niedziela, 20 grudnia 2020

Od Gwen cd Patrica

Obserwowałam z uśmiechem jak odstawia rzeczy, po czym zajmuje miejsce na przeciwko mnie. Miałam niesamowite szczęście, że taki facet jak on się mną zainteresował. Sprawiał, że faktycznie łatwiej było mi to wszystko znieść. Chociaż wciąż uważałam, że było by lepiej nie wciągać go w to wszystko.
-Co? -Zapytał w końcu po pewnym czasie, przerywając panujące milczenie i unosząc brew.
-Nic, a co ma być? -Odpowiedziałam opierając głowę na ręce.
-No wiesz wpatrujesz się we mnie bez słowa od jakiegoś czasu...
-A to co, tylko facet może się wpatrywać w swoją laskę bez powodu? W naszym związku panuje równouprawnienie, kochanie. Ja mogę skopać Ci tyłek w fifie i wpatrywać się w ciebie jak ostatni zbok, a ty... Nie wiem... Możesz zrobić sobie makijaż, a ja nic na ten temat nie powiem.
Patric parsknął śmiechem, kręcąc głową. Zdecydowanie wolałam go w takim wydaniu, niż w porannym smutasie.
-Spokojnie, raczej aż tak mnie nie poniesie...
Naszą rozmowę przerwało przybycie kelnerki z naszym zamówieniem. Byliśmy tak głodni, że gdy zajęliśmy się jedzeniem, przerywaliśmy ciszę wtrącaniem jakiś pojedynczych spostrzeżeń. To co nam zmówił Patric było naprawdę dobrego, a w całej knajpce panowała miła atmosfera. Po skończonym posiłku udaliśmy się do samochodu trzymając się za ręce. Przy nim czułam się jak głupitka nastolatka, jednak w dobrym znaczeniu. Po prostu było łatwiej oderwać się od rzeczywistości. Patric otworzył mi drzwi od strony pasażera, a ja za nim usidła na miejscu cmoknęła go krótko w policzek. Chwilę później chłopak siedział już obok mnie.
-Co powiesz na to, abyśmy po powrocie i zatachaniu zakupów na górę, złapali Pottera i wyszli na jakiś dłuższy spacer? Mam ogromną ochotę połazić.
-Wedle życzenia -powiedział łapiąc moja rękę.
Ścisnęła ją lekko, uśmiechając się do niego szerzej.
-A potem zawieziesz mnie do mnie, bo moje maleństwo też będzie chciało się przejść i czeka mnie spacer jeszcze z nią. No chyba, że Pete wpadnie to ponownie z nią wyjdzie...
-A po co miałby przychodzić do ciebie wieczorem? -Zapytał podejrzliwie.
-Na randkę. Musimy domknąć ostatnie sprawy z grantem. Ale spokojnie od przyszłego tygodnia będę już wolna od niego. A i widziałam, że mamy nawet kilka wspólnych zmian w kawiarni, także będziemy się częściej widywać niż ostatnio.
Patric?

sobota, 19 grudnia 2020

Od Hailey cd Scotta

Odsunęłam się nieco od niego, by lepiej go widzieć. Uniosłam brwi i popatrzyłam na niego znacząco.
-Kochany, zawsze mogę jeszcze ci zwiać sprzed ołtarza, także ryzyko masz cały czas - oznajmiłam z udawaną powagą.
-No wiesz ty co... - westchnął, robiąc smutną minę.
Położyłam dłoń na jego policzku i uśmiechnęłam się, po czym pocałowałam go delikatnie w czoło.
-Oj no dobrze wiesz, że tego nie zrobię... chyba - powiedziałam.
-To twoje chyba jest bardzo pocieszające - mruknął, przewracając oczami.
Chwyciłam jego dłonie, gładząc je delikatnie i patrząc mu w oczy z uśmiechem. Zbliżyłam swoją twarz do jego, po czym złączyłam nasze usta. Chłopak oddał pocałunek, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. Oplotłam dłonie dookoła jego karku, skupiając się na pocałunkach. Po dłuższej chwili odsunęliśmy się nieco od siebie. Wtuliłam się w niego, ciesząc się trwającą chwilą.
Dłuższą chwilę później wstałam i udałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i stanęłam przed nią. Wpatrywałam się w jej zawartość, zastanawiając się, co mogłabym zjeść. Po chwili dołączył do mnie również pies, który usiadł obok mnie i z równie wielkim zainteresowaniem wpatrywał się w zawartość urządzenia.
-Ty już swoją porcję dostałeś - oznajmiłam, spoglądając na zwierzaka, który swój wzrok stale przenosił z lodówki na mnie.
Za sobą usłyszałam śmiech Scotta, który stał w progu i nas obserwował.
-Zdecydowaliście się już na coś? - zapytał.
-Właśnie nie, tyle rzeczy, a nic na co miałabym ochotę - westchnęłam, zamykając zrezygnowana lodówkę.
Scott ponownie się zaśmiał, po czym przyciągnął mnie do siebie ramieniem. Lucky posłał mi pełne zawiedzenia spojrzenie, po czym opuścił pomieszczenie. Wtuliłam się w ciało chłopaka i przymknęłam nieco oczy.
Scott? 

