poniedziałek, 6 marca 2023

Od Scotta cd Hailey

Pogładziłem ją po plecach, przyciągając ją jak najbliżej siebie. Ogarniająca mnie euforia objawiała się chęcią posiadania jej jak najbliżej siebie. Cały czas miałem wrażenie, że to jakiś sen, z którego wybudzę się i wciąż będę w tym jednym z najgorszych okresów w moim życiu. I mimo, że otaczała nas rzeczywistość pełna trudności, pozwalaliśmy pożyć sobie w tej bańce wolnej od zmartwień. Cmoknąłem ją krótko w czubek głowy.

-Moje biedactwo, tak na nic ochoty… Mam nadzieję, że chociaż na mnie masz ochotę – mruknąłem, całując ją w szyję.

Parsknęła śmiechem, uderzając mnie w pierś i kręcąc głową z politowaniem. Po chwili przejechała krytycznym wzrokiem po mojej twarzy zastanawiając się nad czymś. Zmarszczyłem brwi czekając na jej przemyślenia.

- Jak jesteś ogolony, to nawet możesz być – odpowiedziała po chwili z namysłem, na co zrobiłem oburzoną minę.

- No wiesz ty co, nie potrafisz po prostu docenić jak bosko wtedy wyglądam, ignorantko – powiedziałem siląc się na najbardziej urażony ton świata. Zbyt wiele razy był to temat poruszany, aby brać go na poważnie.

Parsknęła śmiechem, na moje sztuczne oburzenie, wtulając się jeszcze bardziej we mnie.  Uśmiechnąłem się, patrząc na moją narzeczoną. Jak zajebiście to brzmiało. Hailey Jones, moja narzeczona. To dopiero wygrać życie.

- Jeśli chcesz, to mogę coś zaraz ogarnąć do jedzenia – przerwałem otaczającą nas ciszę, odsuwając się lekko od niej. – Skoro nic się nie rzuca, to coś ci zaraz wymyślę.

- A ty taki milutki się zrobiłeś po tych zaręczynach. Jak nigdy – rzuciła, zarzucając mi na kark ręce. I mrużąc podejrzliwie oczy.

- Tak sobie wymyśliłem, że jak będę cię traktował jak moją królową to nawet ci do głowy nie przyjdzie ucieczka sprzed ołtarza.

-Ooo… Cóż za przebiegły plan – odparła z prowokującym uśmieszkiem wpatrując się mi w oczy.

-Prawda, zawsze wiedziałem, że jestem geniuszem?

Jeszcze przez moment wpatrywała się mi w oczy, po czym oboje parsknęliśmy śmiechem. Cmoknąłem ją krótko w usta, odsuwając się od niej.

Hai, słońce?

środa, 1 marca 2023

Od Patrica cd Gwen

 Popatrzyłem na dziewczynę, doskonale zdając sobie sprawę, jak ciężką sprawą będzie dla niej konfrontacja z rodziną. Uważam, że należy się jej każde dobro tego świata i zrobiłbym wszystko, aby jej ulżyć.

-Chyba nie mam innego wyboru - odparłem, kładąc rękę na jej policzku i gładząc go. 

Nachyliłem się delikatnie w jej stronę, składając pocałunek na jej czole. Wtuliła się we mnie, jednak tę chwilę przerwał Potter, który oparł się o nas łapkami, próbując uzyskać naszą uwagę. 

-Co mały atencjuszu? - zapytałem, głaszcząc go po główce. 

Gwen jedynie się zaśmiała. Odsunęliśmy się od siebie i ponownie chwyciłem jej dłoń, po czym ruszyliśmy w kierunku domu. Zaczynał wiać chłodny wiatr, co sprawiło, że spacer stawał się coraz mniej przyjemny.  Także chmury pociemniały,można było się zatem domyślać, że zwiastuje to nadchodzącą burzę. Na nasze szczęście do domu nie było już daleko, więc szanse, że zdążymy przed opadami były duże. 

-Chyba zanosi się na burzę - stwierdziłem. 

-Wszystko na to wskazuje, pośpieszmy się, nie chcę żeby Sena byłą sama - powiedziała, nieco przyśpieszając i ciągnąc mnie za rękę. 

Kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się do niej, podążając za nią. Kilka minut później weszliśmy do klatki, poprosiłem dziewczynę, aby poczekała chwilę z Potterem na dole, a sam udałem się w pośpiechu do mieszkania po kluczyki do samochodu. Ja także nie chciałem zostawiać swojego pupila samego, w razie gdyby miała rozpętać się burza, a nie było takiej konieczności. Chwilę później byłem już z nimi. Zjechaliśmy do garażu i wsiedliśmy do auta. Gwen usadowiła Pottera pod swoimi nogami. Kiedy wyjechaliśmy z garażu na dworze zrobiło się nieco ciemniej, od burzowych chmur, z których zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Włączyłem wycieraczki i ruszyłem drogą do domu Gwen. Dziewczyna niemal od razu dobrała się do Spotify w moim telefonie, aby puścić wybraną przez siebie muzykę. Spojrzałem na nią po chwili i posłałem jej ciepły uśmiech, kiedy widziałem że na mnie patrzy. 

-Jutro rano mam zajęcia, ale proponuję zobaczyć się wieczorem - powiedziałem, spoglądając na nią kątem oka. 

-W porządku, ale może tym razem to ty zaszczycisz mnie swoją obecnością, tak dla odmiany - zaproponowała. 

-Jak tylko sobie życzysz, daj mi znać o której - odparłem, uśmiechając się pod nosem. 

Spojrzałem jeszcze kątem oka na Pottera, który ucinał sobie drzemkę, opierając głowę o nogę blondynki. Deszcz zaczynał padać coraz mocniej, nieco zagłuszając swoim dźwiękiem muzykę lecącą z głośników.  Widząc, że Gwen sięga ręką, w stronę pokrętła od głośności, uprzedziłem ją i sam nieco zwiększyłem głośność. Uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością. Niedługo później zaparkowałem pod jej miejscem zamieszkania i odwróciłem się w jej stronę. Deszcz ciągle padał, nic nie zachęciło do wyjścia z pojazdu. 

-Lepiej chyba nie będzie - mruknęła, patrząc na to, co jest za oknem i krzywiąc się. 

-Z cukru nie jesteś - zaśmiałem się. 

-W takim razie do jutra - oznajmiła, nachylając się w moją stronę, aby dać mi buziaka. 

Na odchodne posłała mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, choć każdy jej uśmiech był piękny, i pogłaskała Pottera po głowie, po czym wysiadła z auta i pobiegła do klatki. 


Gwen?