wtorek, 29 stycznia 2019

Od Isabelli cd Tylera

Spojrzałam na chłopaka, który cały czas mi się przyglądał. Westchnęłam i wytarłam łzę spływającą po moim policzku. Z oczu blondyna wyczytałam smutek, ale dlaczego? Dlaczego był smutny?
-Uroczym dupkiem, który potrafi wywrócić mój świat do góry nogami. - Wbiłam wzrok w swoje nogi.
Po chwili poczułam dłoń na swoim policzku, która stopniowo zmierzała w stronę brody. Chłopak delikatnie uniósł moją głowę tak, abym patrzyła mu prosto w oczy, a po chwili złożył pocałunek na moich ustach. Oddałam pocałunek, wplatając swoje palce w blond włosy Tylera. Z sekundy na sekundę czułam coraz większe dreszcze. Gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie, aby zaczerpnąć powietrza, blonadas posłał mi lekki uśmiech, przez który dość mocno się zarumieniłam. Po chwili wstałam kierując się w stronę kuchni.
-Chcesz coś do picia? - Zapytałam.
-Woda wystarczy. - Odpowiedział, siadając na kanapie.
Chwyciłam butelkę z wodą i nalałam ją do sięgniętej wcześniej szklanki. Złapałam za szklane ucho i wróciłam do salonu, podając chłopakowi napój. Tyler wypił zawartość szklanki za pierwszym razem i odstawiła przedmiot na mały stoliczek, a ja usiadłam obok niego na kanapie.
-Wiesz... tak sobie pomyślałam, że może masz dzisiaj wolny wieczór... - Zaczęłam. -Wyskoczymy do jakiegoś klubu? - Spojrzałam na chłopaka, który przez dłuższą chwilę siedział cicho. Czekałam cierpliwie na odpowiedź, która pojawiał się szybciej niż mogłam się jej spodziewać.

Tyler?

Od Jocelyn

Zgarnęłam ze stołu telefon, klucze i wybiegłam z przyczepy. Jak zwykle wychodzę zbyt późno. Chyba nigdy nie nauczę się odpowiedzialności. Zamknęłam drzwi a, kluczyki schowałam do kieszeni wraz z telefonem. Złapałam szybko za rower i ruszyłam przed siebie. I za każdym razem to samo. Spóźniona Jocelyn, ubrana w dość wyzywający strój, przemierza ulice, by jak najszybciej dostać się do klubu nocnego. Dość komiczna sytuacja. Droga na szczęście była pusta, więc szybko pokonywałam drogę do klubu. Poczułam wibracje w prawej kieszeni spodni, gdzie schowany był telefon. Odebranie w tym momencie bardzo by mnie opóźniło, więc nie zwróciłam na to uwagi, tylko dalej jechałam przed siebie. Wibracje w końcu ustały, a ja musiałam zjechać na chodnik. Im bliżej centrum, tym więcej samochodów, a ja nie miałam czasu, by je wszystkie wymijać i uważać, by przypadkowo któregoś nie zarysować.
Kiedy byłam już prawie na miejscu, telefon znów zaczął wibrować. Poddenerwowana, starałam się go wyjąć z kieszeni spodni, tym samym kontrolując to, co dzieje się przede mną. Zwolniłam nieco ponieważ do mojego miejsca docelowego pozostało jakieś sto metrów. Nie mogłam sobie poradzić z wyciągnięciem telefonu. Nawet tak prosta czynność sprawia mi problem.
-Cholerny telefon-mruknęłam sama do siebie i spuściłam głowę, co było bardzo złą decyzją, bo w tym samym momencie poczułam gwałtowne uderzenie i upadłam z hukiem na ziemię. Przez chwilowe zamroczenie miałam kłopot ze wstaniem. Wściekła otrzepałam ubrania i podniosłam rower. Dopiero w tym momencie zauważyłam leżący na ziemi, zbity telefon. Chyba mam już dość jak na jeden dzień.
-Jeszcze tego mi brakowało-znów powiedziałam sama do siebie - Naucz się chodzić i nie toruj drogi-rzuciłam oschle nie spoglądając w stronę potrąconej osoby. Ruszyłam przed siebie. Tym razem postanowiłam już prowadzić rower. Klub był tuż za rogiem, a nie chciałam znów turlać się po chodniku.
Weszłam do środka zdenerwowana. Panował półmrok, a ja przeciskałam się między spoconymi facetami, by dostać się za baru.
-Gdzie ty byłaś? Dzwoniłem do ciebie?-usłyszałam głos Brandona.
-Coś mi wypadło-wzruszyłam ramionami i weszłam za bar.
-Boże! Kochanie co ci się stało?-spojrzał na mnie. No tak. Nie pomyślałam o tym, że mogę teraz wyglądać, jakbym wyszłam z jakiegoś gęstego lasu. Chłopak wytarł mi twarz szmatą - No od razu lepiej-powiedział zadowolony. Sięgnęłam do kieszeni, by sprawdzić stan mojego telefonu. Całe szczęście działał, ale ekran jest do wymiany. Świetnie kolejne wydatki. Sięgnęłam do drugiej kieszeni gdzie powinny znajdować się klucze. Była ona jednak pusta, co znaczy, że mam kolejny problem.
-Dwa razy czystą-usłyszałam czyjś głos, który na chwilę odciągnął mnie od moich zmartwień. Od razu zabrałam się za zamówienie, zastanawiając się nad tym jak dostanę się dziś do domu. Podałam zamówienie i uśmiechnęłam się do klienta. Mój uśmiech szybko zniknął z mojej twarzy, gdy zorientowałam się, że osobą której podałam kieliszki jest uczestnik wypadku,który miał miejsce zaledwie kilka minut temu.

Ktoś?

Od Xaviera

Podniosłem się z kanapy leniwym ruchem, odkładając książkę na pobliski stolik. Zbliżała się osiemnasta godzina dnia, który jest chyba ulubionym dniem każdego pracującego człowieka. Piątek. Dla mnie również był to najlepszy czas, gdyż każdy po trudnym tygodniu chciał się rozerwać, więc gdzie się wybierał? Oczywiście do klubów, co oznaczało nie mały zysk. Złapałem smycz, którą zapiąłem ją Joker'owi, aby wyprowadzić go jeszcze przed moim wyjściem. Szybka runda dokoła bloku, podczas której zapaliłem papierosa. Nic tak człowieka nie odpręża niż dym papierosowy. Wróciłem do mieszkania, gdzie spuściłem psa, sprawdzając czy ma pełne miski. Złapałem kluczyki od samochodu i ruszyłem do klubu. Wchodząc kiwnąłem do ochroniarza udając się się prosto do mojego biura. Rozsiadłem się wygodnie w fotelu przeglądając stertę papierów na biurku, w tym odpowiedzi na ogłoszenie w sprawie pracy. Od czasu do czasu wyglądałem, jak się ma sytuacja w klubie, wiedząc, że spokój w końcu musi zostać zakłócony.. W końcu koło dwudziestej drugiej rozległo się pukanie i przyszedł Mack.
-Słuchaj mógłbyś pomóc? Nie dajemy już rady z Ronem -powiedział drapiąc się po głowie.
-Aż taki ruch? -Zdziwiłem się podnosząc wzrok znad przelewów.
-Aż tak... Chyba cały akademik się wybrał świętować -mruknął.
Rozejrzałem się po pomieszczeniu po czym podniosłem się podwijając rękawy. Wyszedłem za chłopakiem i ruszyłem w stronę tłumu przy barze. Faktycznie, wyglądało na to, że sporo ludzi postanowiło tego dnia zaszaleć i uczcić zdane egzaminy. Biorąc pod uwagę, że za parę minut skończy się mecz na pobliskim stadionie jesteśmy w głębokiej dupie. Stanąłem za barem przyjmując zamówienia. W pewnym momencie do baru podeszła jakaś blond włosa dziewczyna.
-Nieletnich nie obsługujemy -podziałem zanim cokolwiek zdążyła powiedzieć.
-Oj nie wygłupiaj się -powiedziała racząc mnie nie winnym uśmiechem. -Jakoś nikt nigdy na to nie zwraca uwagi. Poza tym ja jestem pełnoletnia.
W tym momencie przede mnie, a dziewczynę wpadł Ron. Poinformował mnie, że jakiś koleś chce się ze mną widzieć. Spojrzałem na mężczyznę stojącego przy schodach prowadzących do mojego biura. Kiwnąłem głową i odszedłem zostawiając po drodze ścierkę. Był to miejscowy diler, a jednocześnie mój dobry znajomy. Jak zwykle szukał meliny do handlu... Chociaż właśnie wyszedł po odsiedzeniu wyroku za kradzież, a nie za posiadanie i handel prochami. Ten to nie lubi spokoju w życiu. Pogadaliśmy chwilę, aż udzieliłem mu zgodę na handel za klubem, nie na widoku, zastrzegając, że w razie czego nie będę mu ratować dupy. W końcu wyszedłem z biura i ruszyłem w stronę wyjścia w celu zapalenia, aż tu nagle coś zwróciło moją uwagę. Zauważyłem tę dziewczynę, którą napastował sporo większy od niej facet. Nachalnie i za wszelką cenę próbował ją pocałować przyszpilając ją do ściany. Niestety mała, nie miała na tyle siły by mu uciec. Ruszyłem w ich stronę i odciągnąłem go od niej.
-Nie widzisz, że dziewczyna nie jest tobą zainteresowana? -Warknąłem do niego. Biła od niego spora woń alkoholu.
-Po prostu nie wie co traci -odparł próbując wyrwać ramię.
-Panu już dziękujemy. Rick -zawołałem do przechodzącego niedaleko ochroniarza- pokaż panu gdzie jest wyjście.
Mężczyzna zaciągnął go w stronę wyjścia. Odwróciłem się do dziewczyny.
-Nic ci nie zrobił?

Dziewczyno?

