- Ja się chyba zabiję... - mruknęłam z irytacją, podźwigającą się z ziemi.
- Mówiłaś coś? - zapytał chłopak.
- Nie nic. Po prostu już drugi raz przewrócił mnie jakiś sławny jegomość.
- Czyli mnie znasz? - zapytał uśmiechając się.
- Tak, nie jestem aż taka starożytna, żeby nie wiedzieć, co to telewizja lub Internet. Przy okazji nazywam się Charlene. Pozwolisz, że nie powiem ci mojego nazwiska. Nie za bardzo lubię zdradzać swojej tożsamości. - uśmiechnęłam się sarkastycznie.
- Ach tak... - zaśmiał się.
Przyjrzałam się mu. Miał ciemno brązowe włosy i tak jakby błyszczące oczy. Jego twarz była tak idealna, że chciało mi się wymiotować. Nie przepadałam za ideałami.
- Szczerze to wyglądasz lepiej na żywo niż na ekranie, choć i tak mnie nie powalasz... - obeszłam go, podeszłam do stojącego naprzeciwko działu z winami i zaczęłam szukać mojego ulubionego. Cameron nie skomentował mojej wypowiedzi, wolnym krokiem zbliżył się do mnie i wpatrzył w plakietkę butelki...
(Cameron?)