysznic. Potem udałem się do kuchni, aby w końcu zaspokoić swoje pragnienie i  wziąć jakieś tabletki na ból głowy. Siedziałem przy stole delektując się szklanką chłodnej wody, odgarnąłem wciąż mokre włosy, spadające mi na twarz i wbiłem wzrok w okno. Będąc na kacu rzadko kiedy byłem głodny. Po chwili w drzwiach sypialni stanęła wciąż zaspana Yui. 
-Błagam powiedz, że masz jakieś przeciwbólówki, bo łeb mi pęka - westchnęła, siadając naprzeciwko mnie.
Skinąłem głową i podsunąłem jej pod nos tabletkę, po czym wstałem, aby podać jej szklankę.
-Nieźle zabalowaliśmy, moja droga - stwierdziłem, ponownie siadając i uważnie jej się przyglądając. 

Yui? 

Od Hailey cd Scotta

Oddałam pocałunek chłopaka, po czym odsuwając się od niego, uśmiechnęłam się.
-Ile ja bym dała za więcej takich dni - westchnęłam - i nawet się ogoliłeś!
-A to wszystko dla ciebie, kochanie  - odparł, po czym złożył kolejny pocałunek na mojej szyi.
Wplotłam dłonie w jego włosy, pociągając lekko za końcówki, wywołując tym samym jego mruknięcie z przyjemności. Po chwili odkleiliśmy się od siebie, a ja sięgnęłam po swój kubek z herbatą i uważnie go obserwowałam, kiedy wyciągał jogurt z lodówki. Dosłownie nie spuszczałam z niego oka, co oczywiście nie umknęło jego uwadze.
-A tobie co? - zapytał, podchodząc bliżej i stając przede mną.
-A nic, tak sobie podziwiam - odparłam, tykając go nogą w brzuch.
Chłopak złapał mnie za nogę, uniemożliwiając mi jakikolwiek ruch nią.
-Ładnie to tak? - zapytał, patrząc mi  oczy.
Wzruszyłam jedynie ramionami, śmiejąc się. Chłopak pokręcił głową, puścił moją nogę i odsunął się na moment, aby wyrzucić opakowanie po jogurcie. Odstawiłam kubek i zeskoczyłam z blatu, podchodząc do niego i zaplatając ręce na jego karku.
-Co, znowu mam cię tam wsadzić? - zaśmiał się, obejmując mnie.
-Niekoniecznie - mruknęłam, całując go.
Chłopak oddał pocałunek, schodząc swoimi rękami nieco niżej. Popchnęłam go nieco, kierując kroki do wyjścia z kuchni, chcąc doprowadzić to wszystko do salonu. Kiedy jednak znaleźliśmy się na korytarzu, chłopak pokrzyżował moje plany, przypierając mnie do ściany.  Westchnęłam cicho, kładąc swoją dłoń na jego policzku. Scott podniósł jedną z moich nóg i ponownie złapał mnie za pośladek. Ponownie łapiąc się jego karku, z niewielką pomocą chłopaka podniosłam się, tak że teraz obejmowałam go nogami w pasie, będąc wciąż przyparta do ściany.

Scott?

piątek, 1 listopada 2019

Od Juliette cd Joe

Gdy zjadłam mniej więcej połowę tego ogromnego kebaba, poczułam, że to już zdecydowanie starczy. To był największy kebab jakiego widziałam i jadłam w swoim całym życiu.
- Mój mały żołądek się buntuje - stwierdziłam ze smutkiem - nie lubię wyrzucać jedzenia, dzieci w Afryce nie mają co jeść.
- Nie martw się, mogę to zjeść - odparł bez chwili wahania, na co zareagowałam śmiechem.
Gdy pozbyliśmy się dwóch ogromnych kebabów, wpadłam na cudowny pomysł.
- Pobawmy się tutaj! - wykrzyknęłam, zrywając się z ławki i zajmując jedną z huśtawek.
Joe pokręcił głową z niedowierzaniem i dołączył do mnie. Tak jakby plac zabaw był do 13 roku życia, ale kto by się tym przejmował?
Rozhuśtałam się tak mocno, jak tylko potrafiłam, po czym zeskoczyłam z siedzenia i wylądowałam na oko dwa metry dalej, przy okazji brudząc się wilgotnym piaskiem. Chwilę później mój towarzysz zrobił to samo.
Moim kolejnym celem stała się wielka, kręcona zjeżdżalnia. Zioło trzymało mnie jeszcze odrobinkę, dzięki czemu zjazd był w moim odczuciu bardzo przyjemnym i rozweselającym doświadczeniem.
- Jejka, ciekawe która godzina - westchnęłam ciężko, czując rosnące z każdą chwilą zmęczenie.
- Druga w nocy, moja droga Juliette Ferrars - odparł. Po tonie jego głosu mogłam wyczytać, że był równie wyczerpany co ja.
- Tak bardzo chce mi się spać, że chyba nie dojdę - wyjąkałam, opadając na ławce. Wydawała mi się teraz taka wygodna, i pomyśleć, że to tylko dlatego, że dawała mi możliwość położenia się na niej.
- Nie śpij, wstawaj, odnajdź w sobie te pokłady energii, naśladuj mnie - wymamrotał, podchodząc do mojego na wpół martwego ciała, po czym resztkami sił próbował je podnieść.
Przy okazji zdążyłam na chwilę zasnąć, i... miałam bardzo dziwny sen. Otóż siedziałam na podłodze i piłam kawę, a wokół mnie fruwały piórka. Później ktoś zaczął krzyczeć coś o papierze i ziemniakach, i że krew smoka chińskiego nazywa się barszcz...
Ocknęłam się, czując nagłe szarpnięcie. Chłopakowi udało się mnie podnieść.
- Obudziłam się! - wykrzyknęłam tak gwałtownie, że Joe wydał z siebie krótki jęk przerażenia. Mój towarzysz ostrożnie odstawił mnie na ziemię.
- Zdecydowanie za często mnie nosisz. Wiesz, jaki miałam super sen? - powiedziałam z entuzjazmem, a całe moje zmęczenie odpłynęło w niepamięć.
- Spałaś zaledwie kilka minut, jak to możliwe, żeby coś ci się przyśniło? - uniósł brwi.
- Nie wiem, ale śniło mi się, że piłam kawę na podłodze, i fruwały piórka, i krew smoka była barszczem z papieru i ziemniaków...
Nim zdążyłam dokończyć, chłopak zwijał się ze śmiechu. Gdy tylko udało nam się uspokoić, doczłapaliśmy się do mieszkania.