Od Scotta cd Hailey

 -No tak ty możesz sobie żartować, że nie zauważyłaś, a ja miałem lekkie zdziwionko jak wyjrzałem przez okno -zaśmiałem się.
-Oj tam, pół roku czy to dużo -powiedziała z sarkazmem. -Nie no, ale tak serio to fatalna ta droga.
-Z ostatniej chwili! Jak co roku zima zaskoczyła drogowców. Nikt nie spodziewał się w grudniu śniegu. Za chwilę połączymy się ze zdruzgotanym mieszkańcem Wywalonych Dolnych, który rano wyszedł w klapkach i było mu zimno -powiedziałem w międzyczasie wystukując rytm piosenki z radia o drzwi.
Po około godzinie byliśmy już w Nowym Jorku. Oczywiście najwięcej czasu zajęło nam znalezienie miejsca parkingowego pod blokiem. Kiedy już je znaleźliśmy wyciągnąłem psy z samochodu i zabrałem transporter z śpiącym kotem. Wróciliśmy do mieszkania, gdzie ogarnęliśmy szybki obiad. Po skończonym posiłku, zostałem wygoniony od szklanych rzeczy, aby "zmniejszyć ilość ofiar". Rozwaliłem się na kanapie wracając do porannych przeglądań stron z opiniami na temat zabiegu ręki, ale jeszcze szybciej to skończyłem widząc coraz mniej optymistyczne rzeczy. Nigdy nie szukaj informacji na ten temat w internecie. Nigdy.
-A ty nad czym znowu tak rozmyślasz. Ostatnio nic innego nie robisz tylko myślisz, po takiej przerwie zaraz ci się styki w mózgu przegrzeją -powiedziała szturchając mnie, abym się przesunął. -Co ci tak nie daje spać i odwraca uwagę ode mnie. I nie mów, że mi się wydaje!
Odsunąłem się robiąc jej miejsce, a ona położyła się obok mnie, kładąc głowę na mojej klatce.
-Jestem dość monotematyczny ostatnio -powiedziałem obejmując ją. -Muszę spotkać się z Sofii i wyjaśnić kilka kwestii...Na przykład co właściwie planuje i jak to teraz widzi. Czy ma zamiar chociaż raz ponieść konsekwencje swoich czynów, czy jak zwykle niech inni się martwią...
-A na kiedy planujesz tę jakże wesołą rozmowę? -Zapytała skubiąc moją koszulkę i poważniejąc.
-Jeszcze nie wiem-przyznałem szczerze, bawiąc się pasmem je włosów.- Ale za nim spotkam się z nią, chcę wiedzieć co ty o tym wszystkim myślisz? Bo wiesz, że ja tego nie zostawię i ponownie wywrócę nasze życie o sto osiemdziesiąt stopni. Pytanie tylko, czy jesteś pewna że chcesz się w to wpakować...

Hailey? 

Od Tylera cd Isabelli

Wysiadłem z samochodu, jedynie uśmiechając się do staruszki. Zona oczywiście musiała na mnie warknąć, kiedy wyciągnąłem rękę w stronę dziewczyny, aby pomóc jej wstać. Dziewczyna niechętnie ujęła moją dłoń i podniosła się z ziemi.
-Mogę ją już od pani przejąć – stwierdziła dziewczyna, zabierając od kobiety smycz – I jeszcze raz dziękuję za opiekę nad nią.
-Nie ma problemu – powiedziała – miłego dnia!
-Odprowadzę cię, zwłaszcza, że krew nadal leci ci z nosa – westchnąłem.
-Nie musisz -odparła.
-Owszem, muszę.
-Nie, nie musisz.
-Nie marudź – syknąłem, łapiąc jej rękę i ciągnąc za sobą do środka.
Po kilku minutach byliśmy w środku, pies niemal od razu rzucił się na kanapę i bawił się swoją zabawką. Ja natomiast spojrzałem na dziewczynę i i jej wciąż krwawiący nos. Zdjąłem buty i poczekałem, aż zrobi to samo i zdejmie kurtkę.
-Lepiej usiądź – powiedziałem, szukając wzrokiem chusteczek.
W końcu postanowiłem iść do łazienki, gdzie tak jak się spodziewałem, znalazłem chusteczki. Kiedy wróciłem, Isabella siedziała z głowa odchyloną w tył.
-Nie, nie, nie, nie do tyłu – zawołałem, podbiegając do niej i przechylając jej głowę w przód – Trzymaj – mruknąłem, podając jej chusteczkę.
Ukucnąłem przy krześle, na którym siedziała i położyłem dłoń na jej kolanie. Po kilku minutach krew faktycznie przestała lecieć.
-Już nie leci, teraz możesz wracać do siebie i zająć się swoimi sprawami – oznajmiła.
-Przestań – powiedziałem,
-Co?
-Być taka. - wzruszyłem ramionami.
-To znaczy jaka? Bo to ty tutaj zachowujesz się jak dupek – zawołała, a w jej oczach powoli zaczynały gromadzić się łzy.
Westchnąłem cicho i spojrzałem na nią.
-Masz rację, jestem dupkiem – odrzekłem.
Isabella?

Od Hailey cd Scotta

-W pełni się z panią zgadzam. Zwłaszcza, że teraz pewna osobistość już nie może nas tak bezkarnie nachodzić – powiedziałam, śmiejąc się.
-Ta głupia krowa i tak znajdzie sposób – westchnęła kobieta – może zrobię wam herbaty, jest tak zimno…
-Ja bardzo chętnie – oznajmiłam.
-Też poproszę – odparł Scott.
-Babciu, babciu! Mi też zrób – zawołała Merry, dosłownie zbiegając z kolan Scotta i ruszając w pogoń za kobietą.
Oboje zaśmialiśmy się na ten widok, dziewczynka była przeurocza, a przy tym tak żywiołowa. Ciągle brakowało mi Nali, dopiero po dłuższej chwili dostrzegłam ją leżącą przy kominku i wygrzewającą się w bijącym od niego cieple.
-Znowu obrażona? - spytałam, dźgając Scotta w bok, aby zwrócić jego uwagę.
-Jak widać, przejdzie jej jak usłyszy, że wracamy do domu -stwierdził, głaszcząc Lucky’ego po głowie.
W tej chwili do salonu wróciła babcia z Merry, niosąc tackę z kubkami, które aż po brzegi wypełnione były herbatą. Każde z nas wzięło sobie po jednym z nich. Mimo że panowało tu ogólne ciepło, dopiero po napiciu się herbaty, poczułam się w pełni dobrze. Mała Merry obrażona na Hiro, który w pełni zajął kolana Scotta, władowała się na kolana babci.
-Dziecko drogie, uprzedzaj, bo na zawał zejdę – zawołała kobieta, wywołując tym samym u nas śmiech.
-Wracacie dziś do siebie? - spytała dziewczynka.
-Tak, mamy jeszcze sporo spraw w mieście do załatwienia – uśmiechnęłam się do niej.
-Szkoda – jęknęła.
Niecałą godzinę później udało nam się zapakować wraz ze zwierzakami do mojego samochodu.
-Miły dzień – stwierdziłam.
-Jak to odwiedziny u babci – zaśmiał się chłopak.
Włączyłam radio, ponieważ nie lubiłam jeździć w ciszy i powoli ruszyłam.
-Ślisko jest – westchnęłam.
-Jest zima – odparł chłopak.
-Serio? Nie zauważyłam – zaśmiałam się.
Scott?

