czwartek, 31 października 2019

Od Scotta cd Hailey

Wszedłem do kuchni odstawiając torbę z zakupami na szafkę. Podszedłem do dziewczyny, obejmując ją w pasie i pocałowałem ją w szyję. Hailey uśmiechnęła się odwracając twarz w moją stronę i cmoknęła mnie krótko w usta.
-Hej piękna, jak się czujesz? –Zapytałem opierając brodę o jej ramię, podczas gdy blondynka mieszała coś w garnku.
-Trochę lepiej –powiedziała kładąc dłoń na mojej ręce. Po chwili odwróciła się do mnie przodem i położyła ręce na moim karku. –A co u babci?
-Dochodzi do siebie –złapałem zabłąkany kosmyk jej włosów i założyłem go za jej ucho.- Już zaczyna dyskutować z lekarzami, wyganiać ciotki, powtarzając, żeby te cytuję sępice przeklęte wypierdzielały, bo puki co kasy nie zobaczą…. I dalej jest na mnie obrażona, do tego stopnia, że stwierdziła zatykając oczywiście uszy, że ma w dupie co do niej mówię. Kiedyś z nią zwariuję… A ty co porabiałaś?
-Duuuuużo rzeczy –odpowiedziała wymijając.
Pokiwałem głową, podejrzewając jak ten dzień wyglądał. Wcale się nie zdziwię, jak był podobny do wczorajszego wieczoru. Przyjrzałem się jej ubiorowi, dostrzegając swoją bluzę. Przyznać muszę, że to całkiem miłe uczucie, widzieć jak chętnie podbiera mi ciuchy. Hailey wyplątała się z moich objęć, odwróciła się ode mnie i wróciła do kończenia jedzenia. W tym czasie ja zabrałem się za rozpakowanie torby i nakrycie stołu. W końcu zasiedliśmy do posiłku. Gdy skończyliśmy sprzątnąłem ze stołu i wyszedłem na balkon zapalić. Oparłem się łokciami o barierkę  zaciągając się dymem. W pewnym momencie poczułem jak blondynka unosi moje ramię wślizgując się pod nie.
-A ty nie przeginasz z ilością wypalonych fajek? -Powiedziała mrużąc oczy.
-Oj tam i tak palę mniej niż miesiąc temu, skarbie -odpowiedziałem gasząc papierosa w popielniczce. -A ty co, znowu masz dzień przytulańca? -Zapytałem przyciągając ją do siebie.
Hailey?

Od Juliette Cd Joe

- Pewnie, ale nie chciałabym zakłócać jakoś twojego życia. Skąd ja mogę wiedzieć, czy ktoś właśnie nie czeka na ciebie w domu i się zastanawia, gdzie cię wywiało... - wyjrzałam za okno, czując, jak uczucie zakłopotania we mnie wzbiera. A co, jeśli kogoś miał? Albo jego rodzice się martwili? Doprawdy, bardzo mało wiedziałam o swoim towarzyszu.
- Mieszkam sam, a moi bliscy odzywają się wtedy, gdy poczują taką potrzebę i z reguły nie wnikają w to co robię. Nie mam też dziewczyny, która zrobiłaby mi o to awanturę - zaśmiał się krótko, po czym wziął ostatniego kęsa naleśnika.
- Ulżyło mi, nie chciałabym mieć na sumieniu twojego związku - westchnęłam teatralnie - skoro sprawy tak się mają, a tobie bardzo się nudzi po pracy, to możesz dotrzymać mi towarzystwa - stwierdziłam z szerokim uśmiechem na ustach.
Joe wyszedł zaraz po śniadaniu. Umówiliśmy się, że będziemy cały czas na głośnomówiącym, a w tym czasie on się nieco ogarnie i przygotuje do pracy. Gdy oby dwoje będziemy gotowi, podrzuci mnie na uczelnię.
A więc nie rozłączając się z Joe'em wzięłam szybki prysznic, nałożyłam makijaż, ubrałam się i ogólnie, doprowadziłam się do dobrego stanu.
Chwilę później pod moim domem pojawił się znajomy samochód.
- Dzień dobry ponownie - powiedziałam, uśmiechając się szeroko i zapinając pas bezpieczeństwa.
- Dzień dobry - chłopak odwzajemnił mój gest, po czym odjechaliśmy w kierunku mojego akademika.
Odkąd Joe odjechał, ciągle odczuwałam czyjąś obecność. Towarzyszyła mi ona nawet na wykładach, gdy powinnam skupiać się na przemowach profesorów i sporządzać notatki. Ostatnie zajęcia zostały odwołane, co oznaczało, że będę musiała zaczekać godzinę, aż mój towarzysz skończy pracę i po mnie przyjedzie.
Jeżeli zamierzał nocować u mnie drugą noc, wypadałoby kupić coś do jedzenia. Lodówka dosłownie świeciła pustkami i wypadałoby to zmienić.
Opuściłam budynek i ruszyłam w stronę najbliższego spożywczaka, co jakiś czas oglądając się za siebie. Niepokój wzbudził we mnie pewien mężczyzna, którego nigdy dotąd nie widziałam, a jednak uparcie za mną podążał. Przez chwilę zastanawiałam się, czy aby na pewno nie przesadzam. Przecież mógł to być najzwyklejszy człowiek, który po prostu kierował się do tego samego sklepu co ja.
Mimo tego niepokój nie ustępował, zdecydowałam się więc, aby przetestować zamiary tej tajemniczej osoby.
Przed samym sklepem zdecydowałam się na skręcenie w jedną z krótkich, bocznych uliczek, na której końcu także znajdował się sklep. Był on o wiele mniejszy i rzadko kto wiedział o jego istnieniu, ale za to pracowała tam znajoma mojej mamy.
W połowie uliczki obróciłam się za siebie - mężczyzna wciąż szedł krok w krok za mną.
Poczułam niesamowity przypływ strachu. Czy to on spędził wczoraj pół nocy pod moim oknem? Czego mógł ode mnie chcieć, skoro widziałam go pierwszy raz na oczy?
Przyspieszyłam kroku, i nagle wizja o zakupach odpłynęła w siną dal. Marzyłam tylko i wyłącznie o tym, żeby znaleźć się w bezpiecznym miejscu, jak najdalej od tego obcego faceta.
Wyszłam na ruchliwą ulicę i zdecydowałam się napisać do Joe'ego.
"Joe, ktoś mnie śledzi."
Nie licząc na to, że chłopak odpisze od razu, wcisnęłam telefon do kieszeni spodni i przyspieszyłam kroku. Miałam wrażenie, że kroki za mną stają się coraz głośniejsze i niemal czułam oddech swego prześladowcy na karku.
Gdy mijałam kolejną boczną uliczkę, poczułam mocne szarpnięcie w jej kierunku.
- Zostaw mnie! - krzyknęłam, czując, jak łzy gromadzą mi się pod powiekami.
Teraz stałam z mężczyzną twarzą w twarz. Był osobą w średnim wieku. Czarne, krótko ścięte włosy sterczały ku górze, a zapuszczony zarost zasłaniał niemal połowę twarzy, która, ogółem rzecz biorąc, nie prezentowała się za ciekawie.
Poczułam, jak dłonie mężczyzny brutalnie przesuwają się po moim ciele. Próbowałam krzyczeć, ale z mojego gardła wydobywał się tylko żałosny jęk. W akcie desperacji wymierzyłam prześladowcy mocnego kopniaka w krocze i rzuciłam się do ucieczki.
Nigdy w życiu nie byłam tak przerażona. Moje ciało zaczynało odmawiać mi posłuszeństwa, cała dygotałam i nie mogłam zaczerpnąć powietrza. Przebiegając obok wystawy sklepu z odzieżą używaną chwyciłam pierwsze z brzegu ubranie i zwinnym ruchem naciągnęłam je na siebie, momentalnie zamieniając się w menelkę. Rzecz okazała się wielką, czarną bluzą.
Wykorzystałam to, chowając swoje bujne włosy pod wielkim kapturem i zwalniając nieco kroku.
Obejrzałam się za siebie - mężczyzna zniknął.
Postanowiłam wykorzystać tą chwilę do skontaktowania się z Joe'em. Wybrałam jego numer i czekałam.
- Yui, wszystko w porządku? Jesteś cała? - wypytywał, a w jego głosie można było usłyszeć zmartwienie.
- Nie - wydusiłam. Wszystko zaczęło powoli do mnie docierać, i było to bardzo przytłaczającym uczuciem.
- Gdzie jesteś?
- Pod muzeum, ulicę dalej od akademika.
- Już jadę - powiedział i rozłączył się, a z moich policzków mimowolnie potoczyły się łzy.

Joe?

Od Joe cd Juliette

Położyłem się na materacu, i okryłem kocem. Chwilę kręciłem się szukając idealnej, wygodnej pozycji. Kiedy już się ułożyłem, w pokoju zapanowała cisza, słyszałem jedynie miarowy oddech Juliette, co znaczyło, że zasnęła. Wkrótce także mi udało się zapaść w sen.
Obudziłem się dopiero rano. Początkowo nie ogarnąłem sytuacji, w jakiej właśnie się znajdywałem, jednak szybko udało mi się wszystko sobie przypomnieć. Podniosłem się do pozycji siedzącej, lecz Yui nie było na łóżku. Westchnąłem cicho, mając nadzieję, że po prostu wstała i wróciła do normalnego funkcjonowania, a nie że coś jej się stało, a ja to przespałem. Wstałem z materaca i udałem się za jedynymi słyszalnymi dla mnie dźwiękami, które dochodziły jak mniemam z kuchni. Już po chwili zastałem tam dziewczynę, która właśnie w najlepsze smażyła naleśniki.
-Dzień dobry – powiedziałem, wchodząc do pomieszczenia i zajmując miejsce na jednym z krzeseł stojących przy stole.
-Mam nadzieję, że choć trochę się wyspałeś – oznajmiła zakłopotana – zrobiłam śniadanie, aby się jakoś odwdzięczyć. Lodówka była dość pusta, dlatego są naleśniki.
Uśmiechnąłem się w jej kierunku.
-O dziwo całkiem się wyspałem – odparłem- a z naleśnikami trafiłaś w dziesiątkę, bo strasznie dawno nie jadłem.
-Kamień z serca – zaśmiała się, odwracając w stronę kuchenki i podrzucając ciasto na patelni.
Obserwowałem ją przez chwilę, po czym chwyciłem za jeden z dwóch kubków z herbatą. Chwilę później całe ciasto skończyło się, więc dziewczyna postawiła na stole talerz pełen naleśników oraz wyjęła dla nas po jednym.
-Bardzo dobre – stwierdziłem, kończąc pierwszego z nich.
-Tym bardziej się cieszę, bo dość dawno tego nie robiłam i bałam się, że pokręcę coś w przepisie – zaśmiała się.
-Ty zdecydowanie za bardzo się mną przejmujesz – odparłem rozbawiony.
-Wcale, że nie.
-Wcale tak.
-Wcale nie.
-Tak.
-Nie.
-Dobra, dobra. Jak sobie chcesz. Tym razem twoja wygrana – zaśmiałem się.
Juliette obdarzyła mnie jedynie triumfalnym uśmiechem i wróciła do jedzenia.
-Kiedy twoi rodzice wracają? - zapytałem, ponownie na nią spoglądając.
-Jutro popołudniu – oznajmiła z niezadowoleniem.
-Wiesz, nie chcę się narzucać, ani nic, ale jeśli boisz zostać się tu sama to mógłbym cię później odebrać z zajęć i znów dotrzymać ci towarzystwa – zaproponowałem, posyłając jej troskliwe spojrzenie.
Juliette?

Od Hailey cd Scotta

Obdarzyłam chłopaka jedynie oburzonym spojrzeniem. Podniosłam się z łóżka i ruszyłam w kierunku łazienki, gdzie wzięłam prysznic i umyłam twarz. Jako piżamę tym razem zwinęłam koszulkę Scotta. Ubrałam majtki oraz ową koszulkę, po czym opuściłam pomieszczenie. Chłopak siedział na łóżku, głaszcząc, kota który władował mu się na kolana.
-Nie za dużo tych moich rzeczy sobie przywłaszczasz? - zapytał, przyglądając mi się.
-Wiesz, prawdę mówiąc to mogłabym jeszcze więcej – odparłam, zabierając zwierzaka z jego kolan, a sama zajmując na nich miejsce.
Scott objął mnie w talii, abym siedziała nieco pewniej po czym posłał mi pytające spojrzenie.
-Wciąż jesteś taki zmęczony? - spytałam, splatając ręce na jego karku.
-Ty za to masz dziś jakieś pokłady niekończącej się energii, kochana – zaśmiał się, całując mnie krótko w usta.
-Możliwe – mruknęłam, jednak dosłownie po sekundzie z moich ust wydobyło się ziewnięcie.
-Idź spać, Hai – oznajmi – widzę, że jesteś zmęczona, plus chyba masz gorączkę – stwierdził, przykładając rękę do mojego czoła.
-Dobranoc, Scott – powiedziałam, głaszcząc go po policzku, po czym zsunęłam się z jego kolan.
Położyłam się na łóżku i owinęłam kołdrą, słysząc jak chłopak bierze prysznic. Niedługo później Scott wrócił do pokoju, rzucając jakieś ciuchy na krzesło i kładąc się obok mnie. Obróciłam się w jego stronę i przyciągnęłam go do siebie, zaciągając się zapachem jego żelu do kąpieli.
-Teraz pachniesz o wiele lepiej – mruknęłam, połowicznie już zasypiając.
Chłopak zaśmiał się jedynie, przyciągając mnie bliżej siebie i składając pocałunek na moim czole. Nie trwało długo, aż udało mi się zasnąć. Cóż, byłam jednak naprawdę zmęczona.

Rano obudził mnie Scott, który wstawał wraz z dźwiękiem swojego budzika.
-Jedziesz ze mną? - zapytał, nachylając się nade mną.
-Nie czuję się wciąż najlepiej. Zostanę – wymruczałam, obracając się na drugi bok.
-Dobra, to widzimy się jak wrócę – oznajmił, całując mnie w czubek głowy.
Udało mi się jeszcze na trochę zasnąć. Gdy się obudziłam mieszkanie było już puste. Ponownie wcisnęłam się w tę samą co wczoraj bluzę Scotta i dresy, po czym udałam się zjeść śniadanie. Po posiłku wyprowadziłam jeszcze psa na szybki spacer, gdyż nie miałam pewności, czy Scott robił to wcześniej. Kiedy wróciłam, zrobiłam dokładnie to samo, co wczoraj, czyli położyłam się na kanapie i włączyłam jakieś kreskówki. W końcu zaczęła dochodzić pora obiadowa. Zdecydowałam się coś przygotować, abyśmy kolejny dzień nie musieli żywić się czymś zamawianym. Niedługo później chłopak wrócił ze szpitala, zastając mnie w kuchni.
Scott?

