sobota, 27 lipca 2019

Od Sofii

Wieczór, dwudziesty ósmy grudnia

Leżałam łóżku oglądając jakąś durną komedię romantyczną. Właśnie osiągnęła dno dna, w końcu takie historie się nie zdarzają. Życie jest o wiele bardziej brutalne i nie rzygające tęczą. Podciągnęłam się na poduszkach próbując ułożyć się chodź trochę wygodniej. Wszystko mnie bolało, a też średnio mogłam ułożyć się na tyle wygodnie, aby poczuć chociaż trochę wygody. Pogładziłam jedną ręką już ogromny brzuch, no w końcu lada dzień miała zakończyć się ta katorga. Termin miałam zaraz po nowym roku. Z jednej strony nie mogłam się doczekać, aby zobaczyć, tę kruszynkę, ale z drugiej z dnia na dzień byłam coraz bardziej przerażoną tą wizją. Czasem dopadały mnie mnie wątpliwości, czy aby na pewno dobrze zrobiłam pozostając w tym mieście. Dopuki ruinowałam tylko swoje życie, to był mój wybór. Teraz miałam zmarnować życie co najmniej czterech osób -dziecka, Scotta, Hailey i Flynna. Ostatnie półroku mieszkał ze mną, pomagał i znosił moje humorki. Od zawsze widziałam, że mu się podobam, a teraz jego zadużenie w padało mi na wzrok w każdym kącie tego mieszkania. Nie tak dawno stwierdziłam, że w sumie można spróbować. I chociaż niektórzy mogliby powiedzieć, że go wykorzystuję, to naprawdę do niego coś czułam. Pojawiały się też we mnie obawy odnośnie tego, czy to wszystko nie zaszkodzi Scott'owi i jego relacji z Hailey. I tak wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju, że im wtedy wywinęłam taki numer. A że znałam Scotta nie od dziś to wiedziałam, że będzie latał jak kot z pęcherzem. I w tym wszystkim jak zwykle może się pogubić i zapomnieć, co powinno być dla niego w pełni ważne. Naprawdę nie chciałabym, by mu nie wyszło z Hailey. To wszystko naprawdę nie tak miało być... Odwróciłam głowę w stronę wejścia do salonu, gdzie stał właśnie Flynn.
-Wszystko gra? -Zapytał lekko zmartwiony. -Muszę iść do pracy na nocną zmianę, ale nie wiem czy to dobry pomysł zostawiać cię samą...
-Przestań, jeszcze brakuje abyś przeze mnie stracił pracę -prychnęłam przekręcając się na bok i układając się wygodnie. -Idź, puki co nic się nie dzieje, co by mogło zapowiedzieć jakiekolwiek zmiany w najbliższym czasie. Poza tym jak coś się będzie działo, to będę się odzywać. A teraz zmiataj, albo zacznę w ciebie rzucać.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem, po czym podszedł do mnie pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się lekko na ten gest, ściskając lekko jego rękę. Wyszedł z salonu, a po paru minutach usłyszałam jak zamyka drzwi. Naprawdę ostatnią rzeczą jakiej potrzebowałam to wyrzuty sumienia, że stracił pracę. Nie dość, że długo jej szukał to była to całkiem świeża sprawa. Co prawda pracował na nocki jako ochroniarz i nie była to praca jego marzeń, to cieszył się że udało mu się ją w ogóle znaleźć. Ziewnęłam przeciągle próbując ponownie skupić się na filmie. Około godziny dwudziestej trzeciej zawlekłam się do sypialni, odczuwając lekkie skurcze. Miałam nadzieję, że maluszek jednak poczeka do chociaż do rana. Położyłam się wygodnie w łóżku i nie musiałam zbyt wiele czekać na sen. Obudziły mnie coraz mocniejsze skurcze, spojrzałam na zegarek, który pokazywał paręnaście minut po pierwszej. W końcu skurcze zaczynały być regularne i odeszły mi wody. Chwyciłam szybko telefon i wybrałam numer Flynna. Niestety nie odebrał, więc wybrałam drugi numer, modląc się o to, aby chociaż on odebrał. Już po kilku sygnałach rozbrzmiało zaspane:
-Halo?
-Scott, możesz przyjechać -powiedziałam z ulgą, że odebrał. -Odeszły mi wody, a ja nie mam jak dostać się do szpitala. Flynn jest w pracy -mówiłam szybko, jednak usłyszałam, jak mówi ,,Nic nic, kochanie śpij" i zamykanie drzwi.
-Już trejkocie, będę za chwilę -powiedział i rozłączył się.
Ja w tym czasie ubrałam się w czym dość skutecznie przeszkadzały mi skurcze. W końcu pojawił się Scott, chwycił moją torbę i mnie pod rękę, i ruszyliśmy do szpitala.
~~~~~~~~~~
Było po szesnastej kiedy leżałam już na sali, a obok mnie na łóżku siedział Scott trzymając małą na rękach. Wpatrywał się w nią ja w najpiękniejszy obrazek. Na ten widok uśmiech sam wskakiwał mi na usta. Mimo tego, że lekarze podjęli jednak decyzję o cesarce, ponieważ dziecko źle się ułożyło i nie kosztowało mnie to za dużo wysiłku, to i tak odczuwałam duże zmęczenie. Z resztą Scott też nie wyglądał najlepiej, bo jak się dowiedziałam spał zaledwie godzinę.  Spojrzałam na chłopaka i pogłaskała go po ramieniu.
-Scott, wróć do domu i odpocznij. I tak się zastanawiam czy powinieneś wracać samochodem.
-Spokojna twoja poczochrana. Dojadę do domu -powiedział przenosząc na mnie wzrok.
Odłożył małą do łóżeczka i po zamienieniu jeszcze paru zdań postanowił jednak wrócić do domu. Spojrzałam jeszcze na naszą śpiącą małą Anne i sama udałam się w objęcia morfeusza.

Scott czy Hailey, które chce to sobie w odpis to wmontuje :*

Od Lashiti cd Xaviera

Spaliłam buraka, a tuż po chwili on się odsunął. Ubrał się, zrobiłam to samo. Jednak to jak wyszedł z pokoju, było dziwne. Słyszałam, jak z kimś rozmawia. Teraz tylko znaleźć jakąś kryjówkę. Gdy już miałam na sobie bieliznę oraz jego koszulkę, schowałam się w szafie, a tam znalazłam pluszaka. Nie wiem, czemu nawet, ale łzy zaczęły lecieć. Pewnie dlatego, że przypomniało mi się jedno ze wspomnień. O dziewczynce, która została zaadaptowana przez ciotkę, była, wychowywała się z nami. Jednak skończyło się to tragedia, gdyż dom spłonął i ona także. Ten pluszowy królik mi o tym przypomniał. Rose tak samo miały na imię, westchnęłam i wraz z zabawka, wyszłam z ukrycia. Podeszłam do okna, by przytulić wspomnienie i zapamiętać.
Ktoś wszedł do pokoju, gdy się odwróciłam, zobaczyłam Alana. Uśmiechał się i podszedł powoli. Usiadłam obok niego na łóżku i podałam mu, miękkiego króliczka w bucikach, szelkach i koszulce.
- Xavier powiedział, żebym dotrzymał ci towarzystwa. Poszedł pogadać z mamą. Widzę, że wszystko Ci powiedział. - powiedział. Kiwnęłam głową na tak, by potwierdzić jego słowa.
- Masz cudowną rodzinę, mimo powalonego brata. Wybacz, moim rodzice rzadko bywają w domu. Więc ci zazdroszczę tego. - powiedziałam. Chciałam coś powiedzieć, ale nie było mi to dane. Nawet nie wiedziałam, co mam powiedzieć.
- Jutro jedziemy na plażę, cała rodzinka. Pojedziecie z nami? Spoko, mój brat to dupek, czasem tak ma. Gdy nie zajrzyje leków. - zaśmiał się, jednak po chwili się uśmiechnął. Był taki smutny, więc go przytuliłam mocno. Chyba jemu tego brakowało.
- Pewnie nie ominie mnie plaża i zapewne festiwal tam ma być. - powiedziałam, a chłopak mruknął "Tak". To jednak nie wszystko się rozpłakał. Przytuliłam go, by mógł uspokoić, wówczas pojawił się w drzwiach Xavier. Nawet nie zwrócił zbytniej uwagi, tylko padł zmęczony na łóżko. Jego prawa pięść była cała we krwi. Ułożyłam Alana na łóżku i spojrzałam się podejrzliwie na chłopaka. Złapałam go za drugą rękę, po czym pociągnęłam.
- Do łazienki idziemy, ale już. - warknęłam. Ruszył się, gdy tylko usiadł, mogłam zająć się opatrywaniem jego pięści. Delikatnie wacikami, nasączonym płynem odkażającym, zaczęłam wycierać krew oraz to, czy jest ranny.
Wiedziałam, że mógł coś takiego zrobić bratu, ale jednak nie musiał tego robić.
- Nie pakuj się w kłopoty i nie prowokuj nikogo. Xavier jesteś jak dziecko, jestem duża dziewczynka, poradzę sobie, nic mi nie jest. - powiedziałam. Prychnął pod nosem, a gdy na niego spojrzałam, chyba się wystraszył. Ciekawe, czy tak samo uroczy będzie, gdy wrócimy, czy raczej będzie ostry i zły. Tak bardzo chciałam dokończyć to, co zaczęliśmy, dlatego też zamknęłam drzwi do łazienki, tak by nikt nie wszedł i przygryzłam wargę. Chłopak poprawił spodnie, a gdy jego dłonie, były już opatrzone, mogłam oprzeć się o umywalkę i wypiąć swój tyłeczek do niego. Robiłam coś, ale jednak on nie mógł przejść obojętnie. Dlatego też, gdy tylko pozbył się swojej koszulki oraz reszty ubrań, przygryzłam wargę. Ocierając się, o niego. Słyszałam, jego stłumione sapniecie, a tuż po chwili. Ściągnął moje majtki i otarł się o wejście, by już po sekundzie wejść we mnie. Był nieco ostry, ale to mi się podobało. Jęknęłam, jednak musiałam, zacisnąć dłonie na umywalce i przygryźć wargę, by nikt mnie nie usłyszał.
Żadne z nas się nie odezwało, wystarczyło, nam to jak się poruszał, dotykał mnie po ciele oraz robił malinki na ciele. Po chwili jednak chciał coś innego. Wyszedł ze mnie, by mnie odwrócić do siebie przodem i złapać za pośladki. Dzięki temu mógł przycisnąć moje plecy o chłodną ścianę. Cicho pisnęłam, a on od razu zaczął się bawić przekutym sutkiem, oraz niespodziewanie wszedł.
Zabawa, przyjemność oraz żar z naszych ciał, trwała w najlepsze, aż w końcu. Doszedł. Jednak niedane mu było wyjść, gdyż usiadł na klapie od sedesu, a moje bioderka zaczęły się poruszać. Sapnięcia i jęki zostały zmieszane. Gdy on próbował wchodzić głębiej i głębiej, ja mogłam szepnąć do jego uszka.
- Panie. - jęknęłam. To chyba go napędziło. Gdyż nawet nie wiem, jak długo spędziliśmy w łazience, w różnych pozycjach i na każdy możliwy sposób.

~~

Do łóżka gotowi do snu dotarliśmy chyba jakoś nad ranem. Alan spał smacznie, więc i my się położyliśmy i zasnęliśmy. Jednak ja wciąż chciałam go o coś poprosić. Może bardziej, chciałam jakiejś nowej zabawy. Coś, czego jeszcze nie próbowaliśmy.
Powiem mu rano, gdy będziemy jechać, autami gdzieś nad wodę, czy gdzieś tam. Ciekawe czy w samochodzie, też będzie taki chętny. Reszta wyjdzie, a my zaparkujemy i dojdzie między nami do czegoś. O tak z chęcią, na każdym kroku bym, z chęcią coś spróbowała z nim.

Obudzili nas wcześnie. Wstałam, wykonałam poranne czynności, ubrałam się i usiadłam na łóżku. Czekałam, aż mój drogi chłopak też się przyszykuje. Patrzyłam czy mam wszystko, a gdy do pokoju przyszła mama chłopaka, nieco byłam zażenowana. Teraz będzie trzeba uważać, a gdyby ktoś jeszcze to zobaczył.
- Gdzie jest Xavier? - spytała.
- W łazience jest. Powinien zaraz wyjść, chyba. - powiedziałam.
- To dobrze. Jednak poczekam z tobą. - powiedziała. Uśmiechnęłam się i kiwnęłam głową. Nie wiedziałam, nawet co mam powiedzieć.
- Dobrze, że ma cię. Jest szczęśliwy. Dbaj o niego. - powiedziała. Wydawała się, jakby chciała coś jeszcze powiedzieć, ale wtedy Xav wyszedł z łazienki. Wyglądał naprawdę cudownie, zresztą jak zawsze. Szczerzył się, ale też wyglądał jakby, chciał coś powiedzieć. Jednak tego nie zrobił. Wstałam i wzięłam się za torby, by ruszyć i dać im choć trochę prywatności.
- Pomogę Ci. - powiedział szybko. Odwróciłam się na pięcie, a on stanął.
- Kotku, ja się tym zajmę, pogadaj z mamą. Nic mi nie będzie, poza tym nie jestem miękka dziewczynka. Faceci. - mruknęłam. Mama chłopaka się zaśmiała, a tuż po chwili klapnęła miejsce obok siebie. Wzięłam bagaże, a gdy już miałam wychodzić. Dostałam buziaka, jaki kochany chłopak. Wyszłam z pokoju, zamykając za sobą drzwi. Powoli schodami, skierowałam się na dół. Nawet wyszłam przed dom. By pomóc im wszystko pakować.
Gdy już im pomogłam, zostawiłam sobie przy sobie jedną podręczną torbę. Miałam już wracać do domu, ale zadzwonił mi telefon i tak właśnie zaczęłam rozmawiać. Chciałam nawet zadzwonić do Luny, ciekawiło mnie co tam u niej. Jedynie wysłałam jej wiadomość. Wolałam, by była bezpieczna. Dom jest zabezpieczony, także wszystko raczej powinno być dobrze.

Weszłam do domu dopiero wtedy, gdy skończyłam rozmawiać. Przy stole nie było miejsc, a Xav, gdy tylko mnie zauważył, uśmiechnął się szeroko. Odwzajemniłam uśmiech, podeszłam bliżej, a po chwili wylądowałam na jego kolanach. Przytulił mnie i uśmiechał się ciepło do reszty rodziny. Można się do tego przyzwyczaić.
- Właśnie rozmawiamy o tym, kto będzie, w którym aucie jechać. My będziemy w jednym z Alanem, Diana i mama. A tata, Castiel i Shaylyn w drugim. Chyba że ktoś będzie chciał się zmienić. - wyjaśnił. Złapałam jego dłoń, by jego brat widział, że nie zostanie wybrany. On jednak chciał coś powiedzieć. Piorunujące spojrzenia poleciały, a tuż po chwili zaczęliśmy jeść, zanim zaczniemy podróż w nieznane. Ostatecznie jego rodzice będą jechać razem z Castielem, by z nim porozmawiać, a Shay z nami.