Od Isabelli cd Tylera

Po usłyszeniu odpowiedzi umilkłam, odwróciłam się w stronę szyby i siedziałam cicho. Nie chciałam wiedzieć, o czym myśli teraz chłopak, wolałam dać mu chwilę ochłonąć. Przypatrywałam się mijanym znakom i co chwila zerkałam kątem oka na chłopaka, który był zajęty prowadzeniem. Westchnęłam głośno, a po dłuższej chwili oglądania bezlistnych drzew, usnęłam.

~~~

Obudziłam się przez jeden z gwałtowniejszych skrętów, przywalając głową w szybę. Cóż, zderzenie nie było zbyt przyjemne, ale nie poniosłam żadnych większych obrażeń. Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam, że już powoli dojeżdżamy do mojego mieszkania. Przetarłam rękawem oczy, które cały czas domagały się snu, lecz nim ponownie zasnęłam poczułam, jak coś kapie mi z nosa. Z początku myślałam, że się przeziębiłam, lecz gdy spojrzałam w dół, zauważyłam czerwone plamy. Delikatnie dotknęłam palcem rynienki podnosowej, a po chwili byłam już pewna, że najzwyczajniej w świecie leci mi krew z nosa. Wytarłam cienki strumyczek krwi dłonią i siedziałam cicho, aby Tyler się nie zorientował. Niestety ninją nie zostanę, gdyż blondyn od razu się zorientował i kątem oka spojrzał na mnie, nadal skupiając się jednak na drodze. Zatrzymaliśmy się na jednym z miejsc parkingowych, a chłopak od razu odwrócił się w moją stronę.
-Co się stało? - Zapytał po chwili.
-Nic. Tak jakoś wyszło. - Wzruszyłam ramionami. -Możemy już jechać? - Zadałam pytanie.
Chłopak jedynie westchnął i ponownie włączył się do ruchu. "Podróż" nie trwała długo, bo zaledwie kilka minut, lecz okres ten dłużył mi się w nieskończoność. Gdy tylko wysiadłam z samochodu, jakaś wielka kudłata bestia zaczęła biec w moją stronę. Nim się zorientowałam, co to za pies, leżałam na ziemi z wylizywaną twarzą przez Zonę. Suczka radośnie merdała ogonem i poszczekiwała, co jakiś czas, a ja cieszyłam się, że znów przy niej jestem.
-Isabella? - Usłyszałam głos staruszki.
-Dzień dobry. - Powiedziałam szybko do sąsiadki, które zajmowała się moją futrzastą przyjaciółką podczas mojej nieobecności.
-Dzień dobry, dzień dobry. Właśnie wyszłyśmy na spacer. Zona chciała się wybiegać, a mi spacer dobrze zrobi. - Odpowiedziała.

Tyler?

Nowy członek!


Patrick Hastings

poniedziałek, 28 stycznia 2019

Od Scotta cd Hailey

-Jeśli masz ochotę to możemy pojechać -powiedziałem, całując ją w czubek głowy. -Tylko, chociaż moja męska duma mocno na tym ucierpi powiem to... Ty prowadzisz. Żarty żartami, ale to byłoby już skrajnie nieodpowiedzialne.
-No to postanowione. To w takim razie idę się ogarnąć i jedziemy -powiedziała, po czym podnosząc się pocałowała mnie krótko w usta.
Hailey poszła się ogarnąć a ja poszedłem wygrzebać parę starych kocy do samochodu, aby po wizycie futrzaków wciąż się nadawał do użytku. Około godzinny później siedzieliśmy już w samochodzie jadąc w tak lubiane prze zemnie miejsce. Całą drogę powstrzymywałem się od typowego męskiego gadania pod ogólnym tytułem ''No jak ty jedziesz kobieto", obserwując świat za oknem. Dość dziwne uczucie kiedy ostatnie co pamiętasz to ciepłe dni, a tu budzisz się ośnieżonym świecie. I zostaje ci świadomość zmarnowanego pół roku życia. I zamiast wyjaśnienia pewnych spraw powstanie nowych, z którymi trzeba się zmierzyć. I co czeka mnie w bardzo niedalekiej przyszłości. Jakoś wciąż do mnie  nie docierało, że zostanę ojcem, w dodatku przez taką głupotę i to nie do końca moją.Ponowna wywrotka życiowa o sto osiemdziesiąt stopni. W dodatku czekała mnie poważna rozmowa z Sofii, którą odwlekam jak tylko się daje. Ale nie da się tego robić w nieskończoność...
Gdy tylko zajechaliśmy przywitało nas donośne szczekanie. Kiedy tylko wysiedliśmy z samochodu, znad jednej z zasp wyłoniła się psia mordka. Lucky widząc mnie, nie czekając na nic ruszył przez śnieg prosto w moją stronę. Oczywiście po co oszczędzić właściciela i zahamować, jak lepiej na pełnej prędkości wpaść na mnie, co zakończyło się bliskim spotkaniem moich czterech liter z podłożem. Całe szczęście udało unikać kolejnego narażenia mojej głowy. Pies nie wiele się przejmując ruszył do dalszych prób polizania mnie po twarzy, nie zwracając dużej uwagi na Hailey, która próbowała go odciągnąć. W końcu udało jej się odgonić go na tyle, aby mógł się podnieść. Pogłaskałem psa, który przez całą drogę od samochodu do schodków krążył wokół nas jak nakręcony.
-Co za durny zwierzak -powiedziała babcia, gdy udało nam się podejść do ganku.- A tu jeszcze nie odśnieżone, bo jak dziesięć razy powtórzyłam to wciąż za mało. Darmozjady jeban...
-Cześć babciu, ciebie też miło widzieć -zaśmiałem się przytulając ją do siebie.
-A czy ja mówię, że nie miło was widzieć -powiedziała odsuwając się ode mnie i przyciągając do siebie Hailey. Spojrzała na mnie krytycznym wzrokiem po czym dodała -Do środka ty tysiąc nieszczęść, za nim jeszcze się przeziębisz. Bo znając ciebie to i tak jesteś nie do wytrzymania...
Przepuściłem dziewczynę w drzwiach po czym wszedłem za nią zamykając drzwi. Kiedy ściągałem buty zostałem zaatakowany przez roześmianą Merry, która rzuciła mi się pełnym impetem na plecy krzycząc "Zgadnij kto to?".
-DZIECKO DROGIE -krzyknęła babcia, a oczy mało jej nie wypadły z orbit.
Jeszcze tego mi brakowało, aby i babcia chuchała na mnie cokolwiek robię. Rozsiedliśmy się w salonie. Babcia na starym fotelu dziadka, naprzeciwko kanapy, na której usiedliśmy z Hailey. Objąłem ją ramieniem, a po chwili na moje kolana wpakowała się Merry z Hiro pod pachą. Oczywiście nie była by sobą, gdyby nie próbowała zawołać tam jeszcze Lucky'ego, który rozsiadł się przy moich nogach.
-Dobrze widzieć was znowu razem uśmiechniętych bez tych wszystkich szpitalnych ozdób-powiedziała babcia uśmiechając się do nas ciepło.

Hailey?

Nowy członek!


Jocelyn Marshall

Od Tylera cd Isabelli

Spojrzałem na wtuloną we mnie dziewczynę, po czym przytuliłem ją do siebie jeszcze bardziej. Czułem łady zapach jej włosów, które delikatnie gładziłem. Długo rozmyślałem jeszcze o powrocie do miasta, wolałem nie stawiać już Isabelli w takiej sytuacji. Ciągle mam przed sobą jej przestraszona minę, kiedy znalazła broń w moim samochodzie. Moje myśli finalnie doprowadziły mnie do snu.
Kiedy się obudziłem, dziewczyna wciąż spała, wtulona we mnie. Uśmiechnąłem się na ten widok i spojrzałem w okno. Trenton dopiero budziło się do życia, a niebo było fioletoworóżowe, musiało być więc jeszcze wcześnie.
-Nie śpisz już? - zapytała nagle dziewczyna.
-Obudziłem się przed chwilą – oznajmiłem, spoglądając na nią.
-Ładne niebo – stwierdziła.
-Mhm – mruknąłem, podnosząc się nieznacznie i będąc teraz nad dziewczyną.
Isabella spojrzała mi w oczy, a ja zbliżyłem swoją twarz do jej, a następnie delikatnie całując w usta. Dziewczyna oddała mój pocałunek.
-Chodźmy na śniadanie, a później wracamy do miasta – powiedziałem stanowczo, po czym podniosłem się do pozycji siedzącej, zostawiając dziewczynę lekko zdezorientowaną.
Ubrałem swoje spodnie leżące na fotelu i czarną bluzę.
-Możesz zostawić sobie koszulkę póki co, mam jeszcze bluzę – oznajmiłem, przekładając materiał przez głowę.
-Dzięki – powiedziała, uważnie mi się przyglądając, jednak to przemilczałem.
Po zjedzonym śniadaniu zabraliśmy wszystkie swoje rzeczy z pokoju i udaliśmy się do samochodu.
Auto było wychłodzone po całonocnym staniu na parkingu. Pośpiesznie odpaliłem silnik, aby jak najszybciej zrobiło się ciepło.
-Na fotelu, po prawej stronie, niżej masz grzanie fotela, włącz sobie bo mi zmarzniesz – powiedziałem – a no i jeszcze zapnij pasy, mała.