Od Juliette cd Joe

- Nie odwracaj mojej uwagi - warknęłam, próbując wyszarpać się z uścisku chłopaka. Na marne. - Zawsze mogę ją wylać na ciebie - posłałam w jego stronę diabelski uśmieszek.
- Nie wylejesz, bo nie masz czym - wytknął język i był widocznie rozbawiony moim zachowaniem.
Westchnęłam z rezygnacją.
- Będę tu stała tak długo aż... - przeciągłe ziewnięcie przerwało moją wypowiedź - aż mi nie pokażesz.
Czułam, jak zmęczenie przejmowało kontrolę nad moim ciałem. Zachwiałam się delikatnie, a powieki zaczęły odmawiać mi posłuszeństwa.
- Chyba jednak nie - chłopak zaśmiał się po cichu i wstał z krzesła, cały czas trzymając mnie za ręce. Podtrzymując mnie lekko, pomógł mi dostać się do łóżka, po czym okrył mnie kołdrą.
- Yui?
- Hm? - wyjąkałam, powoli tracąc zdolność racjonalnego myślenia - aaa, no tak. Pierwsze drzwi na lewo, tam jest materac, jakbyś bał się ze mną spać.
Chwila, co ja właśnie powiedziałam?
- Śpij już, poradzę sobie - usłyszałam, a po tonie głosu Joe'ego można było wywnioskować, że się uśmiechał. Potem słyszałam już tylko jego kroki i szuranie materaca.
Mimowolnie zaczęłam chichotać w poduszkę. Czy to znaczyło, że Joe się mnie bał? A może był homo, a ja postawiłam go w niezręcznej sytuacji, bo się brzydził dziewczyn?
Zdecydowanie, powinnam już dawno spać.
Zamruczałam, gdy wtuliłam się bardziej w poduszki i nareszcie się rozgrzałam.
- Joe, chcesz koc? Wiem że chcesz.
Chłopak zaśmiał się cicho. Z trudem uniosłam ciało i wyciągnęłam leżący na brzegu łóżka wielki, ciepły koc i dwie poduszki. Podałam je Joe'owi po czym niemal od razu wróciłam pod kołdrę.
- Dobranoc Yui.
- Dobranoc Joe.
Joe?

środa, 30 października 2019

Od Scotta cd Hailey

-No jak to skąd? Z wyprzedaży -powiedziałem układając się nieco wygodniej na kanapie i założyłem jedną rękę pod głowę. -Ewentualnie z odzysku. Tu są sprzeczne zdania na ten temat.
Dziewczyna pacnęła mnie w ramię, wywracając oczami. Wzruszyłem tylko ramionami, nie rozumiejąc o co jej chodzi. Mógłbym dyskutować z tym, że to ona znalazła skarb. W końcu to ona wróciła i chce jakoś to wszystko podkładać. Oczywiście miałem świadomość, że Hai będzie chciała trzymać się jak najdalej od małej. I to nie ze względu na możliwość zarażania. Mimo wszystko i tak była moim skarbem.
-A co ty za bajki opowiadasz? Tak skarb to musiałam się naszukać dobrze -prychnęła, cmokając mnie w policzek.
-Tak tak -rzuciłem jedynie, stwierdzając, że jest bezcelowa dyskusja.
Blondynka westchnęła jedynie ponownie wywracając oczami. Ponownie rozwaliła się na mojej klatce piersiowej. Wpatrzyła się ponownie w ekran, zajmując uwagę kreskówką. No po prostu jak dziecko. Ja chcę i tak ma być. Dzieci i kobiety, tego nie przegadasz. Choćbyś miał najlepsze argumenty świata, nic nie wskórasz. Objąłem ją ramieniem przyciągając ją do siebie. W pewnym momencie zacząłem przysypiać, ale każdy ten moment skutecznie przerywała mi Hailey. Czy to wbijając mi łokieć w brzuch, kiedy opierała się na nim sięgając po kubek. Czy po prostu wciskając mi palec między żebra. Chcący czy nie, nie miałem siły się nad tym zastanawiać. Spojrzałem na zegarek, który pokazywał, że jest już grubo po północy. Kiedy skończyła się kreskówka, złapałem za pilota i wyłączyłem go. Spotkało się to oczywiście z jej oburzonym krzyknięciem. Rzuciła się na mnie próbując zabrać mi przedmiot, więc odrzuciłem go na drugi koniec salonu. Opadła na kanapę z naburmuszoną miną. Podniosłem się mebla, po czym przerzuciłem ją sobie przez ramię, ku jej zaskoczeniu. Zaniosłem ją do sypialni i położyłem na łóżku. Hai wykorzystała moment, gdy byłem pochylony i przyciągnęła mnie do siebie za kark. Jedną łydką przejechała prowokacyjnie po moim kroczu. Odsunąłem się od niej.
-Kochanie tobie dziś to co najwyżej można klocki dać do zabawy. Do łazienki i idź się ogarnąć do spania.
Hailey?

Od Joe cd Juliette

Odwróciłem się w stronę dziewczyny, jednocześnie stukając ołówkiem w blat biurka.
-Cóż, to zależy od ciebie – odparłem, wzruszając ramionami.
-Wiesz, naprawdę nie chcę ci robić problemu, po prostu czuje się tu niepewnie po tym – westchnęła.
-Spokojnie, nie przejmuj się. Skupmy się teraz na twoim tatuażu. Daj mi jeszcze chwilę – odparłem, odwracając się ponownie w stronę biurka.
Ponownie nachyliłem się nad tworzonym przeze mnie projektem. Uwielbiałem projektować nowe tatuaże w oparciu o ludzi i ich zainteresowania. Całkowicie się wtedy wyłączałem. Od pracy oderwały mnie kolejne odgłosy dochodzące zza okna. Niemal od razu zerknąłem na dziewczynę.
-Może pójdę to sprawdzić – zaproponowałem.
-Nie, lepiej nie wychodź. To może być niebezpieczne – odparła, naciągając na siebie koc bardziej.
-Spokojnie, Yui – mruknąłem, dodając kolejną kreskę w projekcie.
Dziewczyna podniosła się z łóżka i ruszyła w moim kierunku. Odwróciłem pośpiesznie kartkę i obkręciłem krzesło w jej stronę.
-Nie ma tak, póki nie skończę, nic nie zobaczysz – powiedziałem, kiedy znalazła się nade mną.
-To nie fair.
-Wydaje ci się, zmęczona jesteś – zaśmiałem się.
-Pokazuj, Joe! - zawołała wyciągając ręce w kierunku kartki.
W porę jednak udało mi się chwycić jej dłonie, nim zdążyła dosięgnąć kartki. Dziewczyna posłała mi jedynie zawzięte spojrzenie, mające oznaczać, że nie podda się bez walki. Uniosłem jedynie brwi w odpowiedzi, wciąż trzymając jej nadgarstki.
-No i co teraz? - zapytałem.
-Poddaj się, bo nie skończy się to dobrze dla ciebie – oznajmiła, siląc się na groźny ton, widać było że ciężko jej się powstrzymać od wybuchnięcia śmiechem.
Pokręciłem z niedowierzaniem głową.
-Już się boję – powiedziałem, udając przerażenie.
-Bardzo dobrze, masz czego.
-Nie miałaś czasem herbaty do wypicia? - spytałem.
Yui?

Od Hailey cd Scotta

Posłałam chłopakowi jedynie poirytowane spojrzenie i złapałam go mocniej.
-Ja się nigdzie nie wybieram. Nie chcę jeszcze spać – mruknęłam, wbijając mu palec między żebra.
-Zaniosę cię tam – stwierdził, patrząc na mnie z uniesionymi brwiami.
-Scoooott – jęknęłam, tym razem kurczowo łapiąc się jego koszulki – ja dalej chcę oglądać tę kreskówkę – odparłam z miną obrażonego dzieciaka.
Chłopak jedynie zaśmiał się z mojej reakcji i pogładził mnie po policzku.
-Jak z dzieckiem – oznajmił.
-Ups? -mruknęłam pod nosem i ponownie wlepiłam swój wzrok w telewizor.
Scott pokręcił z niedowierzaniem głową i oparł swoją głowę o poduszki, zupełnie jakby poddał się w próbach wygonienia mnie spać.
-Ale wiesz co, jak masz taką ochotę na wysiłek fizyczny to możesz przejść się do kuchni i mi więcej herbatki zrobić – oznajmiłam z niewinnym uśmieszkiem.
-Stracisz podusię – odparł.
-Chwilowo.
-Skąd ta pewność?
-Jak kocha to wróci – zaśmiałam się, posyłając mu buziaka w powietrzu.
-Jesteś niemożliwa – westchnął, zsuwając mnie z siebie lekko i wstając z kanapy.
Wziął mój kubek ze stolika, po czym udał się w kierunku kuchni. Kilka minut później na stoliku stanął kubek na nowo wypełniony ciepłym napojem. Uśmiechnęłam się do niego, kiedy ponownie położył się obok mnie.
-No i skąd ja wzięłam taki skarb, no – powiedziałam, przyciągając go do siebie i całując w policzek.
Scott? XDD

Od Juliette cd Joe

Uśmiechnęłam się delikatnie, słysząc propozycję chłopaka.
- Bardzo chętnie.
- No dobrze, muszę ci zadać kilka pytań. Gdzie by miał się ten tatuaż znajdować?
Zastanowiłam się przez chwilę. Nadgarstki, ramiona, szyja i inne widoczne na co dzień części ciała zdecydowanie odpadały. Brzuch był moim zdaniem bardzo ryzykownym miejscem, bo gdybym kiedyś jakimś cudem znalazła sobie partnera i urodziła dziecko, z tatuażu zostałaby tylko wielka, rozmyta plama.
- Waham się między żebrami, udem a biodrem - stwierdziłam.
- Myślałaś nad jakimś konkretnym motywem?
- No pewnie, myślałam nad wieloma. Problem polega na tym, że w każdym coś musi być nie tak. Przeglądałam motywy zwierzęce, geometrię, wszelkie napisy, motywy roślinne i nic.
- Może inaczej: czym się bardzo interesujesz, albo z czym ściśle wiążesz przyszłość? - zapytał. Byłam zaskoczona, że sama nie zadałam sobie takiego pytania wcześniej.
- Pisarstwo, muzyka i astronomia, tak myślę.
Joe zamruczał pod nosem, złapał za leżący na biurku ołówek i zaczął kreślić coś na kartce w milczeniu.
W między czasie zerknęłam na wyświetlacz telefonu - było już kilkanaście minut po północy. Zastanawiałam się, czy chłopak zamierzał zostać ze mną do rana, czy po prostu zapomniał o upływającym czasie. Jeżeli chodziło o to pierwsze, to nieco przerażała mnie ta wizja, ale na pewno mniej, niż zostanie całą noc samej w pojedynkę.
Zawsze mogłam przytargać tutaj leżący w schowku materac.
Oparłam głowę na poduszkach i wpatrywałam się w pracującego chłopaka. Był tak bardzo skupiony na szkicowaniu, że sprawiał wrażenie zupełnie oderwanego od rzeczywistości.
- Nie chcę ci przeszkadzać, ale zostaniesz ze mną do rana, czy pojedziesz? Jest już po północy - powiedziałam cicho. Trochę bałam się tego, że Joe poczuje się wyganiany, a tego bym nie chciała.

Joe?

Od Joe cd Juliette

Spojrzałem na dziewczynę zatroskanym wzrokiem. Sytuacja ogólnie była niepokojąca, a co dopiero teraz.
-Jesteś pewna? Może ci coś przynieść? - zapytałem, siadając na brzegu łóżka i patrząc na nią.
-W sumie to leki, które są w szafce obok lodówki – oznajmiła.
Zacząłem już wstawać, kiedy nagle dziewczyna wyciągnęła rękę w moją stronę. Spojrzałem w jej stronę, czekając na to co miała zamiar mi przekazać.
-Albo nie, nie chce zostawać sama – powiedziała nerwowo.
-Yui, jeśli mam ci pomóc, musisz tu chwilę zostać. Za sekundkę wrócę i wtedy będzie ci lepiej – odparłem spokojnie.
Dziewczyna spojrzała na mnie przestraszona, po czym kiwnęła lekko głową, na znak zgody. Ruszyłem pośpiesznie w kierunku kuchni, gdzie tak jak mówiła w szafce przy lodówce odnalazłem leki. Jak najszybciej wróciłem do jej pokoju, podając jej pudełko i kubek herbaty, który stał na szafce obok. Juliette wycisnęła jedną z tabletek i wzięła ją do ust, po czym popiła ciepłym napojem. Ponownie zająłem miejsce na łóżku obok, obserwując ją uważnie i czekając, aż leki zaczną działać, a ona sama się uspokoi. Po chwili faktycznie zaczynała się uspokajać, co także nieco uspokoiło mnie.
-Dziękuję – oznajmiła, ponownie sięgając po kubek i upijając nieco.
-Nie masz za co Yui. Lepiej ci już? Potrzebujesz czegoś jeszcze? - zapytałem, kładąc lewą rękę na jej kolanie i patrząc jej w oczy.
-Tak, naprawdę już mi lepiej – stwierdziła siląc się na lekki uśmiech.
Skinąłem głową, wstając z łóżka i ponownie zajmując miejsce przy biurku, także sięgając po swoją herbatę. Wyciągnąłem jedną z leżących na blacie kartek i popatrzyłem na dziewczynę.
-Wiesz skoro i tak nie chcesz iść spać, a myślałaś o tatuazu to możemy teraz pomyśleć nad czymś oryginalnym dla ciebie – zaproponowałem, patrząc na nią.
Yui?

Od Scotta cd Hailey

Pokręciłem głową, przyciągając ją do siebie bliżej.
-No tak, jeszcze moje ciuchy zabierz. Jakby nie wystarczyło ci moje serce -powiedziałem dramatycznym tonem.
Hailey parsknęła przejeżdżając dłonią po twarzy. Zaśmiałem się na jej reakcję, przez co jej głowa się za trzęsła. Podniosła ją lekko, po czym odchyliła się aby spojrzeć na mnie z politowaniem.
-Serio? Aż tak denny tekst -zapytała kręcąc głową. -Może ciebie też coś bierze, bo nie uwierzę, że teraz od tak na to wpadłeś, w pełni zdrowy.
-A dziękuję, starałem się -wyszczerzyłem się do niej, tykając ją w nos.
Dziewczyna w odpowiedzi próbowała mnie jedynie ugryźć, po czym wróciła do początkowej pozycji. Przełożyła swoje ramię moim torsie, kreśląc na nim kółka. Objąłem ją ramieniem, wsuwając rękę pod koc, którym była opatulona i zacząłem ją gładzić po boku. W pewnym momencie odezwał się dźwięk wiadomości w moim telefonie. Zabrałem rękę z jej boku, po czym podniosłem urządzenie ze stolika i odblokowałem.
-Co ta krowa znowu wymyśliła? -Zapytała udając obojętną.
Uśmiechnąłem się półgębkiem, obserwując ją.
-Po pierwsze, Sofii nie ma pojęcia, że wróciliśmy do siebie, więc nie jest świadoma, że już nie jestem tylko na jej wyłączność. Jutro ją wyprowadzę z błędu. A po drugie to nie ona, a koleżanka z planu.
Poczułem jak lekko się spięła, ale w dalszym ciągu udawała, że jej to nie obchodzi. Po chwili rzuciła jednak, udając że to taka luźna uwaga:
-A ładna chodziarz?
Parsknąłem śmiechem odkładając urządzenie i pogłaskałem ją po ramieniu.
-Moja zazdrośnica- powiedziałem podciągając ją wyżej, aby spojrzeć jej w oczy. -Nie ma piękniejszej od ciebie. Ale nie myśl sobie, że i ja nie bywam zazdrosny. W końcu fotografowie oglądają cię ze wszystkich stron niby wykonując swoją pracę. Ale mam nadzieję, że nie widzieli znowu aż tak wiele -mruknąłem i przyciągnąłem ją do siebie aby złączyć nasze usta.
-Ej, bo ja mnie coś bierze, to się zarazisz -powiedziała przerywając pocałunek.
W odpowiedzi wywróciłem jedynie oczami. Leżeliśmy tak jeszcze przez jakiś czas, wgapiając się bezmyślnie w telewizor. W pewnym momencie dziewczyna ziewnęła przeciągle.
-Uuu kochanie, idziemy spać -powiedziałem, na co odpowiedział mi jakiś niezrozumiały pomruk. -A jeśli nie pójdziesz po dobroci, to cię tam zaniosę.
Hailey?