Po zjedzeniu, odpoczynku. Zaczęliśmy wsiadać do auta. Siadłam za kierownicą. Jako kierowca, będę jechać za rodzicami chłopaka także, nic się nie stanie. Poza tym pewnie i tak będzie szykować się postój. Wzięłam swój telefon, jedynie położyłam go i usiadłam wygodnie, otworzyłam okna, gdyby ktoś coś chciał.
- Jeśli będziecie wolec, klimę powiedzcie słowo, a tak się stanie. - powiedziałam.
Samochody ruszył. Patrzyłam na drogę, by się nie zgubić, a Xavier, trzymał dłoń na moim udzie, choć po chwili ją zabrał. Nie wiedziałam czemu, ale nie pytałam się o nic. Włączyłam radio, tak inni chcieli i jechałam. Jazda zawsze jakoś mnie uspokajała. Musiałam się skupić na drodze, a nie na czymś innym.

Xavier?

środa, 24 lipca 2019

Od Xaviera cd Lashiti


Nawet nie wiem jakim cudem udało im się wyciągnąć mnie do ogrodu i wsadzić gitarę w ręce.
-No cóż, jak pani sobie życzy -powiedziałem do dziewczyny Ostatni raz grałem jeszcze jak żyła Sara, a od tego czasu, z tworzeniem muzyki było mi nie po drodze. No, ale czy mogłem odmówić, tej ślicznotce siedzącej aktualnie obok mnie? Nie wydaje mi się. Wziąłem głębszy oddech i przejechałem dłonią po strunach. No tak, była dawno nie używana, ponieważ była kompletnie rozstrojona. Zabrałem się za żmudne strojenie instrumentu. Skupiłem na tym większość uwagi, wciąż część uwagi poświęcajac mojemu debilnemu braciszkowi. Wciąż gotowało się we mnie mając przed oczami sytuację z pokoju. Tak niewiele brakowało... Odgoniłem od siebie te dość natarczywe myśli. Skończyłem ustawianie strun, po czym poprawiłem pozycję i ustawiłem ją wygodniej. Szarpnąłem za struny wydając kilka przypadkowych dźwięków po czym nie wiele myśląc, bardziej mechanicznie przeszedłem do właściwej melodii. W nic tak nie można przelać swoich złych emocji, jak w stare dobre hiszpańskie melodie w stylu malaguena. Szybka melodia w tym momencie była zbawieniem, gdyż musiałem całkowicie skupić się na grze, nie dopuszczając do siebie wyrzutów sumienia spowodowanych dzisiejszymi wydarzeniami. W ten sposób można było się wyżyć, zmęczyć i jednocześnie nie zrobić nikomu krzywdy. Obserwowałem uważnie ułożenie rąk, jednak czułem na sobie spojrzenie Lashi. Przyglądała się moim ruchom i mimice, jakby próbowała coś wyczytać z nich. Jednak jej spojrzenie kompletnie mi nie przeszkadzało. Zbyt mocno skupiałem się na przypomnieniu sobie nut, niż na otoczeniu. Była to całkiem dobra forma odreagowania tego wszystkiego. W końcu zakończyłem szybką i żywiołową piosenkę, po czym moje spojrzenie skrzyżowało się z mamy. Bez większych problemów odczytałem jej niemą wiadomość i zacząłem grać powolną meksykańska piosenkę, którą tak lubiła. "Malagueña Salerosa" była dużo wolniejsza od poprzedniej, co pozwalało się wyciszyć, a po chwili do gitary dołączył głos mamy odśpiwującej słowa tejże piosenki.
https://youtu.be/fbq5J9-_dVA
Już zdążyłem przez te wszystkie lata zapomnieć, jak miło było zebrać się tak rodzinnie w ogrodzie i najzwyczajniej w świecie pograć. Dawniej robiliśmy to tak często jak się dało. Jednak od mojej "zmainy" nawet to zakończyliśmy, gdy jeszcze bywałem w domu, przed przeprowadzką do Nowego Jorku. Dodatkowo śmierć Rose, również nie wplynęła budująco na tę rodzinę. W końcu zakończyłem grać i odstawiłem instrument na bok. Dziewczyna siedząca wciąż obok mnie od razu po tym, gdy odłożyłem gitarę, przyciągnęła mnie do siebie. W odpowiedzi złączyłem nasze usta w krótkim pocałunku.
-Usatysfakcjonowana pani? -zapytałem, obejmując ją ramieniem.
-No powiedzmy, że póki co tak -mruknęła mi w ucho.
Zaraz po moim odłożeniu instrumentu, za zabawę w ogrodzie zaczął odpowiadać ojciec, przynosząc swoją gitarę. Mama skoczyła do domu, poczym po chwili wróciła jak zwykle z papierosem w zębach i alkoholem na tacy. Oficjalnie zarządziła imprezę powitalną w ogrodzie. Osobiście stwierdziłem, że dziś jednak będę stronił od alkoholu, a Lashi w ciągu wieczoru wypiła tylko trochę. Matka mimo wywołania alkoholowego ducha tej rodziny, również stroniła od trunków, tańcząc flamenco do piosenki granej przez ojca. W pewnym momencie Diana wymyśliła, że nauczy Alana bolero, co dawało dość opłakane rezultaty. Lashiti przyglądała się im, uważnie, aż w końcu zapytała.
-Co oni próbują zrobić? -odwróciła wzrok na mnie, patrząc mi w oczy.
-Diana uparła się, że nauczy Alana wszystkich tańców jakie zna, ale to słaby pomysł dla niego. Już widzę, że się nawalił paroma kieliszkami -powiedziałem zgarniając część jej rozpuszczonych włosów za ucho. -W tym momencie próbują uskutecznić bolero.
Dziewczyna odwróciła się do mnie jak najbardziej przodem, z uniesioną brwią.
-A ty umiesz to tańczyć? -kiwnąłem powoli głową patrząc na nią podejrzliwie. Na moje potwierdzenie uśmiechnęła się szeroko. -W życiu trzeba wszystkiego spróbować, a próbowałam nawet taniec na rurze.... Więc naucz mnie tego -powiedziała stając przedemną i zrobiła proszącą minkę.
Westchnąłem jedynie, po czym złapałem jej dłoń i pociągnąłem za sobą. No cóż dobrze, że nie przyszło jej teraz do głowy aby uczyć się flamenco, ponieważ bolero jest dużo wolniejsze. Uważnie obserwowała, gdy pokazywałem jej kroki. Lashi dość szybko łapała, stąd po paru minutach złapała kilka podstawowych kroków. Stwierdziłem, że rodzinka w tej chwili nawet nie zauważy naszego zniknięcia, więc złapałem nic nie spodziewającą się dziewczynę na ręce. Pisnęła początkowo zaskoczona, po czym zaplotła ręce na moim karku i wtuliła się w moją klatkę piersiową. Puściłem ją dopiero jak dotarłem do mojego pokoju. Rozejrzałem się krótko po pomieszczeniu,  w którym od lat nic się nie zmieniło. Lashi zaczęła krążyć po pokoju, przyglądając się rzeczom i zdjęciom w pokoju. Zatrzymała się na dłużej przy ramkach na biurkiem.
-Możesz mi coś więcej o tym powiedzieć -zapytała przejeżdżając ręką po ramie.
Podeszłem do niej i objąłem ją, opierając głowę na jej ramieniu.
-Na pierwszym zdjęciu masz moich trzech przyjaciół- Alfredo, Ignacio i Edmund. Ten ostatni dołączył do nas w liceum, a tak to z chłopakami znałem się od dziecka. Z resztą mieszkają parę domów stąd. Razem też założyliśmy zespół rokowy. Dalej jest mój pierwszy wyjazd za granicę, do Japonii. Kiedyś całkiem sporo podróżowałem, ale jak wszystko odłożyłem mocno na drugi plan. Dalej niespełnione marzenia matki przelane na mnie, czyli muszę znać wszystkie narodowe tańce i będę zawodowym tańcerzem. Uchwycony moment to pierwsze lekcje, ale nie pamiętam co konkretnie się wtedy uczyłem. Plan matki udał się tylko w połowie, ale jakoś to przeżyła. Dalej rodzinne spotkanie, a ona -powiedziałem wskazując najwyższą dziewczynę stojącą przy mnie -to Rose. Zginęła parę lat temu w wypadku. I ostatnie budzące równie przyjemne wspomnienia to, jak się pewnie domyślasz Sara... No i to wszystkie grzechy tej ściany.
Dziewczyna odwróciła się do mnie przodem i przyjrzała się badawczo, aż chciałbym wiedzieć co się dzieje w tej ślicznej główce. Staliśmy tak przez jakiś czas poprstu do siebie przytuleni. W końcu stwierdziła, że chciałaby się trochę odświeżyć. Poszperałem trochę w szafkach poszukując jakiś ręczników. Zazwyczaj miałem schowanych kilka na zapas. Podałem w końcu jeden i pokazałem łazienkę na przeciwko pokoju. Przynajmniej miałem ją cały czas na oku. Położyłem się wygodnie na łóżku czekając spokojnie, aż dziewczyna się ogarnie. Przymknąłem oczy, wciąż jednak nasłuchując. W pewnym momencie usłyszałem zamykanie drzwi i poczułem jak siada mi na brzuchu. Ubrana była w koszulkę, którą właśnie mi zwędziła, która sięgała jej prawie do kolan. Teraz jednak mocno się podwinęła odsłaniając jej uda. Moje ręce od razu na nich wylądowały i zacząłem je gładzić. Lashi uśmiechnęła się, krążąc palcami po mojej klatce piersiowej.
-Takiego, jaki byłeś dzisiejszy wieczór cię nie znałam -powiedziała patrząc mi w oczy.
-Cóż taki Xavier nie jest przeznaczony dla wszystkich, tylko dla tych najważniejszych -powiedziałem po czym mój wzrok wylądował na powoli wchodzącym siniaku na policzku dziewczyny. -Zastanawiam się tylko jakim cudem nie rozszarpałem tego skurwysyna. I ponownie cię za to przepraszam. Miałem być cały czas z tobą, a zostawiłem cię samą. Obiecuję, że teraz tak już będzie. A ta parszywa gnida, dostanie prosto w pysk, jeśli tylko na ciebie spo... -mój wywód zakończyła wpijając się w moje wargi i całując namiętnie.
Moje ręce od razu posunęły się na jej biodra, przy okazji odkrywając, że mam o wiele ułatwioną robotę ponieważ nie założyła bielizny. Moja ręka wylądowała od razu na jej odsłoniętym pośladku. W tym czasie ona sprawnie rozpięła moją koszulę i już jeździła dłonią po moim odkrytym torsie. Ścisnąłem jej pośladek, przez co mruknęła zadowolona. W odpowiedzi otarła się o moje krocze. Sapnąłem, po czym uwoliniłem się do końca z mojej koszuli i odrzuciłem ją w kąt. Złapałem za jej koszulkę i ściągnąłem ją szybkim ruchem, przez co siedziała przedemną kompletnie naga. Ponownie przywarłem do jej ust, ale równie szybko zacząłem nimi schodzić niżej, aż do przekutego sutka. Początkowo przygryzłem go po czym zacząłem pieści go delikatniej. Zaczęła się kręcić, przez co jednocześnie drażniła moje krocze. W końcu jej ręka wylądowała na moim pasku, który odpieła w szybkim tempie. Pomogłem jej pozbyć się moich spodni, a już po chwili mój penis znalazł się w jej ustach. Zaczęła krążyć po nim językiem i przygryzła od czasu do czasu. Oj jej pieszczoty w szybki sposób ustawiły go do pionu. Gdy już był gotowy, nadziała się na niego i zaczęła poruszać biodrami. Ja w tym czasie zająłem się jej piersiami, a jedną ręką masowałem łechtaczkę. Gdy tylko poczułem, że jest już bliska orgazmu, wciąż będąc w niej przekręciłem nas tak, aby ona była na dole. Odczekałem aż skurcze jej trochę przejdą, po czym zacząłem poruszać się od nowa. Przejechała ręką po moich plecach zostawiając na nich długą szramę. Nagle drzwi od pokoju się otworzyły i wparowała mama. Lashiti poszukiwała czegoś, czym mogła by się okryć, lecz nie znalazła próbowała się chociaż schować za mną. Kobieta widząc tę sytuację zakryła oczy ręką i schwała się za drzwi.
-Przepraszam was, chciałam się zapytać, czy nie potrzebujecie czegoś i czy nie przygotować drugiego pokoju -powiedziała szybko. -Jeszcze raz przepraszam -rzuciła i zamknęła drzwi.

Lashiti?

poniedziałek, 22 lipca 2019

Od Hope cd Edwarda

Odczytałam wiadomość i spojrzałam na Aloisa. Kocur leżał obok mnie i cały czas próbował ściągnąć ze mnie koc, który sprawiał, że było mi naprawdę ciepło w ten chłodny wieczór.
-No i co ja mam teraz zrobić? - Zapytałam kota, choć wiedziałam, że i tak mi nie odpowie.
Wróciłam wzrokiem do telefonu i uśmiechnęłam się lekko. Napisałam krótkie "jasne" i czekałam na odpowiedź białowłosego. Umówiliśmy się w parku po godzinie piętnastej, gdyż właśnie wtedy kończyłam lekcje. Wstałam z łóżka i ogarnęłam się do spania, gdyż, nie ukrywam, byłam dość zmęczona. Ułożyłam się wygodnie na moim łóżku, otulając się mięciutkim kocem, a po chwili usnęłam.

~~~

Wstałam dość wcześnie, trochę przed szóstą, lecz byłam wyspana i najchętniej poszłabym pobiegać. Udałam się do kuchni, aby zrobić sobie na śniadanie owoce z płatkami i jogurtem, a później, już z przyrządzonym posiłkiem, wróciłam do pokoju, siadając na łóżku i włączając na Ipadzie netflixa. Nigdy nie jadłam śniadania w ciszy, najczęściej oglądałam seriale, gdyż popołudniu nie zawsze miałam czas, a wieczorami czytałam książki, miziając Aloisa, bądź pisałam z przyjaciółmi również miziając kota. Po skończonym śniadaniu, ubrałam się w białą bluzkę, żółty sweterek, czarne sprane dżinsy i urocze skarpetki w cytryny, a następnie udałam się do łazienki, aby umyć zęby, rozczesać włosy i ogarnąć delikatny makijaż. Gotowa do wyjścia, chwyciłam plecak, a na stopy założyłam czarne, sportowe buty, które idealnie pasowały do wszystkiego. Opuściłam dom, wcześniej upewniając się, że Alois ma miskę pełną wody i dostał śniadanie, a następnie skierowałam się w stronę szkoły.

~~~

Gdy w końcu udało mi się przebić przez mur uczniów i wydostać na świeże powietrze, od razu ruszyłam do parku, gdyż już byłam spóźniona. Dość szybko dostałam się do miejsca, w którym umówiłam się z chłopakiem i usiadłam na jednej z ławek, najwidoczniej przyszłam pierwsza. Oparłam się, spoglądając w niebo i zamknęłam na chwilę oczy. Zimny wiatr delikatnie rozwiewał moje brązowe włosy, które dzisiejszego dnia pozostawiłam niezwiązane. Dopiero gdy otworzyłam oczy, zdałam sobie sprawę, że ktoś siedzi obok mnie. Wyprostowałam się, odwracając w stronę Edwarda, który patrzył na mnie z uśmiechem na ustach.