Od kilkunastu minut jechaliśmy w ciszy, aż w końcu dziewczyna przemówiła.
-Wyjaśnisz mi może co tak właściwie miało wczoraj miejsce? - spytała, a w jej głosie słychać było strach.
-Isabella, to nie jest twoja sprawa. Ty jesteś bezpieczna i nic ci nie grozi, więc nie wtrącaj się -odparłem nerwowo.
-Jak mam się nie wtrącać, kiedy bez słowa wyjaśnienia nagle wywozisz mnie poza miasto, znajduję u ciebie broń i do cholery nie wiem o co tu chodzi – zawołała, a po jej policzkach zaczęły spływać łzy.
-Uspokój się, mówię ci, że jesteś bezpieczna i masz się tym nie przejmować – warknąłem, przyśpieszając nieco.
Isabella?

Od Edwarda

Nauka nie zawsze była moim priorytetem życiowym. Tak naprawdę, nigdy nie interesowała mnie szkoła, czy dobre stopnie, które rzeczywiście dostawałem. Obchodzili mnie tylko znajomi, imprezy i wagarowanie całymi dniami. Nie miałem żadnych dobrych planów na życie, gdyż po prostu żyłem chwilą. Ciężko było mi wyobrazić, że ktoś potrafi coś zaplanować na następny dzień, czy tydzień, byłem najbardziej roztargnioną osobą w historii.
Moje nastawienie do życia zmieniło się, gdy dostałem szansę pójścia do dobrego liceum, a później na studia. Nauczyciele, podobno, znaleźli u mnie ”talent”, który ”nie mógł się zmarnować”. Lubiłem być chwalony, to też od razu wziąłem się w garść i zacząłem całymi dniami, czy wieczorami siedzieć nad książką i wbijać sobie wiedzę do mózgu. Mój wysiłek nie poszedł na marne, ponieważ wszystkie egzaminy zdałem, z bardzo dobrym wynikiem. Właśnie wtedy, zostałem namówiony na wyjazd do Nowego Jorku i pójścia do jednego z najlepszych uniwersytetów, Columbia University. I tak się znalazłem w Ameryce, w Nowym Jorku.

W pośpiechu przypiąłem do zielonych szelek psa smycz i wybiegłem z kamienicy, zamykając za sobą drzwi. Miałem umówione spotkanie z człowiekiem, który chciał, abym zerknął na jego mieszkanie i może coś z tym zrobił. Architektem nie byłem, lecz miałem znajomości z ludźmi, którzy wiedzieli, na co mnie stać. Nie brałem pieniędzy za projekty wnętrz, gdyż była to dla mnie czysta przyjemność, pomagać ludziom, którzy potrzebują takiej osoby jak ja, w doborze kolorów i mebli. Kolejna kwestia, czemu na takie spotkanie biorę psa? Lucky to dalmatyńczyk, który przez kilkanaście godzin potrafi usiedzieć w miejscu, to też nie będzie z nim problemu, a pies potrzebuje wyjść na spacer.
Ruszyłem w stronę Central Parku, co jakiś czas spoglądając na dalmatyńczyka. Pies cały czas szedł spokojnie, nie wyrywał się, ani nie próbował uciec. Ja natomiast miałem ochotę jak najszybciej znaleźć się na miejscu, spotkanie miało odbyć się za niecałe piętnaście minut. Do parku idzie się mniej więcej dziesięć minut, co znaczy, że będę miał tylko pięć minut na znalezienie mojego ”klienta”. Gdy znalazłem się na terenie Central Parku, skierowałem się energicznym krokiem do małej altanki, gdzie umówiłem się na spotkanie z mężczyzną. Jedyną osobą, jaką tam zastałem, był osobnik płci męskiej, nieco starszy ode mnie, ubrany w elegancki garnitur. Zdenerwowany przywitałem się i starałem nie zwracać uwagi, na różnicę w ubiorze. Całę spotkanie minęło w przyjemnej atmosferze, ustaliliśmy wszelkie szczegóły naszej współpracy, jak się okazało, Melchior powiedział mi, czego ode mnie oczekuje, a później umówiliśmy się na kolejne spotkanie i rozeszliśmy. Gdy tylko owy Melchior odszedł, ja zacząłem śmiać się wniebogłosy, gdyż, jak można nazwać, swoje dziecko Melchior? Współczuję mu. Gdy już chciałem wychodzić z altanki, spotkało mnie (nie)miłe zaskoczenie. Jakiś osobnik, nie zauważyłem, czy płci męskiej, czy żeńskiej, wpadł na mnie i upadł wraz ze mną. Prychnąłem niedbale, a gdy tylko się podniosłem, zapytałem:
- Może trochę uważaj, co?

Ktosiu? 8)

Nowy członek!

Edward Alexander Cavendish

Od Hailey cd Scotta

Kiedy się obudziłam, chłopaka nie było obok mnie, za to w powietrzu unosił się pyszny zapach naleśników. Niewiele myśląc podniosłam się z łóżka i zgarnęłam z ziemi koszulkę chłopaka, którą na siebie ubrałam. Naleśniki na stole były dla mnie pozytywna niespodzianką, zastanawiałam się tylko, jak bardzo musiał natrudzić się przy ich przygotowaniu Scott.
-Jakie mamy straty po tym wyczynie? - zapytałam, siadając przy stole i zaczynając szykować sobie pierwszego naleśnika.
-Wcale nie takie wielkie – zaśmiał się, wysmażając resztę ciasta i dołączając do mnie.
-Nie powinieneś się tak przeciążać, mogłeś poczekać aż wstanę – westchnęłam.
-Chcę być samodzielny – powiedział, patrząc na mnie.
-Na samodzielność jeszcze przyjdzie czas, słoneczko. Póki co to daj sobie pomóc – odparłam.
Po śniadaniu stwierdziłam, że ja posprzątam, więc zabrałam się za pakowanie wszystkiego do zmywarki oraz zmywanie tego, co się do niej nie nadawało. Kiedy wyrzucałam coś do kosza, zauważyłam w nim pęknięta szklankę, zaśmiałam się tylko i zamknęłam go z powrotem. Gdy skończyłam Scott siedział na kanapie w salonie, robiąc coś w telefonie. Usiadłam obok niego, wtulając się w jego bok.
-Kocham cię – powiedziałam.
-Ja ciebie też, Hailey – odparł, przytulając mnie do siebie mocniej.
Dalej nie mogłam się przyzwyczaić do jego obecności znów. Po tak długim czasie rozłąki było to bardzo radosne uczucie.
-Pojedziemy dziś do twojej babci po zwierzaki? - spytałam.
Scott?

piątek, 25 stycznia 2019

Od Isabelli cd Tylera

Niepewnie zamknęłam schowek z bronią w środku, zostawiając tam ładowarkę. Ostrożnie włożyłam telefon do torebki i wróciłam do przyglądania się mijanego krajobrazu. Jechaliśmy w niezręcznej ciszy, a ja siedziałem, jak na szpilkach. Co to było, dlaczego jakiś facet gonił Tylera i jak on go znalazł? Powoli odwróciłam głowę w stronę chłopaka, który był zajęty prowadzeniem samochodu.
-A więc... może teraz mi powiesz, o co chodzi? - Zapytałam niepewnie.
-Później ci wszystko wytłumaczę. - Odpowiedział o wiele spokojniej niż ostatnio.
Westchnęłam głośno i zamknęłam na chwilę oczy. Musiałam sobie wszytsko poukładać w głowie i dokładnie przeanalizować. Wzięłam kilka głębokich wdechów i ponownie spróbowałam zagadać chłopaka.
-Możesz na chwilę się zatrzymać? Muszę do kogoś zadzwonić.
Blondyn jedynie kiwnął głową i zjechał na pobocze. Gdy pojazd się zatrzymał, wysiadłam z niego na drżących nogach i wyjęłam swój telefon. Jedna kreska, jakoś dam radę. Wstukałam numer do jednej z moich sąsiadek, która na czas mojego pobytu w szpitalu miała się zająć Zoną.

-H-halo? - Zaczęłam.
-Co się stało, słonko? Wracasz już? - Usłyszałam głos staruszki.
-Jednak muszę zostać w szpitalu trochę dłużej. Mam nadzieję, że to nie jest dla pani problem.
-Oczywiście, że nie. Zona jest świetną towarzyszką do szycia sweterków dla moich wnucząt. - Powiedziała uradowana.
-Cieszę się, w takim razid zadzwonię kiedy w końcu będę mogła wrócić do domu. Miłej nocy pani życzę.
-Dobrej nocy. - Odpowiedziała i się rozłączyła.

Schowałam telefon do kieszeni i chwyciłam się jedną ręką za głowę. Zaczęłam chodzić w kółko próbując na nowo pozbierać myśli. Nie zauważyłam chłopaka, który do mnie podszedł, zorientowałam się dopiero wtedy, kiedy znajdowałam się już w jego uścisku.
-Co tu się dzieje? - Dałam się ponieść emocjom i po prostu zaczęłam płakać.
Wolałam zrobić to teraz, niż tłumić to w sobie i udawać przed chłopakiem, że wszystko jest dobrze. Wtuliłam się w blondasa i spojrzałam w jego piwne oczy. Widok ten był tak hipnotyzujący, że w tym momencie nie chciałam być gdziekolwiek indziej.
-Chodź, znajdziemy jakiś hotel. Nie będziemy przecież spać w samochodzie. - Odezwał się w końcu.
Kiwnęłam głową, zgadzając się, a już po chwili ponownie siedzieliśmy w samochodzie.