Od Juliette cd Joe

O dziwo w towarzystwie Joe'ego poczułam się bezpieczniej. Dobrze było mieć świadomość, że ktoś przy mnie był na wypadek, gdyby faktycznie coś się stało. Liczyło się tylko to, że nie zostałam sama.
Ziewnęłam przeciągle, na co mój towarzysz parsknął śmiechem.
- Co cię bawi? - zmarszczyłam brwi - miałam długi dzień, chce mi się spać.
- No to śpij - stwierdził, a kąciki jego ust uniosły się w delikatnym uśmiechu.
- Nie zasnę, a już na pewno nie przy tobie - rzuciłam się na łóżko, opierając głowę na poduszkach - serio, bardzo doceniam to, że przyjechałeś.
- Nie ma sprawy. Lepiej, żeby ktoś przy tobie był.
Uśmiechnęłam się pod nosem i na chwilę zmrużyłam powieki. Sen uparcie ciągnął mnie w swoje objęcia, a ja walczyłam z nim ze wszystkich sił.
- Boże, mam nadzieję, że jutro nie pracujesz, tak strasznie mi głupio, że się przeze mnie nie wyśpisz... - mamrotałam pod nosem z widocznym zmartwieniem. Joe spojrzał na mnie z powagą.
- Nic się nie stało, jak nie mam nikogo na tatuaż, to zawsze mogę sobie zrobić wolne. Już się tak nie przejmuj - uśmiechnął się ciepło.
- No dobrze - westchnęłam - skoro już tu siedzimy, to może się czegoś napijesz? Kawa, herbata, soczek, woda, kakao?
- Herbata.
- Ile cukru? Z cytryną?
- Dwie z cytryną - uśmiechnął się szeroko.
Dźwignęłam się z łóżka i pomaszerowałam do kuchni, oczywiście uprzednio upewniając się, że nikogo w niej nie zastanę. Zaparzyłam wodę i nalałam wrzątek do dwóch, czarnych kubków. Osłodziłam napoje i włożyłam do środka plastry cytryny, po czym wróciłam z powrotem do pokoju.
Stanęłam w progu bez ruchu, słysząc szmery za oknem. Chłopak spojrzał na mnie znacząco, przykładając palec wskazujący do ust.
Za oknem ewidentnie coś się poruszało. Poczułam, jak nogi się pode mną uginają, a dłonie zaczynają drżeć. Odgłos kroków trwał jeszcze przez chwilę, po czym zapadła głucha cisza.
- Mówiłam - szepnęłam, patrząc chłopakowi prosto w oczy.
Już zaczynałam martwić się tym, że Joe mógł sobie pomyśleć, że celowo nakłoniłam go do przyjazdu. Teraz moje zmartwienia w tym kontekście zniknęły.
Na palcach zbliżyłam się do biurka i położyłam na nim kubki z herbatą.
- Może zawiadomimy policję?
- I co im powiemy? Że słyszymy kroki za oknem? Poza tym, temu komuś na pewno uda się uciec. Wezmą nas za wariatów - usiadłam na łóżku i przyciągnęłam kolana do klatki piersiowej. Chciałabym, żeby mój brat był teraz przy mnie. Przez ten cały czas bardzo się za nim stęskniłam i brakowało mi go na co dzień.
Z zamyśleń wyrwał mnie głos Joe'ego.
- To co robimy? - poczułam jego wzrok na sobie.
Byłam cholernie zestresowana i zmęczona. Wszystkie leki uspokajające zostały w kuchni, ale w tym momencie nie miałam ochoty być w jednym pomieszczeniu sama, poza tym cała drżałam i ciężko byłoby mi się podnieść. Złapałam się za głowę, gdy poczułam, że obraz wokół mnie zaczyna wirować.
- Nie wiem - odparłam krótko - pamiętaj, że jeżeli nie chcesz, nie musisz tu ze mną siedzieć. Drzwi i okna są zamknięte, mam telefon...
- Zostanę. Dobrze się czujesz? Zrobiłaś się blada - chłopak przypatrywał mi się podejrzliwie.
- Nerwica się odzywa - zaśmiałam się kłopotliwie. Poczułam, jak robi mi się zimno, więc naciągnęłam na siebie kołdrę - to nic poważnego.
Joe?

Od Joe cd Julitte

Po powrocie do domu zrobiłem sobie herbatę i usiadłem nad kończeniem projektów tatuaży, które rozgrzebałem, ale nie dokończyłem. Siedziałem nad tym już dobrą godzinę, oczywiście popijając wciąż moją ulubioną herbatę. Lubiłem to robić. Odstresowywało mnie to, odprężało. Całkowicie mnie to pochłonęło, wraz z muzyką, której w tym czasie słuchałem. W końcu, kiedy nieco bolała mnie już ręka, a oczy były zmęczone ciągłym mrużeniem i wpatrywaniem się w rysunki. Wyprostowałem się na krześle i przeciągnąłem, po czym chwyciłem telefon i napisałem do Juliette. Odpowiedź dziewczyny jednak mocno mnie zaskoczyła, co było niepokojące. Dziewczyna ewidentnie myślała, że zrobiłem jej jakiś żart, choć tak nie było. Zmarszczyłem brwi zaniepokojony, a zarazem zaintrygowany zaistniałą sytuacją.
„Siedzę od godziny w rysunkach. Co się stało Yui?” Odpisałem, licząc na chociaż częściowe wyjaśnienie sytuacji.
„Ktoś był pod moim domem, na pewno nie robisz sobie żartów? Jestem przerażona” Odpowiedź dziewczyny całkowicie mnie zaskoczyła. Nie brzmiało to dobrze.
„Jesteś sama?”
„Tak, boję się. Rodzice i brat wracają pojutrze, bo są na jakimś wyjeździe” Westchnąłem cicho, czytając treść wiadomości i zastanawiając się jak mógłbym jej pomóc.
„Przyjechać do ciebie?” Zaproponowałem.
„Jeśli to nie problem” Pewnie, że to nie problem. Chodzi przecież o jej bezpieczeństwo.
„Niedługo będę”
Odpisałem dziewczynie i podniosłem się z krzesła, dopijając resztkę herbaty. Zarzuciłem na siebie kurtkę, założyłem buty i zgarnąłem z szafki kluczyki do samochodu. Opuściłem mieszkanie i już po kilku minutach siedziałem w samochodzie. Zastanawiałem się, dlaczego ktoś miałby chodzić pod domem dziewczyny, czy też zaglądać jej przez okna. Bądź co bądź nie brzmiało to dobrze, ani bezpiecznie. Po niecałych dwudziestu minutach stanąłem przed drzwiami jej domu i nacisnąłem na dzwonek. Nie musiałem długo czekać, aż drzwi się otworzyły. Powitał mnie widok Juliette, ściskającej w dłoniach dość sporych rozmiarów nóż.
-Dookoła nikogo nie widać – oznajmiłem, robiąc krok do wewnątrz mieszkania.
Dziewczyna zamknęła za mną dokładnie drzwi, po czym głośno wypuściła z siebie powietrze.
-Nie mam pojęcia kto to był. To było przerażające – oznajmiła.
-Spokojnie Yui, ze mną nic ci nie grozi. Twój szofer, duży człowiek cię obroni – stwierdziłem, delikatnie wyciągając z jej rąk nóż i klepiąc ją po ramieniu.
-No tak, twojego rozmiaru naprawdę można się przestraszyć – prychnęła.
Poruszyłem znacząco brwiami, śmiejąc się po chwili, na co dziewczyna pokręciła jedynie z niedowierzaniem głową.
-Wiem, że mówiłem, że łatwo cię porwać, ale wierz mi, że jeszcze nie próbowałem i to nie byłem ja – oznajmiłem, ściągając z ramion kurtkę oraz buty.
-Tylko kto i po jaką cho.lerę? - mruknęła, ruszając w głąb domu, a ja za nią.
-Dobre pytanie – westchnąłem, wciąż podążając za dziewczyną, jak się domyślałem do jej pokoju.
Jej dom był urządzony przytulnie, nie był wielki, lecz ładnie urządzony. Po chwili weszliśmy do jakiegoś pomieszczenia, które okazało się jej pokojem. Usiadłem na krześle przy biurku, a dziewczyna zajęła miejsce na łóżku, przeciągle ziewając. Parsknąłem śmiechem na ten widok, choć prawdę mówiąc był dość uroczy.
Juliette?

wtorek, 29 października 2019

Od Hailey cd Scotta

Spojrzałam na chłopaka rozbawiona.
-Zobaczymy jak będę się czuć – stwierdziłam.
Prawdę mówiąc średnio widziała mi się wizja oglądania Sofii, czy tego dziecka. Wolałam kontakty z nimi ograniczyć do całkowitego minimum. Poza tym małe dzieci łatwo zarazić, a żadne z nas nie chciałoby, aby to małe było chore. Leżąc na kanapie, głaskałam chłopaka po głowie, bawiąc się jego włosami.
-W porządku – odparł.
Uśmiechnęłam się w stronę chłopaka, który wyglądał niesamowicie uroczo z tej perspektywy.
-A ty co się tak cieszysz? Lepiej ci już? - zapytał z rozbawieniem.
-Nieznacznie. Po prostu cieszę się, że cię mam, a wyglądasz przesłodko z tej perspektywy – oznajmiłam, tykając jego nos.
Chłopak złapał moją rękę, która trąciła jego nos i przyciągnął w swoją stronę. Nachyliłam się nad nim, całując go w usta i śmiejąc się do niego.
-No co?
-Chyba masz gorączkę, Hai – stwierdził, kręcąc głową z niedowierzaniem.
Wzruszyłam jedynie ramionami i popatrzyłam na niego wyczekująco.
-Podnoś tyłek i usiądź no tu jakoś inaczej. Czas na zmianę ról, teraz ty robisz za poduszkę – oznajmiłam, zakładając ręce na piersi.
-Czyżby? - uniósł brew.
-Owszem. Raz, raz – ponagliłam go.
Chłopak zaśmiał się i o chwili wstał.
-Posuń się – oznajmił, wyganiając mnie z rogu narożnika.
Złapałam kocyk, przesuwając się w bok i pozwalając chłopakowi wcisnąć się w róg, a już po chwili kładąc się na nim, dosłownie, i przytulając.
-Widzę, że bardzo dosłownie wzięłaś sobie tą poduszkę – stwierdził.
-No pewnie, wiesz podusia i kaloryfer w jednym. Czego chcieć więcej – mruknęłam, obracając się nieco, co poskutkowało zsunięciem się pomiędzy oparcie, a chłopaka.
Scott zaśmiał się i pokręcił głową, na co posłałam mu jedynie niezadowolone spojrzenie. Choć prawdę mówiąc pozycja ta nie była najgorsza, było mi ciepło i połowicznie wciąż byłam uwalona na chłopaku.
-Ej czy to moja bluza? - zapytał nagle, bawiąc się sznurkiem od kaptura.
-Bardzo możliwe – odparłam, opierając głowę o jego klatkę piersiową i podciągając kocyk wyżej.
Scott?

Od Juliette cd Joe

- Myślałam, i to dość poważnie.
- Co cię powstrzymuje? - uniósł brew, kątem oka zerkając na sygnalizację. Czerwone światło lśniło z uporem, jakby dając kierowcom do zrozumienia, że nie zniknie tak szybko, jak się pojawiło.
- Chciałabym mieć coś ładnego, prostego, w niewidocznym na co dzień miejscu, a zarazem oryginalnego. Nie czułabym się za dobrze z faktem, że tatuaż, który noszę, nosi także 1/4 miasta. - wzruszyłam ramionami. Wiele razy przeglądałam projekty tatuaży różnych autorów, ale żaden z nich nie wydawał mi się wystarczająco dobry. Albo kojarzyły mi się z kiczem, albo były nieprecyzyjne, albo widziałam identyczne u co najmniej trzech osób mijanych na ulicach. Joe w odpowiedzi jedynie zamruczał pod nosem, bo właśnie w tym momencie zapaliło się zielone światło.
Spuściłam wzrok na dłoń swojego towarzysza, którą trzymał na gałce zmiany biegów. Długie palce bez ruchu spoczywały na urządzeniu, na jasnej skórze delikatnie odznaczały się żyły. Lubiłam zwracać uwagę na szczegóły, które potrafiły na prawdę dużo powiedzieć o człowieku.
- A co? Chciałbyś zrobić mi tatuaż? - uśmiechnęłam się powoli.
- Jakbyś w trakcie pracy tak gapiła mi się na ręce, to wyszłabyś ze studia w najlepszym przypadku z krzywą parodią swojego idealnego projektu - parsknął śmiechem.
- Muszę mieć pewność, że właśnie nie wyciągasz noża z kieszeni. Przezorny zawsze ubezpieczony - złożyłam ręce na piersi, spoglądając za okno. Słońce schodziło coraz to niżej, a dzięki wirującym wszędzie kolorowym liściom jego światło było jeszcze cieplejsze niż zazwyczaj.
- Ile masz wzrostu? - wypalił nagle, z widocznym rozbawieniem na twarzy.
Niemal natychmiast obdarzyłam go morderczym spojrzeniem.
- Mało - mruknęłam teatralnie.
- No? Ile? - uśmiechnął się szeroko, na chwilę odrywając wzrok od drogi tylko po to, by skupić się na moich oczach.
- Całe metr pięćdziesiąt siedem - odparłam powolnie, na co chłopak uniósł brwi.
- K a r z e ł - parsknął śmiechem.
- A ty ile masz? - spojrzałam na niego spod byka.
- Zależy gdzie.
Przewróciłam oczami z rozbawieniem.
- To nie ten etap znajomości, mój drogi. Centymetry wzrostu proszę. Nie jestem zboczeńcem.
- Metr dziewięćdziesiąt, moja droga.
- Duuuży człowiek!
W tym momencie nasza rozmowa urwała się, ponieważ Joe właśnie zatrzymał się pod moim domem.
- Dziękuję za ciasto, kawę, podwózkę i przyjemną rozmowę - uśmiechnęłam się uroczo, odpinając pas.
- Ja też dziękuję! - w jego oczach dostrzegłam przeskakujące iskierki szczęścia. - Do zobaczenia Yui.
Wysiadłam z samochodu, pomachałam chłopakowi na pożegnanie, po czym powolnym krokiem ruszyłam do domu.
Zaraz po zdjęciu butów dopadło mnie silne zmęczenie. Był to dla mnie dość długi dzień, dużo się działo i nie miałam okazji odpocząć. W tej chwili marzyłam już tylko o tym, żeby wziąć długi prysznic i zakopać się w poduszkach i kołdrach, na mięciutkim łóżku. No i oczywiście iść spać.
Po godzinie spędzonej w łazience udałam się do swojego pokoju. Zapaliłam światło i... wszystko działo się tak szybko, i zanim zdążyłam przeanalizować, co się właściwie stało, cień sprawcy rozpłynął się w powietrzu.
Właśnie przed chwilą ktoś stał pod moim oknem i się we mnie wpatrywał. We mnie odzianą jedynie w biały, puchaty ręcznik. Do tego byłam sama w domu. Krew gotowała mi się w żyłach, a ja - nawet gdyby ten człowiek cały czas stał pod moim oknem - nie byłabym w stanie wydobyć z siebie żadnego dźwięku.
Ostrożnie podeszłam do szyby i w pośpiechu opuściłam żaluzje, kilkukrotnie upewniając się, że nic nie będzie przez nie widać i że wszystko wykonałam prawidłowo. W jednej chwili poczułam się zagrożona w swoim własnym pokoju, co nie zdarzyło mi się nigdy. Było to uczucie silne do tego stopnia, że zakładałam piżamę pod kołdrą, a telefon kurczowo trzymałam w dłoni.
Gdy usłyszałam dźwięk przychodzącego SMS'a, zdążyłam trzy razy przejść zawał i podskoczyć niemalże pod sufit. To był Joe.
"Co panienka porabia w ten wyjątkowo ciepły, jesienny wieczór?"
K*rwa. A co, jeśli to był on? Znałam go zaledwie kilka dni, na dobrą sprawę nie wiedziałam kim jest, ale za to on wiedział gdzie mieszkałam.
"Jeżeli to ty, wiedz, że to nie było śmieszne. Ani trochę."
Wstrzymałam oddech. W głębi serca chciałam, żeby to był on. Wszystko można było wyjaśnić, a w ostateczności poszłabym na policję, znając sprawcę i jego numery rejestracyjne.
"Nie wiem o czym mówisz. Co się stało?"
Zdenerwowałam się. Przecież to musiał być on, nikt oprócz niego w ostatnim czasie nie poznał mojego adresu zamieszkania.
"Błagam cię, nie rób sobie ze mnie żartów. Nie jestem głupia." - odpisałam drżącymi rękoma, zaciskając powieki.