 


Od Patrica cd Gwen

  Spojrzałem z rozbawieniem na dziewczynę i przewróciłem oczami.
-Dziękuję za łaskę - odparłem. - Pakuj się do środka.
-Dobra, dobra - odrzekła i wsiadła do samochodu.
Po zajęciu miejsca kierowcy przez chwilę zastanawiałem się co tak właściwie chciałbym zjeść. Gwen przyglądała mi się badawczo, podczas gdy ja siedziałem w zamyśleniu, z lekko odchyloną do tyłu głową.
-Wszystko w porządku? - zapytała, kładąc swoją ciepłą dłoń na mojej ręce.
-Tak, zastanawiam się tylko, co chciałbym na obiad - oznajmiłem ze śmiertelną powagą, na co ona wybuchnęła śmiechem.
-No tak, to w końcu bardzo poważny problem - stwierdziła rozbawiona.
-Oj tak, odpowiedni posiłek jest bardzo ważny.
Niewiele więcej myśląc odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę chińskiej knajpki, w której zwykłem od czasu do czasu jadać. Czekało nas około piętnastu minut jazdy, gdyż była nieco oddalona od marketu, w którym robiliśmy zakupy. Gwen bawiła się radiem, skacząc po stacjach radiowych w poszukiwaniu czegoś ciekawego, by w końcu połączyć swój telefon przez bluetooth i sama dobierać lecące w aucie piosenki.
-To co, powiesz mi co dzisiaj jemy? - zapytała po kilku minutach.
-Chińczyka - odparłem.
Blondynka skinęła głową w znaku zrozumienia, a już wkrótce zaparkowaliśmy pod lokalem. Zaparkowałem możliwie jak najbliżej wejścia, a kiedy szliśmy przez parking ująłem dłoń dziewczyny. Weszliśmy do środka, gdzie unosił się zapach podawanych potraw.  Zajęliśmy miejsce przy jednym z wolnych stolików i zaczęliśmy wertować menu. Szybko odnalazłem najbardziej lubianą przeze mnie pozycję, Gwen jednak wciąż kartkowała menu, w te i we w tę, szukając czegoś dla siebie.
-Nie mogę się na nic zdecydować - westchnęła - wybierz mi coś.
-Mówisz,masz - zaśmiałem się i wstałem od stolika, by udać się złożyć zamówienie.
Po chwili wróciłem do niej, w ręce niosąc napoje i szklanki.
Gwen?