~~~

Wybraliśmy pierwszy lepszy hotel, modląc się, aby były jakieś wolne pokoje. Przekroczyliśmy próg budynku i udaliśmy się w stronę recepcji. Chłopak zaczął rozmawiać z jakąś recepcjonistką, a ja, tak jak zawsze, zabrałam się za oglądanie ulotek leżących na ladzie. Po chwili jednak, gdy czytałam o "CUDOWNYCH" wakacjach we Francji, ktoś pociągnął mnie za rękę. Tak, jak się spodziewałam, był to Tyler, który najwidoczniej zdobył klucz do którego z pokoi. Po otworzeniu drzwi, blondyn wpuścił mnie pierwszą do środka, a gdy sam wszedł, zamknął drzwi.
-Mam nadzieję, że nie będzie ci przeszkadzało to, że śpimy na jednym łóżku. Innego pokoju nie było. - Powiedział chłopak.
-Raczej nie. Jakoś damy radę. - Odpowiedziałam niepewnie.
-Dobra, w takim razie... chcesz się wykąpać? - Zapytał.
-Chciałabym, ale nie mam piżamy. - Westchnęłam.
-Mogę dać ci moją koszulkę, to tylko na jedną noc. - Zparoponował.
Po chwili przemyśleń, zgodziłam się. Tyler zdjął koszulkę i podał mi ją, a ja ruszyłam do łazienki.

~~~

Po wzięciu prysznica, założyłam za dużą koszulkę, którą otrzymałam od blondyna oraz bieliznę, dzięki której nie było mi widać tyłka. (dopisek od Suma: Naprawdę nie wiedziałam, jak to ubrać w słowa XD) Opuściłam łazienkę i powlekłam się w stronę dość dużego łóżka, na którym leżał chłopak. Czy ta sytuacja była dla mnie niezręczna? Można tak powiedzieć. Położyłam się obok Tylera, a on od razu na mnie spojrzał. Dokładnie przeskanował mnie wzrokiem, a na sam koniec się uśmiechnął.
-Zmęczona? - Zapytał.
-Trochę. - Gdyby nie fakt, że ziewnęłam w połowie wypowiedzi, chłopak zapewne by mi uwierzył.
Wtuliłam się w mojego towarzysza, a po chwili usnęłam.

Tyler?

czwartek, 24 stycznia 2019

Od Tylera cd Isabelli

Kiedy staliśmy w samym centrum wesołego miasteczka widziałem błysk w oczach dziewczyny i nie były to tylko odbijające się światła.
-Jak dziecko – zaśmiałem się, obejmując ją i przyciągając w swoje ramiona.
-Chodźmy na tamtą kolejkę za tobą – zawołała.
Odwróciłem się za siebie i zobaczyłem sporą kolejkę. Westchnąłem cicho i pociągnąłem za sobą dziewczynę. Spędziliśmy tam co najmniej dwie godziny. Było naprawdę fajnie, szczerze mówiąc nie pamiętam, kiedy ostatnio byłem w tego typu miejscu. W końcu udaliśmy się w drogę powrotną do samochodu.
-Wsiądź sobie, a ja jeszcze zapalę – oznajmiłem, otwierając dziewczynie drzwi pojazdu.
Oparłem się o bok samochodu, wyciągając z kieszeni paczkę papierosów i zapalniczkę. Wyjąłem jedną z fajek i wsadziłem sobie do ust, po czym schowałem pudełeczko z powrotem do kieszeni. To samo zrobiłem z zapalniczką, gdy tylko podpaliłem papierosa. Zaciągnąłem się dymem i kątem oka spojrzałem na dziewczynę, która siedząc w samochodzie, robiła coś w telefonie.
-Tak właściwie to czemu palisz? - spytała nagle.
-Tak jakoś – wzruszyłem ramionami, rzucając niedopałek na ziemię i depcząc go.
Wsiadłem do samochodu i odpaliłem silnik, po czym ruszyliśmy. Od dobrych kilku minut wydawało mi się, że ktoś za nami jedzie. Było to trochę niepokojące.
-Widzisz może twarz kierowcy auta za nami? - spytałem nagle.
-Niezbyt, jest ciemno, ale wydaję mi się, że to jakiś murzyn – oznajmiła.
-Chol.era, jesteś zapięta? - zapytałem.
-Oczywi… -zaczęła, ale nie dane było jej skończyć.
-To się trzymaj -mruknąłem, przerywając jej.
Dodałem gazu, wyprzedzając kilka kolejnych samochodów, auto za nami ciągle dotrzymywało nam kroku, chol.era, dlaczego teraz? Kątem oka spojrzałem na dziewczynę, która jak wmurowana gapiła się w drogę przed nami. Jechaliśmy coraz szybciej, skręcając w różne uliczki, przejeżdżając na czerwonych światłach, aby zgubić jadącego za nami faceta. Kilka razy prawie rozjechaliśmy ludzi przechodzących przez ulicę, ale to nie było teraz ważne.
-Tyler, o co chodzi?- spytała niepewnym głosem.
-Spokojnie mała – powiedziałem, wykonując gwałtowny skręt, w wyniku którego prawie torebka spadła jej z kolan.
-Jak mam być spokojna, kiedy pędzisz jak nienormalny, a ja nie wiem co się dzieje – zawołała.
-Błagam cię, nie teraz – warknąłem, wyjeżdżając z miasta i wyjeżdżając na autostradę, gdzie prędkość wzrosła jeszcze bardziej.
Postanowiłem, że powrót do miasta nie jest dziś najrozsądniejszym pomysłem.
-Jedziemy do Trenton, tam przenocujemy, jutro wrócimy – oznajmiłem,ponownie dodając gazu, auta usuwały się nam z drogi z zawrotną prędkością, z zadowoleniem zauważyłem, że jakieś auto zajechało naszemu towarzyszowi drogę, pozwoliło mi to na zwiększenie dzielącej nas odległości. Udało mi się zjechać kolejnym zjazdem, a on chyba tego nie zauważył, na szczęście. Jechaliśmy teraz bocznymi drogami, już nieco spokojniej, jednak dalej nerwowo spoglądałem w lusterka.
-Masz może ładowarkę? - spytała, to były jedyne słowa jakie z siebie wykrztusiła w ciągu ostatnich dziesięciu minut.
- W schowku przed tobą – powiedziałem.
-Widzę, że nie tylko ładowarkę tu masz – mruknęła niepewnie, patrząc na pistolet, który tam trzymałem.
Na śmierć zapomniałem, że tam leżał.
-W mojej pracy trzeba być gotowym na wszystko – odparłem.
Isabella?

Od Scotta cd Hailey


#18 #chochlikShay

Ściągnąłem koszulkę, która dołączyła do ubrania Hailey. Spojrzałem na jej ciało skąpane w świetle z ulicy wdzierające się przez okno. Nachyliłem się nad nią łącząc swoje usta z jej. Wplotła jedną dłoń w moje włosy, lekko za nie ciągnąc. Pocałunki z minuty na minutę stawały się coraz bardziej namiętne, aż zacząłem schodzić nimi na jej szyję. Hailey odsłoniła szyję wzdychając lekko i przenosząc dłoń na mój kark.
Przygryzłem lekko jej skórę zaraz na linii ramion, robiąc jej malinkę.  Zszedłem pocałunkami na kolejną erogenną, przy okazji drażniąc lekko skórę "wieczornym" zarostem. Zacząłem pieścić jej piersi, na co wygięła się w łuk, a z jej ust wydał się jęk. Opierając się na łokciu lewej ręki i nie przerywając działań, drugą powędrowałem po biodrze dziewczyny kierując się pod linie spodni. Po chwili materiał dołączył do naszych koszulek. Po pozbyciu się materiału zacząłem ponowną wędrówkę po jej ciele ustami, docierając do łechtaczki. Zacząłem jeździć po niej językiem, na co dziewczyna zaczęła wić się z rozkoszy.


#od Shay a potem było mocne pukanko, po którym nie ma mowy o normalnym chodzeniu ( ͡° ͜ʖ ͡°). Kiedyś to dokończę xD #


Rano obudziłem się, przed dziewczyną. Podniosłem się ostrożnie, starając się jej nie obudzić. Szybki prysznic i próba ogarnięcia "zarostu". Zajrzałem jeszcze do sypialni, gdzie Hailey wciąż smacznie spała. Uśmiechnąłem się pod nosem i przymknąłem drzwi, aby jej nie obudzić. Wszedłem do kuchni, gdzie zabrałem się za przygotowanie śniadania. Biorąc pod uwagę, że skończyło się to tylko stratą jednej szklanki i wysypaniem mąki to mogę zaliczyć to jako istny sukces. Gdy kończyłem nakładanie naleśników usłyszałem znajome kroki.
-Witam moją Śpiącą Królewnę. Zapraszam do stołu.
Hailey? (od Shay błagam niech go zbije z tropu paradując w "stroju Ewy" xD)

środa, 23 stycznia 2019

Od Isabelli cd Tylera

-Nie masz za co przepraszać, słonko. - Chłopak pocałował mnie w czoło. -Widzimy się jutro.
Nim zdążyłam cokolwiek powiedzieć, blondyn opuścił pomieszczenię. Poczułam ulgę, wielką ulgę, bo już wiem, że nie robię niczego źle. A przynjamniej tak mi się wydawało. Na mojej twarzy momentalnie pojawił się grymas niezadowolenia, a moja ręka mimowolnie powędrowała po telefon, który leżał na jednej z szafek nocnych. Zaczęłam przeglądać internet, lecz po chwili na ekranie pojawił się rysunek słuchawki, a pod nim podpis "mama". Szybko odebrałam i czekałam, aż moja rodzicielka zacznie rozmowę.

-Gdzie ty jesteś?! - Usłyszałam jej zdenerwowany głos.
W tym momemcie wiedziałam, że ta rozmowa nie będzie należeć do tych przyjemnych
-W szpitalu. - Odpowiedziałam bez zastanowienia.
Kłamstwo mi już w niczym nie pomoże.
-Słucham? Co ci się stało? Zasłabłaś? - Momentalnie jej ton głosu złagodniał, a ja mimo, że nie widziałam miny swojej mamy, wiedziałam, że na jej twarzy pojawiło się przerażenie.
-Poczułam się słabo i przyjechałam do lekarza. - Tak, tym razem pozwoliłam sobie skłamać. Jednak małe kłamstewka czasami pomagają.
Po co mam ją martwić? Miałam powiedzieć "A wiesz... potrącił mnie samochód, ale ogólnie jest wszystko ok." O nie, nie, nie.
-Dobrze... to zadzwoń do mnie, jak będziesz miała chwilę.

Nie zdążyłam nic powiedzieć. Mama po prostu się rozłączyła.

~~~

Wyszłam ze szpital i rozejrzałam się dookoła. Zima, piękna pora roku. Biały puch pokrywał dachy samochodów, które najwidoczniej od dawna nie były odpalane. Westchnęłam głośno i zaczęłam szukać wzrokiem samochodu Tylera, który powinien ty być lada moment. Nawet nie zauważyłam, kiedy z jednego z samochodów wysiadł dobrze mi już znany chłopak. Podszedł do mnie, a po chwili byłam już w jego objęciach. To naprawdę miłe uczucie, kiedy ktoś się o ciebie martwi. Blondyn pocałował mnie w czubek głowy i uśmiechnął się delikatnie.
-Gotowa? - Zapytał zadowolony.
-Jak nigdy. - Odpowiedziałam, uśmiechając się szeroko.
Ruszyłam za chłopakiem do jego samochodu, a gdy tylko chciałam otworzyć drzwi, chłopaka mnie w tym wyręczył i schował moje rzeczy do bagażnika. Gdy oboje siedzieliśmy wewnątrz pojzadu, Tyler odpalił silnik, a ja zaczęłam rozglądać się dookoła, gdyż wydawało mi się, że samochód chłopak wyglądał ostatnio nieco inaczej.
-Pomyślałem, że możesz być głodna. Chcesz coś zjeść? - Zadał pytanie przypatrując mi się uważnie.
-Bardzo chętnie. Szczerze mówiąc, jedzenie szpitalne nie do końca podbiło moje serce. - Moja wypowiedź widocznie rozbawiła towarzyszącego mi blondyna, bo usłyszałam jego cichy śmiech.
-W takim razie musimy poszukać jakiejś dobrej restauracji. - Odpowiedział i ruszył powoli.

~~~

Postanowiliśmy poszukać jakiegoś lokalu w największym skupisku knajp, jakie widziało to miasto. Wysiedliśmy z samochodu i ruszyliśmy powoli jedną z uliczek, która była z dwóch stron otoczona przeróżnymi restauracjami, knajpami i budkami z fast foodem. Po pewnym czasie bezsensownego kręcenia się w kółko Tyler wybrał jedną z tych droższych restauracji. Ja nie miałam pieniędzy, a nie pozwolę, żeby blondyn za mnie tyle płacił. Rozejrzałam się uważnie i nagle zauważyłam knajpkę, na którą wcześniej nie zwracałam zbytnio uwagi. Chwyciłam chłopaka za rękę i pociągnęłam do w stronę jednego z wejść, na którym było napisane "kuchnia indyjska, najlpesza w mieście". Gdy tylko przekroczyliśmy próg, poczułam cudowny zapach dobiegający z tutejszej kuchnii. Usiedliśmy na miękkich, kolorowych kanapach, które świetnie wpasowywały się w wystruj pomieszczenia. Dostaliśmy menu i każdy z nas wybrał sobie coś do jedzenia, a po złożeniu zamówienia zajęliśmy się rozmową.
-Dlaczego akurat tutaj? Przecież ja płacę, mogliśmy iść do jakiejkolwiek innej restauracji.
-Wiem, ale pamiętam, jak byłam kiedyś z rodziną w indyjskiej knajpie i jedzenie było cudowne. Musisz spróbować. - Powiedziałam z uśmiechem.