Joe?

Od Patrica cd Gwen

Spojrzałem smutnym wzrokiem na dziewczynę, przyciągając ją bliżej siebie i całując w czubek głowy.
-Odezwij się później, jeśli będziesz mogła - oznajmiłem, posyłając jej smutny uśmiech.
-W porządku - odparła, patrząc mi w oczy.
Pocałowałem ją raz jeszcze i zamknąłem w uścisku, aby po dłuższej chwili puścić.
-Do zobaczenia, Gwen - powiedziałem.
-Pa, Patric - odpowiedziała, obracając się na pięcie i zmierzając w kierunku swojego samochodu.
Wróciłem do mieszkania, po czym wyciągnąłem Pottera na spacer. Wszystko zapowiadało, że szykował mi się samotny, męski wieczór, zupełnie jak kiedyś. Po powrocie z dworu, wyciągnąłem z lodówki piwo i rozsiadłem się przed telewizorem, włączając akurat lecący mecz. Pies po niedługim czasie postanowił dotrzymać mi towarzystwa i władował się na kanapę obok mnie. Pogłaskałem go po plecach i wróciłem wzrokiem do oglądania meczu. W końcu moją uwagę skutecznie odwrócił sms od Gwen, z którą prowadziłem krótką wymianę wiadomości do momentu, aż nie stwierdziła, że idzie spać. Postanowiliśmy jedynie spotkać się jutro po jej pracy, gdyż dla mnie przypadała niestety ta poranna, a jej popołudniowa. Po skończonym meczu, nie chciało mi się jeszcze jednak iść spać, więc postanowiłem pograć jeszcze trochę.

Kolejnego dnia rano udałem się do pracy, zmianę dzieliłem z jakąś brunetką, pracowałem z nią może raz. Niecierpliwie wyczekiwałem końca zmiany, gdyż zmiany bez Gwen naprawdę mnie nudziły. W końcu nadszedł upragniony czas, kiedy mogłem opuścić to miejsce i udać się do domu. Resztę popołudnia męczyłem moje projekty a studia. Siedziałem tak, aż nie usłyszałem dzwonka do drzwi, który mógł oznaczać jedynie przybycie Gwen. Dźwignąłem się z krzesła i udałem się do drzwi. Przyciągnąłem dziewczynę do siebie przytulając ją.
-Boże, jaka ta zmiana była nudna - westchnąłem, całując ją w czubek głowy.
-Hej Patric, ciebie też miło widzieć - zaśmiała się.
Przewróciłem oczami na reakcję dziewczyny i puściłem ją aby spokojnie mogła zdjąć buty.
-A ty co? Dobrze się bawiłaś szkoląc nowych ludzi? - zapytałem, kierując się do sypialni, aby zapisać projekt i wyłączyć komputer.
-Wyśmienicie. A co to? Mogę zobaczyć? - zapytała, wyglądając mi przez ramię w stronę komputera.
-Moje projekty na zajęcia - odparłem.

Gwen?

Od Scotta cd Hailey

Ledwo żyłem, kiedy wróciłem do domu, zegarek pokazywał, że jest już dobrze po piątej. Ogarnąłem się szybko, mając nadzieję, że nie obudzę blondynki. Wszedłem do sypialni, kładąc się obok blondynki. Podniosła głowę wyrwana ze snu, patrząc na mnie zdezorientowana.
-Co się dzieje? -Zapytała zdezorientowana.
-Nic nic, śpij kochanie -odpowiedziałem przyciągając ją do siebie.
Pokiwała jedynie głową, jeszcze bardziej wtulając się we mnie. Objąłem ją ramieniem, kładąc dłoń na jej biodrze. Leżałem jeszcze przez parę minut, nie mogąc zasnąć. W końcu po cholernie długim czasie nadeszł upragniony sen. Niestety następnego dnia Hai wyskoczyło niespodziewane zastępstwo na sesji, a ja musiałem jechać na plan. Przez następne tygodnie nie mieliśmy okazji na spędzenie całego dnia w domu, jednak udawało nam się znaleźć choć trochę czasu wspólnie.
~*~
Tego dnia ponownie wróciłem około piątej. Po przebudzeniu spojrzałem na zegarek, który wskazywał dwadzieścia po jedenastej. Przeciągnąłem się i zebrałem w sobie, aby ruszyć swoje szanowne cztery litery. Ruszyłem do kuchni, po drodze zachaczając o salon, gdzie cmoknąłem krótko blondynkę na przywitanie. Zjadłem szybkie śniadanie, po czym udałem się do łazienki ogarnąć. Dzięki prysznicowi, w końcu udało mi się dobudzić do końca. A nie była to najłatwiejsza sprawa. Stwierdziłem, że skoro obiecałem dziewczynie robienie za poduszkę, to ogolę się zanim na słucham się, że mogłem to zrobić. W końcu wyszedłem z łazienki, ubrany tylko w spodnie dresowe. Wszedłem do kuchni, gdzie Hailey stała przygotowując sobie herbatę. Objąłem ją od tyłu, wkładając dłonie po jej koszulkę i położyłem je na odsłoniętej skórze jej brzucha.
-Mam nadzieję, że mimo moje małej pobudki, wyspałaś się chociaż -mruknąłem całując ją w szyję.
-A nie narzekam -odpowiedziała odwracajac się do mnie przodem.
Przyciągnąłem ją bliżej siebie, zjeżdżając dłońmi na jej pośladki i ścisnąłem je lekko, co wywołało zadowolone mruknięcie Hailey. Złapałem ją pewniej i pkdniosłem, na co pisnęła zaskoczona, zaplatając ręce na moim karku. Posadziłem ją na krawędzi blatu, po czym przyciągnąłem ją bliżej. W odpowiedzi oplotła mnie nogami w pasie, odsuwając się lekko ode mnie.
-Mam nadzieję, że mnie nie oszukałeś i dziś nigdzie się nie wybierasz -powiedziała wplatając dłoń w moje włosy.
-Ale jakbym mógł cię oszukać? Tak jak powiedziałem, dziś jestem cały twój -powiedziałem łącząc usta z jej.
Hailey?