Joe?

Od Scotta cd Hailey

Około dwudziestej zajechałem pod blok. Wysiadając złapałem torebkę z lekami i ruszyłem na wspinaczkę na ostatnie piętro. W końcu wszedłem do mieszkania, gdzie w progu przywitał mnie pies zaalarmowany hałasem. Ściągnąłem tylko buty, stwierdzając, że czeka mnie jeszcze wyjście z Luckym i udałem się do salonu, aby dać leki Hailey. Ustałem za kanapą.
-Hej, jak tam? -Zapytałem całując ją w czubek głowy.
-Tak sobie -powiedziała odwracając się do mnie. -Kupiłeś? -Zapytała robiąc niemal oczy kota ze Shreka.
-Kochanie mam sklerozę, ale nie na twoje prośby -odpowiedziałem podając jej pudełko, po czym  udałem się do kuchni po szklankę wody. -Proszę cię bardzo, a ja skoczę jeszcze na szybki spacer z tym sierściuchem.
Dziewczyna w odpowiedzi kiwnęła jedynie głową. Złapałem smycz i przywołałem uradowanego psa do siebie. W zamian za poranny dość ekspresowy spacer zabrałem go na trochę dłuższy, aby nie rozniósł mi do reszty mieszkania. W między czasie odpaliłem papierosa, podczas gdy pies zawzięcie węszył w jednym miejscu. W końcu gdy trochę się wybiegał i załatwił swoje potrzeby zawróciliśmy do domu. Hai w dalszym ciągu siedziała na kanapie oglądając kreskówki. Zdjąłem kurtkę i powiesiłem ją na wieszaku obok rzeczy dziewczyny. Wszedłem do salonu, gdzie podszedłem do kanapy. Chwyciłem kota, który w dalszym ciągu leżał na kolanach Hai i postawiłem go na podłodze co spotkało się z oburzonym prychnięciem zwierzaka. Położyłem się koło dziewczyny kładąc głowę na jej kolanach.
-Co tam młoda, dobranockę oglądasz? -Rzuciłem przymykając oczy, podczas gdy dziewczyna przeczesywała dłonią moje włosy.
-A tobie widzę, że na starość się dowcip wyostrzył -prychnęła lekko. -I znowu dajesz fajkami na kilometr.
-Nie jutro mamy nocny plan, ale za bardzo sobie nie pośpię. Ruda prosiła mnie, aby podjechał z nią i małą na badania. Jeszcze zastanawiałem się jak tam dojedziemy, bo w mój samochód się nie zmieścimy, ale weźmiemy wóz Flynna. A przy okazji odwiedzę babcię za nim rzuci na mnie klątwę za bycie wyrodnym wnukiem.
-A to jeszcze nim nie jesteś? -Zażartowała wspominając ostatnie zachowanie babci w stosunku do mnie.
-Nie na razie jest tylko śmiertelnie obrażona na to, że się rozstaliśmy. A to różnica. Poza tym jeśli chcesz to możesz z nami jechać. My skoczymy na badania, a ty w tym czasie możesz iść do niej poplotkować.
Hailey?

Od Joe cd Julitte

Spojrzałem na dziewczynę z rozbawieniem.
-Czy ty właśnie mianowałaś mnie swoim szoferem? - spytałem z udawaną powagą, unosząc brew.
Juliette popatrzyła na mnie, uśmiechając się znacząco.
-Bardzo możliwe – odparła, upijając łyka napoju.
-Cóż, w takim razie nie ma nic za darmo – westchnąłem, mrużąc lekko oczy.
-Oh, czyżby? - zapytała.
-A i owszem moja droga.
-Co byś zatem chciał w zamian, Joe – spytała, prostując się nieco i patrząc mi prosto w oczy.
-Jeszcze nie wiem, coś wymyślę prędzej czy później i mi się odwdzięczysz – stwierdziłem, wzruszając ramionami.
-Dobra, dobra. Zobaczymy – powiedziała obdarzając mnie triumfalnym uśmieszkiem.
Spojrzałem na nią i zaśmiałem się, po czym wróciłem do jedzenia ciasta. Spędziliśmy w kawiarni jeszcze trochę czasu. Miło mi się z nią rozmawiało, nawet bardzo. W końcu, kiedy już nie mieliśmy czego jeść, ani pić, zdecydowaliśmy się opuścić lokal.
-Rozumiem, że jako twój prywatny szofer powinienem teraz odwieźć panienkę do domu – oznajmiłem z rozbawieniem.
-Cudownie, że wywiązujesz się ze swoich obowiązków – parsknęła śmiechem.
-Zatem proszę za mną – powiedziałem.
Po krótkiej chwili dotarliśmy do mojego samochodu. Dziewczyna wsiadła do środka, ja także już po chwili zająłem miejsce kierowcy.
-Nie byłoby trudno cię porwać – stwierdziłem nagle.
-Planujesz to? - spytała, zakładając ręce na piersi i unosząc jedną z brwi.
-Odkąd cię zobaczyłem, masz mnie – mruknąłem, unosząc ręce w geście poddania się.
-No nie, masz szczęście, że kupiłeś mi to dobre ciasto, bo w przeciwnym razie już bym uciekała – oznajmiła, zapinając pas.
-A co, liczysz na więcej ciasta?
-Może – odparła, uśmiechając się niewinnie.
-Jestem skłonny to przemyśleć – powiedziałem, odpalając silnik – tak w ogóle, to gdzie mam jechać.
Juliette podała mi adres, który już po chwili został wprowadzony przeze mnie w nawigacje. Dziewczyna po krótkiej chwili dorwała się do radia, co spotkało się z moim rozbawionym spojrzeniem.
-Trzeba dbać o komfort swoich pasażerów, Joe – zaśmiała się, decydując się w końcu na jedną z piosenek.
-Ależ oczywiście, nie kwestionuję tego. Klient nasz pan – prychnąłem.
Przez chwilę towarzyszyła nam cisza. Co jakiś czas kątem oka spoglądałem na dziewczynę, której twarz oświetlały promienie zachodzącego słońca.
-Nie myślałaś kiedyś o tatuażu? - zapytałem, stając na czerwonym świetle i odwracając się nieco w jej kierunku.
Juliette?

Od Hailey cd Scotta

Otworzyłam oczy i wciąż zaspana spojrzałam na chłopaka.
-No tak – mruknęłam, przeciągając się – kocham cię.
-Ja ciebie też, a teraz muszę spadać do roboty – oznajmił, całując mnie jeszcze raz, lecz tym razem w czubek głowy, po czym wyszedł z sypialni.
Sięgnęłam ręką telefon z szafki nocnej i zaczęłam przeglądać powiadomienia, które otrzymałam przez noc. Po chwili usłyszałam odgłos kluczy w zamku, co oznaczało, że zostałam sama. Nagle poczułam, jak obok mnie ląduje włochata kulka w postaci Hiro. Pogłaskałam zwierzaka i powoli podniosłam się z łóżka. Zjadłam śniadanie przygotowane przez Scotta i udałam się w poszukiwaniu jakichś ubrań. Ubrana ruszyłam w drogę do studia, w którym miała odbyć się dzisiejsza sesja.
Całe szczęście całość odbyła się w miarę sprawnie. Strasznie rozbolała mnie głowa, prawdopodobnie miało to związek z aktualnym okresem przejściowym i zmiennością temperatur. Zaraz po zakończeniu zdjęć udałam się do domu. Powiesiłam kurtkę i torebkę na jednym z wieszaków i weszłam do łazienki, aby zmyć makijaż, z którym wróciłam z sesji. Następnie przebrałam się w wygodne dresy i jedną z bluz Scotta, która leżała na wierzchu. Zrobiłam sobie również herbatę i razem z nią udałam się do salonu, gdzie rozłożyłam się na kanapie pod kocem. Włączyłam telewizor w poszukiwaniu czegoś interesującego. Ostatecznie skończyło się jednak na kreskówkach. Hiro władował się na moje kolana, co w sumie umilało mi to popołudnie. Lucky natomiast położył się na drugim końcu kanapy. Niestety w domu nie mogłam znaleźć żadnych leków przeciwbólowych, dlatego napisałam do Scotta sms z prośbą o zakup takowych. Westchnęłam, opierając głowę o poduszkę i biorąc łyka ciepłej herbaty, po czym ponownie wbiłam swój wzrok w telewizor.
Scott?

poniedziałek, 28 października 2019

Od Juliette cd Joe

Uważnie przyjrzałam się dziele mojego towarzysza. Trzeba było przyznać, że wywarło na mnie ogromne wrażenie. Każda linia poprowadzona była z niezwykłą precyzją, każdy element idealnie ze sobą współgrał, cieniowanie mogłabym określić mianem perfekcyjnego. Dostrzegłam w tym tatuażu ogromny talent, pasję i zapał osoby, która go wykonywała.
- Piękny, masz ogromny talent - westchnęłam z zachwytu, nadal wpatrując się w wyświetlacz telefonu.
- Dziękuję bardzo - uśmiechnął się szeroko, słysząc komplementy z mojej strony. Dostrzegłam, że naprawdę bardzo go to ucieszyło.
Po chwili podeszła do nas kelnerka. Położyła na stoliku dwie filiżanki z napojami i dwa talerzyki z ciastem, którego smaku nie mogłam stwierdzić tylko i wyłącznie po tym, jak wyglądało. Przyjrzałam mu się badawczo, nabrałam odrobinę na talerzyk i włożyłam go do ust.
Rozszerzyłam oczy, czując jeden z najlepszych istniejących na całym świecie smaków.
- Ciasto cytrynowe! - wykrzyknęłam z entuzjazmem, nie zważając na pozostałych klientów kawiarni.
Chłopak zaczął się śmiać.
- To źle..? - zapytał, chichocząc cały czas z mojej reakcji.
- To c u d o w n i e - spojrzałam mu prosto w oczy - ciasto samo w sobie jest pyszne, ale o smaku cytrynowym... trafiłeś w dziesiątkę, nawet więcej.
- Czuję, że mam plusa. Nawet dwa.
- Nawet trzy. Joe, właśnie cię informuję, że dzięki tej kawiarni i kawałku ciasta c y t r y n o w e g o zaczęłam cię lubić.
Nastała głucha cisza. Przez chwilę wydawało mi się, że zza okna dochodzi odgłos cykających świerszczy. Już miałam odwoływać to co powiedziałam i zaczynać się tłumaczyć, gdy...
- No wiesz, ty mnie jeszcze nie kupiłaś - posłał mi przesadnie zalotne spojrzenie - kup mi to, co lubię, to może ciebie też polubię. To działa w dwie strony, pamiętaj.
- Oczywiście, to bardzo poważna sprawa.
Nie minęła chwila, a oboje śmialiśmy się w najlepsze.
- To teraz powiedz mi na ucho, tak żeby nikt nie słyszał... i żebyś w ogóle zapomniał o tym, że mi powiedziałeś... - nachyliłam się w jego kierunku, dodając sytuacji nieco dramaturgii - co najbardziej lubisz jeść?
- Nie ma! - odsunął się gwałtownie, dusząc w sobie śmiech - musisz zgadnąć.
- Dobra. Czekolada.
- Skąd wiedziałaś? - rozszerzył oczy.
- Każdy lubi czekoladę! - dumnie wypięłam pierś. Sama kochałam czekoladę, no, może oprócz tej z nadzieniem miętowym. Mięta nieszczególnie podchodziła mi do słodyczy.
- Nieprawda, znam osoby, które nie lubią czekolady - uśmiechnął się triumfalnie.
- To są kosmitami, kropka koniec. - założyłam ręce na piersi, przez chwilę udając obrażenie.
- Czekaj czekaj, musisz jeszcze zgadnąć, jaka to czekolada. Nie ma tak łatwo - wystawił rękę w moim kierunku i poczochrał mi włosy.
- Mleczna gorzka biała karmelowa orzechowa malinowa oreo wiśniowa.
- Nie możesz wymieniać wszystkich na raz - posłał w moim kierunku diabelski uśmieszek.
- Nie określiliśmy liczby prób, ha!
- No dobra... niech ci będzie. Ale to tylko dlatego, że znam cię trzy dni. - teatralnie pogroził mi palcem - a więc wszystkie z nich są bardzo dobre, ale szczególnie lubię, a wręcz kocham czekoladę białą.
W sumie mogłam się tego domyślić, pokierować się kolorem włosów czy coś... mniejsza.
- Zapamiętam!
- Tak w ogóle to mam pytanie - oparł głowę na dłoniach, delikatnie unosząc kąciki ust.
- Pytaj o co chcesz.
- Nie boisz się wsiadać do samochodów nowo poznanych chłopaków...?
- Wsiadałam nawet do obcych - uciekłam rozweselonym spojrzeniem za okno - wiem, że powinnam trochę bardziej uważać, ale dzięki temu poznałam tyle interesujących ludzi, i w sumie ciągnie mnie do podejmowania ryzyka.
- Nie myślałaś o zrobieniu prawa jazdy?
- Myślałam, ale jak na razie nie mam na to czasu. Wolę się bawić ile wlezie, a prawko zrobi się po 40 - zamyśliłam się na moment - no i na szczęście ty masz prawo jazdy - posłałam w jego kierunku szeroki, niewinny uśmieszek.