~~~

Tak jak myślałam, jedzenie było świetne i nawet chłopakowi zasmakowała kuchnia indyjska. Chyba będziemy tu częściej zaglądać, gdy postanowimy wyskoczyć razem na obiad. Blondyn zapłacił za zamówione dania, opuściliśmy lokal i udaliśmy się w stronę jednego z parków. Robiło się już ciemno, to fakt, ale ja nadal byłam pełna energi, którą chciałam, jak najszybciej wykorzystać. Po pewnym czasie, moją uwagę przyciągnęły kolorowe światełka i głośna muzyka, które mogły oznaczać jedynie jakiś festiwal czy coś w tym rodzaju. Razem z chłopakiem postanowiliśmy zobaczyć, co kryje się za drzewami, a gdy już byłam pewna, że miałam rację, pociągnęłam za sobą blondyna i po chwili znaleźliśmy się w samym centrum wesołego miasteczka.


Tyler?
No... doczekałaś się hah.

Od Hailey cd Scotta

Zdziwiłam się, kiedy zobaczyłam, że chłopaka nie ma w łóżku. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam na jego poszukiwania. Zastałam go w salonie, gapiącego się na nocne życie miasta.
-A pan co wyprawia? Szlaja się się zamiast spać. Co to ma być? –powiedziałam udając srogi ton.
-A nie uważasz, że przez pół roku wyspałem się wystarczająco? Energia mnie rozpiera, a ty się dziwisz dlaczego nie śpię –powiedział odwracając się do mnie przodem i pocałował mnie w czoło.
-Niech ci będzie – westchnęłam, przytulając się do niego. - Nadal nie mogę nacieszyć się twoją obecnością – oznajmiłam i pocałowałam go delikatnie w usta.
Chłopak oddał mój pocałunek. Cofnęłam się kilka kroków, nie przerywając pocałunków i ciągnąć go za sobą za koszulkę. W końcu moje plecy zetknęły się ze ścianą. Jedna z rąk chłopaka znalazła się na ścianie tuż nad moją głową, druga zaś na moim biodrze. Moje dłonie ustatkowały się na jego karku.
-Wiesz, możliwe że zmieniłam zdanie -westchnęłam, kiedy pocałunkami zszedł na moją szyję.
-A jednak? - mruknął, odrywając się ode mnie i patrząc mi w oczy.
W pokoju było kompletnie ciemno, jedyne światło, które wpadało do pomieszczenia było tym z ulicy. Jego twarz wyglądała pięknie w panującym tu półmroku. Położyłam dłoń na jego twarzy i zbliżyłam się nieco.
-To sugeruję się przenieść – szepnęłam, całując go przelotnie w usta i ponownie ciągnąc go za sobą.
Kilka chwil później ponownie byliśmy w sypialni. Przygryzłam wargę patrząc na stojącego przede mną Scotta, który już po chwili pomógł pozbyć mi się koszulki, a następnie delikatnie pchnął mnie na łóżko.
Scott?

Od Tylera cd Isabelli

Spojrzałem na dziewczynę rozbawiony i nachyliłem się nad nią.
- Nie masz za co przepraszać, słonko – uśmiechnąłem się i pocałowałem ją delikatnie w czoło. - Widzimy się jutro.
Powiedziawszy to opuściłem salę i udałem się do samochodu, aby pojechać spotkać się z klientem. Był to dość ważny klient, więc nie mogłem się spóźnić, a co dopiero nie przyjść. Czasu było niewiele. Przejechałem kilka razy na czerwonym świetle, aby jak najszybciej dotrzeć na koniec miasta, do towarowej części portu, gdzie nie kręciło się wiele osób. Niecałe dwadzieścia minut później byłem już na miejscu, mimo że miałem kilka minut zapasu to klient już czekał. Wysiadłem z samochodu, uprzednio wyciągając ze schowka towar, który mężczyzna zamawiał.
-Najpierw pieniądze, znasz zasady – oznajmiłem, patrząc na niego wyczekująco.
Mężczyzna wyciągnął portfel i podał mi należną kwotę, a ja podałem mu woreczek z jego zamówieniem, po czym wróciłem do samochodu i odjechałem, nie chciałem tracić czasu, zwłaszcza, że musiałem spotkać się z jeszcze jedną klientką. Z nią umówiony byłem dość niedaleko, a towar miałem dostarczyć wprost do jej mieszkania, gdyż była to moja dawna znajoma. Choć może określenie znajoma nie było tutaj wystarczające. Swego czasu łączyła nas dość skomplikowana relacja, mianowicie byliśmy czymś w rodzaju przyjaciół z korzyściami. Postanowiłem jednak, że nie może to dłużej trwać, zwłaszcza że poznałem Isabellę, która wydawała się być tak delikatna, że bałbym się ja skrzywdzić.
Wszedłem do mieszkania dziewczyny jak do siebie, siedziała ona w salonie, ale kiedy mnie zobaczyła od razu wstała. Uśmiechnąłem się do niej, gdy zmierzała w moim kierunku i spojrzałem na zegarek wiszący za nią. Dochodziła dziewiętnasta.
-Masz coś dla mnie? -zapytała przytulając się do mnie.
-Owszem – odparłem, wyciągając woreczek z kieszeni.
-Świetnie, zaraz dam ci pieniążki – oznajmiła i po odklejeniu się ode mnie poszła po moją należność. - Może zostaniesz trochę, zapalimy… - zaproponowała ochoczo, pokazując na zawartość torebeczki, którą jej przekazałem.
-Mieliśmy z tym skończyć – westchnąłem.
-Ja tu mówię tylko o zapaleniu i żebyś posiedział chwilkę. W końcu się przyjaźnimy -zaśmiała się.
-Stoi – mruknąłem, podążając za nią na balkon.
Podałem dziewczynie zapalniczkę i wziąłem od niej skręta. Niedługo potem wróciliśmy do środka i zasiedliśmy w salonie. Nie było dla mnie zaskoczeniem, kiedy dziewczyna zaczęła mnie całować, oddawałem jej pocałunki. Zakończenie tego wieczoru było pewne.
Obudziłem się w nocy, dziewczyna spała obok. Zjebałeś Tyler – pomyślałem. Moja asertywność umarła. Ubrałem się pośpiesznie i wyszedłem z mieszkania dziewczyny, starając się jej nie obudzić, po czym odnalazłem samochód i pojechałem do siebie. Wyszedłem na balkon, patrząc na nigdy nie śpiące miasto i zapaliłem papierosa. Wróciłem do środka i po wzięciu prysznica położyłem się do łóżka. Zżerało mnie poczucie winy, co nie było do mnie podobne, ale wciąż myślałem o Isabelli. Dziewczyna zdecydowanie nie mogła się o tym dowiedzieć, zwłaszcza, że dopiero wyszła ze szpitala. Choć prawdę mówiąc nie jesteśmy parą to czułem się w pewien sposób zobowiązany w stosunku do niej.
Wstałem z łóżka po dziesiątej, miałem odebrać Isabellę po dwunastej, więc zjadłem śniadanie i pooglądałem jeszcze przez chwilę telewizję. W końcu byłem gotów pojechać do szpitala. Mimo to gotowość była jedynie fizyczna, gdyż psychicznie to nadal męczył mnie wczorajszy dzień. Dziewczyna czekała na mnie już spakowana, uśmiechnąłem się na jej widok i po przytuleniu jej, pocałowałem delikatnie w czubek głowy.
-Gotowa? -zapytałem.
-Jak nigdy – zaśmiała się.
Razem udaliśmy się do mojego samochodu, otworzyłem dziewczynie drzwi i schowałem jej rzeczy do bagażnika, po czym sam usadowiłem się w środku. Odpaliłem silnik, gdyż wnętrze samochodu zdążyło się nieco wychłodzić przez panującą zimę.
-Pomyślałem, że możesz być głodna. Chcesz coś zjeść? - zapytałem, patrząc na nią, kiedy rozglądała się po pojeździe.
Isabella? ale mnie poniosło z długością XD

wtorek, 22 stycznia 2019

Od Scotta cd Hailey

-Właśnie nieświadomie skazałaś się na dożywotni celibat-powiedziałem pstrykając ją w nos.-A tak w ogóle kotku, tylko od czasu do czasu brak napięcia mięśniowego i pan doktor kazał ją ćwiczyć -mruknąłem przejeżdżając nosem po jej szyi, drażniąc skórę.
-I co? Myślisz, że to taki dobry sposób na ćwiczenia? -Zaśmiała się przejeżdżając ręką po moich włosach.
-Najlepszy, ale skoro pani woli być grzeczna, to się grzecznie pozachowujemy –powiedziałem za co zostałem dźgnięty w brzuch. –Mogę robić cokolwiek byle z tobą, kotku.
Cały dzień mijał nam spokojnie, w końcu tylko w naszym towarzystwie, czego bardzo nam brakowało. W końcu stwierdziliśmy, że czas ogarnąć się i położyć. Hailey wtuliła się w mój bok, a ja objąłem ją i już po paru minutach spała. 
Wcale mnie to nie dziwi, dla niej to też nie był łatwy czas. Ja natomiast leżałem gapiąc się na sufi, starając odgonić natłok myśli, który coraz mocniej starał przebić mi się do świadomości. Po około dwóch godzinach podniosłem się delikatnie starając się nie obudzić dziewczyny. Wyplątałem się z jej uścisku i wyszedłem po cichu z sypialni. Swoje kroki skierowałem do kuchni, gdzie wziąłem szklankę i nalałem sobie wody. Podszedłem do okna i spojrzałem na wciąż tętniące życiem miasto. Wszystko wyglądało na to, że czeka mnie spora życiowa rewolucja. Przede wszystkim powinienem spotkać się z Sofii i ustalić co dalej. Szpital był słabym miejscem do tego typu rozmów. No i jest jeszcze kwestia tego co dalej ze sobą zrobić.
Byłem tak zamyślony, że nawet nie usłyszałem kroków zbliżającej się dziewczyny. Dopiero gdy zaplotła ręce na moim brzuchu i oparła głowę na moim ramieniu, zorientowałem się, że się obudziła.
-A pan co wyprawia? Szlaja się się zamiast spać. Co to ma być? –powiedziała udając srogi ton.
-A nie uważasz, że przez pół roku wyspałem się wystarczająco? Energia mnie rozpiera, a ty się dziwisz dlaczego nie śpię –powiedziałem odwracając się do niej przodem i pocałowałem ją w czoło.
Hailey?