Od Joe cd Juliette

Podszedłem do dziewczyny, podając jej blanta wraz zapalniczką, a sam udałem się na szybkości po talerzyk na kiepy.
-Rozsądnie - oznajmiła, biorąc potężnego bucha.
Przejąłem skręta od dziewczyny sam się zaciągając. To zdecydowanie był dobry towar, cóż Hoke jak zwykle mnie nie zawiódł. Oczywiście nie żebym palił to jakoś namiętnie, ale czasem fajnie było się przy tym odprężyć. Staliśmy przy oknie na zmianę zaciągając się używką. Niedługo później zaczynałem czuć jej wpływ w swoim umyśle.
-Dobre to - stwierdziła.
-Niezastąpione, niezawodne źródło - odparłem.
W końcu wypaliliśmy wszystko, co się dało. Zamknąłem okno, uprzednio zabierając z niego naczynie, które zostało tymczasową popielniczką. Spojrzałem na dziewczynę i jej mocno poszerzone źrenice. Zaśmiałem się na ten widok, ona również.
-Masz teraz oczy jak kot ze Shreka - stwierdziła.
-Ty wcale nie jesteś lepsza - odparłem, chwytając jej dłoń i ciągnąc za sobą - chodź za mną, stworzymy coś.
 Dłuższą chwilę chodziliśmy, aby w końcu wychodzić upragniony przeze mnie kształt swastyki.
-Którą godzinę już chodzimy? - zapytała, łapiąc mnie od tyłu za koszulkę, abym się zatrzymał.
-Dobre pytanie, bo chodzimy zaledwie dwie minuty. Ale moje gratulacje, właśnie wychodziliśmy swastykę - oznajmiłem poważnym tonem, aby po chwili razem z nią zacząć się śmiać.
-Jesteś nienormalny, co jeśli to znowu przyzwie Hitlera - westchnęła.
-Wtedy będzie jeszcze lepsza zabawa - stwierdziłem.
Ponownie rozsiedliśmy się wygodnie na kanapie i zaczęliśmy poruszać najbardziej absurdalne tematy, usiłując wymyślić coś sensownego, jednak bezskutecznie, gdyż wciąż kończyło się to śmiechem. Po jakimś czasie wpływ używki zaczął z nas schodzić, a na jego miejsce pojawił się ogromny głód.
-Ale jestem głodna - stwierdziła.
-Chodźmy na kebaba, jest niedaleko całodobowy - zaproponowałem.
-Pysznie.
Ponownie zgarnęliśmy bluzy, które mieliśmy na sobie wcześniej i opuściliśmy mieszkanie. Świat w naszych oczach wciąż pozostawał zabawny, choć z upływem czasu coraz mniej. W końcu dotarliśmy do upragnionego miejsca, gdzie oboje zamówiliśmy największe możliwe kebaby.
-Nie mam pojęcia, jak zamierzasz to w siebie wcisnąć - powiedziałem, patrząc na nią, kiedy otrzymaliśmy swoje zamówienia.
-Gastro rządzi się swoimi prawami - mruknęła.
Z kebabami w rękach ruszyliśmy w drogę powrotną. Zdecydowaliśmy się wracać przez park. Jednak stwierdziliśmy, że na dłuższą metę chodzenie z tak wielkim kebabem nie jest najwygodniejsze, więc usiedliśmy na ławce na pobliskim placu zabaw.

Juliette?

Od Juliette cd Joe

- Tego mi było trzeba - westchnęłam cicho, opierając głowę na klatce piersiowej chłopaka. Czułam, że byłam na prawdę mocno pijana. Pozwoliłam, aby moje powieki opadły na chwilę i starałam się czerpać jak najwięcej przyjemności z tej prostej, ale jednocześnie tak intymnej czynności. Problem polegał na tym, że uwielbiałam się przytulać, ale jak dotąd nie miałam z kim. Teraz się rozwiązał.
Zaciągnęłam się papierosem, zadarłam głowę do góry i chuchnęłam dymem prosto w twarz chłopaka, który akurat zaczerpnął powietrza. Joe zakaszlał mocno, nie wiedząc, co właściwie się stało. Nawet nie próbowałam powstrzymać wybuchu śmiechu.
- Jesteś bardzo złośliwą dziewczyną - stwierdził, nagle znajdując się naprzeciwko mnie.
- Przynajmniej umilam ci wieczór i się nie nudzisz, więc nie narzekaj - wytknęłam język w jego stronę, po czym wychyliłam się za barierkę balkonu.
Ląd pode mną delikatnie, lecz nieustannie wirował, migoczące uliczne światła, ludzie podążający różnymi drogami i robiący różne rzeczy... w tej chwili byliśmy ponad nimi.
- Pamiętaj, że martwy żul to nie żul - ostrzegł Joe, przytrzymując mnie w talii.
- Panikujesz - zaśmiałam się - robiłam gorsze rzeczy niż przechylanie się na poręczy balkonu - odwróciłam się do niego przodem i utkwiłam wzrok w jego ładnych, niebieskich oczach.
- Nie na mojej zmianie - szepnął z wyrzutem - wracajmy do środka, trzęsiesz się jak galaretka.
Na jego uwagę oby dwoje zareagowaliśmy śmiechem.
- Tu jest tak ładniee - jęknęłam, zapierając się nogami jeszcze przed tym, gdy zaczął wpychać mnie na siłę do środka - czujesz ten zapach? To nocne powietrze?
- Czuję, i jest bardzo smaczny, ale jesteś jak lód - wybełkotał, pozostając przy swoim.
- Ale Joeee, śpijmy tutaaj... - nie dawałam za wygraną aż do momentu, gdy ten nie zdecydował się ponownie przewiesić mnie przez swoje ramię.
O dziwo, chłopak szedł prosto na tyle, że nie obijał mojego bezwładnego ciała o ściany. Byłam mu za to dozgonnie wdzięczna.
- Następnym razem palimy marihuanę, to dopiero jest relaks! - uniosłam się, czując gwałtowny przypływ energii - ja wszystko załatwię.
- A czemu nie teraz?
Odpowiedź chłopaka zdziwiła mnie nieco, ale w tej sytuacji nie mogłam odmówić. Jaranie z fajnym chłopakiem sam na sam w środku nocy... to było to.
- Bardzo chętnie - odparłam z ożywieniem. Chłopak postawił mnie na podłodze, zamknął balkon i gestem dłoni wskazał, żebym poszła za nim.
Jak się okazało, wróciliśmy do jego sypialni. Joe otworzył jedną z szuflad w komodzie, w której znajdowała się jeszcze jedna szufladka otwierana na klucz.
- Jakie zabezpieczenie - szeroko otworzyłam oczy - mi by się nie chciało.
- Przezorny ZAWSZE ubezpieczony, moja droga - posłał w moją stronę diabelski uśmieszek.
Otworzył szufladkę i wyciągnął z niej na prawdę dużego blanta. Ja z kolei szeroko otworzyłam okno, żeby specyficzny zapach nie utrzymywał się w pomieszczeniu zbyt długo.
- Panie mają pierwszeństwo - powiedział, podchodząc bliżej mnie.