wtorek, 11 sierpnia 2020

Od Scotta cd Hailey

wzdychając ciężko widząc, że nie źle mi się przysnęło. Przeciągnąłem się, krzywiąc na się na dźwięk prostowanych kości i ruszyłem do salonu. Hailey siedziała na kanapie bawiąc się z Hiro, lecz odwróciła się w moją stronę, gdy usłyszała moje kroki i obdarzyła mnie promiennym uśmiechem. Przechyliłem się nad oparciem kanapy i pocałowałem ją krótko w skroń.
-Drzemka była udana?
-Oh jak najbardziej tak. Chociaż powiem ci, że nie najlepiej to rozegrałaś -powiedziałem siadając obok niej. Uniosła brew nie wiedząc o co mi chodzi. -Jakbyś mnie tu przyciągnęła to ja bym się przespał, a ty byś miała swoją ulubioną poduszkę.
Zaśmiała się, zdejmując z siebie kota, po czym wpakowała się mi okrakiem na kolana. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, obejmują ją w talii i całując ją krótko. Mruknęła cicho, a jej ręce wylądowały na moich barkach.
-I co, lepiej teraz panu?
-Zdecydowanie, ale i tak twierdzę, że wcale nie było by tak źle, bez tej drzemki -odparłem, uśmiechając się do niej. -Ale z twoimi argumentami nie mam co dyskutować...
-Coś się dzieje? -Zapytała przenosząc dłonie na moje policzki, patrząc mi w oczy.
-Nic się nie dzieje, kotku. Po prostu kiepska noc. Chciałem, abyś była zadowolona z wieczoru, więc jak to ja się nakręciłem. I wszystko -powiedziałem, na co zrobiła powątpiewającą minę. -No dobra, może jeszcze lekkie przemęczenie. Nie mogę się doczekać, kiedy skończymy kręcić i w końcu będę mógł się odciąć od pewnej wariatki.
Hai parsknęła lekko, na co uniosłem brew.
-Od paru lat nie możesz się jednej pozbyć i masz nadzieję, że tym razem będzie łatwo?
Wywróciłem oczami, przyciągając ją bliżej siebie.
-Oby tym razem poszło lepiej. Ogólnie to mam talent do przyciągania wariatek... -blondynka uniosła brew. -Nie miało to aż tak zabrzmieć. Czekaj, zaraz wyjdę z tego z twarzą, za nim tak się pogrążę tak bardzo, że zmienisz zdanie -dodałem szybko, zdając sobie sprawę, jak to zabrzmiało. Hai przygryzła wargę w rozbawieniu, czekając co wymyślę. -Nie, niestety moja kreatywność umarła po przygotowaniu zaręczyn. Wiem tylko jak się pogrążyć...
-Lepiej udam, że odebrałam to tak, jak chciałeś, czyli że mnie w to nie wliczasz.
Nachyliła się przyciągając mnie za kark do siebie. Drażniła się ze mną przez moment, aż w końcu złączyła nasze usta.
-Chociaż wiesz co, ty też do końca normalna nie jesteś. W końcu chcesz za mnie wyjść...
-Wiesz ty co? -Odparła uderzając mnie w pierś. -Jeszcze mogę się rozmyślić.
-O nie moja droga, teraz odmowy to ja nie przyjmuję.
Hai?

poniedziałek, 29 czerwca 2020

Od Hailey cd Scotta

Oderwałam wzrok od talerza z jedzeniem i przeniosłam go na Scotta, który leżał na moich nogach.Westchnęłam cicho, głaszcząc go po ramieniu.
-Raczej z wami zostanę, chyba że nagle miałabym dostać jakąś super propozycję, której nie dałoby się odrzucić - stwierdziłam, uśmiechając się delikatnie w jego stronę.
Scott odwzajemnił mój uśmiech, a ja ponownie skupiłam się na jedzeniu. Niedługo później skończyłam jedzenie i delikatnie zrzuciłam głowę chłopaka ze swoich nóg, aby móc iść odnieść naczynia. Chłopak posłał mi niezadowolone spojrzenie, co wywołało moje rozbawienie.
-Przecież zaraz do ciebie wrócę, już tak nie patrz - dodałam, opuszczając pomieszczenie.
Odłożyłam naczynia do zmywarki i ruszyłam z powrotem do sypialni, gdzie Scott leżał rozwalony na łóżku.
-Może byś zrobił mi trochę miejsca - westchnęłam, stając obok łóżka i krzyżując ręce na piersi.
Scott popatrzył na mnie bezradnie, po czym posunął się nieco. Położyłam się obok niego i popatrzyłam na jego twarz. Widać było, że jest zmęczony, a oczy same mu się zamykały, zupełnie jakby nie spał całą noc. Pogłaskałam go po policzku i uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę.
-Ktoś tu się chyba nie wyspał - zagadnęłam, przenosząc dłoń na jego ramie i głaszcząc go po nim.
-Zdaje ci się - mruknął, po czym ziewnął przeciągle, wywołując tym samym mój śmiech.
-A pan to chce oszukać mnie, czy siebie? - zapytałam, unosząc jedną z brwi - zdrzemnij się, zanim dostaniesz młodą jest jeszcze czas, a w takiej kondycji to średni będzie z ciebie tatuś - oznajmiłam, posyłając mu ponaglające spojrzenie.
Scott westchnął cicho, przewracając się z boku na plecy i patrząc na zegarek, który znajdował się na jego lewej ręce. Po chwili analizy skinął głową i ponownie zmieniwszy pozycję, wtulił się w poduszkę i przymknął oczy. Uśmiechnęłam się na ten widok i siedziałam tak dłuższą chwilę, przyglądając się jak jego oddech powoli się normuje, a on zasypia. Podniosłam się z łóżka i opuściłam sypialnię, zamykając za sobą drzwi, żeby mógł choć trochę odespać.