poniedziałek, 21 stycznia 2019

Od Hailey cd Scotta

Spojrzałam na chłopaka z rozbawieniem.
-Wiesz, też się często zastanawiam… Dziwię się, że jeszcze nie puściły mi nerwy i nie uciekłam nigdzie z jakimś przystojnym modelem – westchnęłam.
Scott spojrzał na mnie i posłał mi mordercze spojrzenie.
-Właśnie teraz mnie do tego prowokujesz – oznajmiłam, dźgając go delikatnie w brzuch – a kto się wtedy tobą zaopiekuje, sierotko?
-Och, z pewnością uda mi się znaleźć jakąś piękną fankę – odparł rozmarzonym tonem.
-Oby tylko miała więcej cierpliwości ode mnie – prychnęłam i odsunąwszy się od chłopaka, udałam się do salonu.
Położyłam się na kanapie i wyjęłam telefon. Słyszałam jak chłopak przemieszcza się do sypialni, pewnie aby się rozpakować. Włączyłam telewizor i włączyłam kanał z muzyką,aby umilić sobie czas i przeglądanie social mediów. Po kilku minutach usłyszałam jego kroki,zmierzające w moją stronę. To zabawne, że po takim czasie znajomości byłam w stanie wyróżnić i rozpoznać jego kroki pośród innych. Chłopak zajął miejsce obok mnie i przyciągnął w swoje ramiona i pocałował mnie w czoła
-Teraz to przyszedłeś się przymilać? - zaśmiałam się, wtulając się w niego.
-Skarbie, dobrze wiesz, że żartowałem, poza tym to ty zaczęłaś – odparł, głaszcząc mnie po głowie.
-Wiem, Scott. Tylko sobie żartuję, bo nie miałam kogo drażnić cały ten czas, no chyba że Sofii swoją obecnością w twoim pobliżu – powiedziałam z uśmiechem, a następnie pocałowałam go delikatnie w usta. Scott niemal od razu oddał pocałunek. Całowanie się we własnych czterech ścianach jest zdecydowanie lepsze niż robienie tego w szpitalu, gdzie jest to wręcz niezręczne. Żałowałam jedynie, że lewa ręka chłopaka nie jest w pełni sprawna, gdyż zmuszało nas to do większej ostrożności.
-Ale ty słonko moje wiesz, że na niewiele możesz liczyć, póki rączka nie jest w pełni sprawna? - zapytałam gładząc go po policzku i całując w czoło.
Scott?