-Zmęczona? - Zapytał.
-Bardzo. - Westchnęłam niezadowolona.

Edzio?

Od Coraline

- Nigdy więcej do Las Vegas z Nowego Jorku. - powiedziałam, spoglądając przez malutkie okienko w samolocie. - Nigdy więcej.
Brunetka, która siedziała obok mnie, westchnęła i zachichotała.
- Tak, tak, a już jutro wymyślisz kolejną szaloną podróż. Najlepiej, to gdzieś do Montany.
- O, nie, nie, Cath! Mam przerwę. Przysięgam. - odparłam, przymykając oczy. - A teraz, moja droga, pójdę spać, gdyż zanim dolecimy do Nowego Jorku, to minie ze trzy godziny.
Ledwo co ułożyłam głowę na fotelu, a mój mózg już się wyłączał. Zaczęłam śnić o ciepłym łóżku, pysznych krewetkach z makaronem i delikatnym w smaku, białym winem. O tak, zdecydowanie powinnam zostać koneserką wina, czy jak to tam.
Wydający się z głośników głos stewardessy o zapięciu pasów bezpieczeństwa, z powodu lądowania, wybudził mnie ze snu. Zapinając pasy, rozbudziłam się, jak nigdy wcześniej, ze względu na krzyczące na fotelu obok dziecko.
                                                                                            ~-~
- Powiem ci, Li, że twój pomysł z oglądaniem „Stranger Things” jest okej, lecz może mogłybyśmy obejrzeć tym razem coś innego? Może jakieś anime?
Wystawiłam przyjaciółce język, wkładając ostatnią czystą koszulkę do szafy. Reszta wylądowała do pralki, która umiejętnie potrafiła wywabić plamy z poszczególnych części mojej garderoby. Związałam włosy w niskiego, niedbałego koka i położyłam się na łóżku tuż obok Cath. Dziewczyna już wyszukiwała w internecie japońskich kreskówek. Wzięłam sobie jednego nachosa z wcześniej przygotowanej miski i odczytałam tytuł serialu, który miałyśmy zamiar puścić.
- „Boku no Hero Academia”? Nie mogłaś być bardziej oryginalna?
Szybko wzięłyśmy się za oglądanie anime. Co jakiś czas zatrzymywałyśmy się w środku odcinka, by tylko uzupełnić zapasy żywnościowe, a później znowu siadałyśmy na moim ukochanym łóżeczku i oglądałyśmy. Ah, no jak to ja, musiałam wzdychać do mojego ulubionego bohatera o imieniu Shoto Todoroki.
Jakiś czas później, a tak naprawdę parę godzin później, uznałyśmy, że czas położyć się spać. Po szybkim wymyciu się i przebraniu położyłyśmy się spać, a, jako że Cath jeszcze nie miała u mnie swojego łóżka, musiałam swoje dzielić z nią. Ciekawe przeżycie, naprawdę.
                                                                                         ~-~
Następnego dnia obudziłam się, słysząc pukanie do drzwi. I szczerze mówiąc, nie wiem, po co ktokolwiek miałby pukać do moich drzwi o 6.43. Wstałam energicznie z łóżka, zeszłam po malutkich schodkach na dół i po podbiegnięciu do drzwi, otworzyłam je. W drzwiach stała istota, na którą nawet patrzeć mi się nie chciało. Nachodzić kogoś o tej godzinie?
- Hm, dzień dobry? - przywitałam się, unosząc wzrok.

Ktoś? C:

Od Hailey cd Scotta

Spojrzałam na chłopaka i uśmiechnęłam się.
-Najwyraźniej coś jeszcze w tobie zostało – zaśmiałam się tykając go w nos – co powiesz, aby zrobić stąd jakieś ruchy, iść na obiad, a potem może mały spacer w parku?
-Czemu by nie, swoją drogą robię się głodny – westchnął.
-Ja też – mruknęłam, wstając z łóżka.
Kucnęłam na podłodze, nad walizką i uważnie zaczęłam przyglądać się jej zawartości, aby znaleźć coś ładnego do ubrania się. Kilka minut później byłam w drodze do łazienki, gdzie ubrałam się i wykonałam lekki makijaż. Stojąc przed lustrem mogłam podziwiać liczne malinki, pozostawione na moim ciele przez Scotta. Uśmiechnęłam się na ten widok, nie siliłam się na próby ukrycia malinek pod makijażem.
-Powiem ci, że solidnie mnie przyozdobiłeś – zaśmiałam się.
-O tobie mógłbym powiedzieć to samo – stwierdził, stojąc przed lustrzanymi drzwiami szafy.
-Ups? Możemy iść?
-Tak – odparł, podając mi kluczyki.
Opuściliśmy pokój i zeszliśmy schodami na dół. Założyliśmy na siebie kurtki i ciepłe buty, a następnie wyszliśmy do samochodu. Kiedy siedzieliśmy w pojeździe i odpaliłam silnik dotarło do mnie, że tak naprawdę nie ustaliliśmy żadnego konkretu, jeśli chodzi o jedzenie.
-Co my chcemy jeść? - zapytałam, kładąc ręce na kierownicy i spoglądając na niego.
-Ty tu mieszkałaś, zaskocz mnie czymś dobrym – stwierdził rozkładając ręce.
-Świetnie – mruknęłam, wyjeżdżając z podwórka.
Za cel postawiłam sobie azjatycką knajpkę, w której spędzałam kiedyś naprawdę sporo czasu z koleżankami z liceum. Miejsce miało swój klimat, na co wpływał między innymi fakt, że był to rodzinny biznes japońskiej rodziny. Całe szczęście nie było to zbyt daleko, pewnie to również był czynnik, mający wpływ na częstotliwość moich pobytów tutaj.
-Będzie pan zadowolony – oznajmiłam, zatrzymując samochód przy chodniku.
Scott?

sobota, 20 lipca 2019

Od Hero

Śnił mi się okropny koszmar. Wierciłem się na łóżku co chwile i natychmiast podniosłem się z łóżka i rozejrzałem się dookoła. To był tylko sen.. Mój oddech był szybki i nie równomierny, serce biło jak oszalałe. Opadłem głową na poduszkę.
- To tylko zły sen. - powiedziałem sam do siebie. - „nic się nie dzieje” - pomyślałem.
Nagle usłyszałem wibracje mojego telefonu, który leżał na szafce nocnej. Wziąłem go do rąk i od razu odebrałem.
- Halo? - zapytałem do telefonu - Tak jasne będę wcześniej - rozlączyłem się.
Dzisiaj nie miałem zajęć i musiałem się pojawić w pracy wcześniej niż zwykle. Wstałem leniwie z łóżka i się przeciągnąłem. Od razu zmierzyłem do swojej łazienki. W pomieszczeniu oparłem się o umywalkę i spojrzałem w lustro.
- Jak ty wyglądasz - powiedziałem sam do siebie i pokręciłem głową z niedowierzaniem.
Zdjąłem bokserki i wszedłem pod kabinę prysznicową. Odkręciłem korki z zimną wodą, która szybko spotkała się z moim ciałem. Zimne krople wędrowały po moim ciele, powoli mnie rozbudzając. Po umyciu się wyszedłem z kabiny i od razu sięgnąłem po ręcznik, aby się wytrzeć. Wróciłem do sypialni i wyciągnąłem z szafy czarne spodnie i białą koszulkę. Gdy się ubrałem, zszedłem na dół, miałem przejść do kuchni, ale nagle usłyszałem rozlegający się odgłos dzwonienia do drzwi. Westchnąłem ciężko pod nosem i poszedłem je otworzyć.
- Dzień dobry - powiedziała osoba, trzymającą listy w prawej dłoni. Ach tak jak zawsze listonosz przychodził do mnie o tej porze.
- Dzień dobry - odpowiedziałem mu z niemrawym uśmiechem.
- Dzisiaj dla pana mam aż trzy listy - powiedział dumnie.
- Dziękuję - sięgnąłem po nie i zamknąłem mu drzwi przed nosem.
Ach biedny listonosz tak zawsze się stara, by być dla mnie miłym, a ja to olewam. Skąd on bierze na to chęć i siłę?
Trzymając listy w dłoni, od razu zauważyłem, że jeden jest od ojca. Jednak od razu go nie Otworzyłem dopiero po kilku minutach namyśleń otworzyłem go. Jednak żadnej niespodzianki tam nie znalazłem, to było to samo zaproszenie na niby rodzinny obiad ze swoją kochana żonką jak co miesiąc. Reszta listów to były zwykłe rachunki. Poszedłem do kuchni i zrobiłem sobie pyszne jedzenie. Po śniadaniu ułożyłem tylko włosy, włożyłem dokumenty i telefon do kieszeni. Wziąłem kluczyki w dłoń i wyszedłem z domu, zamykając drzwi na klucz. Wsiadłem do auta i ruszyłem do miasta. Do miasta dotarłem w miarę szybko. Do klubu przyjechałem idealnie na piętnastą.
- No w końcu jesteś - powiedział z lekkim zdenerwowaniem mój szef.
- Przecież się nie spóźniłem - wzruszyłem ramionami jak gdyby nic.
- Dobra, nie czas na dyskusje - powiedział nieco ostrzej - Do roboty o Dziewiętnastej otwieramy - powiedział.
Ja kiwnąłem jedynie i głowa i zabrałem się do roboty. Zacząłem układać stoły, krzesła, gadałem z zespołami i przygotowałem zaopatrzenie na dzisiejszą imprezę. W końcu wybiła Dziewiętnasta. Na początku prawie nikogo nie było, ale z czasem przychodziło co raz więcej ludzi. Ruch przy barze był coraz większy, ale nie byłbym sobą, gdybym do żadnej dziewczyny dzisiejszego wieczoru nie zagadał.
- Co dla pani? - zapytałem z uśmiechem, patrząc dziewczynie prosto w oczy.
- A co mi zaproponujesz? - zapytała, odwzajemniając mój uśmiech.
- No wiesz - zacząłem i oparłem się o blat baru - Robię niezłe szoty - powiedziałem
- Dobra, niech będzie sztos - powiedziała.
- Ej! Długo będziesz z nią gadał, czy się zajmiesz innymi klijentami - odezwał się jakiś facet.
- Przepraszam na chwilę- powiedziałem, podszedłem do tego gościa - Jakiś problem? - zapytałem, patrząc mu prosto w oczy - Jak chcesz, możemy pogadać ale przed klubem - uśmiechnalem się szeroko.
- Nie chce kłopotów - powiedział i odsunął się od baru.
Zacząłem przygotowywać szoty dla dziewczyny i innych klientów.
Dziewczyno?

piątek, 19 lipca 2019

Od Joego cd Luny

Miejsce w samochodzie zająłem obok Luny, w zasadzie to ona obok mnie. Dziewczyna założyła słuchawki i zamknęła oczy. Nie minęło dużo czasu, aż jej głowa zaczęła bezwładnie opadać w dół, takie spanie zazwyczaj nie trwa długo i boleśnie się kończy. Dlatego więc objąłem ja delikatnie i przyciągnąłem do siebie, aby było jej wygodniej. Luna zamruczała coś pod nosem, jednak nie przebudziła się. Wyglądała przesłodko gdy spała. Droga była długa, nieco ponad trzy. Luna musiała być solidnie niewyspana, gdyż podniosła się ze mnie dopiero po jakiejś godzinie. Otworzyła oczy i rozejrzała się, dookoła, po czy poprawiła słuchawki, wyprostowała się na siedzeniu i wtopiła wzrok w szybę.

**

Zjechaliśmy na stację, aby zatankować samochód. Postój postanowiłem wykorzystać na udanie się do toalety, a także kupienie sobie kawy. Kiedy wyszedłem z łazienki, Luna stała w kolejce do kasy, najprawdopodobniej także zamierzała kupić sobie kawę. Stanąłem za nią w kolejce i położyłem swoje dłonie na jej talii, nachylając się nieco do jej ucha.
-Ktoś tu się chyba dziś nie wyspał – stwierdziłem.
Dziewczyna odwróciła się w moją stronę i spojrzała na mnie z uniesioną brwią.
-Bywało gorzej – stwierdziła, robiąc krok naprzód i posuwając się w kolejce.
-Nie wątpię – odparłem.
Kilka minut później oboje ruszyliśmy z powrotem do samochodu z kubkami kawy w rękach.

**

Teren, na którym mieliśmy rozbijać namioty był bardzo ładny. Kemping rozciągał się przy jeziorze i lesie, będzie więc co robić. Znaleźliśmy odpowiednie dla nas miejsce i wzięliśmy się za rozbijanie namiotów. Wkrótce dwa, pokaźnych rozmiarów namioty stały obok siebie. Z założenia jeden miałem dzielić ja i Adi, a drugi dziewczyny.
-To co? Za wcześnie na rozpalanie ogniska, idziemy do jeziora! – zawołała ochoczo Amber.
-Dobry pomysł – przytaknęła Luna.
Kilkanaście minut później z ręcznikami i kremami udaliśmy się w stronę jeziora. Każde z nas rozłożyło swój ręcznik na trawie. Dziewczyny zaczęły rozkładać się wygodnie na ręcznikach, jednak zwyczajne leżenie i opalanie się było zbyt nudne. Nachyliłem się w stronę Luny i wziąłem ją na ręce. Dziewczyna protestowała i krzyczała, bijąc mnie po plecach, wiedząc że zmierzam z nią w kierunku wody.
-I tak się nie wywiniesz – zaśmiałem się, wchodząc na brzeg i brnąc coraz głębiej.

Luna?

poniedziałek, 15 lipca 2019

Od Scotta cd Hailey

Po tym jak jej palec wylądował między moimi żebrami stęknąłem lekko, łapiąc ją za rekę.
-Ty brutalu jeden ty. Ładnie to tak, swojego chłopaka dźgać -powiedziałem udając oburzenie.
-Tak, bo tylko to wywołuje jakąkolwiek reakcję. Także wiesz, trzeba się ratować jak można -prychnęła, wciąż się uśmiechając i przygryzając moją skórę na klatce piersiowej.
Szybkim ruchem wyślizgnąłem się spod niej, tak aby jej głowa wylądowała na poduszce.
-Osz ty małpo jedna -powiedziałem po czym zacząłem łaskotać ją.
Dziewczyna próbowała odciągnąć moje ręce od siebie, kręcąc się we wszystkie strony. Nie ma co ukrywać, że jej boskie ciało zdecydowanie na mnie działało jak cholera. Zaprzestałem działania, tylko po to aby złapać ją za biodro i przyciągnąć ją niżej, tak by mieć łatwy dostęp do jej ust. Złączyłem nasze usta, łapiąc jedną ręką jej pierś. Mruknęła przeciągle w moją wargę, przygryzając ją jednocześnie. W odpowiedzi ścisnąłem jej pierś mocniej, a ona zaczęła drażnić mojego członka ocierając się o niego. Złapałem ręką za jej udo i przerzuciłem sobie przez plecy, po czym powtórzyłem to samo z drugą. Szybkim ruchem przekręciłem się tak, aby znaleźć się pod nią. Podniosłem się tak, aby siedzieć, w wyniku czego Hai siedziała na mnie okrakiem. Przeniosła ręce na mój kark, a drugą wplotła rękę w moje włosy i przyciągnęła mnie bliżej siebie. Nasze pocałunki były powolne, ale namiętne. Przeniosłem ręce na jej pośladki, ściskając je. Uniosłem ją lekko by umożliwić sobie wejście w jej kobiecość. Podczas gdy on zaczęła kręcić biodrami, ja przeniosłem się na jej szyję, robiąc jej kolejne malinki do kolekcji. W końcu po paru minutach padliśmy ponownie na poduszki, ciężko dysząc.