Scott?

czwartek, 11 czerwca 2020

Od Petera

Przejachełem dłonią po zmęczonej twarzy. Od rana siedziałem przy obróbce zdjęć z ostatniej sesji z pożal się Boże gwiazdeczką. W końcu stwierdziłem, że na dziś koniec i czas ruszyć do ludzi. Złapałem smycz i przywowałem wilczura do siebie. Wsiadłem do samochodu i udałem się pod blok mojej ulubionej blondynki. Dziennie zajmowała dość dużo mojej uwagi. Nie żeby w jakimś zboczonym sensie. Była moją najlepszą przyjaciółką od dziecka, więc normalnym jest to, że przejmuję się jej stanem. Wiedziałem, że chociaż stara się wszystkim pokazać, że nie przejmuje się tym, to tak naprawdę jest w rozsypce. Zawsze tak było. Prawda wychodziła dopiero wtedy, gdy myślała, że nikt nie widzi. I tak jej zostało. Kilka razy złapałem jej smutne i zagubine spojrzenie, wbite w przestrzeń, które próbowała ukryć za sztucznym uśmiechem, gdy ją przyłapywałem na tym. Jak zwykle wbiła sobie do łba, że musi być w tym sama. Była tak niesamowicie uparta, że nie mieściło mi się to w głowie. Ciekawe ile jeszcze by ukrywała prawdę przed Patriciem, gdyby wtedy nie przyszedł zobaczyć co się z nią dzieje. Wciąż chciało mi się śmiać na wspomnienie miny Gwen, gdy ten pomyślał, że dziewczyna jest w ciąży ze mną.
Wchodziłem powoli po schodach nucąc pod nosem jakąś melodię. Mój czworonożny przyjaciel człapał powoli oboi mnie, aż stanęliśmy przed dobrze znanymi drzwiami. Zapukałem opierając się o framugę, owijając sobie smycz wokół dłoni. W końcu w drzwiach pojawiła się znajoma dziewczyna z telefonem przyciśniętym do ucha. Wywróciła oczami na mój widok, wpuszczając mnie do środka. Wyszerzyłem się do niej, całując ją w policzek i udałem się do salonu, gdzie rozsiadłem się na kanapie. Max pobiegł do Seny, z którą chwilę później bawił się w najlepsze. Podniosłem wzrok na blondynkę, która pocierała dłonią czoło, przymykając oczy. Zapytałem ją z kim gada, na co odpowiedziała bezgłośnie, że z mamą. Ustałem obok, odciągając na moment telefon.
-Dzień dobry pani Blley -powiedziałem do telefonu, na co dziewczyna wywróciła oczami. Strasznie często to robi. -Na tych ostatnich zdjęciach na Facebooku wyszła pani przepięknie. Z resztą jak zawsze.
Gwen odgoniła mnie trzepiąc mnie po głowie.
-Tak mamo, Peter znowu u mnie siedzi -powiedziała patrząc na mnie. -Nie, absolutnie nie. To całkowita przeszłość i poprostu się przyjaźnimy. Nie nie będzie ze mną przyjeżdżał. Chcę wam przedstawić kogoś innego, ale jeszcze nie wiem czy przyjedzie ze mną...
Przeszła do kuchni wciąż pogrążona w rozmowie z rodzicielką. W końcu po pewnym czasie przyszła do pokoju z dwoma kubkami herbaty.
-Czyżbyś wybierała się do rodziców? -Zapytałem, gdy rozsiadła się obok mnie na kanapie.
-Mam taki zamiar, ale chcę wybrać się, kiedy oboje będą chociaż jeden dzień w domu, a nie tylko mama, co do prostych ostatnio nie należy -odpowiedziała, kładąc nogi na pobliski stolik.
Pokiwałem powoli głową upijając łyk gorącego napoju.
-Zamierzasz im powiedzieć -zapytałem co potwierdziła skinieniem głowy. -Słuchaj jeśli tylko chcesz, to mogę z tobą pojechać. Wiem, że nie jest to dla ciebie łatwe, dlatego uważam, że powinnaś mieć ze sobą kogoś do wsparcia...
-Dzięki -przerwała mi szybko, uśmiechając się lekko. -Ale to nie jest twój żaden obowiązek. Poza tym... Mama mogłaby dopisać sobie jakąś nie stworzoną historię -zaśmiała się lekko. -No i wolałabym mieć kogoś innego przy sobie w tej chwili...
-No tak wiem, wiem wolisz swojego kochasia -zironizowałem, za co dostałem głowie od niej. -Ale powiedz mi szczerze, bez żadnego łagodzenia i tak dalej... Jak się czujesz?