Od Isabelli cd Tylera

-O, wstałaś. - Powiedział Tyler.
Spojrzałam na chłopaka, który wlepiał we mnie swoje piękne patrzały.
-Jak długo tu siedzisz? - Zapytałam.
-Przyjechałem przed dziewiątą. - Odpowiedział dość szybko.
-Lekarz mówił, że jutro będę mogła wyjść. - Powiedziałam zadowolona kładąc swoją dłoń na jego. - Masz strasznie zimne ręce. - Dodałam po chwili.
-Taki mój urok. - Blondyn wzruszył ramionami. - Przyjadę po ciebie. Tylko jeśli jeszcze raz postanowisz spieprzyć przede mną pod auto to już cię zostawię na tej ulicy na pastwę losu… - Rzekł nadzwyczaj poważnie.
Spojrzałam na chłopaka i przez chwilę siedziałam w ciszy. Chyba już do końca życia będę czuć się wina. To wszystko przeze mnie i nic tego nie zmieni. Dziwię się tylko, że mnie nie zostawił. Na myśl o tym, uśmiechnęłam się lekko i po prostu wtuliłam w Tylera. Tak bardzo brakowało mi kogoś do kogo mogłabym się przytulić.
Obiecaj mi, że już nic sobie nie zrobisz. - Powiedział.
-Obiecuję. - Odpowiedziałam bez większego problemu.
Wystarczy mi już wbiegania pod samochody, zdecydowanie.
-Nigdy nie przypuszczałam, że w zaledwie kilkanaście dni tyle zmieni się w moim życiu.
-Co masz na myśli? - Zapytał, gładząc mnie po głowie.
-Wbiegłam pod samochód, jakiś facet się na mnie rzucił... - Zaczęłam. -No i poznałam ciebie. - Posłałam mu szczery uśmiech, który po chwili został odwzajemniony.

~~~

Nim się obejrzałam, była godzina piętnasta. Jakim cudem ja się pytam? Te cztery godziny minęły, jak dziesięć minut. Rozmowa z Tylerem to była czysta przyjemność, nie dość, że spędziłam miło czas, to jeszcze się o nim sporo dowiedziałam. Jak ja się cieszę, że go poznałam. Nie przypominam sobie, abym kiedykolwiek miała z kimś tak dobry kontakt, jak z tym uroczym blondasem. Może wyjazd do Nowego Yorku nie był takim złym pomysłem. Teraz dopiero zrozumiałam, jaka byłam głupia, gdy chciałam wrócić do rodzinnego miasteczka. Westchnęłam głośno na myśl o tym, gdzie mogłabym teraz być gdyby nie Tyler. Spojrzałam na drzwi, które powoli się otworzyły, a do pomieszczenia wszedł chłopak. Podobno musiał coś załatwić, ale wolałam nie pytać, na chwilę obecną wystarczy mi tych nowych informacji. Miejsce obok łóżka szpitalnego ponownie zostało zajęte, przez tego samego osobnika, co rano. Zauważyłem grymas na twarzy blondyna, który po chwili się odezwał.
-Muszę jechać. Mam coś ważnego do zrobienia. Przyjadę po ciebie jutro tak jak obiecałem. - Powiedział.
Powoli podniósł się ze stołka, lecz nim opuścił salę, zatrzymałam go.
-Tyler ja... - Zaczęłam. -Chciałam Cię przeprosić.
-Za co? - Wydawał się bardziej zaskoczony, niż zazwyczaj, gdy zaczynałam gadać głupoty.
-Za wczoraj... no wiesz... - Nie mogłam wydusić z siebie tego kluczowego słowa. -Za... pocałunek. Zrozumiem, jeżeli będziesz zły, czy coś... zapewne masz dziewczynę, a ja to wszystko zniszczę... - Już sama siebie nie rozumiałam.
Spuściłam wzrok na swoje stopy i czekałam jedynie na odpowiedź.

Tyler?
Jakie piękne masło maślane w niektórych momentach mmm

Od Scotta cd Hailey

Odwzajemniłem uścisk dziewczyny zaplatając ręce na jej talii.
-A dziwisz mi się? -powiedziałem uśmiechając się do niej. -Z resztą mogę się założyć, że i ty masz już dość tego miejsca -dodałem zakładając jej zbłąkany włos za jej ucho.
-Owszem mam dość, ale ważniejsze dla mnie jest to, że teraz musi być już dobrze -powiedziała uśmiechając się promiennie, głaszcząc mnie po policzku.
Zabrałem torbę, która leżała na łóżku i ruszyłem z Hailey do wyjścia z tego przeklętego miejsca. Wypis odebrałem zaraz po obchodzie, dzięki mojemu uporowi i niedawaniu spokoju lekarzowi. Niby wszystko pięknie, że wychodzę, ale mam świadomość, że jeszcze dużo pracy przede mną przed powrotem do pełnej sprawności. Podstawowym problemem okazała się rozwalona lewa ręka, nad którą nie miałem pełnej władzy. Prawie wszystko mi z niej wypadało i lekarz zapowiedział, że przywrócenie jej pełnej sprawności może wiązać się z operacją. Wyszliśmy na zewnątrz, gdzie wziąłem głęboki wdech niczym jakiś skazaniec wychodzący na wolność, na co parsknęła śmiechem.
-Nie mogłem przespać tej zimy, jak niedźwiedź? Przynajmniej nie odczułbym tej przeklętej zimy-powiedziałem za co dostałem lekkiego kuksańca od niej. -No tak dużym minusem było by to, że nie widziałbym ciebie. To jednak wolę ciebie.
-Miło -parsknęła udając obrażoną, co udało jej się może przez pięć sekund za nim wygrał ogromny uśmiech.
Objąłem ją i ruszyliśmy do samochodu dziewczyny. Wrzuciłem torbę z tyłu, po czym ruszyliśmy do domu. Podróż przez miasto była nawet szybka jak na tą godzinę i po paręnastu minutach byliśmy pod blokiem. Wyjąłem torbę po czym ruszyliśmy do mieszkania. Chwilę się zeszło zanim dziewczyna odnalazła klucze od mieszkania w magicznej kobiecej torbie. Wszedłem do mieszkania i zdjąłem kurtkę.
-A zwierzaki gdzie się zapodziały? -zapytałem rozglądając się po mieszkaniu.
-Twoja babcia stwierdziła, że zabierze je na razie do siebie, abyś mógł odpocząć w spokoju -odparła wieszając kurtkę na wieszaku i podeszła do mnie.
-Powiedz mi, czym sobie zasłużyłem na taką dziewczynę? -rzuciłem obejmując ją. -Dziękuję ci za to, że ze mną wciąż jesteś. Mimo tych wszystkich pojebanych sytuacji.

Hailey?

niedziela, 20 stycznia 2019

Od Hailey cd Sofii

Stałam przy łóżku Scotta, wraz z jego babcią, lekarzami i małą Marry, niestety dołączyła do nas także Sofii. Tak długo czekałam na ten moment, całe pół roku bez niego, to było jak wieczność. Chłopak początkowo niewiele pamiętał. Lekarz wyprosił nas z sali, a my mieliśmy odwiedzać chłopaka teraz pojedynczo. Pierwsza w kolejce była oczywiście jego babcia, która chciała mnie przepuścić, ale nalegałam aby to właśnie ona tam poszła. Weszłam do sali, Scott patrzył na mnie zaciekawionym wzrokiem. Mimo to widać było, że był zmęczony. Usiadłam na krześle przy jego łóżku i chwyciłam jego dłoń.
-Tęskniłam – oznajmiłam, patrząc w jego oczy.
Najchętniej przytuliłabym go teraz i nie puściła już nigdy, ale nie było to teraz możliwe.
-Kim jesteś? - spytał, zabolało, ale nie mogłam go za to winić.
-Hailey, twoją dziewczyną – powiedziałam, ściskając jego dłoń nieco mocniej.
-Ładną mam tą dziewczynę – stwierdził, gładząc swoim palcem moją dłoń.
Uśmiechnęłam się, miałam tak wielką ochotę zabrać go do domu i zatrzymać przy sobie, że nie idzie opisać tego słowami.
Dni mijały, z dnia na dzień pamięć Scotta wracała do normy, a jego stan był coraz lepszy. W końcu nadszedł dzień wypisania. Obiecałam mu, że to właśnie ja go odbiorę. Kiedy przyjechałam po niego, czekał na mnie w sali już spakowany i gotowy do wyjścia.
-Szybki jesteś – stwierdziłam, przytulając się do niego i dostając buziaka w czubek głowy.
Scott?

Od Tylera cd Issabelli

Odczytałem smsy od Isabelli i westchnąłem cicho. Potrzebowałem czegoś na odstresowanie się. Otworzyłem jedną z szafek i wyjąłem z niej jednego ze skręconych przeze mnie wcześniej skrętów. Odnalazłem w kieszeni zapalniczkę i nie kłopocząc się o wyjście na balkon, czy choćby otwarcie okna, zapaliłem go. Jakiś czas później w mojej głowie było pełno myśli, wiele zabawnych,wiele tych poważnych. Poszedłem do łazienki, wziąłem szybki prysznic, czułem się jakbym kąpał się pod wodospadem, autentycznie. Ubrałem się w bokserki i spojrzałem na siebie w lustrze, źrenice były wielkie jak choler.a. Udałem się do łóżka, a na smsy dziewczyny nie odpisałem, postanowiłem jedynie wybrać się tam rano. Po raz pierwszy od bardzo dawna ustawiłem budzik.
Kiedy tylko się obudziłem, pomyślałem o chorych snach, które miałem tej nocy. Ubrałem się i zrobiłem sobie na szybko tosty, aby móc jechać do szpitala. Było po ósmej, zastanawiało mnie, czy dziewczyna wciąż śpi. Zgarnąłem kluczyki do samochodu i opuściłem mieszkanie.
Wszedłem do sali dziewczyny, smacznie sobie spała, a ja usiadłem na krześle obok niej i wpatrywałem się w nią. Wciąż byłem zmęczony, dawno nie wstawałem tak wcześnie. Ziewnąłem kilka razy, aż w końcu moja twarz opadła na łóżko, zasnąłem.
Obudziło mnie dopiero delikatne gładzenie po głowie. Podniosłem głowę i spojrzałem na Isabellę, która musiała się przed chwilą obudzić.
-O , wstałaś -stwierdziłem, prostując się.
-Jak długo tu siedzisz? - spytała.
-Przyjechałem przed dziewiątą -oznajmiłem.
-Lekarz mówił, że jutro będę mogła wyjść – powiedziała, kładąc swoją dłoń na mojej – masz strasznie zimne ręce.
-Taki mój urok – wzruszyłem ramionami – przyjadę po ciebie. Tylko jeśli jeszcze raz postanowisz spieprzyć przede mną pod auto to już cię zostawię na tej ulicy na pastwę losu…
Isabella?

Od Sofii cd Hailey

Widząc,  że Hailey zdecydowanie ma dość mojego towarzystwa zebrałam się do domu. Wsiadłam w pierwszy autobus jadący w stronę mojego mieszkania. Zaraz po powrocie otworzyłam drzwi, z rzuciłam buty i udałam się prosto do sypialni, gdzie opadłam na łóżko znosząc się płaczem. Reszta nocy minęła mi właśnie w ten sposób. Byłam wściekła sama na siebie. Naprawdę nie chciałam wpieprzać się ponownie w życie Scotta z kolejnymi "świetnym wiesciami". Gdyby nie mój cholerny brat i moje kłamstwa... Zasnęłam dopiero około siódmej nad ranem, wycieńczona niewesołymi myślami.
Tak minął następny tydzień. W końcu zaczęło pojawiać się dostosowanie do nowej stacji.  Starałam się być codziennie w szpitalu, jednocześnie unikałam Hailey, co nie zawsze się dawało. Doskonale rozumiałam jej pretensje do mnie. Taki minęło mi pół roku.

Spojrzałam na siebie w lustrze. Młoda kobieta, która w tak wymyślny sposób spieprzyła życie sobie, chłopakowi którego kocham, dziewczynie która kocha jego i bogu winnemu dziecku. Spojrzałam na mój mocno widoczny brzuch i pogładziłam go. Jeszcze trochę i zacznie się istny chaos. Ubrałam się ciepło i ruszyłam do szpitala, gdzie przed wejściem spotkałam Hailey. Zignorowała mnie jak zwykle i bez słowa ruszyłyśmy pod salę gdzie leżał Scott. Po zajściu na miejsce zauważyłyśmy babcię chłopaka z jego siostrzenicą i nie małe zamieszanie w sali. Podbiegłyśmy szybko do nich chcąc zorientować się w sytuacji.
-Co się dzieje? -Zapytała spanikowana Hailey
Starsza kobieta spojrzała na nią po czym powiedziała:
-Wybudza się.

Hailey?

Od Hailey cd Sofii

Spojrzałam na lekarza, dosłownie mnie zamurowało. Pomimo, iż z jednej strony stan wydawał się być stabilny, to wciąż obawiałam się najgorszego. Nie miałam już nawet siły na płacz, po prostu siedziałam, tępo wpatrując się w ścianę. W pewnym momencie poczułam czyjąś rękę na ramieniu, obejrzałam się i kątem oka zobaczyłam Sofii, która wciąż usiłowała załagodzić sytuację. Doskonale wiedziałam, że jeśli zaraz się jej stąd nie pozbędę to rzucę się na nią i wydrapię jej oczy.
-Idź stąd – syknęłam, wracając wzrokiem na białą ścianę przede mną.
-Słyszałaś, co mówiłam ci w sali? - spytała.
-Jeżeli myślisz, że to dobry moment na takie rozmowy to się grubo mylisz – rzuciłam oschle, wstając i siadając na krzesłach na drugim końcu korytarza.
Dziewczyna porzuciła swoje próby nawiązania ze mną kontaktu, co nieznacznie poprawiło moje samopoczucie. Byłam zmęczona, nawet nie chciałam wiedzieć jak właśnie wyglądam, bo jedynie bym się przeraziła. Zegarek wskazywał trzecią w nocy, a ja właśnie ruszyłam w drogę do automatu z kawą. Wrzuciłam ostatnie monety, jakie mi pozostały do maszyny i czekałam na wydanie mi mojego zamówienia.
-Przepraszam, czy można do niego zajrzeć? - spytałam przechodzącą obok pielęgniarkę.
-Proszę bardzo, tylko bez napoju i proszę ostrożnie – odparła, a ja skinęłam głową przytakując.
Dopiłam kawę, wzięłam głęboki oddech i weszłam do sali. Scott leżał w tym pomieszczeniu sam, towarzyszyła mu jedynie aparatura, trzymająca go przy życiu. Przysunęłam sobie stojące obok krzesło i usiadłam przy jego łóżku. Chwyciłam rękę chłopaka, a po chwili poczułam na swoich policzkach wpływające łzy. Szybko otarłam je druga ręką i powstrzymałam się od dalszego ich uwalniania.
Sofii?

wtorek, 15 stycznia 2019

Od Isabelli cd Tylera

Spojrzałam na Tylera, który powoli opuszczał pomieszczenie. Cho#era. Naprawdę go kocham. Westchnęłam niezadowolona na widok lekarza, lecz mimo wszystko, zastosowałam się do jego zaleceń. Miałam leżeć i odpoczywać. Łatwo powiedzieć, w szczególności, jak poznasz chłopaka, za którym chciałabyś pobiec na koniec świata. Dostałam wieczorną dawkę leków i niedługo po tym, miałam zamiar iść spać. Nim jednak na dobre usunęłam, chwyciłam telefon i wyszukałam numer Tylera.

Do: Tyler
Wybacz, że tyle zwlekałam z wyznaniem ci tego. Niestety niektóre rzeczy nie są takie łatwe do powiedzenia. Nigdzie nie wyjeżdżam. Zostaję tutaj.

Kliknęłam "wyślij" i wbiłam wzrok w sufit. Po chwili jednak włączyłam ponownie swojego samsunga i wysłałam jeszcze jedną wiadomość.

Do: Tyler
Ps. Dobranoc

Odłożyłam telefon na szafkę nocną i wróciłam do oglądania białych ścian. Naprawdę nie wiem, co było ze mną nie tak. Dlaczego tak długo oszukiwałam samą siebie? Nie dopuszczałam do siebie myśli, że kiedykolwiek się zakocham. Westchnęłam głośno i moje powieki powoli się zamknęły.

~~~

Otworzyłam oczy i ziewnęłam przeciągle. Spojrzałam na zegar, który znajdował się na ścianie naprzeciwko. 11:28. Boże, ile ja spałam? Rozejrzałam się po sali i zauważyłam... Tylera. Chłopak siedział na małym stołku tuż przy szpitalnym łóżku, na którym spokojnie leżała jego głowa. Chyba spał. Przeczesałam ręką jego włosy i uśmiechnęłam się pod nosem.

Tyler?