Joe?

Od Gwen cd Patrica

Uśmiechnęłam się lekko na jego gest, po czym zabrałam się do realizacji zamówienia. Po chwili chłopak dołączył do mnie zajmując się kolejnym klientem. Ruch jak panował w tym miejscu był nie do wyobrażenia. Robiło się coraz ciaśniej, a we dwoje nie byliśmy w stanie ogarnąć roboty. Ale już się szykowały zmiany. Szefostwo planowało przenieść się do większego lokalu oraz a przede wszystkim zatrudnić nowe osoby do pracy.
-Słyszałeś już najnowsze wieści? -Zapytałam, zerkając na niego podczas parzenia kawy. -Koniec naszych wspólnych  zmian. Przynajmniej na jakiś czas
-Jak to? -Zapytał wkładając szklankę w ekspres.
-Przyjęli cztery nowe osoby i ktoś musi je przeszkolić -odpowiedziałam zabierając gotową kawę i zaniosłam ją klientowi, po czym wróciłam do chłopaka. -Oczywiście wszyscy nagle mają dwieście spraw, albo nie mają cierpliwości i zostałam tylko ja. Więc najbliższe dni spędzę z nimi.
Chłopak wyprostował się zabierając kubek i zaniósł go, po czym wrócił do mnie. Stanął z poważną miną, zakładając ręce na piersi.
-Tylko niech ci nie przyjdzie do głowy, kogoś tam podrywać -odparł poważnym tonem.
-Oj tam nie masz się o co obawiać -powiedziałam całując go krótko w policzek. -W dodatku myślę, że to któraś z dziewczyn obmyśliła taki cwany plan, aby się do ciebie dobrać -powiedziałam równie poważnym tonem, na co on popukał się palcem w czoło.
Zaśmiałam się, dając mu pstryczka w nos, po czym wróciliśmy do swoich zajęć. Ruch w końcu zaczął maleć, dzięki czemu można było w końcu zwolnić obroty. Ja naprawdę nie mam pojęcia, jakim cudem przewalało się tu tyle osób. Pożegnaliśmy ostatniego klienta i zabraliśmy się za sprzątanie lokalu oraz oczekiwaliśmy upragnionego przybycia naszej szefowej. Kiedy tylko się pojawiła zabraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy przed lokal. Patric przyciągnął mnie do siebie całując w usta. Objęłam go w pasie, po czym po zakończonym pocałunku oparłam głowę, o jego ramię.
-I jakie plany na resztę wieczoru? -Zapytałam unosząc lekko głowę, aby na niego spojrzeć.
-Przede wszystkim zakupy, bo zaczyna straszyć mi w lodówce, a potem... A potem to w sumie żadne. A co? -Mruknął przybliżając się jeszcze bardziej. -Masz ochotę wpaść.
-Moja ochota niestety jest daleka od możliwości -westchnęłam, głaszcząc do po policzku. -Wracam do domu i siadamy sprawozdania z badań. Także niestety wypad do ciebie dziś odpada.
Patric?

Od Hailey cd Scotta

Spojrzałam na chłopaka z grymasem niezadowolenia.
-W takim razie winko czeka do jutra, bo picie samemu to alkoholizm – westchnęłam,tym razem gładząc go po klatce piersiowej.
-Jak sobie życzysz – odparł, gładząc mnie po boku.
Nachyliłam się nad nim, składając pocałunek na jego ustach. Chłopak oddał go, ściskając lekko mój pośladek. Uśmiechnęłam się przez pocałunek i zacisnęłam swoją dłoń na jego koszulce. Po odklejeniu się od niego, zerknęłam na zegarek wiszący na ścianie. Dochodziła dziewiętnasta, co oznaczało, że pozostało nam stosunkowo niewiele czasu. Zsunęłam się z jego brzucha do poprzedniej pozycji, wtulając się w niego, mogłabym tak leżeć bez końca.
-Podasz mi pilota? - zapytałam, uśmiechając się do niego.
Scott westchnął cicho, sięgając ręką po pilota i podając mi go do ręki. Tym razem zamiast kreskówek znalazłam jakieś talent show, które swoją drogą było całkiem ciekawe. Jakiś czas później, chłopak zaczął tykać mnie mocniej w bok, chcąc zwrócić na mnie swoją uwagę.
-Muszę uciekać, skarbie – oznajmił.
-W porządku – odparłam, zsuwając się z niego i pozwalając mu na powstanie z kanapy – ale żebyś nie myślał, że ci przepuszczę tą jutrzejszą obietnicę.
-Jakbym śmiał – powiedział, głaszcząc mnie po głowie, po czym udał się do wyjścia z mieszkania, zakładając po drodze tylko buty i biorąc w rękę jakąś bluzę.
Popatrzyłam na kota, który przyczłapał do mnie w międzyczasie i wciągnęłam go na swoje kolana. Cieszyłam się, że Scott miał te zwierzaki, gdyż skutecznie umilały mi czas, kiedy przebywałam tutaj sama. Kiedy program dobiegł końca, spojrzałam na zegarek, który wskazywał, że Lucky powinien odbyć swój wieczorny spacer. Delikatnie pozbyłam się kota ze swoich kolan i podniosłam z kanapy. Udałam się do sypialni, gdzie Lucky w najlepsze spał na naszym łóżku. Przebrałam dresy na jakieś dżinsy i zgarnęłam z półki słuchawki. Usiadłam na łóżku obok psa, głaszcząc go po głowie.
-Chodź idziemy na spacer – powiedziałam, na co ten podniósł głowę i popatrzył na mnie ochoczo. Wstałam i ruszyłam w kierunku wyjścia, a pies za mną. Założyłam buty i przypięłam smycz go jego obroży. Założyłam słuchawki, puszczając swoja ulubiona playlistę i zamykając za sobą mieszkanie, wyszłam. Zdecydowałam się na nieco dłuższy spacer, gdyż czas mnie nie gonił, a pies zasługiwał wybiegać się przed całą nocą. W końcu wróciłam do mieszkania, gdzie udałam się pod prysznic i zmęczona położyłam się do łóżka. Bardzo szybko zasnęłam. Nie wiem ile spałam, lecz w środku nocy obudził mnie Scott, kładący się obok.
Scott?