-Kim jesteś i co zrobiłeś ze starym Scottem -powiedziała dysząc, po czym przewróciła się na brzuch i przejechała dłonią po moich włosach.
-Zamknąłem w szafie... I co wiem co robić, czy nie bardzo? -Zapytałem uśmiechając się do niej zadziornie.

Hailey?

Od Tylera cd Isabelli

Spojrzałem na dziewczynę, po czym ponownie spojrzałem na barek, który w przeciwieństwie do lodówki był pełny, interesująca zależność. Po chwili jednak zdecydowałem się na wino. Wyjąłem dwie butelki, gdyż nie mogłem podjąć decyzji, które będzie lepsze, a od wypicia dwóch na dwie osoby, jeszcze nikt nie umarł. Isabella spojrzała na mnie jakby z lekkim zaskoczeniem.
-Które otwieramy pierwsze? - zapytałem.
Dziewczyna nachyliła się nad stolikiem, na którym stały i zaczęła im się uważnie przyglądać.
-Weźmy to – stwierdziła, podając mi butelkę różowego wina.
-Jak pani sobie życzy – odparłem z uśmiechem i nalałem alkoholu do kieliszków – a teraz pozwolisz, że sobie zapalę.
Isabella westchnęła tylko i kiwnęła głową na znak zgody. Uśmiechnąłem się w jej stronę i zmierzwiłem jej włosy, następnie udając się na balkon. Wyjąłem jednego papierosa z paczki, która na stałe zajmowała miejsce na balkonie, wsadziłem go do ust i podpaliłem zapalniczką. Stanąłem przy barierce, patrząc na nocne życie miasta, które mimo chłodnej pory roku, toczyło się. Nagle obok mnie znalazła się niewielka postać dziewczyny. Spojrzałem na nią z niezadowoleniem.
-Oszalałaś? Przeziębisz się. Spadaj do środka, już – warknąłem, łapiąc ją za ramiona.
-Nie przeziębię się – odparła, łapiąc się kurczowo barierki.
-Isabello, nie denerwuj mnie, jest zimno, a ty nie masz nawet żadnej bluzy – oznajmiłem twardo.
Dziewczyna nic nie robiła sobie jednak z moich słów i dalej stała, wpatrując się we mnie. Westchnąłem z niezadowoleniem. Widać było, że marznie, trzęsła się.
-Potrzymaj – powiedziałem, podając jej do ręki papierosa.
Lekko zdziwiona przyjęła ode mnie przedmiot i uważnie obserwowała moje poczynania. Ściągnąłem bluzę, którą miałem akurat na sobie, pech chciał, że nie miałem koszulki pod nią. Zabrałem jej z ręki papierosa, a w zamian wcisnąłem bluzę.
-Zakładaj – mruknąłem, zaciągając się dymem.
-Będziesz chory – stwierdziła, usiłując ponownie wcisnąć mi bluzę.
-Nie wkurwi.aj mnie i zakładaj. Przecież widzę jak się trzęsiesz – powtórzyłem.
Dziewczyna po chwili przemyślenia ubrała bluzę i dalej stała wpatrując się we mnie. Chwilę później zgasiłem niedopałek w popielniczce i wróciłem do mieszkania, a brunetka za mną. Nie fatygowałem się o ubranie na siebie czegokolwiek, dlatego po prostu zasiadłem na kanapie i wziąłem do ręki kieliszek z winem. Zauważyłem, iż Isabella zdążyła wcześniej nieco upić. Ona także siedziała teraz sącząc wino. Panowała cisza, nie chciało mi się oglądać już filmu, dlatego chwyciłem za pad i włączyłem muzykę. Dolałem nam obojgu wina i objąłem dziewczynę ramieniem, przyciągając bliżej siebie. Oparła swoją głowę o moje ramię. Trwaliśmy tak opróżniając butelkę. Czas mijał, my rozmawialiśmy, słuchaliśmy muzyki i nim się obejrzeliśmy, obie butelki były puste. Alkohol zaczął już wpływać na mój organizm, podobnie było u Isabelli, choć na nią chyba minimalnie bardziej. Spojrzałem jej w oczy i pogładziłem dłonią po policzku.
-Wiesz, jest późno, piłem, więc cię nie odwiozę, a samej nie pozwolę ci wracać w tym stanie – zacząłem – wygląda na to, że jesteśmy na siebie skazani do rana.
-Cóż, chyba przeżyję, bez większego narzekania – stwierdziła, łapiąc moją dłoń.
Omiotłem ją wzrokiem. Wyglądała tak uroczo w mojej bluzie, która była na nią sporo za duża, niemal się w niej topiła, ale było to cholernie urocze, wręcz pociągające. Obejmowałem dziewczynę ramieniem, co ułatwiło mi pomóc jej znaleźć się na moich kolanach. Spojrzałem jej w oczy, kiedy umiejscowiła swoje dłonie na moim brzuchu, kreśląc palcami po liniach moich tatuaży. Lubiła to robić, nie był to pierwszy raz. Zresztą sam także to lubiłem. Odgarnąłem spadające na jej twarz zagubione kosmyki włosów i ująłem ją delikatnie za brodę, ciągnąc nieco w swoją stronę, kolejno łącząc nasze usta. Szybko udało mi się wślizgnąć językiem do jej ust. Moje dłonie błądziły po jej plecach, błądząc w końcu pod moją bluzą i jej koszulką. Czułem lekkie spięcie jej mięśni pod dotykiem mych rąk, nie protestowała jednak. Mi przyniosło to natomiast satysfakcję, że tak na nią działam i jest wrażliwa na mój dotyk. Jedna z rąk wyłoniła się spod ubrań i ulokowała się na jej pośladku, delikatnie go ściskając.
Isabella?

Od Luny cd Joego


Amber weszła, jak do siebie zresztą już tak robiła. Stanęła, centralnie zasłaniając nam widoki, a dokładniej film, jaki leciał. Zaczęła obwieszczać szczegóły wycieczki.
- Jedziemy już jutro na camping, weź wszystko, czego potrzebujecie. Dokładniej to sporo wiecie owady, chłód, las i tak dalej. Wyjazd punkt południe. Dwunasta. Jakby ktoś zapomniał. Jedzie nasza czwórka oraz, oraz moje rodzeństwo, czyli brat i siostra wraz z ich kilkoma znajomymi. Luna ich kojarzy, ty Joe znasz mojego brata, pracuje wraz z tobą, ale ostatnio go nie było, głąb złamał nogę, jak serfował. Jednak no pojedzie. Dobra to teraz Joe, mamy coś do omówienia. - powiedziała Amber. Ja wstałam, zabrałam talerze i poszłam odnieść je do kuchni. Włożyłam je do zmywarki i wzięłam gotowe butelki.
Zawołałam Jokera, a ten szybko przybiegł, miał pełne miski. Teraz tylko się zastanawiałam czy zwierzaki mam zostawić, czy jednak brać ze sobą. Pewnie z chęcią, by nabrały świeżego powietrza, jednakże byłoby trzeba ich pilnować. Amber, by narzekała tylko na wszystko. Taki już z niej numer. Westchnęłam, pogłaskałam psa po pysku i wzięłam butelki, by móc ruszyć powoli w kierunku schodów.
Będę mieć czas dla nich, cały ten dzień, a potem się pakować i zobaczyć czy wszystko jest spakowane, czy niczego się nie zapomniało. Gdy byłam przy drzwiach, weszłam do pomieszczenia i zobaczyłam, że jeden maluch się próbuje bawić z drugim.
- Conny, Saru pora coś zjeść, potem czeka was kąpiel i wyjście na dwóch. - powiedziałam jak do dzieci, którymi zresztą były.
Usiadłam na podłodze, dokładniej to na dywanie, a dwa maluchy się wesoło zbliżyły, by zostać pogłaskane i nakarmione. Dziś dostały troszkę więcej, gdyż trzeba było dać im zmieszane z takimi tabletkami, co weterynarz, kazał im podawać. Coś mówił o nich, jednak chyba wypadło mi to z głowy.
Patrzyłam, jak jedzą, takie cudowne maluchy. Ich oczka tak głębokie, jakby tylko mnie widziały i nikogo innego nie. Mało komu dawały się karmić. Jest tu lokaj i jego wnuczka, będzie musiała ją o to poprosić, inaczej nie będzie mogła jechać, chyba że weźmie je ze sobą. Weźmie większy namiot i wówczas, nie usłyszy, jak narzeka, ale jednak... Pewnie zresztą może się pobawimy ze sobą. Tak gorący był. Kto by się spodziewał, że zobaczę go nagiego, zresztą on mnie też widział. Hah w namiocie na campingu jeszcze tego nie robiłam albo w lesie bądź w jeziorze. Kurcze to brzmi tak dobrze.
Oblizałam mimowolnie wargi, na pamiętliwy widok jego nagości. Żeby tak pięknie zostać obdarowanym, no kurcze, takiego przypadku jeszcze nie miałam.
Moje myśli krążyły wokół niego jeszcze przez parę godzin, to jak mogliśmy się zabawić. Nasze pocałunki, jego błądzące dłonie po moim ciele, kuszące i zarazem jakby chciał, ale nie chciał mnie wystraszyć. Kochany chłopak.

Przez parę następnych godzin zajmowałam się maluchami. Wykapałam je, wytarłam, takie mokre okazały się jeszcze słodsze. Wysuszyłam je, pogadałam z wnuczka lokaja. Pakowałam się także, sprawdzałam, czy wszystko mam, słuchałam muzyki. Pakowanie zajęło, kawał czasu. Nawet rozmowa telefoniczna z Amber nijak pomogła. Ta już napalona i opowiadała co będą tam robić... Gdy wspomniałam, że chyba nie jadę. Ta się rozłączyła, a po jakimś czasie bila mi do pokoju i zaczęła ględzić. Normalnie jak siostra. Słyszałam jedynie bla bla bla...

*Następnego dnia*

Udało mi się wszystko zrobić, nawet przespać się, by jakoś wyglądać, a nie jak zwłoki za pół darmo. Uśmiechnęłam się, ale wciąż słyszałam nad uchem, ględzenie dziewczyny w końcu się zgodziłam. Pożegnałam, a tuż po prawie pół godziny, przyjechały dwa auta. Zostawiłam dom w dobrych rękach i ruszyłam z pełną walizką i torba przy dupie do auta. Sprawdziłam, czy mam telefon, słuchawki i w razie czego naładowany power bank, oraz jakieś przekąski, plus wodę. Wszystko było, gdy tylko usiadłam, zapięłam pasy. Nałożyłam słuchawki i powoli odpłynęłam w jakąś ciekawą podróż. Czułam dotyk oraz to jak ktoś mnie przyciąga do siebie, mruknęłam pod nosem i spałam sobie dalej.

Joe?

niedziela, 14 lipca 2019

Od Isabelli cd Tylera

Wysiadłam z samochodu i powolnym krokiem ruszyłam w stronę windy. Nacisnęłam guzik, opierając się o ścianę w oczekiwaniu na blondyna, który zamykał samochód z uśmiechem na ustach. Gdy metalowe drzwi otworzyły się, a ludzie chcący dostać się na parking opuścili małe pomieszczenie, cudem dostałam się do panelu z numerami pięter i wcisnęłam guzik z odpowiednią cyfrą. Po kilku minutach znaleźliśmy się w przestronnym salonie, który był co najmniej dwa razy większy od tego w moim mieszkaniu. Usiedliśmy na kanapie, umiejscowionej na przeciwko dużego telewizora, który został po chwili włączony. Blondyn włączył netflixa i podał mi pada od xboxa, abym wybrała film. Po chwili zastanowienia zdecydowałam się na jeden z horrorów, a po uruchomieniu filmu, przykryłam się kocem, znalezionym na jednym z foteli. Oparłam się o ramię chłopaka, na co on objął mnie ramieniem, przysuwając bliżej siebie. Jeden film zamienił się w dwa, później w trzy, cztery i tak dalej. W międzyczasie zamówiliśmy chińskie, aby nie umrzeć z głodu i z pełnymi brzuszkami, wróciliśmy do oglądania. Nim się obejrzałam, na dworze zrobiło się ciemno, a na zegarze widniała godzina dwudziesta pierwsza. Gdy film się skończył, wstałam z kanapy, aby iść do domu, gdyż zupełnie zapomniałam o Zonie (Od rybci: tak żal mi tego psa, ale no co zrobisz? Nic nie zrobisz), która prawdopodobnie już zasikała cały dywan, lecz gdy chwyciłam buty, Tyler zaproponował trochę alkoholu. Z bólem, ale nie takim dużym, zadzwoniłam do sąsiadki, która bardzo często zajmowała się moją sunią, gdy mnie nie było oraz posiadała klucz do mojego mieszkania dla takich sytuacji, jak ta, aby poprosić ją o wyjście z psem. Na moje szczęście jeszcze nie spała i zgodziła się z radością, dzięki czemu kamień spadł mi z serca. Wróciłam do salonu, a mój wzrok od razu spoczął na dwóch kieliszkach, ustawionych na małym stoliku. Usiadłam na kanapie, zwracając tym samym uwagę chłopaka, który szukał czegoś w barku od dłuższej chwili. Spojrzał na mnie z uśmiechem na ustach i zapytał:
-No to na co masz dzisiaj ochotę?
-A co proponujesz? - Odpowiedziałam pytaniem na pytanie.

Tyler?

Od Hailey cd Scotta

Uśmiechnęłam się pomiędzy pocałunkami i popchnęłam chłopaka na bok, tak że teraz ja mogłam znaleźć się nad nim. Jego dłonie niemal od razu wylądowały na moich pośladkach. Nachyliłam się nad nim nieco bardziej i jęknęłam, kiedy mocno ścisnął jeden z nich. Pocałowałam go w usta, jego język błyskawicznie znalazł się pomiędzy moimi wargami. Całowaliśmy się chwilę, potem jednak zeszłam z pocałunkami nieco niżej, bo na jego szyję. Zostawiłam tam po sobie kilka, naprawdę imponujących, ciemno czerwonych śladów. Jedna z moich rąk wplotła się w jego włosy, delikatnie za nie pociągając.
-Nie masz dość? - szepnęłam, przejeżdżając palcem z góry do dołu po jego torsie.