Gwen?

środa, 20 maja 2020

Od Caroline

Weszłam szybkim krokiem na plan, uśmiechając się do ochroniarza. Dziś czekały nas dość intymne sceny. Odebrałam kostium na dziś i ruszyłam do garderoby się przebrać. Zarzuciłam na siebie szlafrok, po czym udałam się do makijażystek. Kiedy tylko skończyły przeszłam powolnym krokiem na plan, gdzie widziałam znajomą czuprynę. Podeszłam do chłopaka, kładąc dłonie na jego ramionach. Scott czując mój dotyk, odchylił głowę do tyłu i otworzył na chwilę zmęczone oczy, po czym upewniając się z kim ma do czynienia, przymknął je z powrotem. Czując jak jest spięty, postanowiłam zaserwować mu masaż.
-A coś ty taki spięty? –Zapytałam sunąc dłońmi po jego barkach. –Czyżby coś się działo? Może pomóc ci się rozluźnić? –Mruknęłam mu do ucha.
-Zapominasz o jednym, istotnym fakcie – powiedział łapiąc moje ręce i zdjął je powoli ze swoich ramion. –Jestem w szczęśliwym związku, a to, co było między nami się już dawno się skończyło.
Usiadłam obok niego, zarzucając nogi, przez jego uda. Nie skomentował tego, wzdychając tylko.
-Ależ ja o tym pamiętam –powiedziałam obserwując go uważnie. –Tylko wciąż się zastanawiam, kiedy przypomni sobie, z czym ma i miała problem –dodałam niewinnym tonem. –No w końcu dziecko magicznie ci nie zniknęło, a ona przecież nie ma zamiaru być ciocią…
-Skończ już –przerwał mi, zerkając na mnie. –Po raz setny powtórzę, to nigdy nie była, nie jest i nie będzie twoja sprawa.
-Tak, masz rację powtarzasz się –mruknęłam drażniąc lekko skórę na jego ręce, którą po chwili zabrał. –Ale nie myśl sobie, że tak łatwo odpuszczę. Nie zaprzeczysz, że było nam ze sobą dobrze, a to że jak tylko pstryknęła, poleciałeś na jej zawołanie… Ale spokojnie poczekam aż przylecisz do mnie z podkulonym ogonem. Naprawdę chętnie się tobą zajmę –powiedziałam, sunąc dłonią po jego ramieniu.
Scott?