Od Joe cd Juliette

Wracaliśmy do mojego mieszkania, ja popijając whiskey z butelki, Juliette paląc papierosa oraz ściskając pod pachą swoją butelkę tego samego alkoholu.
-Wyglądamy teraz jak dwa menele - zaśmiałem się, tracąc na ułamek sekundy równowagę, jednak szybko ją odzyskując.
-Nie wiem jak ciebie, ale mnie całkiem bawi ta perspektywa - odparła wesoło.
-Również - odparłem - ej zatrzymaj się. Zrobię ci zdjęcie, wyglądasz cudownie z whiskey pod pachą, w wielkiej bluzie i z fajką - oznajmiłem.
Yui zatrzymała się, przyjmując pozę, ja w tym czasie wyciągnąłem telefon i zrobiłem jej zdjęcie.
-Pokaaaż - zawołała, podchodząc bliżej mnie.
Pokazałem jej zdjęcie, które wyszło zaskakująco dobrze jak na te warunki oświetleniowe.
-Cudowne - stwierdziła - a teraz, idziemy dalej Joe Riggs'sie - zawołała, ruszając do przodu i wymachując ponaglająco ręką.
-Ma się rozumieć!
Ruszyliśmy w dalszą drogę, której nie zostało już wiele, śmiejąc się z przypadkowych, często wcale nie zabawnych rzeczy.  W końcu zatrzymaliśmy się pod budynkiem.
-W sumie to, daj jednego - powiedziałem, wskazując na fajkę, którą dziewczyna właśnie kończyła.
Juliette odnalazła w jednej z kieszeni kartonik oraz zapalniczkę, po czym pozwoliła mi na wyciągnięcie jednego z papierosów oraz odpalenie go.
-Dawno nie paliłem - stwierdziłem, zaciągając się dymem.
-Rozumiem, że palisz okazjonalnie? - spytała.
-Owszem - odparłem, opierając się o ścianę, aby mieć pewność, że moja równowaga mnie nie zawiedzie.
Staliśmy przed drzwiami, dopóki nie dokończyłem swojego papierosa. Weszliśmy do środka budynku, do windy i po wciśnięciu odpowiedniego przycisku, stanęliśmy przed lustrem przyglądając się sobie. Nie trwało to jednak długo, gdyż nie mieszkałem wysoko. Weszliśmy do środka mieszkania, oboje pozbywając się swoich bluz. Ponownie zajęliśmy miejsce na kanapie, każde z nas ściskając swoją butelkę whiskey, jak zawodowi alkoholicy.
-Wiesz co, jakiś czas temu, w parku niedaleko, jeden żul podpalił drugiego - oznajmiłem nagle, patrząc na nią poważnie.
-Ale jak to? - zapytała, siłą powstrzymując się od zaśmiania.
-No pokłócili się, bo jeden chyba wypił coś drugiemu, to ten oblał go swoim denaturatem i podpalił kolegę - zaśmiałem się - jak będziesz niemiła to spotka cię zemsta zawodowego alkoholika.
-Znowu mi grozisz - mruknęła, przewracając oczami.
-Doskonale wiesz, że żartuję - stwierdziłem, unosząc butelkę i upijając z niej łyk - nie zaprzeczysz jednak, że właśnie robimy z siebie meneli.
-Zdecydowanie nie - zaśmiała się.
-Za bycie żulami - stwierdziłem, unosząc butelkę w jej kierunku, aby stuknęła o nią swoją.
Po wypiciu naszego 'toastu' wspólnie zdecydowaliśmy się iść na balkon, aby zapalić jeszcze po papierosie. Staliśmy oparci o barierkę, patrząc na wciąż tętniące życiem ulice, choć nie były ulokowane w ścisłym centrum miasta, nieustannie coś się tam działo. Kątem oka widziałem, jak dziewczyna lekko trzęsie się z zimna. Odwróciłem się w jej stronę, prostując się i podchodząc bliżej niej, obejmując lekko, aby było jej cieplej.

Juliette?