Scott spojrzał na mnie z pożądaniem, jakiego dawno w jego oczach nie widziałam, co uznałam za jednoznaczną odpowiedź. Ponownie nachyliłam się do jego ust, całując go powolnie, lecz namiętnie. Ponownie zamieniliśmy się położeniem, doskonale wiedziałam, że chłopak woli być u góry. Jego usta z moich ust ponownie zbłądziły w dół, zostawiając po sobie czerwone ślady na szyi, a także dekolcie. Uwielbiałam pocałunki w szyję czy dekolt. Było to jedno z przyjemniejszych uczuć, jakiego można doświadczyć. Ręka chłopaka ponownie zawędrowała do mojej kobiecości, na co jęknęłam cicho, lokując swoje ręce na jego plecach, aby jeszcze tam zostawić mu ślady, jak te które gościły już na jego karku. Jakiś czas później lekko zmęczony Scott położył się obok mnie, a ja ulokowałam swoją głowę na jego klatce piersiowej.
-Zdecydowanie brakowało mi ciebie w takiej odsłonie – stwierdziłam, jeżdżąc palcami po jego torsie.
-Prawdę mówiąc, mi też trochę tego brakowało – odparł, bawiąc się kosmykiem moich włosów.
-W takim razie, wiesz co robić – zaśmiałam się, wbijając lekko palec między jego żebra.

Scott?

P.S. Od Shay: nawet mnie nie denerwuj innym zakończeniem niż oczekuję Vasco!

Od Joego cd Luny

Dziewczyna wyszła z sypialni w nieznanym mi kierunku. Westchnąłem cicho, jeszcze zaspany, nie w pełni obudzony i nieogarniający jeszcze świata, powoli podniosłem się z łóżka. Chciałem iść do łazienki i wziąć prysznic. Dojście do siebie po obudzeniu się zajmuje mi zazwyczaj trochę czasu, dlatego z na wpół zamkniętymi oczami ruszyłem do łazienki, jeszcze w sypialni zgarniając w rękę ręcznik i pozbywając się bokserek. Gdy wszedłem do pomieszczenia, pobudka nastąpiła niemal od razu, kiedy ogarnąłem w jakiej sytuacji się znalazłem. Ręcznik wypadł mi z rąk, pokazując mnie w pełnej okazałości. Luna stała owinięta ręcznikiem, uważnie mi się przyglądając. Nie trwało długo, aż ręcznik na jej ciele się poluźnił, a ja mogłem uważnie przyjrzeć się także jej. Ku.rwa wyglądała tak bardzo gorąco. Dłuższą chwilę staliśmy bez słowa, jedynie gapiąc się na swoje ciała, a było na co patrzeć . No jak po wczorajszym to nie jest jakiś znak, zezwalający na działanie, to nie wiem w jakim świecie my żyjemy.
-Czy ja mogę mieć takie widoki codziennie rano? - spytałem w końcu, przerywając panującą ciszę i robiąc krok w jej stronę.
-Nie byłoby ci wtedy za dobrze? - zapytała unosząc jedną brew.
-Na to mogłoby wpłynąć jeszcze wiele innych czynników – westchnąłem, przygryzając nieco wargę i omiatając ją jeszcze raz wzrokiem.
-Cóż może kiedyś jeszcze ci się poszczęści -uśmiechnęła się zadziornie i podniosła z podłogi ręcznik, którym ponownie się owinęła.
Była taka seksowna. Luna po chwili opuściła pomieszczenie, a ja w tym czasie stanąłem pod prysznicem. Po ogarnięciu się, wróciłem do sypialni, gdzie leżały moje ubrania. Założyłem je na siebie i zszedłem na dół. Z kuchni dochodził głos Luny i jakiejś jeszcze kobiety, jak mogłem się domyślić ich gosposi. Rudowłosa stała, dyskutując z nią i trzymając talerz z jedzeniem oraz sztućce w ręce.
-Twoje śniadanie stoi na blacie – uśmiechnęła się ciepło kobieta, pomiędzy wymianą zdań z dziewczyną i wskazała mi na pełny po brzegi talerz.
-Dziękuję – powiedziałem i wziąłem go w ręce, a następnie stanąłem obok Luny, nie będąc do końca pewnym co ze sobą zrobić.
Po dłuższej chwili skończyły rozmowę, a dziewczyna odwróciła się w moją stronę.
-Chodź, zjemy w salonie i możemy coś obejrzeć, teraz z pewnością w pamięci zostanie więcej z tego filmu, niż wczoraj – zaśmiała się.
-Bardzo prawdopodobne – odparłem, ruszając za nią.
Usiedliśmy obok siebie na kanapie w salonie i po krótkim sporze o wybór filmu, znaleźliśmy coś i przystąpiliśmy do konsumowania naszych posiłków. Choć prawdę mówiąc to śniadanie mogło podchodzić pod obiad, biorąc pod uwagę godzinę, w jakiej je spożywamy.
-Planujemy grupowy wyjazd pod namioty w najbliższym czasie, Amber ci mówiła? - zagadnęła nagle.
-Nic nie wspominała – mruknąłem, nabijając na widelec kawałek pomidora.
-To już wiesz, o szczegółach będziemy informować jak tylko się jakieś pojawią – oznajmiła, a ja już wiedziałem, że jakakolwiek próba wykruszenia się z tego wyjazdu nie wchodziła w grę.
-Oczywiście – stwierdziłem, odkładając opróżniony już talerz na stolik.
Luna?

Od Luny cd Joego

Otworzyłam oczy, próbowałam, ogarnąć gdzie jestem.
- Spokojnie przeniosłem cię na łóżko, żebyś nie spała na kanapie. Teraz słodkich snów. - powiedział. Jednak zanim odszedł, pociągnęłam go za rękę, by usiadł. Ziewnęłam sobie i zacisnęłam dłoń na jego.
- Połóż się obok mnie, nigdzie nie idziesz. - mruknęłam, a on zrobił to, co powiedziałam. Zdjął spodnie i wszedł pod kołdrę, po czym mnie objął i przysunął do siebie. Czułam się lepiej, choć miałam wrażenie, że ktoś patrzy. Dlatego spojrzałam na chłopaka, a po chwili się w niego mocniej wtuliłam. Próbowałam zasnąć, ale nie mogłam. Chłopak spał, uśmiechnęłam się i wstałam powoli, by go nie obudzić. Wyszłam z pokoju i sprawdziłam co u zwierząt. Po wejściu do tamtego pokoju sprawdziłam, czy jest okno zamknięte, było zamknięte, przykryłam kotki małymi kocykami, a tuż po chwili wyszłam z pokoju. Skierowałam się na parter.
Telewizja była wyłączona, alarm włączony, sprawdziłam wszystko, czy drzwi i okna są pozamykane. Tak też było.
Westchnęłam i poszłam do kuchni napić się wody. Przeszły mnie dreszcze, jednak próbowałam być spokojna. Przecież nie raz byłam sama w domu. Sięgnęłam po tablet, by sprawdzić, czy, aby na pewno nikt się nie kręci po terenie, oraz czy nikogo nieproszonego nie ma w domu. Nie było, jednak dla pewności wzięłam tablet i udałem się na górę. Weszłam do pokoju, a Joe spał na boku, wyglądał tak słodko. Jednak wyglądał, jakby miał ciężki sen. Odłożyłam tablet na stolik nocny i weszłam na łóżko i wplotłam dłoń w jego włosy.
- Joe spokojnie to tylko zły sen. - powiedziałam. Chłopak się wtulił we mnie, jakby czuł się z tym nieco lepiej. Właśnie teraz mogłam mu się dokładnie przyjrzeć. Tak cholernie seksowny, wplotłam dłoń w jego włosy. A on się nie obudził, jedynie mruknął i coś powiedział bardzo cicho. Ledwo co zrozumiałam.
Pociągnęłam go i ułożyłam się obok niego, a tuż po chwili mogłam zasnąć.
***
Czułam dotyk ciepły taki, jego oddech i to jak przygryzał wargę. Mruknęłam, a tuż po chwili poczułam jego wargi na szyi, a chwilę później się we mnie wtulił. Nie chciałem się, dziś ruszać z łóżka. Może nawet dojdzie do czegoś. Wstałam z łóżku i uśmiechnęłam się do niego uwodzicielsko. Po paru minutach stałam pod prysznicem. Woda spływała po moim ciele, a ja mogłam się odprężyć. Gdy miałam już wychodzić i obwinęłam się ręcznikiem, a wtedy wpadł zaspany Joe. Nagi stał nagi. Patrzyłam w jego oczy, po czym moje spojrzenie padło na jego członka. Taki duży, a mi się poluźnił ręcznik i spadł. Patrzyłam na niego, a on na mnie. Nadzy staliśmy przed sobą i się gapiliśmy na nasze ciała. Nie ruszając się, z miejsca.

Joe?

Od Patrica cd Gwen

Spojrzałem na Gwen z rozbawieniem. Sam nie wiedziałem czy bardziej rozbawił mnie jej żart z osiągnięciem, czy może jednak komentarz na końcu.
-Myślę, że bez najmniejszego problemu odnalazłabyś się w wymyślaniu nazw osiągnięć w grach – zaśmiałem się, mierzwiąc delikatnie jej włosy.
-Zarobiłabym miliony, wszyscy chcieliby moich pomysłów – stwierdziła, zakładając na siebie kurtkę.
-Bez wątpienia. Po co ci jakaś biotechnologia, zacznij zarabiać wymyślając hasła reklamowe! - zawołałem.
-Dokładnie tak, jak mi dorzucisz do tego swoją grafikę to razem możemy podbić świat i zarobić miliony! - powiedziała ochoczo.
-Brzmi jak świetny pomysł – oznajmiłem – wiesz jak nie wyjdzie, wykorzystamy swoje zdolności do stworzenia logo i reklamy zakładu pogrzebowego, który otworzymy. W końcu ludzie umierają i będą umierać.
-To bardzo przedsiębiorcze podejście – odrzekła – choć lekko przerażające.
-Cóż, prawdziwe – uśmiechnąłem się, puszczając jej oczko.
-Nie da się ukryć – westchnęła.
-Masz jak wrócić do domu? - zapytałem – słyszałem jak gadałaś coś z tamtym gościem, o zepsutym samochodzie…
-Taak, samochodu nie zobaczę przez kolejne dwa tygodnie – westchnęła – jak zatem widzisz nie mam jak wrócić do domu.
-Podrzucę cię – zaproponowałem.
-Mogę się przejść – stwierdziła.
-Zimno jest, a spory kawałek masz, więc pozwól, że cię podrzucę. A jeśli tak bardzo chce ci się spacerować, to możemy jechać do mnie i wyjść z Potterem na spacer, poznacie się – oznajmiłem.
Gwen?

Od Scotta cd Hailey

Złapałem dziewczynę jak na mnie wpadła, aby nie upadła. Pokręciłem głową uśmiechając się na widok jej zadziornego uśmiechu.
-Tyle się już znamy, a ty dalej na mnie lecisz -mruknąłem przyciągając ją do siebie i całując.
-No zobacz, dziwne nie -powiedziała między pocałunkami, przenosząc jedną rękę na mój kark, a drugą na policzek. -Zdajesz sobie sprawę, że właśnie mamy wolny dom, na cały dzień -dodała odsuwając się i przygryzając seksownie wargę.
-No nie dało się nie zauważyć -powiedziałem zjeżdżając ręką na jej pośladek. -A skoro tak, to aż grzech było by nie skorzystać... Więc... -powiedziałem ponownie zaczynając ją całować. -Możemy zagrać w chińczyka...
Warknęła niezadowolona, waląc mnie ręką w klatkę piersiową i chcąc odejść. Niestety nie pozwoliły jej na to moje ramiona otulające ją. Moja mała złośnica... Czy ona naprawdę myślała, że skoro mamy czas tylko dla siebie, to przegapię taką okazję? Nie mogą odejść, odwróciła głowę unikając patrzenia na mnie.  Wywróciłem oczami po czym przyciągnąłem ją bliżej siebie.
-Kotku, aż tak we mnie wątpisz -powiedziałem przyciągając ją do siebie.
-Nie wiem, jesteś nieobliczany -parsknęła, jednak na jej ustach zagościł lekki uśmieszek.
Przywarłem do niej ponownie łącząc swoje usta z jej. Powolne pocałunki z czasem zamieniły się w bardziej namiętne. Nasze języki zaczęły dziki taniec. Jej zimne ręce wślizgnęły się pod moją koszulkę wywołując gęsią skórkę. W pewnym momencie ręcznik, którym była owinięta, spał na podłogę.
-Ups -powiedziała przygryzając wargę i patrząc na mnie prowokująco.- To jak będziesz dalej tak stał?
Szybkim ruchem ściągnąłem koszulkę przez głowę i ponownie przyciągnąłem ją do siebie wpijając się w jej wargi. Złapałem ją jedną ręką za pośladek, ściskając go, aż jęknęła mi w usta. W odpowiedzi położyła dłonie na moje ramiona po czym uwiesiła się na mnie oplatając mnie nogami w pasie. Oczywiście musiała zahaczyć o moje krocze. Warknąłem jej w usta, po czym zacząłem przesuwać się w stronę łóżka. Położyłem ją, po czym zacząłem schodzić pocałunkami na jej biust. Złapałem w zęby jej sutek przygryzając go. Wygięła się, wkładając dłoń w moje włosy i ciągnąc za nie. Jednocześnie uniosła jedną nogę, ponownie drażniąc moje krocze.Jęknąłem po czym odsunąłem się od niej aby pozbyć się szybko reszty ubrań. Wróciłem do przerwanej czynności, a drugą ręką zeszedłem do jej kobiecości. Była tak podniecona, że jej soki się z niej wylewały. Podrażniłem jej łechtaczkę, ale po chwili zabrałem rękę, aby po chwili zastąpić ją moim językiem. Zacząłem drażnić ją językiem, a ręka wylądowała na piersi, którą zacząłem ugniatać. Ona za to jeździła ręką po moim karku wbijając paznokcie. Oj ślady na pewno zostaną. W końcu znudziło mnie takie drażnienie jej i już po chwili wszedłem nią do połowy. Wygięła się zaciskając ręce na pościeli z głośnym jękiem. Nie zwlekając dłużej wszedłem w nią całą długością i zacząłem się w niej poruszać. Zdecydowanie byliśmy siebie mocno spragnieni. Nie trzeba nam było dużo czasu byśmy oboje doszli. Wyszedłem z niej, jednak wróciłem do obcałowywania jej ciała.
Hailey?

sobota, 13 lipca 2019

Od Joego cd Luny

Dopiero po dłuższej chwili dotarło do mnie, że dziewczyna ma na sobie moją koszulkę. Ruszyłem w stronę salonu, gdzie jak się okazało Luna zasnęła. Usiadłem obok niej na kanapie, delikatnie przekładając jej głowę wraz z poduszką na swoje kolana. Wzrok wlepiłem w telewizor, moje ręce nieświadomie zawędrowały do jej włosów, którymi zacząłem się bawić. Mijały minuty, nie wiem dokładnie ile, ale dziewczyna spała w najlepsze. Moją uwagę, od telewizora, odwrócił nagły ruch na moim kolanie, a także chwycenie mnie za rękę i wtulenie się w nią przez dziewczynę. Odwróciłem wzrok w stronę Luny i uśmiechnąłem się pod nosem.
-Wiesz, dłuższą chwilę zajęło mi ogarnięcie, że masz na sobie moją koszulkę. Nawet nie zauważyłem momentu, w którym mi ją zabrałaś – zaśmiałem się, szczypiąc ją delikatnie w nos wolną ręką.
-No widzisz, całkiem wygodna ona – stwierdziła, ziewając przeciągle.