piątek, 8 maja 2020

Od Scotta cd Hailey

Odłożyłem również swój kieliszek, przeciągając się lekko. Oparłem się ponownie o kanapę, a Hai ponownie oparła o moje ramię.
-Oj kochanie, to że ze mną nie walczysz o swój kieliszek wystarczająco mówi –powiedziałem całując ją w skroń. –Oj zmęczenie mocno cię opanowało.
-Ale je naprawdę nie chcę się jeszcze kłaść –odparła opierając się mocniej o moje ramię.
Pokręciłem głową z uśmiechem, widząc jej stały upór. Nie trzeba było długo czekać, kiedy oczy same zaczęły jej się zamykać. Oczywiście walczyła jak mogła, aby udowodnić, że nie chce jej się spać. Westchnąłem ciężko uśmiechając się jednak, po czym podniosłem się. Hai próbowała mnie zatrzymać, uwieszając się mojego ramienia. Złapałem ją pod kolanami i podniosłem, wbrew jej protestom. Oplotła mnie ramionami za kark, robiąc niezadowoloną minę. Położyłem ją na łóżku, po czym położyłem się obok niej, opierając się plecami o ramę łóżka.
-Ty kompletnie nie słuchasz co do ciebie mówię –powiedziała udając  obrażoną, jednak oparła ponownie głowę o mnie. –Mówię, że nie chcę się kłaść to mnie siłą zaciągniesz.
-Kochanie słucham, ale świadomie to ignoruję, bo wiem, że się to nie zgadza ze stanem rzeczywistym –odpowiedziałem, na co pokazała mi język dźgając mnie palcem w żebra. –Poza tym i tak leżeliśmy, tylko zmieniliśmy pomieszczenie. No już się na mnie nie obrażaj –dodałem łapiąc ją za brodę i przyciągnąłem ją do siebie. Pocałowałem ją krótko, co leniwie odwzajemniła.
-To mi nie wmawiaj, że zasypiam –mruknęła ziewając. –Poza tym musimy się na siebie poobrażać.
-Ależ oczywiście –powiedziałem, głaszcząc ją po ramieniu. –I kocham cię mimo wszystko.
Poprawiłem się na łóżku, układając się lepiej po czym przyciągnąłem ją do swojego boku. Hailey przełożyła ramię przez mój brzuch, wtulając się w mój bok. Mruczała jeszcze coś pod nosem, jednak zbyt dużo z tego nie rozumiałem. Niewiele później zamilkła całkowicie śpiąc w najlepsze. Odczekałem moment, aż na pewno jej nie obudzę i podniosłem się z miejsca. Przymknąłem drzwi po czym ruszyłem do salonu. Dopiłem swoje wino, po czym wyniosłem oba kieliszki do kuchni. Umyłem naczynia, po czym pokręciłem się jeszcze po mieszkaniu, starając się nie obudzić dziewczyny. Od kilku dni męczyła mnie cholerna bezsenność. W końcu wróciłem do łóżka, przytulając się do pleców Hailey, obejmując ją ramieniem. W końcu udało mi się przysnąć.
Rano obudziłem się przed dziewczyną. Ostrożnie wysunąłem rękę spod Hai, wstając z łóżka, po czym złapałem czystą koszulkę i spodnie. Po ogoleniu się i ubraniu, złapałem smycz, i ruszyłem na spacer z piszczącym Luckym. Po drodze odpaliłem papierosa i zadzwoniłem do Rose. Po powrocie zjadłem szybkie śniadanie przeglądając maila, po czym zabrałem się przygotowanie posiłku dla Hai. Gotowe jedzenie i kawę, przełożyłem na tacę i ruszyłem do pokoju. Hailey właśnie przeciągała się na łóżku.
-Hej piękna –powiedziałem wchodząc do sypialni. –Śniadanie podano, madam.
Podałem jej tacę, całując ją krótko, po czym rozwaliłem się obok niej.
-A co to za okazja? –Zapytała zgarniając pasmo włosów za ucho.
-A zawsze jakaś musi być? Muszę cię trochę po rozpieszczać -mruknąłem gładząc ja po ramieniu.
Dziewczyna zajęła się śniadaniem, podczas gdy ja ułożyłem głowę na jej wyprostowanych nogach, przekazując jej wieści o tyrani babci przekazanych przez Rose.
-A powiedz ty mi skarbie –zacząłem, kładąc dłoń na jej odsłoniętym przez podwiniętą koszulkę brzuchu i sunąc nią w górę. –Jakie masz plany na wieczór? Zostajesz w domu ze mną i małą, czy wychodzisz gdzieś ze znajomymi?
Hailey?