Od Scotta cd Hailey

Zrobiłem zdezorientowaną minę, patrząc na nią.
-W sumie to tak, ty. I to wiele razy, kochanie -powiedziałem poważnym tonem, co wywołało jednocześnie oburzenie na twarzy dziewczyny. -Nie nie rób takiej miny.
-Ale przecież ty mi tu kłamiesz -fuknęła, jak oburzona kotka, szturchając mnie palcem w żebra.
-Ależ oczywiście kochanie -odpowiedziałem jedynie całując ją w czoło.
Prychnęła oburzona, uderzając mnie lekko dłonią po klatce piersiowej. Uniosłem brew, uzyskując potwierdzenie swoich słów. Zrobiła obrażoną minę, próbując się ze mnie podnieść. Przyciągnąłem ją do siebie nie pozwalając jej się podnieść. Próbowała ukryć uśmiech, wciąż udając, że jest zła. Oj brakowało mi takich przekomarzań.
-A wracając do kwesti alkoholu -powiedziałem powoli, na co podniosła głowę, magicznie zapominając o udawaniu wkurzenia. -To jako dobry chlopak, pamiętający o potrzebach swojej kobiety, kupiłem dziś wino. Także jak chcesz, to bierz.
Zastanowiła się chwilę, po czym poderwała się i szybkim ruchem rozsiadła się na moim brzuchu. Spojrzałem na nią zdezorientowany unosząc brew.
-A jak to? Nie masz zamiaru się ze mną napić? -Zapytała przechylając głowę na bok.
-No dziś to napewno nie. Na dwudziestą mam się stawić na planie, więc zero picia.
Zrobiła minę zbitego psa, którą po chwili zastąpiła zamyślona.
-To co, moja ulubiona poduszka mnie tu zostawi?
-No niestety tak wyszło. Za to jutro cały dzień i wieczór mogę robić ci za poduszkę, słońce -powiedziałem kładąc dłonie na jej boki i zjechałem na jej biodra.
Hailey?

Od Juliette cd Joe

Wytknęłam język w jego kierunku i zaczęłam się śmiać.
- Nie boję się ciebie.
- A powinnaś - Joe uniósł brwi. Dostrzegłam, że próbował zachować powagę, ale jego oczy zdradzały wszystko. Wyrwałam się z jego uścisku i zeskoczyłam z łóżka. Podeszłam do okna i otworzyłam je szeroko, zaciągając się chłodnym powietrzem.
- Wiesz co? - zapytałam.
- Co?
- Wyszłabym gdzieś teraz - uśmiechnęłam się przebiegle pod nosem.
- Właśnie topisz się w moich ubraniach plus zaraz spadną ci dresy.
Słysząc jego uwagę, prędko chwyciłam za brzeg spodni, które ledwo trzymały mi się na biodrach, podciągnęłam je i z całej siły zacisnęłam sznurek. Joe, uważnie obserwując moją reakcję, zaczął się śmiać.
- No więc, gdzie byś chciała wyjść w takim stanie? - dokończył.
- Po wódkę - odparłam z powagą - ewentualnie papierosy.
- Nie spodziewałem się, że jesteś taka niegrzeczna - uniósł brwi w geście zaskoczenia.
- Nie jestem niegrzeczna - skrzyżowałam ręce na piersi - po prostu lubię wszystkiego próbować, a używki w małej ilości i raz kiedyś nie robią organizmowi wielkiej krzywdy. Nie jestem uzależniona od żadnej z nich - odwróciłam się tyłem do okna i posłałam chłopakowi niewinny uśmieszek.
- No dobra - przewrócił oczami z rozbawieniem - niech ci będzie. Naprzeciwko mojego domu jest monopolowy. Nie dość, że krasnal, to jeszcze lubuje się w używkach - westchnął teatralnie.
Joe podszedł do szafy i wyciągnął z niej dwie bluzy, z czego jedną podał mi.
Po cichu opuściliśmy mieszkanie, przebiegliśmy przez ulicę i już po chwili znajdowaliśmy się w sklepie.
- No dobra, Joe. Jakie alkohole lubisz najbardziej? - zapytałam, przyglądając się towarowi na półkach. Jakie szczęście, że zawsze trzymałam pieniądze za etui telefonu. Mogłam pozwolić sobie tego wieczoru na moje ulubione whisky, nie obciążając przy tym portfela chłopaka.
Wybieranie alkoholi nie trwało długo. Nim się obejrzałam, w ciszy wracaliśmy do domu. Joe popijał alkohol z butelki, a ja powoli wypalałam papierosa, który jeszcze dodatkowo pozwolił mi zabić wspomnienie dzisiejszej nieprzyjemnej sytuacji.

Joe?

Od Joe cd Juliette

Chwiejnym krokiem, wciąż niosąc dziewczynę ruszyłem w kierunku sypialni. Oczywiście ta wciąż waliła mnie rękami po plecach, usiłując na mnie wymóc puszczenie jej.
-Nic z tego, Yui – odparłem – hej, mogłabyś zapalić światło? - zapytałem.
Dziewczyna zachichotała i unosząc się lekko, sięgnęła dłonią do włącznika światła, oświetlając pomieszczenie. Zatrzymałem się przed szafą, w której drzwiach znajdywało się lustro. Zaśmiałem się na nasz widok.
-No bardzo śmieszne, zwłaszcza jak cała krew spływa mi teraz do głowy – skwitowała dziewczyna, nieudolnie próbując się podciągnąć.
-No, to prawie tak śmieszne jak twoja krowa – prychnąłem, wywracając oczami.
Odsunąłem się od lustra i położyłem dziewczynę na łóżku. Juliette leżała, uważnie obserwując moje poczynania.
-Teraz czas na zemstę – zaśmiałem się, nachylając się nad nią i zaczynając ją łaskotać.
Zauważyłem, że jej tryb dziesięciolatka zaczął udzielać się także mi. Dziewczyna nie mogła opanować swojego śmiechu, ja także, ponieważ niezmiernie bawiła mnie zaistniała sytuacja.
-Przestań! - wydusiła przez śmiech.
-Bez przeprosin, nie ma opcji – stwierdziłem.
Dziewczyna wykrzywiła twarz w niezadowolonym grymasie, po chwili jednak dalej się śmiejąc.
-Dobra, dobra, przepraszam – zawołała.
Spojrzałem na nią i zaprzestałem łaskotania jej.
-Okej, uznajmy, że przebaczone – oznajmiłem, kładąc się obok niej.
-Uf – westchnęła, kładąc ręce na swoim brzuchu.
Spojrzałem na nią, a w jej oczach zobaczyłem iskierki szczęścia, po czym jednak przebłysk szaleństwa, zupełnie jakby wpadła właśnie na jakiś genialny plan. Już wiedziałem, że to nie mogło skończyć się dobrze. Obserwowałem ją uważnie, czekając, aż wdroży w życie to, co właśnie narodziło się w jej główce. Czas oczekiwania nie był jednak długi, gdyż już po chwili zerwała się do pozycji siedzącej i chwyciła w ręce poduszkę, po czym zaczęła mnie nią okładać. Przewróciłem oczami, zaczynając się z niej śmiać. Także podniosłem się do pozycji siedzącej, aby w końcu złapać jej dłonie wraz z poduszką.
-Prosisz się o kolejną zemstę, krasnalu – oznajmiłem z udawaną powagą, patrząc jej w oczy.
Juliette?

