-Co? -Zapytał w końcu po pewnym czasie, przerywając panujące milczenie i unosząc brew.
-Nic, a co ma być? -Odpowiedziałam opierając głowę na ręce.
-No wiesz wpatrujesz się we mnie bez słowa od jakiegoś czasu...
-A to co, tylko facet może się wpatrywać w swoją laskę bez powodu? W naszym związku panuje równouprawnienie, kochanie. Ja mogę skopać Ci tyłek w fifie i wpatrywać się w ciebie jak ostatni zbok, a ty... Nie wiem... Możesz zrobić sobie makijaż, a ja nic na ten temat nie powiem.
Patric parsknął śmiechem, kręcąc głową. Zdecydowanie wolałam go w takim wydaniu, niż w porannym smutasie.
-Spokojnie, raczej aż tak mnie nie poniesie...
Naszą rozmowę przerwało przybycie kelnerki z naszym zamówieniem. Byliśmy tak głodni, że gdy zajęliśmy się jedzeniem, przerywaliśmy ciszę wtrącaniem jakiś pojedynczych spostrzeżeń. To co nam zmówił Patric było naprawdę dobrego, a w całej knajpce panowała miła atmosfera. Po skończonym posiłku udaliśmy się do samochodu trzymając się za ręce. Przy nim czułam się jak głupitka nastolatka, jednak w dobrym znaczeniu. Po prostu było łatwiej oderwać się od rzeczywistości. Patric otworzył mi drzwi od strony pasażera, a ja za nim usidła na miejscu cmoknęła go krótko w policzek. Chwilę później chłopak siedział już obok mnie.
-Co powiesz na to, abyśmy po powrocie i zatachaniu zakupów na górę, złapali Pottera i wyszli na jakiś dłuższy spacer? Mam ogromną ochotę połazić.
-Wedle życzenia -powiedział łapiąc moja rękę.
Ścisnęła ją lekko, uśmiechając się do niego szerzej.
-A potem zawieziesz mnie do mnie, bo moje maleństwo też będzie chciało się przejść i czeka mnie spacer jeszcze z nią. No chyba, że Pete wpadnie to ponownie z nią wyjdzie...
-A po co miałby przychodzić do ciebie wieczorem? -Zapytał podejrzliwie.
-Na randkę. Musimy domknąć ostatnie sprawy z grantem. Ale spokojnie od przyszłego tygodnia będę już wolna od niego. A i widziałam, że mamy nawet kilka wspólnych zmian w kawiarni, także będziemy się częściej widywać niż ostatnio.
Patric?