Joe?

niedziela, 27 października 2019

Od Hailey do Caroline

Skończyłam dziś sesję okładkową wcześniej, co oznaczało, że moje wolne popołudnie znacznie się wydłuża. Nie chciałam siedzieć dziś sama w domu, pogoda była niestabilna, więc bieganie odpadało. Na siłowni niebardzo chciałam się pojawiać, choć od incydentu z Alexym minęło już sporo czasu. Zdecydowałam się więc odwiedzić Scotta na planie, a przy okazji zobaczyć go w swoim żywiole. Niestety udało mi się dziś poznać jego filmową partnerkę, która prawdę mówiąc nie przypadła mi do gustu. Po swoim jakże drażniącym wywodzie, udała się do środka, zostawiając nas samych.
-To było bezczelne – stwierdziłam, patrząc na chłopaka nieco zdezorientowana.
Scott podobnie jak ja był nieco zdezorientowany, a wręcz poirytowany ‘mądrościami’ Caroline, która wypowiadała się nic nie wiedząc o sytuacji, ależ ja kochałam takie osoby.
-Jest dziwna – skwitował – mam wrażenie, jakby miała jakieś nadzieje w moim kierunku.
-Cóż, z rozpieszczonej księżniczki rodziców nie wyrasta się tak łatwo – mruknęłam, skubiąc rąbek jego koszulki.
-O czym mówisz? - spytał.
-Jest z bogatej rodziny, więc są dość znani. Słyszałam o niej parę razy, dziewczyny w pracy coś mówiły, że miały styczność – wzruszyłam ramionami – chodźmy do środka, nie chcę żebyś przeze mnie zawalał pracę.
Scott uśmiechnął się w moim kierunku i nachylił się, aby mnie pocałować. Krótko oddałam pocałunek, gdyż czas naprawdę nas gonił. Chłopak chwycił moją rękę i wspólnie ruszyliśmy do środka. Oczywiście nie ominęło nas oceniające spojrzenie Caroline. Prychnęłam pod nosem i zajęłam miejsce na jednym z wolnych krzeseł. Dłuższy czas siedziałam, spokojnie obserwując ich pracę. Po jakimś czasie była kolejna przerwa. Scott podszedł do mnie, obejmując mnie od tyłu i nachylając się nade mną. Caroline udała się natomiast do swojej garderoby, najwyraźniej widząc, że nijak wyjdzie jej teraz jakakolwiek interakcja ze Scottem. Odwróciłam głowę w kierunku chłopaka.
-Skoczę na szybko do łazienki – oznajmiłam.
Chłopak skinął głową, a ja ruszyłam prosto w kierunku garderoby Caroline. Stanęłam przed jej drzwiami i zapukałam, po chwili słysząc ‘proszę’ ze środka. Dziewczyna była ewidentnie zaskoczona, kiedy mnie tam ujrzała.
-Posłuchaj koleżanko, bo chyba ktoś musi cię wyprowadzić z kilku błędów w których tkwisz – oznajmiłam, przerywając ciszę, jaka nam towarzyszyła.
-O czym ty mnie możesz uświadamiać, poznałyśmy się godzinę temu – prychnęła, przeglądając się w lustrze.
-Chociażby o tym, że nie mam pojęcia na co ty liczysz kochana, ale twoje złośliwe spojrzenia w naszym kierunku, czy chociażby twój wspaniały wykład, jaki dałaś nam na dworze, stawia cię tylko w dziwnym świetle, względem faceta, który ci się podoba. Kwestionowanie jego życiowych wyborów w ten sposób to nie najlepszy sposób na podryw – oznajmiłam.
-Gówn.o wie… - zaczęła, jednak nie dałam jej dokończyć.
-Nie, to ty gów.no wiesz. Nie mieszaj się między mnie, a niego, bo i tak nie masz szans u Scotta. No chyba, że myślisz, że pieniądze rodziców ci go kupią. Tak to jest, kiedy całe życie podstawiają ci wszystko pod nos, a bez tego byłabyś kompletnie nikim – prychnęłam.
-I kto tu się teraz wypowiada bez jakiejkolwiek wiedzy? - spytała, unosząc brew.
-W świecie show biznesu, szybko rozchodzą się opowieści o rozpieszczonych księżniczkach poszczególnych rodzin, które w każdej kolejnej znajomości dopatrują się wyzysku – mruknęłam – no cóż, po prostu przemyśl swoje zachowanie, złotko, a i znajdź inny obiekt westchnień.
Powiedziawszy to, opuściłam pomieszczenie, nie czekając na odpowiedź dziewczyny.

-Po tej drugiej przerwie Caroline łaziła jakaś dziwna – oznajmił Scott, kiedy weszliśmy do domu.
-Kiedy ona nie jest dziwna, Słońce – mruknęłam, wtulając się w niego – podoba mi się jak grasz.
Scott uśmiechnął się w moją stronę, zostawiając buziaka a moim czole. Udałam się do kuchni, aby przygotować nam coś do jedzenia, było dość późno, a oboje byliśmy już głodni i zmęczeni całym dniem. Wkrótce przyszłam do Scotta, który siedział w salonie, z dwoma talerzami jedzenia i podałam mu jeden z nich.
-Wiesz, prawdę mówiąc to ucięłam sobie dzisiaj na tej przerwie z Caroline małą pogawędkę – wypaliłam nagle, wlepiając wzrok w talerz.
-Pogawędkę?
-No możliwe, że troszkę za bardzo się uniosłam. Chciałam tylko żeby miała pewność, że to nierealne aby cokolwiek kiedykolwiek miało między wami miejsce poza rolami w filmie -westchnęłam.
Scott spojrzał na mnie, jednak uśmiechnął się pociesznie, zamiast się zezłościć.
-Hai, doskonale wiesz, że nikt poza tobą mnie nie interesuje – oznajmił, chwytając mnie za rękę i ściskając lekko.
-Kupię jej jutro jakieś kwiatuszki na przeproszenie, strasznie ponura jej garderoba – stwierdziłam.
-Miło z twojej strony – odparł.

Kolejnego dnia po skończonej pracy udałam się do kwiaciarni, gdzie kupiłam piękne fiołki, które w mojej opinii powinny rozweselić nieco to ponure pomieszczenie. Mając kwiatki w samochodzie udałam się na plan filmowy. Niestety kiedy przyszłam, oboje byli w trakcie odgrywania swoich ról, dlatego więc postanowiłam zostawić te kwiatki w garderobie. Po drodze zaczął dzwonić mój telefon, to była Paisley, która miała dla mnie jakąś pilną sprawę. Zdecydowałam się więc zostawić fiołki z napisaną na szybko przepraszającą karteczką, w garderobie. Moja wizyta na planie nie trwała długo, gdyż już po chwili byłam w drodze na spotkanie z przyjaciółką.
Caroline? c:

Od Patrica cd Gwen

Spojrzałem na dziewczynę z poważną miną i westchnąłem. Chwyciłem jej dłoń.
-Zatem Gwen, cz zgodzisz się udzielić mi tego zaszczytu i czy zostaniesz moją dziewczyną? - zapytałem kładąc szczególny nacisk na słowo moją.
Blondynka zaśmiała się i pokiwała radośnie głową.
-A i owszem – odparła, uśmiechając się szeroko w moim kierunku.
Przyciągnąłem ją nieco bliżej siebie i złożyłem pocałunek na jej ustach. Dziewczyna oddała mój pocałunek, obejmując mój kark.
-Dobrze, słońce, będę musiał uciekać do domu i skończyć przed pracą projekt na zajęcia -westchnąłem, gładząc ją po udzie.
Dziewczyna zrobiła niezadowoloną minę i zeszła z moich kolan. Odnalazłem resztę swoich ubrań i po ubraniu się stanąłem przy drzwiach. Gwen podeszła do mnie leniwym krokiem i wtuliła się we mnie. Objąłem ja mocno, chowając swoją twarz w jej włosach. Odsunąłem się lekko i odgarnąłem zbłąkane kosmyki włosów z jej twarzy. Spojrzałem jej w oczy i uśmiechnąłem się. Cieszyłem się, że ją miałem. Nachyliłem się lekko, całując ją w usta.
-Widzimy się na wieczornej zmianie – oznajmiłem.
-Do zobaczenia – odparła radośnie.
Opuściłem mieszkanie i odnalazłem swój samochód na parkingu. Po wejściu do mieszkania przywitałem się z psem i nie rozbierając się, zapiąłem mu smycz i zabrałem na zasłużony po całej nocy spacer. Po powrocie wziąłem prysznic i przebrałem się w świeże, wygodniejsze rzeczy, po czym usiadłem do robienia nieszczęsnych projektów. Pochłonęło mi to naprawdę sporo czasu. Moim obiadem była zamówiona pizza. Po kolejnym wyprowadzeniu Pottera, przebrałem się i ruszyłem w drogę do pracy. Nie mogłem zapomnieć o zrobieniu zakupów po pracy, gdyż jedyną zawartością mojej lodówki było światło. Wszedłem do kawiarni i uśmiechnąłem się do Gwen, która stała już za ladą. Wchodząc na zaplecze zostawiłem na jej ustach przelotnego buziaka i poszedłem ubrać się w służbową koszulkę.
Gwen?

Od Caroline cd Scotta

Poklepałam go po ramieniu.
-Jakoś damy radę -powiedziałam. -W końcu później mamy już sceny sami.
Podążyłam wzrokiem za chłopakiem, widząc nadchodzącą nieznaną mi blondynkę. Znaczy może inaczej, kojarzyłam ją, ale prawdę mówiąc nie miałam pojęcia skąd. Fakt faktem, że nie miałam za dobrej pamięci do twarzy. Dziewczyna podeszła do chłopaka i pocałowała go w policzek.
-A co ty tu robisz? -Zapytał chłopak obejmując ją.
-A co? Nie można już wpaść zobaczyć, co ty ty właściwie wyrabiasz? -Zapytała, po czym zerknęła na mnie.
Chłopak spojrzał na mnie po czym na dziewczynę.
-Hailey to moja filmowa partnerka Caroline, a to moja dziewczyna -powiedział przedstawiając nas sobie.
Pokiwałam lekko głową. No tak, teraz wszystko jasne. Stąd ją kojarzyłam, była dziewczyna Scotta.
-Co ty masz taką dziwną minę? -Zapytała mnie dziewczyna wyrywając mnie z letargu.
-Nie no tylko mnie to zaskoczyło, bo jeszcze nie dawno mówił, że się rozstaliście. A teraz nagle po pół roku powróciliście do siebie, po prostu tego nie rozumiem. No wiesz, moim zdaniem jeśli ludziom zależy na sobie to nie bawią sie w rozstania i powroty. A już na pewno nie na tak długi czas. Są ze sobą mimo wszelkich trudności. A łatwo pomylić miłość z... na przykład wdzięcznością, a czasem można się zorientować, że się zrobiło błąd odchodząc... Ale nie wiele ma to wspólnego z uczuciem. Znaczy -dodałam szybo, uśmiechając się do nich życzliwie. -To tylko taki mały mój punkt widzenia, bo przecież z wami może być inaczej. Nie ważne, zostawię was -powiedziałam wsuwając rękę w kieszeń. -Zaraz skończy nam się przerwa. Będę czekać w środku.
Scott?

Od Scotta cd Hailey

 [+18]
Podciągnąłem się wyżej wracając ustami do jej i złączyłem je w pocałunku. Jedną dłoń położyłem na jej piersi, drażniąc kciukiem jej sutek, a drugą drażniłem jej łechtaczkę. Westchnęła zaciskając dłoń na moim barku. Pozbyłem się reszty swojego ubrania i i wszedłem w nią. Sapnąłem kiedy wbiła mi paznokcie w kark, wyginając się w łuk. Zacząłem się w niej początkowo powoli poruszać, z czasem przyśpieszając. Jej dłoń przesunęła się z mojego karku prosto w moje włosy i pociągnęła za nie, wywołując przeciągłe mruknięcie przyjemności z mojej strony. Drugą ręką jeździła po moich plecach zostawiając podłużne ślady. Drażniłem jej piersi, dając jej jeszcze więcej przyjemności. W pewnym momencie krzyknęła, kiedy przez jej ciało przeszedł dreszcz orgazmu. Po paru ruchach i mnie ogarnęło spełnienie. Oparłem czołem o jej mostek, dysząc ciężko, po czym złożyłem kilka krótki pocałunków na jej klatce piersiowej i obojczykach. Pocałowałem ją przelotnie w usta i opadłem obok niej na poduszki. Przyciągnąłem ją do siebie tak, że położyła głowę na mojej klacie.
-W życiu bym nie pomyślał, że jeszcze kiedyś będziemy w takiej sytuacji -powiedziałem, gładzą ją po ramieniu.
-Cóż masz dość dziwne relacje z byłymi -parsknęła zataczając kółka na moim brzuchu.
-W sumie to ty jesteś byłą byłą -rzuciłem cmokając ją w skroń. -I tylko ciebie kocham.
Poczułem jak się uśmiecha wtulając się we mnie. Objąłem ją kładąc rękę na jej biodrze.
Rano obudził mnie natarczywy dźwięk budzika. Wyłączyłem go szybko, zerkając czy nie obudził dziewczyny. Podniosłem się z łóżka, ostrożnie wygrzebując się spod dziewczyny. Wyszedłem z sypialni przymykając drzwi i ruszyłem się ogarnąć oraz sprzątnąć wczorajszy bałagan. Szybkie śniadanie i jeszcze szybszy spacer z Luckym, aby nie zostawiać Hai jeszcze tego kudłacza do ogarnięcia. Okazało się, że mam jeszcze trochę czasu, więc zrobiłem dziewczynie śniadanie. Poszedłem do sypialni i przysiadłem na łóżku. Podrażniłem palcem odkrytą skórę na jej ramieniu i obojczyku.
-Ślicznotko, jeszcze trochę a zaśpisz na sesję -powiedziałem schylając się lekko nad nią i pocałowałem ją w szyję.-Pies wyprowadzony, śniadanie czeka na ciebie na stole, a ja zbieram sie na plan.
Hailey?

Nowy mieszkaniec!

 

Paisley Reed

piątek, 25 października 2019

Od Lashiti cd Xaviera

Uśmiechnęłam się do chłopaka i dałam mu buziaka w policzek, po czym ruszyłam się przebrać w jakieś sportowe ubrania. Szybko takowe znalazłam, sportowy szary stanik, a do tego długie pod kolor legginsy, spięłam włosy w kucyk, by było mi znacznie wygodniej i sprawdziłam swoje kostki, przypomniały mi się czasy, gdy rodzice zapisali nas na wszystkie zajęcia z samoobrony, czy to karate, aikido, jujutsu, taekwondo, kenjutsu, box oraz naprawdę o wiele więcej tego było. Różne pozycje, a spranie takiego bez miecza, albo broni, bądź z bronią oraz na pięści nie stanowiło żadnego problemu. Wręcz podziwianie i szacunek był tutaj murowany, jednakże nie chciałam pokazać mu, że znam tak wiele różnych stylów walki więc, in mi coś pokaże i może jakoś coś z tego wyjdzie.