Od Juliette cd Joe

- Wcale że nie! - uniosłam się - żart jest udany, gdy druga osoba się zaśmieje. Nawet wtedy, gdy jest okropny - wygłosiłam, wyprostowując się z dumą. - Więc się nieeee obrażaj - przeciągnęłam, dolewając nam alkoholu do kieliszków.
Swoją porcję wypiłam niemal od razu, po czym ciężko opadłam na ramię chłopaka.
- Ten typ był tak obleśny.. - stwierdziłam, wykrzywiając twarz z obrzydzenia - dobrze, że miałam glany. Tak mocno go kopnęłam w krocze, że dzieci już raczej mieć nie będzie. - dodałam z chorą satysfakcją w głosie.
- Prawie to poczułem. Ała - odparł chłopak z powagą w głosie - ale dobrze mu tak.
- Nie ma litości.
Dźwignęłam się z kanapy, chwyciłam pilot i przełączyłam telewizor na kanał z muzyką, po czym bez skrępowania zaczęłam poruszać się w rytm lecącej piosenki.
- Mam tyle energii! - wykrzyknęłam, wyrzucając ręce w górę -włączył mi się tryb dziesięciolatki. Lepiej uważaj, Joe Riggs'sie - posłałam mu rozbawione spojrzenie. Nie wyglądało na to, żeby mój towarzysz miał równie duże zapasy energii co ja. Niemalże leżał na kanapie i cały czas się śmiał.
- Z czego się śmiejesz? - wyjąkałam, stając przed nim bez ruchu.
- Z ciebie - wydusił przez śmiech.
- Prosisz się o nauczkę - zmrużyłam powieki, uderzając pięścią o dłoń.
- Nie masz ze mną szans krasnalu - chwiejnie podniósł się z kanapy, i nagle znaleźliśmy się naprzeciwko, bardzo blisko siebie.
Czując się nieco podpuszczona, skoczyłam na chłopaka i powaliłam go z powrotem na mebel. Wydał z siebie jęk zaskoczenia, po czym podniósł mnie i przełożył sobie przez ramię. Ze wszystkich sił wymachiwałam rękoma i nogami, ale Joe był nieugięty.
- To nie fair - wymruczałam.
- Puszczę cię, jak przeprosisz za twój atak - powiedział, kołysząc się w lewo i w prawo, przez co moje bezwładne ciało bujało się jak opętane, w szczególności głowa.
- W życiu! - wykrzyknęłam, próbując chwycić się czegokolwiek.
- No to idziemy do łóżka - zaśmiał się triumfalnie i trochę przerażająco, po czym ruszył w głąb mieszkania.

Joe? XD

Od Joe cd Juliette

Zdziwiła mnie lekkość, z jaką dziewczyna mi to oznajmiła.
-Oh, okej w takim razie będę pamiętać, aby przenosić cię przez wszelkie kałuże – zaśmiałem się, a dziewczyna wraz ze mną.
-Ja wciąż czekam – oznajmiła z powagą mi się przyglądając.
-Okej, okej -odparłem – Kiedy byłem dzieckiem, rodzice byli strasznie zajęci pracą, praktycznie nie poświęcali mi czasu. Prawie każdy dzień spędzałem z babcią, gdyż żadna z wynajmowanych przez rodziców niania mi nie pasowała.
-Wybredny byłeś – mruknęła z rozbawieniem.
-To jeszcze nie koniec – westchnąłem. - Pewnego dnia, padał deszcz, pogoda była wprost okropna. Późnym wieczorem w drodze do domu mieli wypadek, czołówka z tirem. Nie było szans na przeżycie. Od tego czasu mieszkałem z babcią, której tak w zasadzie zawdzięczam cały trud wychowania mnie – oznajmiłem, uśmiechając się na myśl o babci.
-O – powiedziała, przyglądając mi się ze smutkiem – przykro mi, jeśli nie chciałeś się tym dzielić.
-Spoko, to było dawno, a babcia wciąż ma się dobrze. Jeśli mam być szczery to ona pierwszy raz zabrała mnie na to ciasto cytrynowe, które jedliśmy ostatnio – odrzekłem.
-Skarb kobieta – zaśmiała się – napijemy się jeszcze? - zapytała biorąc do ręki butelkę.
-Jak sobie życzysz – powiedziałem, wyciągając kieliszek w jej kierunku.
Juliette uzupełniła nasze kieliszki i odstawiła butelkę na stolik przed nami. Wlepiła swój wzrok w telewizor i oglądała lecące akurat reklamy. Przyglądałem się jej kątem oka, ciesząc się, że udało mi się poprawić jej humor oraz że uśmiech znów gościł na jej twarzy. W pewnej chwili dziewczyna zaczęła chichotać. Spojrzałem na nią, posyłając jej zdezorientowane spojrzenie.
-Widziałeś ta reklamę? Już naprawdę nie mają czego wymyślać – odparła.
-Gadająca krowa, to ci dopiero – zaśmiałem się.
-Nie wiem jak ty, ale ja marzę o mleku od gadającej krowy – westchnęła, udając rozmarzenie.
-Oh, ależ oczywiście, ja za to marzę o tym, aby komuś wytatuować jej podobiznę – odrzekłem, starając się ją naśladować.
Alkohol ewidentnie wywierał coraz większy wpływ na nasze zachowania, skoro tematy naszych rozmów zeszyły na gadające krowy, interesujące.
-Boże, posiadacz tego tatuażu musiałby być najszczęśliwszym człowiekiem na świecie – zawołała.
-Nie mogę zaprzeczyć. Hej Yui, a wiesz co robi skejter w toalecie? - zapytałem, patrząc na nią.
-Zaskocz mnie, Joe.
-Szaleje na desce! - oznajmiłem dumnie, a dziewczyna niemal od razu wybuchnęła śmiechem.
-To było tak okropne, że aż śmieszne – wydusiła przez śmiech.
-Oj no wiesz, uraziłaś moje uczucia – fuknąłem, łapiąc się za serce i udając oburzenie.
Yui?