środa, 6 maja 2020

Od Hailey cd Scotta

Popatrzyłam na niego z rozbawieniem.
-Szczerze mówiąc to nie zastanawiałam się nad tym jeszcze - westchnęłam - na pewno musisz się ogolić.
Chłopak popatrzył na mnie z politowaniem, kiedy wybuchłam śmiechem z powodu jego miny po wypowiedzeniu przeze mnie tych słów. Cóż, raczej nie takiej odpowiedzi się spodziewał.
-Oj no nie obrażaj się - mruknęłam, drążąc mu palcem między żebrami.
Odstawiłam swój kieliszek, a jego wyjęłam mu z rąk i postawiłam obok mojego, po czym władowałam mu się na kolana i ujęłam jego twarz w dłonie. 
-Nawet z brodą cię kocham, co nie zmienia faktu że preferuję cię bez - oznajmiłam, głaszcząc go po policzku.
-Niemożliwa jesteś - westchnął, ściągając jedną z moich dłoni z jego twarzy i chwytając ją.
Pochyliłam się i przytuliłam się do niego. Scott zdecydowanie jest najlepszym, co mnie w życiu spotkało. Ścisnęłam mocniej jego dłoń, ciesząc się trwającą chwilą. Niedługo później odkleiłam się od niego i zsunęłam obok, na poprzednie miejsce. Sięgnęłam ręką po butelkę i uzupełniłam nasze kieliszki, po czym wzięłam je do rąk i podałam mu ten, który należał do niego. Powoli zaczynałam robić się senna. Siedziałam tak z głową opartą o ramie chłopaka, w dłoni ściskając kieliszek z winem i co jakiś czas upijając łyk.
-Zaraz zaśniesz nad tym winem - stwierdził
-Wcale, że nie - odparłam, uparcie broniąc swego, nie chcąc iść jeszcze kłaść się spać.
Scott zaśmiał się jedynie, wyciągając z mojej ręki naczynie i odkładając je na stolik, jednak byłam na tyle zmęczona, że nie miałam siły na sprzeciwianie się i toczenie o niego walki.

Scott?

Od Gwen cd Patrica

Zmarszczyłam brwi, zastanawiając się przez moment.
-A miałam wrażenie, że wolniej jeździsz… Jaki cudem nie zauważyłam? –Zapytałam zaskoczona swoim odkryciem. –I od kiedy ja w ogóle zaczęłam dostrzegać takie rzeczy? O matko, starzeję się!
Patric parsknął śmiechem na, poklepując mnie po nodze.
-Wiesz, kochanie jak bardzo ci zależy, to mogę jechać wolniej –zaczął powoli z tym swoim urzekającym uśmiechem.
-Pat, w porównaniu do moich znajomy to jedziesz jak emeryt –zaczęłam, po czym szybko dodałam  –ale w tej chwili nawet nie próbuj udowadniać mi, że jest inaczej. Jeszcze mi się nie śpieszy na OIOM. Także spokojnie, pasuje mi to tępo.
Chłopak ponownie skupił na całą uwagę na jezdni. Rozsiadłam się wygodniej, obserwując przez moment profil Patrica. W końcu zaparkowaliśmy pod sklepem. Wysiadłam z samochodu, po czym złapałam Patrica pod rękę i ruszyliśmy w stronę budynku. Chwyciliśmy koszyk i ruszyliśmy na wyprawę między półki. Patrząc na nas można by było pomyśleć, że albo jesteś pod wpływem jakiś środku albo uciekliśmy z psychiatryka. Spowodowane było to naszymi wygłupami i śmiechami z prawie wszystkiego. W pewnym momencie odezwał się mój telefon, ukazując na wyświetlaczu imię mojego drogiego kolegi. Słysząc westchnięcie chłopaka stojącego obok mnie, cmoknęłam go w policzek odbierając połączenie. Okazało się, że mój przyjaciel nie ma pojęcia o prywatności, bo właśnie grzebał w moim mieszkaniu w poszukiwaniu notatek, które zostawił u mnie dzień wcześniej. Powiedziałam mu, gdzie może je znaleźć i w ramach zadośćuczynienia kazałam wyprowadzić mu psa.
-Chyba powinnam założyć pułapkę w mieszkaniu –prychnęłam, kończąc rozmowę. –Albo zabrać klucze , ale to nie będzie tak zabawne –rzuciłam ponownie łapiąc chłopaka pod ramię. –Ale przynajmniej nie muszę się martwić, że niewyprowadzony psiak na mnie czeka. Także do wieczora, jestem wolna.
-No to świetnie –powiedział całując mnie w skroń.
Ruszyliśmy przed siebie, aby dokończyć zakupy. W końcu, gdy Patric namierzył wszystko co potrzebował, ruszyliśmy do kasy. Ustałam bujając się na piętach, wyglądając zapewne jak małe dziecko. A przynajmniej tak wnioskowałam po rozbawionym spojrzeniu Patrica. W końcu udało nam się wyjść i zapakować zakupy do bagażnika.
-To gdzie jedziemy na obiad? –Zapytał przyciągając mnie do siebie i objął mnie.
-Ja jestem tu tylko, abyś nie był smutny. Mi jest obojętne.
Patric?