Na początek pokazał mi kilka ruchów do samoobrony, bezwstydnie skopałam mu tyłek, dalej jednak szło z płatka, przez długie godziny pokazywał mi różne pozy i ruchy, w tym z kijem bądź na pięści, naprawdę mnie to uszczęśliwiło. Jednakże to, co dalej się wydarzyło między nami, stało się nieco lepsze, to najpierw na sali, potem pod prysznicem, aż w końcu w łóżku. Padłam zmęczona i zasnęłam od razu, tak mnie, wymęczył, że nie miałam siły, jednak to i tak było milutkie z jego strony, że się tak mną zajął. Jednakże, gdy wstałam pierwsza, chciałam się czegoś napić, oraz telefon mi wibrował, Na początek wzięłam prysznic, by dokładnie się odświeżyć, ogarnęłam się w miarę szybko, czyli mianowicie, ubrałam, wytarłam i rozczesałam włosy, w tym je lekko podsuszyłam. Zabrałam telefon i wyszłam cicho z pokoju, bo chłopak, akurat jeszcze spał. Oddzwoniłam, biorąc wodę, zaczęłam rozmawiać, aż w końcu wiadomość mnie zdruzgotała.

Śmierć Luny, chciałam wiedzieć wszystko, była na wycieczce i miała wypadek, trafiła do szpitala, tam była stabilna, jednakże nagle się pogorszył jej stan. Została zamordowana w ramach zemsty. Wkurwiona ścisnęłam butelkę w dłoni i zaczęłam z nimi rozmawiać, oczywiście, że większość hakerów, którzy mi podlegają oraz informatorów, zebrało całkiem niezłe informacje, zdjęcia, powiedziałam gdzie zabrać ciało Luny, by nikt jej nie widział. Nie chciałam tego rozgłaszać w prasie, czy na świecie, nie dam im tego. Będą błagać o życie, które stracą w okrutny sposób, tak samo, jak ich rodziny. Jestem nietykalna, tak samo osoby, z którymi współpracuje. Nie mają jak mi poskoczyć, jednak zaatakować rodzinę, to cios powyżej pasa. Czegoś takiego się nie wybacza, czas na zemstę.
Gdy się rozłączyłam, wytarłam łzy, oraz spojrzałam w lustro, by nic po sobie nie dać poznać. Wyjęłam laptopa i zaczęłam pracować, a dokładniej planować co dalej pisałam szyfrem, który wymyśliłam z siostrą. Będę musiała ją skremować i udać, że wyjechała na drugi kraniec świata. Byleby nikt się nie dowiedział ani rodzice, ani Xav o tym. Nie mogą, po prostu to by zabiło rodziców, a ja tego nie chce, już wole, by wierzyli, że ona żyje. Najwyżej będę ich okłamywać do końca życia, jednakże tak będzie zdecydowanie lepiej, a Xavowi nie chce mówić, bo potrzebuje być zła, jego osoba jest dobra, ale sama muszę się tym zając, nie mogę na nim ciągle polegać, oraz nie mogę robić mu problemów.
On niedługo potem wstał, zrobił śniadanie, a wieczorem się spakowaliśmy i wróciliśmy do domu. Zabrał psa, pożegnałam się z nim i wrócił do domu, a ja co zrobiłam na wejściu, sprawdziłam, kto jest, wszyscy byli, poszłam po dwa maluchy na górę, zobaczyłam co z nimi. Smacznie spały, dlatego też przygotowałam im jedzenie i picie, gdyby się obudziły. Zanim zeszłam, przebrałam się i sprawdziłam, czy przypadkiem nie jestem w ciąży, jednak jak spojrzałam na wskaźnika, oba wskazywały na dodatni. To jednak na inny raz, teraz mam ważniejsze sprawy na głowie i to dosłownie, gdy wróciłam do swoich. Mój gabinet się powiększył, a dokładniej nieco go zwiększyłam, by więcej osób się zmieściło. Z mojego domu zrobiłam fortece, hakerzy mieli swoje miejsce, o którym tylko ja wiedziałam, także mieli prywatność i nikt nic nie wiedział.
Późna pora, ale pojechałam zobaczyć się z siostrą, siedziałam przy nim do południa, po prostu nie umiałam uwierzyć, udało mi się pożegnać. Po czym zezwoliłam na kremacje. Znajomym hakerom powiedziałam, by wybrali jakieś dalekie miejsce i tam zapłacili karta kredytową dziewczyny. Moi ludzie, byli nawet w szpitalu, czy też na lotnisku, także wszystko zostało załatwione, zabrałam urnę do domu i ułożyłam ją w gabinecie, dokładniej schowałam, by zawsze była ze mną. Zaczęłam więc wszystko planować dokładnie, by wyszło jak najlepiej, w tym kilka planów dodatkowych, wszystkie informacje, mają być zebrane o tych, co planowali, całą siatkę odkryć, nie mieli nic wspólnego z Xavierem, wysłałam dziewczynę do klubu na zastępstwo, światowej klasy barmanka, także mam alibi i może jakoś to wyjdzie, jednak muszę uważać, by on niczego nie podejrzewał, znam sposoby, przed siostrą i rodziną to ukrywałam, tak samo przed wszystkimi, którzy żyli dobrze i normalnie. Udało mi się ich na początek wrobić w kilka napadów, byli tam akurat, anonimowo cynki były dane, by ich podburzyć, dodatkowo, podać informacje, że mają szpiega. Rozwalić ich jednak to za mało, trzeba zabić i dowiedzieć się kto to zlecił, a potem po torturować i zniszczyć.

Pisałam na komputerze, nawet nie wiedziałam, że zaczął się kolejny dzień, wstałam z fotela i ruszyłam się odświeżyć do łazienki, potem ubrałam się i udałam do jadalni, kilka osób właśnie jadło śniadanie, w tym dwie osoby trzymały tygryski na kolanach i się z nimi bawili, uśmiechnęłam się i zaczęłam jeść, choć nagłe powiadomienie, oderwało mnie od śniadania, ponieważ musiałam wyjść przed dom. Gdy już wyszłam, zobaczyłam, jak Xavier opiera się o samochód i czeka. Podeszłam do niego i się uśmiechnęłam.
- Hejka, co cię sprowadza. To chyba coś poważnego, co się dzieje? - spytałam, bo po nim było to widać, że coś się wydarzyło.

Xavier?

Odeszła!

Luna Rivers
Ukochana córka, siostra i niezwykła kobieta oraz wariatka z piekła rodem, której trudno było odmawiać.
Rudzielec, bo tak też była nazywana przez siostrę, żyła długie 19 lat, mimo młodego wieku, jej osobowość i to jak przyciągała do siebie ludzi było czymś co wyróżniało zmarłą. Zawsze pełno było jej w domu, chętnie opowiadała o wszystkim, a nawet powodowała problemy, które jej siostra musiała rozwiązywać. Shake truskawkowe to co naprawdę lubiła, łucznictwo, w tym sporcie nie miała sobie równych, a jej dwa tygryski będą płakać, że mama nie przyjechała do domu.
Zawsze ale to zawsze pozostanie w mej pamięci tak wyjątkowa i rzadko spotykana osoba

czwartek, 24 października 2019

Od Joe`ego cd Juliette

Odstawiłem Juliette na uczelnię i pojechałem do pracy. Dziewczyna uparcie nie chciała opuścić moich myśli. Póki siedziałem bezczynnie, grzebiąc przy jakichś projektach tatuaży, nie mogłem skupić swoich myśli. W końcu przyszedł jednak klient na finalną sesję zakończenia jego rękawu na ręce, z którego swoją drogą byłem bardzo dumny. Oczywiście efekt końcowy uwieczniłem na zdjęciu i opublikowałem na instagramie naszego salonu. W końcu, kiedy miałem już w ręce telefon postanowiłem zaproponować niedawno poznanej dziewczynie kawę. Odnalazłem właściwy numer, pośród kontaktów i zacząłem wystukiwać sms zawierający propozycję wypicia wspólnej kawy. Wiadomość z odpowiedzią przyszła niewiele później. Oczywiście była ona twierdząca. Umówiliśmy się niedługo po mojej pracy, dlatego mogłem jechać prosto na miejsce. Ucieszony takim obrotem sprawy odłożyłem telefon i zacząłem rozmowę z klientem, który przyszedł umówić się na swój pierwszy w życiu tatuaż i dowiedzieć się o takim procesie nieco więcej. W końcu opuściłem salon, usatysfakcjonowany dzisiejszym dniem. Wsiadłem do samochodu zaparkowanego na ulicy i udałem się w umówione miejsce, gdzie jak się okazało dziewczyna już na mnie czekała.
-Hej, przepraszam jeśli długo czekasz, ale ruch w tym mieście to jakiś żart – oznajmiłem lekko zakłopotany, siadając naprzeciwko niej.
-Żaden problem, miło cię znowu widzieć – odparła, uśmiechając się w moją stronę.
-Czego się napijesz? Ja stawiam – zapytałem.
-Nie trzeba – westchnęła.
-Nie daj się prosić. Mam dziś naprawdę dobry humor po bardzo udanym tatuażu. Dawno nic mi tak dobrze nie wyszło – powiedziałem, posyłając jej ciepły uśmiech.
-No skoro tak, to niech będzie karmelowa latte – stwierdziła po chwili obserwowania menu.
-Jak sobie życzysz.
Wstałem od stolika i udałem się do kasy, aby złożyć zamówienie. Oprócz kaw stwierdziłem, że dobrym pomysłem będzie jeszcze ciasto cytrynowe, które mają tutaj niesamowicie dobre. Doskonale pamiętam, jak jadłem je po raz pierwszy i jak czasem bywałem tu z babcią. Po krótkiej chwili wróciłem do dziewczyny.
-Masz może, zdjęcie tego, z czego jesteś taki dumny? - zapytała, spoglądając na mnie z zaciekawieniem.
Uśmiechnąłem się w jej stronę, wyciągając telefon z kieszeni spodni. Odnalazłem odpowiednie zdjęcie i wysunąłem urządzenie w kierunku dziewczyny.
Juliette?

Od Gwen cd Patrica

Przeciągnęłam się lekko, po czym podniosłam się z łóżka, zarzucając na siebie szlafrok. Podeszłam do komody z której wyjęłam czyste majtki. Szybko ogarnęłam się szybko i ruszyłam do kuchni. Uśmiechnęłam się krótko przystając w progu.
-A ty co się szczerzysz? Ubrudziłem się, czy co? -Zapytał chłopak, podnosząc wzrok znad jedzenia.
-Nie, po prostu... Odzwyczaiłam się od takich widoków w mojej kuchni z rana -powiedziałam siadając naprzeciwko niego.
Chłopak zaśmiał się lekko, po czym wrócił do swojego posiłku, ponaglając mnie ręką. Upiłam łyk kawy i zabrałam się za jedzenie. Po skończonym posiłku kazałam mu zostać na miejscu, ja zabrałam się za sprzątanie rzeczy ze stołu. Czułam jego spojrzenie na sobie, gdy schylałam się aby włożyć rzeczy do zmywarki. Cóż nie powiem, aby mój szlafrok dużo zasłaniał. Oczywiście gdy tylko na niego spojrzałam, ten udawał, że wcale nie patrzy. Zaśmiałam się pod nosem. Gdy skończyłam ogarniać kuchnię rozsiadłam się wygodnie na jego kolanach, kładąc jedną rękę na jego karku. Jego dłoń wylądowała na moim odsłoniętym udzie, które zaczął gładzić. Podziękowałam mu za zrobienie śniadania i pocałowałam go krótko w usta. Siedzieliśmy gadając, aż rozległ się dźwięk mojego telefonu. Spojrzałam na wyświetlacz, gdzie pojawiła się wiadomość od Petera.
-Czy ja mam tylko wrażanie, czy on serio nie wiem, że jesteś zajęta -mruknął drażniąc skórę na mojej szyi nosem.
-A to my jesteśmy ze sobą? -Zapytałam poważnie, mimo że traktowałam je trochę żartobliwie.
-No, a nie -powiedział robiąc głupią minę, zbity z tropu.
-Teoretycznie to nie -odpowiedziałam jeżdżąc ręką po jego brzuchu.
Patric?

Od Scotta cd Caroline

-Oj tam, są bardziej stresujące sytuacje -powiedziałem. -No chyba, że masz fobię społeczną. To wtedy faktycznie, to może być najbardziej stresująca sprawa.
-Nie no, aż tak źle nie jest -zaśmiała się. -Ale zawsze chcę zrobić dobre wrażenie i strasznie się tym przejmuję.
-Aj tam nie ma się co przejmować i tak większość jest wpatrzona w siebie tak, że nie widzą nikogo poza sobą.
Przeprosiłem dziewczynę i wyszedłem zapalić. Do końca dnia nie mieliśmy za dużo czasu na gadanie. Czas gonił, a wszystko szło jak krew z nosa. Skończyliśmy późnym wieczorem, więc od razu powróciliśmy do domów. Przez następne dni nie mieliśmy zbyt wiele czasu na gadanie, gdyż mieliśmy straszliwie napięty grafik. W dodatku nie miałem zbyt dużych chęci na jakiekolwiek kontakty. Nie ukrywam, że rozstanie wciąż dawało mi w kość. Jednak w wolnych chwilach zamieniliśmy parę zdań z Caroline. Rozsiadłem się wygodnie na zewnątrz odpalając papierosa. W międzyczasie odezwał się mój telefon. Uśmiechnąłem się lekko widząc zdjęcie małej.
-A co to za maleństwo -rozległ się głos nade mną.
-Ładnie to tak komuś zaglądać? -Prychnąłem z lekkim uśmiechem. -Moja córka.
-To z jej matką się rozstałeś, tak? -Zapytała przysiadając obok mnie.
-Nie o nią chodzi, to bardziej skomplikowane -mruknąłem jedynie.
Całę szczęście dziewczyna nie drążyła tematu, a ja naprawdę nie miałem ochoty gadać o tym. W końcu zakończyliśmy zdjęcia i następne miały odbyć się już w Nowym Jorku.
Na planie siedzieliśmy już ponad pół dnia. W końcu nadeszła wyczekiwana przerwa, więc złapałem paczkę z papierosami i wyszedłem na zewnątrz.
-Ciebie to na węch niedługo da się wyczuć od tych fajek -powiedziała Carol stając obok i kończąc pisać wiadomość.
-Często to słyszę, ale tego nie zmienię -odpowiedziałem przymykając oczy. -Padam mimo że nie jesteśmy nawet w połowie tego, co mam dziś nagrać.
-Mnie zaraz coś trafi jeśli Nathan w końcu się nie ogarnie.
-A weź mi nawet o nim nie wspominaj -prychnąłem, po czym skupiłem wzrok na zbliżającej się postaci.
No tak, przecież nie ma miejsc, w które nie dostanie się moja droga Hai.
Caroline?