Od Juliette cd Joe

- Na alkohol zawsze jestem chętna - uśmiechnęłam się szeroko - ale to trochę później.
Chłopak przytaknął mi z uśmiechem, po czym oby dwoje zamilknęliśmy na dokładnie półtorej godziny, w najlepsze wciągnięci filmem. Komedia była na prawdę bardzo dobrze zrobiona, a przede wszystkim, faktycznie bawiła.
Gdy seans się skończył, na dworze panowała ciemność, jednak ani mnie, ani mojemu towarzyszowi nie spieszyło się do spania. Przez jakiś czas z zapałem komentowaliśmy film i sprzeczaliśmy się o to, czyja rola była odegrana najlepiej.
Mimo, że znaliśmy się tak krótko, zaczynałam czuć się bardzo swobodnie w jego towarzystwie, a on był dla mnie wyjątkowo miły i pomocny.
- To może skoczę po wino - stwierdził z uśmiechem, przerywając trwającą ciszę. Już po chwili chłopak wrócił z butelką alkoholu i dwoma kieliszkami.
Nalał najpierw mi, potem sobie, po czym na raz wypiliśmy wszystko do dna.
- Mam nadzieję, że masz słabą głowę - powiedziałam, bawiąc się pustym już kieliszkiem.
- A dlaczego? - zapytał, unosząc brew.
- Bo ja nie mam. Ani trochę - parsknęłam śmiechem - będziesz musiał mnie pilnować, bo możliwe, że za chwilę moja racjonalna strona pójdzie spać.
- Nie ma sprawy, zaczynam przyzwyczajać się do roli twojego ochroniarza - puścił do mnie oczko, na co teatralnie złapałam się za serce. Po drugim kieliszku poczułam, że alkohol zaczął działać. Podobał mi się ten stan, moje myśli uspokajały się i odpływały.
- Niedawno zdałam sobie sprawę z tego, że bardzo mało o tobie wiem. Powiem otwarcie, średnio mi się to podoba. Zdradź mi coś prawdziwego - wlepiłam spojrzenie głęboko w jego oczy, czekając na odpowiedź. Sama nie wiem czego oczekiwałam, może zdradzenia jakiegoś głębokiego sekretu albo opowiedzenia o przygodzie życia, albo po prostu o zdradzeniu kolejnego zainteresowania, o ile takie istniało.
- Pod warunkiem, że ty też mi coś opowiesz, a jako, że jesteś dziewczyną, to masz pierwszeństwo.
- Ale ja pierwsza zapytałam! - wyrzuciłam ręce do góry - nie jestem feministką - dodałam szybko.
- Ty pierwsza - na jego ustach pojawił się diabelski uśmieszek.
- Jako, że masz zniewalający uśmiech i ogólnie jesteś przystojny, to ci ulegnę. Pierwszy i ostatni raz, ma się rozumieć. - warknęłam, siadając wygodniej na kanapie.
- Oczywiście - uśmiechnął się delikatnie, i przez chwilę miałam wrażenie, że jego policzki się zaróżowiły. Doprawdy, urocze.
- A więc mogę ci zdradzić, że dwa lata temu miałam poważny wypadek, otóż zimą na jeziorze załamał się pode mną lód. Byłam w III stanie hipotermii i od tamtego czasu boję się postawić stopę nawet na zamarzniętej kałuży - wygłosiłam tak lekko, jakbym opowiadała dowcip najlepszemu przyjacielowi. - Teraz ty.

Joe?

Od Joe cd Juliette

Usłyszałem jak drzwi łazienki otwierają się, a dziewczyna zaczyna coś mówić o jakimś problemie. Niewiele myśląc ruszyłem w jej kierunku. Widoku jej owiniętej w ręcznik, wychylającej się z drzwi łazienki, się nie spodziewałem.
-No co tam? - zapytałem lekko zakłopotany, drapiąc się po głowie.
-Bo ja... em, dałbyś mi może coś, w co mogłabym się ubrać? Bo ja nie mam nic przy sobie i no... - mruknęła, chyba będąc równie zakłopotana tą sytuacją co ja.
-Tak, poczekaj - odparłem, odwracając się na pięcie i kierując swoje kroki do sypialni.
Otworzyłem szafę i stanąłem przed nią, zastanawiając się co tak właściwie powinienem jej dać. Po chwili sięgnąłem po czarny t-shirt oraz szare dresy, po czym wróciłem do dziewczyny.
-Cóż, prawdopodobnie będziesz się w tym topić, ale przynajmniej czyste - powiedziałem, podając jej kupkę ubrań.
-Dziękuję - odrzekła, unosząc wargi w lekkim uśmiechu.
Skinąłem głową i wróciłem do kuchni, kończąc przygotowywać dla nas posiłek. Po kilku minutach pojawiła się dziewczyna. Trzeba było przyznać, że to uroczy widok, widzieć ją w moich ubraniach.
-Uroczo wyglądasz - skomentowałem - siadaj, póki ciepłe. Mam nadzieję, że lubisz spaghetti.
-Tak, dziękuję - odparła z uśmiechem, zajmując miejsce przy stole naprzeciwko mnie.
Po zjedzonym posiłku podniosłem się z krzesła i zebrałem ze stołu talerze, zmierzając z nimi do kuchni i wkładając je do zmywarki. Po chwili wróciłem do dziewczyny i popatrzyłem na nią.
-Chcesz coś obejrzeć na odstresowanie po całym dniu? - zaproponowałem, uśmiechając się ciepło w jej stronę.
-W sumie to, czemu nie? - odparła.
Ruszyliśmy oboje do salonu, gdzie zajęliśmy miejsce na kanapie. Chwyciłem do ręki pilota i włączyłem telewizor. Przez chwilę zastanawialiśmy się, co tak właściwie chcielibyśmy obejrzeć. W końcu stanęło jednak na jakiejś komedii.
-Jakbyś później miała ochotę to mam jakieś wino w lodówce - oznajmiłem, odkładając pilota na stolik przed nami i opierając się o kanapę.
Yui?