-Pasuje ci – odparłem z uśmiechem, gładząc ją po policzku ręką, w którą się wtuliła.
-Ładnemu we wszystkim ładnie – mruknęła, spoglądając na mnie,
-Patrząc na ciebie, trudno zaprzeczyć – powiedziałem.
Dziewczyna ponownie wlepiła swój wzrok w telewizor, nie trwało to jednak długo, gdyż sen ponownie ją zmorzył. Westchnąłem jedynie, nie zabierając jej swojej ręki, kontynuowałem oglądanie jakiegoś starego serialu, którego powtórki leciały w tych późnych godzinach. Sam zaczynałem powoli robić się senny, jednak trzymałem się jakoś. W końcu moje zmęczenie osiągnęło apogeum, postanowiłem więc zanieść dziewczynę do łóżka. Spanie na kanapie na dłuższą metę mogło skończyć by się porannym bólem mięśniowym. Delikatnie, starając się jej nie obudzić, wyswobodziłem swoją rękę i najdelikatniej jak umiałem, ściągnąłem jej głowę ze swoich kolan. Wstałem z kanapy i westchnąłem cicho, spoglądając na słodko śpiącą Lunę. Bałem się, że ją obudzę. Podniosłem powoli jej ciało i ruszyłem w stronę sypialni. O dziwo wchodzenie po schodach jej nie zbudziło. Cudem, udało mi się otworzyć drzwi łokciem. Odgarnąłem nieco kołdrę i położyłem Lunę na łóżku. Nachyliłem się nad nią i nakryłem pościelą, a w tym momencie jej oczy otworzyły się lekko, próbując ogarnąć sytuację, w jakiej się teraz znalazła.
Luna?

Od Gwen cd Patrica

Prychnęłam z udawanym oburzeniem, na jego zdanie o spóźnianiu.
-To uwierz, masz tu przed sobą okaz, który nigdy się nie spóźnia -powiedziałam unosząc głowę z wyższością i oczywiście kłamiąc. -Jakbyś mógł zająć się naczyniami, bo zmywarka się zepsuła. A ja dokończę walkę w ekspresem, bo się zaciął znowu... Ale czekaj, zaraz... Potter zasnął ci na telefonie?
-Mój pies -powiedział chłopak, zabierając się za mycie rosnącej sterty naczyń.
-Potter i w dodatku pies... Już go lubię -zaśmiałam się rozkładając powoli maszynę, aby trochę się do niej dostać.
Sytuacja nie była dla mnie nowa, ponieważ zdarzało się to średnio co dwa tygodnie. A oczywiście właściciel miał moje zgłoszenia w nosie. Czekać, aż to się rozwali na amen. Byle nie na mojej zmianie... No i Patrica. Gdy chłopak skończył ogarniać naczynia, podszedł do klienta. Mi w tym czasie udało się rozebrać ekspres i ogarnąć jak zwykle zacinające się części. Stałam z wysuniętym językiem, na co chłopak stojący obok i parzący kawę w drugim ekspresie parsknął śmiechem. W odpowiedzi zrobiłam bardzo dorosłą rzecz, czyli wypięłam język w jego stronę. Pokręcił głową rozbawiony, po czym wrócił do klienta. Zakończyłam ogarnianie maszyny i odwróciłam się do lady. Wzięłam szmatkę i zaczęłam czyścić blat, podczas gdy dzwonek ogłosił przybycie nowego klienta. Podniosłam wzrok i moim oczom ukazał się Peter. Jego przyjście oznaczało tylko jedno, jak zwykle coś odpierniczyli z moim samochodem.
-Tego zostaw mi, to mój kumpel -powiedziałam do Patrica, który już był gotowy wziąć od niego zamówienie. -Big Bo cię przysłał -rzuciłam, gdy tylko szatyn podszedł do lady.
Oczywiście nic się nie pomyliłam. Okazało się, że przez najbliższe dwa tygodnie nie zobaczę samochodu na oczy. No po prostu cudownie. W pewnym momencie do lokalu wpadła większa grupa osób. Zabraliśmy się za przyjmowanie zamówień, których napływała duża ilość. Uwijaliśmy się jak w ukropie, chłopak naprawdę dobrze sobie radził mimo że to dopiero jego drugi dzień. Dziś ruch był ogromny, jak rzadko kiedy. Nim się obejrzałam nadszedł koniec naszej pracy.
-Brawo panie kolego, przetrwałeś drugi dzień i odblokowałeś osiągnięcie "Parzator Kawy na spidzie" -zaśmiałam się po czym się skrzywiłam. -Ale to było suche...

Patric?

Od Lashiti cd Xaviera

Dłoń chłopaka na moim kolanie, byłam spokojniejsza. Jednak nie umknęło, mi spojrzenie Castiela. Czułam, jak się gapi, chyba Xavier tego nie zauważył. Był zbyt pochłonięty rozmowa z rodziną, jednak delikatnie głaskał mnie po kolanie. Spojrzałam na niego, a tuż po chwili poczułam jego wargi na swoich. Ułożyłam dłoń na jego policzku, a po chwili usłyszałam jego słowa.
- Jesteś moja. - mruknął cicho, bym tylko ja mogła to słyszeć. Musnęłam delikatnie jego wargi, a tuż po chwili się odsunęłam i wróciłam do jedzenia. Uśmiechnęłam się, jego dłoń była naprawdę pomocna, więc moja znalazła się na jego. Od razu wplótł w moją, tak właśnie teraz jest lepiej.

Tuż po jedzeniu, gdy Xavier musiał iść pomoc sprzątać, ja zostałam, a dokładniej wyszłam z jego matka.
- P.. To znaczy Juliette, o czym chciałaś porozmawiać. - odezwałam się niepewnie. Brakowało mi chłopaka przy mnie.
- Chodź, usiądź, ja nie gryzę. - powiedziała, odpalając papierosa. Usiadłam na krześle, a po chwili odetchnęłam i sama wyjęłam papierosa. Po chwili się zaciągnęłam, tak to mi pozwalało troszkę odetchnąć i uspokoić nerwy.
- Gdzie się poznaliście? - spytała.
- Wraz z młodsza siostra, udałyśmy się do klubu, by nieco się zabawić. Choć też, gdy wybrała klub, to ja miałam w nim pracować. Więc poszliśmy się zabawić oraz bym mogła zacząć tam. Pracować. No i w sumie po krotce tak się poznaliśmy. - odpowiedziałam na pytanie, biorąc, kolejnego bucha. Trzeba było to jakoś wszystko sklecić, zanim poszło, by dalej.
- Czym zajmują się twoi rodzice? - zadała kolejne pytanie. Bez wahania jej odpowiedziałam.
- Rodzice mają swoje firmy po całym świecie, tam też i robią naprawdę to różnorodne zajęta. Raz motoryzacja, innym razem zabawkami, meblami, finansami. Także wszystkim po trochu, rzadko bywają w domu. Jednak prezenty są zawsze. - powiedziałam krótko. Nie wiem, co mogłabym, więcej o tym mówić.
- Czym się zajmujesz? - kolejne pytanie padło.
- Pracuje w różnych klubach, najczęściej tam, gdzie moja siostra imprezuje. Jest młodsza i ważna dla mnie. Nie mogę pozwolić, by coś jej się stało. Zdarza się, że pomagam rodzicom. Sprzedaje auta bądź też uczestniczę w różnych wyścigach. Próbuję wszystkiego, by jak najlepiej wykorzystać życie i ten czas. - nie mówiłam, o niektórych kwestiach, bo lepiej nie narażać nikogo na to.
- Ile się znacie, bo mój syn oczywiście o "niczym" mi nie mówi?. - wypaliła papierosa, a ja chwilę przed nią. Patrzyła na mnie uważnie, więc zdecydowałam się odpowiedzieć.
Gdy już chciałam odpowiedzieć pojawił się Castiel i się odezwał.
- Mamo, czy Xavier ci mówił, że ma tak śliczną dziewczynę, któż by pomyślał. Może jednak jest tylko do pieprzenia, nie raz tak było. - kpiący ton głosu, był pokazany z brakiem szacunku do swojej matki, brata i mnie. Wstałam i uderzyłam go mocno w policzek.
- Jak ty śmiesz odzywać się do swojej mamy, pokazuje to, jaki dupek z ciebie jest. Masz, chyba za dobrą mamę. Pomysł, zanim coś powiesz. - warknęłam i spojrzałam na kobietę. Nie mały szok widniał na jej twarzy.
- Przepraszam za uderzenie twojego dupkowego syna. Jednak jego brak szacunku jest po prostu straszny. Juliette jesteś wspaniała matka. Masz wspaniałą rodzinę i dzieci. Xavier jest kochany i dba o mnie, przy nim czuje się bezpiecznie. Znamy się pół roku. Gdybyś chciała jeszcze porozmawiać, to powiedz, z chęcią dowiem się więcej o małym Xavierze. Teraz was zostawię, macie coś do omówienia. - powiedziałam pewna siebie i poważna. Uśmiechnęłam się, wymijając osobnika i weszłam do domu. Tuż po zamknięciu drzwi mogłam odetchnąć. Jednak wtedy wpadłam na Alana. Uśmiechnęłam się, szukając Xaviera, ale nie widziałam go nigdzie.
- Jeśli szukasz Xaviera, to Diana go zabrała gdzieś na spacer. Chciałem przeprosić za Castiela, gdy się go bliżej pozna, jest nawet do zniesienia. Jednak wpadłaś mu w oko i no jest wkurzony, że Xavier może cię mieć, a on nie. Po prostu uważaj na siebie, gdyby coś się działo, to wołaj. Jeszcze z nim porozmawiam o tym. - powiedział, łagodnie skruszony. Mimo wszystko przytuliłam go, jakby właśnie tego potrzebował.
- Nie przepraszaj za niego, sam powinien to zrobić. Poza tym teraz twoja matka i on rozmawiają na zewnątrz. Pokażesz mi pokój albo też opowiesz coś o Xavierze jeszcze. - zaśmiałam się wesoło i odsunęłam. Chłopak zaprowadził mnie do pokoju, który należał do Xaviera.
- Tutaj możesz znaleźć wszystko. Wybacz na chwilę, ale wołają mnie. - powiedział i poszedł. Zaczęłam powoli przeszukiwać jego pokój, w poszukiwaniu jakichś ciekawych sekretów. Jednak w pewnym momencie się zatrzymałam i uśmiechnęłam do siebie.
- Znamy się już pół roku. Jak ten czas szybko leci. - powiedziałam do siebie. Wróciłam na nowo do przeszukiwania pokoju, a tuż po chwili poczułam ból w tyle głowy, a widoczność przed oczami mi zniknęła.

Ocknęłam się w samej bieliźnie, związana i zakneblowana. Widziałam jak Castiel, się uśmiecha i powoli mnie dotyka, zaczęłam się szarpać. Próbowałam się wyrwać, próbowałam rozwiązać dłonie, bądź choć uwolnić jedna, by wyjąć knebel i zawołać pomocy. Próbował ściągnąć mi bieliznę, jednak udało mi się wyciągnąć dłoń i uwolnić usta z knebla, by po chwili głośno wrzasnąć. - POMOCY!! - Dostałam w policzek, a on zasłonił mi usta ręką. Próbowałam go odepchnąć, przypomniało mi się jedna z chwil, bałam się tego dnia. Xavier miał być obok mnie, a jego nie było. Dalej walczyłam, próbowałam się wyrwać, jednak po chwili dotknął jednej z moich blizn, oraz pokazał mi zdjęcia, jakie zrobił. Popłynęły mi łzy, a tuż po chwili, gdy dzieliły nas tylko milimetry, od momentu, gdyby mnie zgwałcił. Do pokoju wpadł Xavier, jego siostra, matka i brat. Gdy mnie zobaczył, od razu podszedł i zaczął bić brata. Gdy go rzucił na ścianę. Podszedł do mnie szybko, by rozwiązać mnie, odkrył kocem i przytulił mocno. Przepraszając, co chwilę. Wtuliłam się w niego, nie chcąc, by już znikał.
Zabrali tamtego, jednak teraz, liczyło się to, że on jest.
- Miałeś być cały czas obok mnie. Zostawiłeś mnie, jednak gdybym go nie uderzyła w twarz, może by tego nie zrobił. - powiedziałam. Odsunęłam się i zebrałam swoje ubrania. Gdy już się ubrałam, sprawdziłam, czy mam telefon, a tuż po chwili, gdy stałam. Prawie się przewróciłam, złapał mnie chłopak i sprawdził tył mojej głowy, nie krwawiła, aż tak, ale jednak wziął mnie na ręce i ruszyliśmy na dół do kuchni.
Posadził mnie na blacie w kuchni, by znaleźć jakieś opatrunki i móc powoli opatrzeć moją głowę. Był wkurzony, a gdy jego ręce się trzęsły, wiedziałam. Złapałam go i mocno przytuliłam do siebie. Głaszcząc go po włosach i mocniej tuląc.
- Już, kochanie spokojnie. Już nic mi nie zrobi. Twoja mama się nim zajmie. Ważne, że jesteś przy mnie. Też czuję się lepiej, gdy jesteś. Głupek miałeś być, wiesz jak, się bałam, gdy nie mogłam cię znaleźć.. Jeszcze twój głupi brat gapił się na mnie i rozbierał wzrokiem. - powiedziałam, może trochę nie umyślnie. Jednak objęłam go nogami wokół bioder na tyle mocno, by nie mógł się uwolnić. Złapał mnie za uda, a po chwili mocniej mnie przytulił do siebie, jakby chcąc się upewnić, że jestem tutaj. Spojrzałam za siebie, a chłopak mnie odstawił na podłogę. Za to przytulił i objął, by wiedzieli, że nie wolno mnie tknąć. Teraz tylko trzymać mocno chłopaka, trzeba, by nic nie zrobił.
- Bardzo przepraszam za mojego głupiego syna. Castiel, przeproś brata i Lashiti. - powiedziała ostrym tonem. Niechętnie przeprosił, uśmiechnęłam się ciepło, za to Xavier się spiął cały.
- Xavier chodź, zagraj nam coś na gitarze w ogrodzie. - powiedziałam, by jakoś zmniejszyć to napięcie.
Reszta rodzeństwa chłopaka, mi w tym pomogła, a tuż po chwili miał gitarę w dłoniach i mógł grać. Siedziałam przy nim, by wiedział, że może na mnie liczyć, że jestem. Pocałowałam go lekko w policzek i się uśmiechnęłam ciepło do niego.

Xavier?

Od Xaviera cd Lashiti

Pokręciłem głową  z uśmiechem po czym pocałowałem ją. Położyłem dłonie na jej biodrach, trzymając ją jak najbliżej siebie. Dziewczyna jakby trochę się rozluźniła, wciąż napierając na moje usta. Przeniosłem jedną dłoń na jej policzek. Odsunąłem się od niej lekko, wciąż trzymając ją w objęciach i oparłem czoło o jej. Lashi przymknęła oczy biorą większy wdech.
-Nie spinaj się tak, mała. Nie zjedzą cię, a tylko Castiel to palant -powiedziałem całując ją w czoło, gładząc kciukiem jej policzek. -Zobaczysz nie będzie tak źle... Poza tym będę cały czas obok ciebie.
