-Dziękuję.Niby jaki plan? - zapytałam lekko przestraszona.
-Nie ważne. - zaśmiał się.
-Ważne ważne... chodzi o to, że chcesz mieć jeden dzień spokoju?
-No może.
-Dzień się dopiero zaczął, ale dzięki mnie on do normalnych należeć nie będzie i o to możesz być spokojny. - odparłam radośnie.
-Aż się boję... - uśmiechnął się lekko.
-Cóż chcesz widzieć coś czego najprawdopodobniej szybko nie zobaczysz?
-O ile to jest powyżej pierwszego piętra gdzie nie dopadną mnie paparazzi.
-To jest tak wysoko, że z powodzeniem mogłabym cię wypchnąć i upozorować samobójstwo. - odparłam łapiąc go nieśmiało za rękę. - Chodź. - pociągnęłam go na zewnątrz mojego mieszkania. Otworzyłam drzwi za którymi ukrywały się schody prowadzące na dach, który należy do mnie, ale dopiero za kilka dni ekipa przyjdzie mi robić schody z apartamentu. Pociągnęłam go do góry i otworzyłam drzwi. Przez chwilę oślepiło mnie słońce, ale chwilę później już staliśmy na bambusowych panelach. Przed nami stanął piękny ogród (http://smp.blog.pl/files/2013/04/rooftop-garden-cityscape-3-big.jpg). Puściłam rękę chłopaka, a była taka wyjątkowa gdybym mogła to bym nie puściła. Wyminęłam altankę gdzie znajdowała się szeroka ława i podeszłam do barierki skąd doskonale widoczny był Nowy York.
<Nick?>