Od Hailey cd Scotta

Położyłam swoją rękę na jego karku, zbliżając się jeszcze nieco do niego. Moja skóra zetknęła się z jego przemoczonymi od leżenia w wannie spodniami. Odsunęłam się nieco od niego, wolną ręka odpinając jego pasek.
-Masz mokre spodnie, słońce – oznajmiłam, równie szybko rozprawiając się z guzkiem i rozporkiem.
Chłopak uśmiechnął się w moją stronę, ponownie całując moje usta. Jego dłonie lekko ścisnęły moje pośladki, na co wydałam z siebie cichy jęk. Chłopak złapał mnie pewniej, po czym podsadził, pozwalając mi usiąść na łazienkowym blacie. Objęłam go nogami, a rękoma ujęłam jego twarz nachylając się do niego i całując. Po chwili Scott przeniósł swoje pocałunki na mój dekolt, korzystając z tego, iż jestem teraz nieco wyżej. Dłonią trzymałam biceps chłopaka, w który wbijałam swoje paznokcie. Nagle poczułam jak jedna z jego rąk dobiera się do zapięcia mojego stanika. Uśmiechnęłam się pod nosem, ściągając go do końca i dając Scottowi większe pole do popisu. Jedną z dłoni ścisnął moją pierś.
-Chodźmy stąd – szepnęłam.
Nie musiałam dwa razy powtarzać, gdyż chłopak już po chwili podniósł mnie i ruszył ze mną w kierunku sypialni. Wylądowałam na łóżku, a chłopak nade mną. Scott pocałował mnie przelotnie w usta, o czym zaczął schodzić pocałunkami w dół mojego ciała, zaczynając od szyi. Jego dłonie błądziły po moim ciele, podobnie jak usta, które swoją podróż zakończyły przy gumce moich majtek. Scott posłał mi pytające spojrzenie, jakby chcąc upewnić się, że może się ich pozbyć. Kiwnęłam głową na znak zgody, a moja bielizna w ciągu krótkiej chwili wylądowała gdzieś na podłodze.
Scott?

Od Juliette Cd Joe

- O, dzień dobry! - zawołałam, gdy rozpoznałam chłopaka siedzącego w aucie. Nie spodziewałam się, że znów na siebie wpadniemy w tak krótkim okresie czasu.
- Cieplutkiego miejsca w aucie się nie odmawia - oznajmiłam i zajęłam miejsce na siedzeniu obok Joe'ego, układając torbę na kolanach. Jazda przez dłuższą chwilę mijała w ciszy, którą w końcu zdecydowałam się przerwać.
- Studiujesz, pracujesz...?
- Pracuję, jestem tatuażystą - uśmiechnął się pod nosem. Po tonie jego głosu mogłam wyczytać, że na prawdę lubił to, co robił. Sama wychodziłam z takiego założenia, że jeżeli ktoś podejmował się pracy, powinna ona być powiązana z pasją, albo chociaż się nią stać po jakimś czasie. Sama kierowałam się tą zasadą, wybierając kierunek studiów.
- Super zawód. Serio, doceniam. Skoro jesteś tatuażystą, to pewnie też rysujesz, prawda?
- Co prawda nie za często, ale masz rację - zaśmiał się - Ja natomiast domyśliłem się już, że studiujesz. Zdradzisz szczegóły? - spojrzał na mnie z widocznym zainteresowaniem.
- Nic specjalnego, dziennikarstwo. Jak mi dobrze pójdzie na pierwszym roku zastanowię się nad dobraniem sobie czegoś jeszcze. Nie spieszy mi się do tego poważnego życia, poważnych problemów i w ogóle, wszystkiego poważnego - zaśmiałam się.
Nim się zorientowałam, znaleźliśmy się pod moją uczelnią.
- Dziękuję za podwózkę i życzę miłej pracy - powiedziałam, po czym wyszłam z samochodu i dokładnie zamknęłam za sobą drzwi. Na pożegnanie pomachałam chłopakowi gdy odjeżdżał, po czym weszłam do środka budynku.
Dzisiejszy dzień zapowiadał się bardzo dobrze. Poznałam kilka nowych osób, wykłady były o wiele ciekawsze niż wczoraj i nawet przez jakiś czas zupełnie przestało padać.
Po skończonych zajęciach udałam się do centrum handlowego, w poszukiwaniach jakiejś ciepłej kurtki na zimę. Taki zmarzluch jak ja musiał mieć zawsze dodatkowe zabezpieczenie przed zimnem blisko przy sobie.
Gdy przymierzałam długi, czarny płaszcz, na mój telefon przyszedł SMS.

Joe?

Od Tylera cd Shaylyn

Uśmiechnąłem się w stronę dziewczyny i zmierzyłem wzrokiem jej piękne ciało.
-W takim razie, za ile kończysz? - zapytałem, podając pieniądze jednej z barmanek.
-Dwadzieścia minut – odparła.
-W takim razie idę coś jeszcze opchnąć i za dwadzieścia minut po ciebie jestem – oznajmiłem, klepiąc ją po ramieniu i znikając w tłumie.
Wyszedłem na dwór, gdzie udało mi się sprzedać trochę zioła jakimś dziewczynom, w środku znaleźli się także chętni na piguły, zatem można by powiedzieć, że ta noc będzie bardzo udana. Koniec końców ponownie znalazłem się przy barze, gdzie czekała już na mnie przebrana dziewczyna. Wspólnie ruszyliśmy w kierunku tylnego wyjścia z klubu, gdzie zaparkowany był mój samochód.
-Tak na dobrą sprawę to chyba się sobie nie przedstawiliśmy – mruknąłem, wsiadając do środka.
-Shaylyn – odparła, zapinając pas i rozglądając się po wnętrzu pojazdu.
-Tyler.
Odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę miejsca mojego zamieszkania. Kątem oka co jakiś czas spoglądałem na dziewczynę. Była piękna, prawdę mówiąc czekałem na późniejszy rozwój wydarzeń. W końcu wjechaliśmy do garażu, skąd skierowaliśmy się do windy. Kiedy drzwi za nami się zamknęły, przeskanowałem dziewczynę wzrokiem i zrobiłem krok w jej stronę, uśmiechając się. Mój wzrok zatrzymał się na dłuższą chwilę na jej ustach. O tej porze nie obawiałem się sąsiadów wsiadających do windy, zupełnie jakbym tylko ja prowadził tu nocny tryb życia. Położyłem dłonie na jej biodrach, popychając ją delikatnie na ściankę windy, następnie wpijając się w jej usta. Shaylyn oddała pocałunek, lokując swoją dłoń na moim karku. Po chwili winda wydała z siebie charakterystyczny dźwięk, oznaczający dojechanie na właściwe piętro, co zmusiło nas do przerwania. Szybko weszliśmy do mieszkania.
-Chyba, że chcesz coś jeszcze uprzednio spalić – zaproponowałem, wyciągając z jednej z szafek dwa skręty.
Widziałem zaintrygowane spojrzenie dziewczyny, które mówiło mi, że zapewne zgodzi się na to.
Shay?

Od Scotta cd Hailey

Podniosłem się z wanny wywracając oczami.
-A co ty kawał szynki, abym miał się ślinić -prychnąłem ściągając koszulkę i powiesiłem ją koło rzeczy blondynki. -Ale nie będę udawać, że ten widok, mnie nie rusza. W końcu jestem tylko facetem, a przede mną praktycznie rozbiera się zajebista laska. Gdybym po prostu to zignorował, mogłabyś zacząć się obawiać, że jednak jestem gejem.
Uśmiechnęła się wywracając lekko oczami i odwróciła się przodem do lustra. Przejechałem wzrokiem po jej ciele i ostatni raz przyjrzałem się jej wciąż widocznym siniakom, aż skrzyżowałem swoje spojrzenie z jej odbiciem. Objąłem ją kładąc rękę na jej żebrach, obserwując jednocześnie jej reakcję i pocałowałem ją w zgięcie jej szyi. Nie czując aby się spięła, objąłem ją pewniej. Położyła rękę na moim przedramieniu uśmiechając się lekko. Zacząłem krążyć ustami po jej szyi i barku.
-Nad czym tak myślisz, piękna -mruknąłem jej w ucho, po czym pocałowałem ją w policzek.
-Dziś też masz zamiar spać na kanapie? -Zapytała z poważną miną.
Westchnałem przymykając oczy.
-A czy to na pewno dobry pomysł? Wiesz, że chcę dla ciebie jak najlepiej, a nie byłem pewny czy to dobry pomysł. Nie chciałbym abyś czuła się źle. Też nie chciałbym cię do czegokolwiek zmuszać -jednak widzą jej minę, dodałem szybko- ale jeśli wolisz, aby było po staremu, to nie ma problemu -mówiac to odwróciłem ją przodem do siebie.
Przyciągnąłem ją do siebie i pocałowałem. Zjechałem rękami wzdłuż jej pleców i przeniosłem ręce na jej biodra. Poczułem jak się  uśmiecha, kładąc rękę na moim karku.
Hailey?

Od Joe`ego cd Juliette

Zaśmiałem się pod nosem, kiedy dziewczyna ruszyła w kierunku swojego uniwersytetu. Ponownie wsadziłem w uzy swoje słuchawki i ruszyłem w stronę swojego miejsca pracy. Szedłem szybkim krokiem, gdyż mój czas wciąż się skracał, a miałem umówiony tatuaż za pół godziny. Wkrótce byłem już na miejscu. Dzień minął mi przyjemnie, choć miałem za sobą robienie dość ciężkiego tatuażu, ze względu na jego rozbudowanie i ilość szczegółów. Czekała mnie teraz kolejna podróż do autobusem. Tym razem ciężko było o miejsce siedzące, dlatego stałem, stosunkowo blisko drzwi. Choć jechałem sporą ilość przystanków, wolałem nie pchać się między tłum ludzi, bijących się o wolne miejsce. Nie wiem, co pokusiło mnie o pojechanie dziś komunikacją miejską, zamiast autem. Właśnie teraz przypominałem sobie, jak bardzo oblegana jest ta linia o tej porze. Po jakimś czasie wreszcie dotarłem do domu, gdzie postanowiłem zaparzyć sobie herbatę, gdyż dzisiejsza pogoda mocno dała mi się we znaki. Reszta dnia minęła mi dość leniwie, nie licząc szybkiego wypadu do sklepu, gdyż moja lodówka okazała się całkiem pusta.

Kolejnego dnia rano, zdecydowałem się nie popełniać wczorajszego błędu i wychodząc z mieszkania miałem w ręce kluczyki do samochodu. Niestety deszcz dopadł mnie nawet w drodze do samochodu, choć przynajmniej będzie mi dziś towarzyszyć znacznie mniej. Byłem w drodze do pracy, ulice były dość zakorkowane, choć nie było najgorzej jak na tą godzinę. Wystukiwałem akurat rytm lecącej piosenki na kierownicy, gdy zauważyłem poznaną wczoraj dziewczynę, która starała się ochronić przed deszczem, który najwyraźniej dopadł ją w trakcie drogi. Zwolniłem nieco i otworzyłem jedną z szyb pojazdu.
-Uratować ci znowu dzień? - zawołałem.
Juliette lekko przestraszona odskoczyła nieco w bok, choć po chwili na jej twarzy zagościł uśmiech, kiedy zdała sobie sprawę z kim ma do czynienia.
Juliette?

Od Juliette Cd Joe

Chłopak wyglądał na troszeczkę starszego ode mnie. Jego blond włosy oklapły nieco przez deszcz, a kilka niesfornych kosmyków przykleiło się do czoła. Musiałam mocno zadzierać głowę do góry, aby złapać z nim kontakt wzrokowy, należał bowiem do bardzo wysokich osób, a ja, no cóż... z moim 1,57 cm niespecjalnie.
- Jestem Joe - przedstawił się, unosząc kąciki ust w szerokim uśmiechu.
- Juliette, miło poznać - zaśmiałam się, kręcąc głową - jeszcze trochę, i zapomnę zabrać głowy z domu - przeczesałam włosy dłonią i poprawiłam torbę na ramieniu.
- Dużo do tego brakuje, po drodze musi się jeszcze przewinąć torba i kurtka - zażartował.
- O nie, bez kurtki się nigdzie nie ruszam od września do maja włącznie! Jestem strasznym zmarzluchem - teatralnie potarłam dłońmi ramiona. Deszcz ustał i zamienił się w delikatną mżawkę, która wraz z każdym podmuchem wiatru osiadała na mojej twarzy.
- Bardzo miło się rozmawia, ale trochę się spieszę - powiedziałam, zawiedziona, że spotkaliśmy się w takich a nie innych okolicznościach.
- Oczywiście, nie będę cię już zatrzymywał - jego wzrok powędrował w kierunku parku znajdującego się po drugiej stronie ulicy - Do zobaczenia! - pomachał, odwrócił się i ruszył w kierunku owego parku.
Wydawał się być interesującą osobą, więc szkoda by było, gdybyśmy rozeszli się teraz i być może już nigdy na siebie nie wpadli. Nie chciałam tak tego zostawić.
- Zaczekaj! - krzyknęłam, puszczając się przez jezdnię. Joe odwrócił się w moją stronę z zaciekawieniem.
- Słabo by było rozejść się bez żadnego kontaktu do siebie, nie sądzisz? - uroczo przechyliłam głowę.
- Racja, wpisz mi tu szybko swój numer i uciekaj na wykłady - mrugnął, podając mi swój telefon.
Wpisałam pospiesznie swój numer, jeszcze kilka razy upewniając się, że nie popełniłam żadnego błędu.
- Teraz możemy się pożegnać - obdarzyłam go ciepłym spojrzeniem - do zobaczenia, mam nadzieję, że za niedługo - uśmiechnęłam się pod nosem, poprawiłam kurtkę i odeszłam, zanim chłopak zdążył coś dodać.

Joe?

Od Shaylyn cd Tylera

Spojrzałam krótko na chłopaka, po czym wróciłam do szukania potrzebnej kaszy.
-Wiesz co? Sklep to chyba średnie miejsce na takie pogaduszki koleżko -prychnęłam schylając się.
-Ale nie zaprzeczasz, że się zastanawiałaś -powiedział z cwanym uśmieszkiem. -Poza tym jestem, Tyler.
Wywróciłam oczami. Nie mogłam zaprzeczyć, bo faktycznie nad tym myślałam. Związek mnie na razie nie interesował, ale z drugiej strony nawet nie znałam faceta za dobrze. Chociaż może to i lepiej. Złapałam w końcu potrzebną rzecz i miałam odejść, ale postanowiłam jednak coś dodać.
-O pierwszej pod barem, w klubie którym występuję. Jeśli ci zależy to się pojawisz, a jak nie to znaczy, że nie byłam jednak aż tak "interesująca" -powiedziałam.- Hasta luego -pożegnałam się z nim, wysyłając mu "całuska".
Ruszyłam w stronę kasy, gdzie zapłaciłam za produkt.
~*~
Szłam w moim skąpym stroju kotki, kręcąc w jednej ręce tandetnym kocim ogonem. Cóż nie ja sama wybieram kostiumy sceniczne, ale trzeb się z tym pogodzić. Uśmiechnęłam się z nie małą satysfakcją na widok chłopaka czekającego przy barze. Nie uda mu się również ukryć tego, jak mi się przyglądał podczas pokazu. Ustałam obok niego, przerzucając ogon przez jego ramię.
-Ooooo zależy ci -powiedziałam słodkim tonem, opierając się biodrem o bar.
-Podjęłaś jakąś decyzję? -Zapytał wypijając duszkiem drinka.
-Mnie też nie interesują związki. Możemy zostać "seks przyjaciółmi", ale w każdym momencie, jeśli któreś się zakocha w kimś możemy zerwać ten układ. Po prostu bez żadnych zobowiązań. Tylko dobra zabawa i próbowanie nowych rzeczy.
Tyler?