-To już brzmi optymistyczniej -powiedziała z lekkim uśmiechem.
-No od razu lepiej, kotku -rzekłem przyciągając ją do siebie mocniej i znowu przywierając do jej ust. Rozluźniła trochę uścisk na moich plecach, wciąż mnie jednak obejmując.
W tym momencie z domu wypadła kobieta w białej sukience, na pętko poszukująca papierosa po kieszeni, podczas gdy pod nosem rzucała przeróżne przezwiska w różnych językach. Lashi przestraszona hałasem chciała odskoczyć, ale przeszkodziły jej w tym moje ramiona, wciąż oplecione wokół jej ciała. Widziałem jak na jej twarzy maluje się speszenie, na co uśmiechnąłem się półgębkiem. Kto by pomyślał, że tak pewna siebie i charakterna dziewczyna, może wpadać w panikę na myśl o spotkaniu z rodziną chłopaka. Kobieta stała przed nami z papierosem w zębach i walcząc z papierosem. Podniosła wzrok i napotkała nasze spojrzenie.
-No ładnie się to tak przed domem chować, zamiast wejść jak ludzie -rzuciła, po czym schowała papierosa i podeszła do nas przyciągając mnie do siebie. -Ile to lat rodziny można nie odwiedzać?!
-Tak mamo, też cię dobrze widzieć. Całą -powiedziałem przyglądając się jej uważnie, po czym się puściłem ją i przyciągnąłem bliżej siebie Lashi. -Mamo, to jest Lashiti.
Kobieta uśmiechnęła się szeroko patrząc na mnie z jakimś dziwnym błyskiem. Przeniosła potem spojrzenie na dziewczynę.
-Miło cię poznać, mówi mi Juliett, a nie pani, bo się czuję od razu dziesięć lat starzej -powiedziała do niej uśmiechając się zachęcająco. -A teraz już chodzicie, bo jedzenie kompletnie wystygnie.
-Zaraz przyjdziemy -powiedziałem, na co przejechała dłonią po moich włosach i wróciła do budynku. -Chcesz jeszcze chwile poczekać, czy idziemy?
Wzięła głębszy wdech, po czym pokiwała głową i ruszyła w stronę domu. Podszedłem do niej i złapałem ją za rękę, aby dodać jej otuchy. Uśmiechnęła się i ścisnęła ją jeszcze mocniej. Pierwszy raz widziałem ją taką... zestresowaną. Wsiedliśmy do domu, gdzie  od progu przywitały nas cztery chart perskie, skacząc dokoła nas. Kiedy w końcu udało przegonić się zwierzaki, udaliśmy się w stronę jadalni, gdzie już wszyscy siedzieli. Po krótkim przywitaniu i przedstawieniu usiedliśmy do stołu. Naprzeciwko nas rozsiadł się Castiel i jego bliźniak Alan. Położyłem jedną rękę na kolanie dziewczyny.

Lashiti?

Od Lashiti cd Xaviera

Po wylądowaniu poznałam brata Xaviera. Jednak Xavier, był stosunkowo lepszy niż ktoś inny. Nie umknęło mi, jednak to jak zareagował chłopak oraz zauważyłam błysk w oku jego brata. Posłałam uśmiech Castielowi, ale ruszyłam do swojego przystojnego partnera. Podeszłam do niego na tyle, blisko by mnie zauważył. Przejechałam językiem po wargach, a tuż po chwili wplotłam dłonie w jego włosy i przysunęłam się bliżej niego.
- Ej misiu, jestem tu z tobą i dla ciebie, nie dla niego. Udowodnij im, że się mylą. - szepnęłam, po chwili się przytulając do niego. Poczułam jego dłonie na pośladku, jednak wciąż był spięty. Gdy będziemy w domu, trzeba będzie zrobić mu masaż, by się trochę rozluźnił. Przecież nie będę, pieprzyc jego brata. Na diabła mi on, skoro ma sto razy lepszego. Przygryzłam wargę, a po chwili się odsunęłam. Chłopak ściskał moja dłoń, jakby się denerwował. Jednak udawał, że wszystko gra. Jego siostra wsiadła do auta, pociągnęłam Xaviera na tylne siedzenia, by powiedział ze mną oraz, żebym mogła napisać do siostry, że u mnie wszystko jest dobrze. Może nawet chwilę z nią pogadać, jednak to można przełożyć na inny dzień, by dziś wszystkiego nie robić. Schowałam telefon oraz pozwoliła, bym Xavi zrobił to, co chciał. Mianowicie zaczął całować mnie po szyi i się głupio uśmiechać.
- Wiesz co, chyba jednak Joker polubił Lunę, wątpię, że będzie chciał do ciebie wrócić. - zachichotałam. Rozmawiałam z chłopakiem, ale oczywiście wtrącił się jego brat.
- Luna? Ktoś zapewne gorący. - powiedział.
- Skoro panienki, na ciebie nie lecą, a jeszcze próbujesz się, napalić na dziewczynę swojego brata, to jest żałosne. Luna to moja siostra, więc jeśli chcesz, by twoja pała była dalej w całości, a twarz niepoobijana to lepiej trzymaj język za zębami, bądź też ruch mózgiem. - powiedziałam poważnie. Chłopak obok mnie zaczął się śmiać, po czym odpowiedział na moje zdanie, jakby jego słowa nie znaczyły nic.
- Kurde, kradniesz mi serce i jeszcze psa. Może rodzinę mi skradniesz i z czym ja zostanę. - powiedział to tak dramatycznie, że nawet jego siostra się zaśmiała. Idealne wyczucie, by jakoś rozluźnić atmosferę.

Do domu dojechaliśmy idealnie na obiad. Nie wiedziałam, co mam dodać co powiedzieć. Trochę się wręcz denerwowałam. Siedziałam jeszcze przez trochę w aucie, zanim z niego wysiadłam. Dostałam paraliżu, nie potrafiłam się skupić. Dłonie mi drżały, trzęsłam się, chłopak to chyba zauważył, bo siedział także. Złapał mnie za policzki, bym na niego spojrzała. Spojrzałam, dolną wargę mi się trzęsła. Uśmiechnął się, po czym ułożył dłonie na swoich nogach i przytulił mnie do siebie mocno.
Próbował mnie uspokoić, ale i tak się bałam. Jednak jakoś wyprowadził mnie z samochodu. Jednak zanim weszliśmy do domu, przytulił mnie do siebie bardzo mocno, by jakoś mnie wesprzeć. Potrzebowałam właśnie tego. Wtuliłam się w niego i zacisnęłam dłonie na jego plecach.
- Możemy tak zostać jeszcze przez troszkę dłużej? - spytałam.
- Oczywiście, że tak. - odpowiedział cicho i mocniej mnie wtulił w siebie. Stanęłam na palcach, by zrobić dziubek. Czekałam, aż mnie pocałuje, bądź chociaż słodko się uśmiechnie.

Xavier?

Od Luny cd Joego

Czy on to robi specjalnie? Poczułam na ciele dreszcze, ale jednak byłam zmęczona, więc nie miałam siły na zabawy. Ruszyłam do swojego pokoju, a on poszedł za mną. Gdy podawałam mu jego ubrania, jego ręcznik nagle spadł. Aż zabrakło słów. Chłopak, nagi stał przede mną, jakby zastanawiał się, co się stało. Dopiero po chwili spostrzegł, na co się patrzę. Speszył się i zasłonił. Nie dotknęłam go, za to podeszłam do komody i wzięłam majteczki i zabrałam mu koszulkę, gdy nie patrzył.
- Chcesz wracać do domu? Nie chcesz zostać? - pytałam go. Wchodząc, do łazienki. - Chodź się tu przerwać, bo przez wodę mogę cię nie słyszeć, chyba że się spieszysz. - dodałam. Jednak nie usłyszałam odpowiedzi. Westchnęłam cicho i się rozebrałam, by po chwili wejść pod prysznic i zacząć się myć.
Po jakiś piętnastu minutach wyszłam z łazienki, wytarłam się, ubrałam i rozpuściłam włosy, by zapleść z nich warkocz.
Gotowa wyszłam z łazienki. Chłopaka nie było w pokoju, zawiodłam się trochę, jednak ruszyłam na dół, by po sprawdzać wszystko. Wyjrzałam na taras, światło w domku na drzewie się świeciło. Było dobrze, zabrali drabinkę, jak i windę. Świeciły się światła na dworze, nikogo tam nie było. Zawołałam Joker, pojawił się przy mnie. Pogłaskałam go, by po chwili móc zamknąć drzwi na taras. Życzyłam dobrej nocy reszcie służby, a gdy doszłam do drzwi, zobaczyłam stojącego tam chłopaka. Podeszłam pewnie, bo przecież co zrobić. Musiałam wpisać kod i włączyć alarm. Stanęłam i zaczęłam klikać, a po chwili usłyszałam "alarm włączony". Spojrzałam na niego, podałam mu swą dłoń i uśmiechnęłam się lekko. Chcąc, by ruszył za mną. On jednak stał w miejscu. Odpuściłam dłoń i poszłam do kuchni po zimne piwo i wodę dla siebie.
- Będę w salonie, gdybyś chciał dołączyć. - potwierdziłam. Nie usłyszałam żadnej odpowiedzi. Weszłam do salonu, włączyłam pilotem telewizję, a tuż po chwili leżałam, na kanapie pod kocem. Joker wskoczył na kanapę i leżał wraz ze mną. Zauważyłam jak, Joe wszedł i sięgnął po piwo, oglądając film wraz ze mną. Ziewnęłam, a potem jakoś powoli zaczęłam przysypiać. Aż w końcu udałam się w objęcia Morfeusza.

Chyba, się przebudziłam, gdy ktoś mnie głaskał po włosach. Spojrzałam, a moja głowa, leżała na poduszce, która znajdowała się na kolanach chłopaka. Głaskał mnie po włosach, uśmiechnęłam się pod nosem i ponownie się ułożyłam wygodnie. Po chwili przyciągnęłam sobie, jego rękę bliżej siebie, by móc się do niej przytulić. Chciałam się odezwać, jednak po chwili sam zaczął mówić.

Joe?

Od Xaviera cd Lashiti

To był ten moment, gdy potrzebowałem czasu na to, aby ogarnąć to co się wokół mnie działo. Zazwyczaj sprawa była prosta. Wystarczyło wyjść z biura i jedno nocna przygoda znaleziona. Łatwe odreagowanie i najmniej szkodliwe. Teraz to nie było takie proste. Pozatym z Lashi nie chciałem, aby była moją "zabawką antystresową". Uważnie przeglądałem wszystkie raporty z ostatnich akcji, przekazując je dalej, do odpowiednich osób. To był zawsze mój sposób na nie najłatwiejsze chwile. A obecna sytuacja właśnie do takich należała. Właśnie miałem wciągnąć dziewczynę w mało przyjemny moment w mojej rodzinie. Owszem siostrze i mamie większa krzywda się nie stała, ale babka walczyła o każdy dzień. W dodatku wciąż nie do końca widziałem co czuję do tej dziewczyny. Albo raczej to ona zaprzeczała temu, że nie chodzi tylko o seks.Nie powiem sam lubiłem takie spędzanie czasu, ale nie na tą chwilę. Teraz po prostu potrzebowałem jej obecności, ale nie aby rzucała się na mnie jak nie wyżyte stworzenie. Tym bardziej, że moja siostra dokładnie to o nas myślała. Uważała, że to kolejna dziewczyna na chwilę, tylko jej nie pasowało to, że zabieram ją w rodzinne strony. No i oczywiście miała zupełnie w dupie tłumaczenie, że tym razem nie jest to dziewczyna ja jedynie na kilka nocy. W końcu wyciągnąłem papierosa z paczki i wypaliłem go. Podniosłem się i usiadłem ponownie obok dziewczyny.
-Powiedz mi jedną rzecz... -zacząłem powoli, a dziewczyna przyglądała mi się uważnie. -Czy ty dalej bierzesz?
Dziewczyna spięła się cała, po czym pokiwała lekko głowa unikając jednak mojego wzroku.
-Nie będę mówił teraz, że masz z tym teraz zaraz skończyć, ale powiem, że... Wolał bym, abyś rzuciła to świństwo. Sama mówiłaś, że nie wiele zabrakło, aby ciebie z nami nie było... Jesteś dla mnie bardzo ważna i nie chciał bym cię stracić.
Dziewczyna pogładziła mnie po policzku. Złapałem jej dłoń, po czym przyciągnąłem ją do swoich ust.
-A co do zabawy twoim kolczykiem... -powiedziałem, uśmiechając się zadziornie.- To nie tu i nie teraz. Moja siostra zawsze wie, kiedy patrzeć -powiedziałem całując ją w szyję. -Poza tym zaraz lądujemy.
W końcu samolot wylądował lotnisku, gdzie czekał by nas odebrać mój brat Castiel. Przywitaliśmy się krótko i przedstawiłem mu dziewczynę. Oczywiście nie umknął mi błysk w oku mojego drogiego braciszka na widok dziewczyny. Zacisnąłem szczękę, jednak zignorowałem to i pomogłem zapakować walizki do samochodu.

Lashiti?

Od Hailey cd Scotta

Spojrzałam na chłopaka, widać było, że również nie jest zadowolony z obrotu sytuacji.
-Kocham cię – stwierdziłam – chodź zjeść jakieś śniadanie – powiedziałam, głaszcząc go po policzku i podnosząc się z łóżka.
Chłopak zszedł ze mną na dół, gdzie krzątali się moi rodzice, tylko ja jako jedyna pozostałam wciąż w piżamie, ale przecież byłam w domu.
-Swoją drogą wspólny wyjazd gdzieś to dobry pomysł – oznajmiłam – jak chcemy spędzić nowy rok?
-Jeszcze nie wiem, ale możemy się nad tym wspólnie zastanowić później – odparł, uśmiechając się do mnie i nakładając sobie rukolę na kanapkę.
-Świetnie – odparłam i zasiadłam przy stołku barowym, zaczynając konsumować swoje płatki.
Po chwili chłopak zajął miejsce obok mnie, oczywiście nie obyło się od wyjedzenia mi kilku łyżek płatków, ‘bo tak’.
-Słońce, jedziemy do cioci Anne, prosiła abyśmy wpadli. Nie wiem, o której wrócimy, zależy od ruchu, pewnie wieczorem wrócimy – oznajmiła mama, zaglądając do kuchni.
-Okej, pozdrówcie wszystkich – odparłam, uśmiechając się w jej stronę.
Mama kiwnęła jedynie głową i zniknęła, wołając coś w kierunku ojca, który prawdopodobnie wyszedł już i nie słuchał już jej ględzenia. Po skończonym posiłku udaliśmy się na górę do mojego pokoju.
-Idę pod prysznic – powiedziałam, rozglądając się za ręcznikiem.
-W porządku – odparł, siadając na krześle przy mojej toaletce.
-Nie wymaluj się zbytnio w tym czasie – zaśmiałam się i pokazałam mu język, znikając za drzwiami.
Wyszłam z łazienki, owinięta w ręcznik. Pech chciał, że wchodząc do pokoju wpadłam w Scotta, który chyba właśnie zamierzał iść mnie szukać. Uśmiechnęłam się zadziornie w jego stronę.

Scott?

