-tylko, że ludzie nie zawsze są tacy jakimi my ich widzimy, czy raczej jakimi ich chcemy widzieć. - odparłam mieszając łyżką kawę. Zarzuciłam włosy na jedną stronę i przytrzymałam ich podczas upijania kawy by nie wpadły do szklanki. Zerkałam na chłopaka stukającego palcami w szklankę nerwowo. - nie denerwuj się. - mruknęłam odstawiając kubek na blacie.
-Nie denerwuję się. - zaprzeczył szybko.
-Palce Mikey. - zwróciłam mu uwagę. - Tik nerwowy, oczywiście. - odparłam do siebie pod nosem.
-Co?
-Nie... nic, myślę na głos. - zbagatelizowałam sprawę. - skoro ją tak bardzo kochasz to powiedz jej co czujesz. W moim przypadku jak na razie się to nie sprawdziło zbyt pozytywnie, ale ty nie jesteś mną więc może to co mi ci się nie przytrafi. - zaśmiałam się ze zdenerwowaniem. - jeśli wiesz o czym mówię. - rzekłam stukając paznokciem w lewy nadgarstek.
-Taa wiem. - westchnął cicho.
-Mam dla ciebie propozycję.
-Jaką?
-Skończ z tym.
-Że niby z cięciem się?
-To też, ale weź wykrzyw kąciki ust w tą drugą stronę. - na te słowa Michael uśmiechnął się lekko.
-No i zaraz piękniej wyglądasz. - skomplementowałam chłopaka. Coś mi podpowiadało, że jemu po prostu brakuje kogoś kto by w niego wierzył, czyli robił to co ja teraz robię. Chętnie będę tą osobą będę dla niego tym kim dla mnie nikt nigdy nie był. Widać z miejsca, że komplement podziałał na niego jak pozytywny bodziec, co trochę poprawiło mi humor.
-Jak ty to robisz?
-Co?
-Że w takiej okoliczności 10 minut załamki i zaraz puf tryskasz radością? - zapytał.
-Sekret tkwi w tym, że ja nie zwracam uwagi na ludzi, którzy chcą mi szkodzić. Idę w zaparte i sprawiam, że innym poprawia się humor, to działało, działa i działać będzie. - odparłam znów upijając kawę.
-Na mnie to nie działa.
-Bo jeszcze mnie nie znasz. Mój dobry humor jeszcze ci się udzieli zobaczysz. - rzekłam z żartobliwym tonem głosu.
-Zobaczymy.
-Taa... o ile dzisiaj w nocy nie zachce mi się zrobić kilka ran wzdłuż żył. To wtedy jeszcze raczej będziesz miał okazję mnie poznać. - odparłam poważnie.
-Nawet tak nie mów. - oburzył się.
-Nie spoko mam psa odciągnie mnie od tego. - zapewniłam go. - przepis na życie bez zmartwień jest prosty. Nie żyj przeszłością.To było i tego nie zmienisz, ale możesz sprawić by jutro było lepsze aniołku. - odparłam pieszczotliwie uśmiechając się szczerze. Wychyliłam się nawet by uścisnąć go pokrzepiająco za ramię.
<Michael?>