środa, 23 października 2019

Od Joe'ego cd Julitte

Jechałem porannym autobusem od pracy, nieco zaspany obserwowałem ludzi i słuchałem muzyki. Zająłem miejsce mniej więcej w połowie autobusu. Obok mnie siedział jakiś starszy pan, czytający gazetę. Naprzeciwko siedziała jednak dziewczyna oraz starsza pani z torbą zakupów. Pierwsza z nich wyglądała na równie zaspaną co ja. Patrząc na jej torbę, czy ubranie mogłem się domyślić, że zmierza na uczelnię. W końcu głos w głośniku oznajmił, iż kolejnym przystankiem jest uniwersytet, co nieco pobudziło obserwowaną przeze mnie dziewczynę. Chwilę później autobus zwolnił, a ona podniosła się z miejsca i ruszyła w kierunku drzwi. Gdy autobus się zatrzymywał, zauważyłem, że na siedzeniu zostały słuchawki, które prawdopodobnie wypadły jej z kieszeni, gdyż widziałem, jak wcześniej je zwijała. Nie zastanawiając się długo, podniosłem się z siedzenia i przecisnąłem między ludźmi, próbującymi odnaleźć dla siebie miejsce w autobusie. Rozejrzałem się i już po chwili mój wzrok odnalazł właścicielkę słuchawek, która zmierzała w kierunku uniwersytetu. Na całe szczęście miałem jeszcze trochę czasu, a wysiadka tutaj to był jedynie spacer dwa przystanki. Deszcz padał mi na włosy, sprawiając, że oklapły i nieco przylepiły się do mojego czoła.
-Zapomniała pani czegoś! - zawołałem za dziewczyną, która momentalnie się zatrzymała i obróciła w moją stronę.
Dorównałem kroku dziewczynie, kiedy upewniła się, że właśnie o nią chodzi i wyciągnąłem w jej kierunku rękę ze słuchawkami.
-Zdaję się, że to należy do ciebie i wypadło ci z kieszeni – stwierdziłem.
-Myślę, że dobrze ci się zdaje – uśmiechnęła się, biorąc do ręki przedmiot – uratowałeś mi właśnie cały dzień, bo rzadko się z nimi rozstaje.
-Czyli zdecydowanie jestem bohaterem twojego dnia, a taki ktoś nie może pozostać anonimowy. Jestem Joe – oznajmiłem.
Dziewczyna zaśmiała się, jakby kręcąc z niedowierzaniem głową.
Juliette? XD

Od Hailey cd Scotta

Pisnęłam, kiedy chłopak pociągnął mnie w swoją stronę i wylądowałam w wodzie.
-Ale ty jesteś głupi – prychnęłam, chlapiąc go wodą.
Scott skrzywił się, kiedy dostał wodą w twarz, jednak bardzo szybko mi oddał. Za którymś razem w porę udało mi się złapać rękę chłopaka. W miarę swoich możliwości przycisnęłam jego rękę do ścianki wanny i przysunęłam się bliżej niego.
-Właśnie pochlapałeś całe lustro – oznajmiłam, nachylając się do niego.
-Oj tam – mruknął, obejmując mnie wolną ręką.
-Ty po tym sprzątasz – powiedziałam uśmiechając się i całując go.
Scott oddał pocałunek, wciskając swoją mokrą dłoń pod moją koszulkę.
-Jesteś okropny – zaśmiałam się – lepiej stąd wyjdźmy, bo się przeziębimy – westchnęłam.
Chłopak skinął jedynie głową na znak zgody. Jednak w momencie, w którym mieliśmy się podnosić, do pomieszczenia, a konkretnie do nas do wanny wpadł Lucky. Niemal od razu oboje wybuchnęliśmy śmiechem, a pies zaczął lizać nas po twarzach.
-A jak tak, to zwiewa – zaśmiał się Scott, odpychając lekko psa od swojej twarzy.
-Cóż, pragnął miłości, nie kąpieli – odparłam, odsuwając się nieco i podnosząc.
Ściągnęłam z siebie przemoczoną koszulkę i w dużej mierze mokre spodnie i powiesiłam ubrania na kaloryferze. Całe szczęście bielizna pozostała jedynie lekko wilgotna. Scott dalej siedział w wannie, uważnie lustrując mnie wzrokiem.
-Uważaj, bo się uślinisz – prychnęłam – tobie radzę zrobić to samo.
Scott?

Od Juliette

Trwająca w najlepsze jesień szarpała liśćmi w powietrzu, obmywała deszczem ruchliwe ulice i powolnie odbierała energię życiową każdemu mieszkańcowi Nowego Jorku. Kliniki lecznicze i apteki były zapełnione po brzegi ludźmi, którzy próbowali uporać się z przeziębieniami i infekcjami, tak bardzo typowymi dla obecnej pory roku. Wszystko umierało dosłownie i w przenośni tak bardzo, że zaczynało przytłaczać także i mnie.
Zapach świeżo przygotowanej owsianki z jabłkiem, cynamonem, miodem i orzechami unosił się w całym mieszkaniu, ocieplając nieco atmosferę. Włożyłam do ust odrobinę tego idealnie jesiennego śniadania i delektowałam się jego smakiem. Za oknem między obłokami mgły przebijały się pierwsze promienie światła. Takie poranki lubiłam najbardziej; leniwe i spokojne. Nie musiałam obawiać się tego, że autobus odjedzie mi sprzed nosa i spóźnię się na pierwszą lekcję, a przy okazji zapomnę z domu czegoś bardzo ważnego i zapomnę o sprawdzianie z matematyki. Nie sądziłam, że rozpoczęcie studiów będzie tak przyjemnym doświadczeniem, choć w głębi serca zdawałam sobie sprawę z tego, że moje szczęście nie potrwa zbyt długo.
Posprzątałam po śniadaniu, nałożyłam na usta ulubioną, brązową szminkę, wciągnęłam glany i dumnym krokiem wyruszyłam na ulicę, dokładnie tak, jak zrobiłaby to większość pierwszoroczniaków.
Już kilka minut po wyjściu z domu delikatna mżawka towarzysząca mi od samego przebudzenia zamieniła się w ulewę, a ja jak zwykle zapomniałam parasola. Naciągając kaptur kurtki na głowę, puściłam się pędem przez pasy i przy okazji zostałam zatrąbiona przez kilku zbulwersowanych moim zachowaniem kierowców. Z cukru co prawda nie byłam, ale taka niespodzianka mogła doprowadzić mój wygląd do totalnej porażki, na co nie mogłam sobie dzisiaj pozwolić. Dzisiaj miał być dobry dzień, koniec kropka.
A żeby dzień był dobry, ja też musiałam wyglądać przyzwoicie, aby potencjalni nowi znajomi faktycznie chcieli zostać moimi nowymi znajomymi, a wykładowcy nie pomyśleli sobie o mnie nie wiadomo czego.
Dotarłam na przystanek autobusowy w idealnym momencie, bo właśnie do pojazdu wsiadała ostatnia osoba. Przeskoczyłam wszystkie stopnie, zapłaciłam za bilet i... tutaj pojawiły się komplikacje. Nigdzie nie było dwóch wolnych siedzeń, a z rana wybierałam raczej samotność, żeby ewentualnie dospać. Zdecydowałam, że przysiądę się do starszej pani zajmującej miejsce w drugiej części autobusu. Droga minęła mi bardzo szybko, pozwoliłam sobie na chwilowe zamknięcie oczu i nim się obejrzałam, maszerowałam już w kierunku mojego wydziału.
- Zapomniała pani czegoś! - usłyszałam męski głos dochodzący z tyłu.

Joe?

wtorek, 22 października 2019

Od Patrica cd Gwen

Spojrzałem na dziewczynę i pokręciłem głową z niedowierzaniem.
-Gwen, jesteś taka piękna. Nie musisz się zakrywać - oznajmiłem, gładząc ręką jej policzek.
Dziewczyna uśmiechnęła się lekko, składając na moich ustach krótki pocałunek. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, całując jeszcze krótko w policzek. Jedną z rąk sięgnąłem do zapalonej na stoliku nocnym lampki i zgasiłem ją. Ponownie objąłem dziewczynę, zamykając oczy.

Rano obudziłem się jeszcze przed Gwen. Postanowiłem delikatnie ją puścić i przygotować nam coś na śniadanie. Ubrałem na siebie jedynie bokserki i skierowałem się do kuchni. Po obejrzeniu zawartości lodówki zdecydowałem się wyjąć sporą część na stół i dorobić do tego jajecznice oraz kawę. Kiedy wszystko było gotowe wróciłem do sypialni, aby obudzić Gwen. Usiadłem na łóżku obok niej i pogłaskałem ją po ramieniu.
-Podano śniadanie dla śpiącej królewny - zaśmiałem się, kiedy otworzyła zaspane oczy, zastanawiając się co tak naprawdę ma właśnie miejsce.
-Która godzina? - wybełkotała jedynie, odwracajàc głowę i chowając twarz w poduszkę.
-Chwilę po dziewiątej - odparłem, wyciągając poduszkę spod jej głowy.
-Brutalne - stwierdziła, posyłając mi lekko oburzone spojrzenie.
-Ale jak widać skuteczne - prychnąłem - ruszaj się, bo ci kawa wystygnie.
-Dobra, dobra - mruknęła, podnosząc się do pozycji siedzącej.
Także podniosłem się z łóżka i wróciłem do kuchni, gdzie usiadłem do jedzenia, czekając na Gwen.
Gwen?

Od Coralie cd Hero

- Cath, nie każdy jest takim alkoholikiem jak ty. - zerknęłam na brunetkę, starając się nie zaśmiać, gdy ta spojrzała się na mnie ze złością. - No dobrze, dobrze, już się nie denerwuj.
- Cora, przeżyje wszystkie twoje komentarze na temat mojej osoby, ale jak jeszcze raz powiesz, że…
- Tak, tak, przykujesz mnie do kaloryfera. Wszyscy o tym wiedzą. - przerwałam przyjaciółce.
Hero, przyglądał się tej rozmowie z dobrze zauważalnym rozbawieniem.
- Kajdankami do kaloryfera? No, powiem wam, dziewczęta, że idealnie się dopełniacie.
Spojrzałyśmy się na siebie jednocześnie, mrużąc oczy. Catherine jest dobrze znana przez naszych wszystkich znajomych, jako rzekoma alkoholiczka, co w rzeczywistości nie jest prawdą. Ale nie ukrywajmy, że z (prawie) każdej imprezy wychodzi ledwo żywa, nieprzytomna, a gdy już dotrze do mieszkania, to od razu jej się zwraca.
Rozmowa o kajdankach i alkoholiczce nie ciągnęła się zbyt długo, gdyż zaraz potem cała nasza trójka wyruszyła na parkiet. Muzyka w klubie mi nawet odpowiadała, a to już dość duża pochwała, bo zazwyczaj muzyka którą oferują kluby nocne, niezbyt mi odpowiada. Po paru piosenkach Cath opuściła parkiet i poszła do baru, a ja i Hero zostaliśmy. Po kolejnych paru piosenkach zostawiłam chłopaka samego, gdyż zostawienie Catherine samej przy barze, to nie był do końca dobry pomysł.
- Może byśmy już wróciły, moja droga alkoholiczko?
- Coralie, jeszcze raz tak powiesz, to…
- Dobra, znam scenariusz. Wychodzimy?
I tak właśnie, pierwszy, czy tam drugi raz w życiu Catherine zgodziła się wyjść z klubu przed trzecią w nocy. Lekko zdziwiona, lecz zadowolona szukałam Hero na parkiecie, jednak odszukanie go wśród tłumu ludzi nie było proste. Catherine nalegała na wyjście, więc zaprzestałam poszukiwań.
- I tak tu przyjedziemy za tydzień, a on tu pracuje, więc wiesz. - powiedziała, ciągnąc mnie do wyjścia.
- No tak, masz rację.

~~~~~~~~~~~~~~
- Ty mały, parszywy stworze! Miałaś być tu piętnaście minut temu! Czekam na ciebie jak głupia! - krzyknęła do słuchawki Catherine.
- Wiem, wiem. - odparłam. - Przepraszam, ale zaspałam. Już idę, daj mi dziesięć minut.
Szłam przez Manhattan, rozglądając się i szukając Costy Coffee, w której byłam umówiona z moją życiową przewodniczką, a jednocześnie cudowną przyjaciółeczką. No tak, bo czemu by się nie umówić na dziewiątą rano do kawiarni, a później rozejść się, jakby nigdy nic. No cóż.
Szłam i szłam, co jakiś czas poprawiając sobie szary płaszcz. O tej porze jeszcze tak naprawdę wielu rzeczy nie ogarniam, nie pojmuję, więc szłam do miejsca docelowego, nie znając do niego drogi. Tak sobie szłam, gdy nagle poczułam ostre zderzenie z innym człowiekiem i upadłam.
- Nic ci nie jest? - spytała się osoba, z którą się zderzyłam.
Podniosłam głowę i ujrzałam znajomą twarz.
- Hm, nic. - wstałam. - Hero, prawda?
Hero?

niedziela, 20 października 2019

Nowy członek!

 https://ilarge.lisimg.com/image/16265556/1080full-anna-von-klinski.jpg

Juliette Ferrars

Od Scotta cd Hailey

-Przecież dałem mu wygrać -prychnąłem udając oburzonego.
Dziewczyna parsknęła śmiechem, kręcąc głową.
-Taa jasne, na pewno tak było -zakpiła, klepiąc mnie po ramieniu.
-No wiesz co, aj tam z tobą -powiedziałem obejmując ją ramieniem i szczypiąc w bok.
Ruszyliśmy dalej przez park, uważając aby nie dostać kijem od zadowolonego z siebie psa. W końcu usiedliśmy na wolnej ławce. Objąłem ją ramieniem, przyciągając ją do siebie.
-Jakie masz plany na jutro? -Zapytałem walcząc wciąż jedną ręką z psem.
-Za rana mam sesję, a potem się zobaczy. A co?
-Zastanawiałem, się czy nie będzie jutro tak, że będziesz cały dzień w domu sama siedzieć, bo na razie nie chciałbym abyś zostawała sama na taki czas.  Przynajmniej do czasu zamknięcia sprawy. A jutro czeka mnie dzień na planie, więc i tak wrócę późno. O i jakbyś miała ochotę to mogłabyś podjechać do babci.
Po pewnym czasie podnieśliśmy się i ruszyliśmy w stronę wyjścia z Parku. Przywołałem psa, który musiał w między czasie doskonale się bawić w jakiejś kałuży. Jęknąłem na widok ubrudzonego, ale zadowolonego psa. Zapiąłem mu smycz i ruszyliśmy do domu, po drodze zachodząc do sklepu na szybkie zakupy, ponieważ lodówka trochę straszyła. Po powrocie Hai zajęła się rozpakowaniem zakupów, a ja zabrałem się ogarnięciem psa. Niestety Lucky nie uwielbiał kąpieli, więc była to dość nierówna walka. W pewnym momencie pies pociągnął mnie i wylądowałem w wannie z hukiem. Lucky wybiegł z łazienki w momencie, gdy Hai stanęła w progu. Gdy spojrzała na mnie parsknęła śmiechem.
-Może zamiast się śmiać to byś pomogła -prychnąłem.
Podeszła wciąż się śmiejąc wyciągnęła rękę. Złapałem za nią i pociągnąłem ją w swoją stronę, uważając aby o nic nie uderzyła.
Hailey?