Od Patrica cd Gwen

Dziewczyna wysiadła z samochodu i pomachała mi, kiedy odjeżdżałem. Niewątpliwie kolejnym powodem do polubienia jej była czapka Gryffindoru, cóż muszę jej kiedyś przedstawić Pottera. Wróciłem do mieszkania i nie rozbierając się odszukałem mojego czworonożnego przyjaciela, który w najlepsze spał w mojej łazience i przypiąłem smycz do jego obroży. W zimowe dni nie spacerowaliśmy zbyty długo, gdyż ani ja, ani on nie czerpaliśmy z tego większej przyjemności. Lepiej siedziało nam się w ciepełku. Spacer skończył się szybko, więc po powrocie do mieszkania dolałem Potterowi świeżej wody, a sobie wstawiłem wodę na herbatę. Psiak wypił kilka łyków wody, po czym udał się do mojego pokoju, gdzie zajął miejsce na łóżku. Uśmiechnąłem się na ten widok i ze zrobioną herbatą zasiadłem do biurka, z zamiarem ogarnięcia jakiegoś projektu, który zadali mi na zajęcia. Całe szczęście zadanie nie było trudne, co pozwoliło mi szybko skończyć. Podniosłem się z krzesła i wyszedłem do salonu, gdzie zasiadłszy na kanapie włączyłem konsolę i postanowiłem się nieco zrelaksować, grając w grę. Niedługo później usłyszałem powolne człapanie Pottera, który władował się na kanapę i oparł swój pysk na moich kolanach. Kochałem tego psa i to jaką cudowną więź stworzyliśmy przez lata, był ze mną w najważniejszych momentach mojego życia, nie wyobrażam sobie świata bez niego. Pogłaskałem zwierzaka po głowie i wróciłem do gry. Moje myśli momentami wracały do nowo poznanej blondynki, miałem szczerą nadzieję, że swoją jutrzejszą zamianę będę dzielić właśnie z nią.

**

Kolejnego dnia miałem popołudniową zmianę, aż do wieczora, a rano zajęcia. Po powrocie z uczelni wyprowadziłem na chwilę psa i położyłem się na łóżku, z chęcią małej drzemki przed pracą. Mimo nastawionego budzika oczywiście zaspałem. Poderwałem się z łóżka jak oparzony i jak najszybciej przygotowałem się do opuszczenia mieszkania. Zgarnąłem kluczyki do samochodu. Dawno nie śpieszyłem się tak bardzo. Jechałem szybko, łamiąc chyba wszelkie możliwe przepisy ruchu drogowego, aby jak najbardziej zmniejszyć czas mojego spóźnienia. Wpadłem pośpiesznie do kawiarni, widząc rozbawioną moim przejęciem blondynkę.
-Wyglądasz jakbyś właśnie wstał – stwierdziła, spoglądając na mnie, podczas parzenia kawy.
-Nie ukrywam, że właśnie tak jest – zaśmiałem się wchodząc na zaplecze.
-Spóźnić się już drugiego dnia, na popołudniową zmianę z powodu zaspania… interesujące – oznajmiła, dźgając mnie lekko łokciem w bok, kiedy wróciłem z zaplecza.
-Nie wierze, że tobie nigdy się nie zdarzyło, poza tym Potter zasnął mi na telefonie i jego cielsko stłumiło dźwięk budzika – westchnąłem z rezygnacją.
Gwen?

Od Joego cd Luny

Cały wieczór przystawiała się do mnie jakaś dziewczyna, nazywała się Katy, albo Cassie, nie pamiętam. Nie interesowała mnie ona zbytnio, a mój wzrok i myśli uciekały od rozmowy z nią do Luny. Kątem oka widziałem jednak, że Lunie nie było obojętne zachowanie moje i tamtej dziewczyny. Podobnie jak mi nie był obojętny jej pocałunek z tamtym chłopakiem. Kiedy nieznajoma mi, jakkolwiek by to nie wyglądało, dziewczyna wyszła udałem się jeszcze do basenu popływać. Luna zniknęła mi z oczu już jakiś czas temu, cóż ludzie pojawiają się i znikają, bez względu czy dotyczy to życia, czy psychiki, choć bywają tacy, co zapadają w pamięci na dłużej. Obawiałem się, iż Luna może być tym typem.
Kiedy wyszedłem z basenu moim oczom ukazała się rudowłosa, siedząca na leżaku, wystawiająca w moją stronę rękę z ręcznikiem. Widziałem, jak pożerała mnie w tym momencie wzrokiem, nie dało się nie zauważyć. Postanowiłem jednak nie dać jej satysfakcji i pozostać na to obojętnym. Przyjąłem od niej ręcznik.
- Co jest? Czyżbyś był zazdrosny? - zapytała słodkim głosem, a ja wycierając się delikatnie ręcznikiem, usiadłem na leżaku, naprzeciw niej.
-Słoneczko, myślisz, że nie widziałem twojej niezadowolonej miny, gdy ta… no jak jej tam… Cassie, usiłowała mnie zagadywać? - powiedziałem uśmiechnąłem się bezczelnie.
Mina dziewczyny nieco zobojętniała, cóż chyba nie takiej odpowiedzi się spodziewała.
-Wiesz, spojrzenie, jakim mnie obdarowałeś po pocałunku z Adim, też było dość wymowne – prychnęła, zakładając ręce na piersi.
Zaśmiałem się jedynie i położyłem ręcznik obok siebie, następnie wgapiając się w nią, kiedy badawczo mi się przyglądała.
-Prawdę mówiąc, kłamałbym jeśli stwierdziłbym, że nie wolałbym być na jego miejscu – stwierdziłem, wstając.
Luna spojrzała na mnie lekko zdezorientowana moją nagłą pionizacją, wyglądała jakby delikatnie zastanawiała się nad odpowiedzią, widać też było lekkie zmęczenie na jej twarzy.
-Ładny strój – powiedziałem, idąc w kierunku przejścia do wnętrza domu, nie odwracając się już w jej kierunku, pozostało mi więc niewiadome co zrobiła dziewczyna.
Postanowiłem iść na górę, aby odnaleźć swoje ubrania, które zaginęły gdzieś w akcji oraz aby wziąć prysznic i zmyć z siebie cały ten chlor. Pech chciał, że łazienkę znalazłem pierwszą, więc aby uniknąć potem długiego jej ponownego szukania, stwierdziłem, że prysznic wezmę najpierw. Po ogarnięciu się wyszedłem na korytarz, jedynie z ręcznikiem związanych na biodrach, teraz pozostało mi odnaleźć pokój, w którym pozostawiłem ubrania. Kilka minut później udało mi się tam trafić, jak widać nie tylko ja tam trafiłem, gdyż Luna była tam pierwsza. Dziewczyna stała akurat, poprawiając coś na stojącej pod ścianą komodzie. Słysząc otwieranie się drzwi, obróciła się w moją stronę.
Luna?

Od Scotta cd Hailey

-Wyspałaś się -zapytałem kończąc przeglądać maila.
-Powiedzmy -powiedziała, a ja spojrzałem na nią.
Napotkałem jej natarczywe spojrzenie. Leżała przyglądając mi się badawczo, myśląc o czymś intensywnie. Odłożyłem urządzenie, po czym położyłem się na boku tak, aby leżeć do niej twarzą. W końcu chociaż raz mieliśmy okazję porozmawiać, co w ostatnim czasie rzadko się zdarzało. Albo gnało się coś załatwiać, albo ktoś potrzebował czegoś na zaraz.
-Co się dzieje? -Zapytałem zakładając pasmo jej włosów za ucho. -Bo znam tę minę i...
-Nie uważasz, że coś się między nami psuje Scott -przerwała mi uważnie obserwując moją reakcję. -Mam nawet wrażenie, że unikasz bliskości ze mną. I nie wiem, czy tu chodzi o to, że ja cię już nie pociągam czy...
-Nie to absolutnie nie tak... To nie jest tak, że mi się nagle przestałaś podobać, bo dalej podobasz mi się tak samo, tylko...-przetarłem dłonią twarz.- Nie mam pojęcia o co chodzi i dlaczego tak to wychodzi... Masz rację, coś się  psuję i nie tylko my to widzimy. Nie wiem, może powinniśmy gdzieś wyjechać tylko we dwoje z dala od wszystkiego i wszystkich. Bo mam wrażenie, że ostatnio jakoś wyszło tak, że się od siebie oddalamy. Rozmowy praktycznie nie istnieją, a jak już to sobie mało do gardeł nie skaczemy... I tak mam świadomość, że sporo jest spowodowane, przeze mnie. Jednak pamiętaj, że wciąż mi na tobie zależy, mimo że ostatnio nie do końca tak to wyglądało.

Hailey?

Od Luny cd Joego


Joe, któż by pomyślał, że już po jednym pocałunku, może dojść między nami do czegoś więcej. Siostra, nie byłaby zbyt zadowolona, jednak nie było jej tu teraz. Miałam wolną rękę oraz, pełną swobodę, by się z nim przespać. Tak właśnie przespać z nim, może dlatego Amber tak naciskała. Zeswatać mnie i Joe. Któż by się tego spodziewał.

Jego intensywny smak, to jak jego dłonie błądziły po moim ciele, jego pocałunki. Ku-wa, to jest tak podniecające tak ciekawe i przyjemne doznanie. Czekałam, jedynie ma moment, by ściągnąć koszulkę i oblizać powoli wargi wpatrując się w niego. Ciekawe jak wygląda nagi, tak to było zdecydowanie ciekawsze niż inni. Choć zabawa w basenie bądź nawet mała przygoda, byłaby zapewne niezwykle przyjemna. Oh już to czuję. Moje podbrzusze zaczyna wariować. Szlak, by to.
Ponownie leżał pode mną, poruszyłam powoli biodrami, udając, że nie wiem, co robię. Moje dłonie błądziły po jego torsie, przygryzłam wargę, patrząc na niego. Czułam rosnące podniecenie, chłopak zbyt dobrze na mnie działa. Powoli przejechałam swoim językiem i zmysłowymi czerwonymi ustami po jego torsie, zostawiając na niej czerwone ślady, aż do samej szyi. Tak na niej także zrobiłam piękny ślad, informując, że jest mój. Znaczenie jest duże, jego wargi w tamtym momencie, tak diabelnie pociągające. Chłopaka dłonie, które ściskały moje pośladki, tak mocno je ugniatając. Nie mogłam się powstrzymać przed wydaniem z siebie mrugnięcia albo nawet jęknięcia. Wyglądał tak seksownie, musnęłam ostatni raz jego wargi i zeszłam z niego.
Zdezorientowany, zasmucony i zdziwiony. Zachichotałam, a tuż po chwili zbliżyłam się do drzwi. Nie dane mi było, ich otworzyć, gdyż poczułam jego dotyk. To jak się otarł i jego oddech na karku. Musiałam się opanować, by mu się nie oddać. Jednak nie ze mną te numery. Trzeba się postarać, by dobrać mi się do majtek.
- Wracamy, oni się świetnie bawią, też chce. Masz coś przeciwko? - spytałam. On powiedział cicho "Nie".
Dzięki temu mogliśmy wrócić do reszty. Amber siedziała z dziewczynami, gdy pojawiłam się, niemal od razu zrzuciłam spodenki, by chłopcy mogli się poślinić.
- Laseczki mam jacuzzi, chcecie skorzystać? - spytałam luźno. Wiedziałam, że chcą. Czułam na sobie przeszywające spojrzenie, na co przygryzłam wargę. Lubię, gdy się na mnie patrzą, gdy zaczynają się podniecać i chcą mnie mieć w łóżku. Tak to mnie kręci, ale nie dla psa kiełbasa jak to mówią. Gdy piesek się postara, może dostanie swoją suczkę.
Po wejściu do ciepłej wody mogłam się odprężyć, nawet dostałyśmy szampana, chłopcy po pewnym czasie także dołączyli. Choć niektórzy musieli się zmywać.
Amber zapewnię, będzie tu nocować, Adrien wraz z nią. Dalej puszczalska Cassie. Ciekawe czemu, nie poszła ze swoim bratem Mattem. Laska zaczęła się przystawiać do Joe.
OK. Dobra jak chcą, mi to zresztą zwisało. Choć może też nie. Przecież jeśli wahacze jakiegoś chłopaka, to potem zaraz wychodzi, że ona ich zalicza, a potem przychodzą do mnie. Ciekawe czy i tym razem też tak będzie.
Bawiłam się, piłam, tańczyłam. Adrien to mój najlepszy przyjaciel, z nim może raz bądź dwa byłam w łóżku. Może nawet się zdarzyło, że razem straciliśmy dziewictwo, któż to tam wie. Jednak mimo wszystko, można z nim świetnie się bawić i żartować, jednak jeśli widzi, że coś mi nie pasuje, to reaguje. Cassie to sz-ata taka jak ich mało. Jednak Joe, nie za bardzo się opierał. Może nie widział w tym problemu. Tak też i zrobiłam, chciałam wzbudzić w nim zazdrość, a może nawet sprowokować. Tam pewnie znowu bym coś rozpętała, ale jednak i tak na końcu przyjdzie do mnie i będzie pragnął mnie, a nie innej.

Tak też i zrobiłam. Amber się zgodziła, nawet sama chciała to zrobić. Podeszła do Joe i coś tam gadali, kątem oka widziałam jak się patrzy na nie. Coś chyba zaskoczyło. Pocałowałam przyjaciela, a on odwzajemnił to, mam do niego słabość. Jednak nic nie czujemy do siebie, jedynie nas ciągnie do siebie. Tak już mamy i wszyscy wiedzą. Związek był całkiem długi, ale gdy poznał Amber, to rozeszliśmy się w zgodzie i tak też jest. Mimo kłótni możemy na siebie liczyć, nawet dzielić sekrety i tajemnice, o których lepiej nie mówić. Cassie wyszła. Jednak Joe, został. Wskoczył do basenu. Ja wyszłam z jacuzzi, by dać gołąbeczkom trochę przestrzeni.
- Króliczku, śpimy dziś w namiocie, z Adim, może też chcecie? - spytała Amber. Wywróciłam oczami, a oni poszli, zostali tam. Podeszła po ręcznik i zastanawiałam czy, niewola domku na drzewie, bo jest też czadowy.
- Serio wolicie namiot od domku na drzewie. Nieźle wam powiem. - zaśmiałam się, wiedziałam co, chce powiedzieć. Pomachałam jej i weszłam do domu, by pogadać z obsługą. Pomogłam im nieco z porządkami. Niektórzy poszli już spać, a inni zostali, by wszystko sprawdzić. Musiałam także włączyć alarm, jednak to zrobię chwilę tuż przed spaniem. Zostaje w domu, pewnie znowu nie zasnę i pójdę popływać w krytym basenie, tam woda jest nieco cieplejsza.
Po kilku minutach wróciłam na taras, Joe właśnie wychodził z wody. Jeszcze bardziej seksowny niż był wcześniej, co się dzieje z tymi ludźmi. Podeszłam i usiadłam na leżaku, podając mu ręcznik. On chyba był nieco obrażony albo urażony.
- Co jest? Czyżbyś był zazdrosny? - spytałam słodko, patrząc na niego uważnie. Usiadł naprzeciwko mnie.

Joe?