- Jasne. - powiedziałem i ruszyliśmy truchtem. - A i dzięki za okulary. - podziękowałem zsuwając je z oczu i wsuwając z powrotem.
- Spoko, sama wiem, jak to jest. - uśmiechnęła się dziewczyna.
- Tyle, że u mnie jest... nieco gorzej. Nie chce teraz robić z siebie jakiegoś męczennika, ale ja jestem chłopakiem i zostając aktorem zrujnowałem sobie życie. - westchnąłem nadal biegnąc.
- Co ty mówisz? Jesteś w tym bardzo dobry... - Ann chciała jeszcze coś powiedzieć.
- Dziękuję, ale nie do końca chodziło mi o grę aktorską, a bardziej o pozbawianie mnie życia. - wyjaśniłem.
- Przepraszam, ale nie rozumiem. - dziewczyna zwolniła, a ja poszedłem w Jej ślady.
- Moja kariera zaczęła się bardzo wcześnie i cóż... nikt mnie nie pytał o zdanie. To moi rodzice załatwili mi taką przyszłość... - westchnąłem ponuro.
- To źle? Bo nie bardzo rozumiem, a usiłuję... - przyznała.
- To bardzo miłe, nikt nigdy nie usiłował mnie zrozumieć... Chodzi o to, że czasem oddałbym... wszystko! Za jeden spokojny, normalny dzień. Chyba nie proszę o wiele, co? - chciałem poznać opinię dziewczyny.
- Możliwe, że dla Twoich ludzi to wiele. - stwierdziła.
- Może masz rację... W ogóle to przepraszam, że tyle o sobie gadam. Pewnie masz mnie teraz za narcyza, ale to nie do końca tak... po prostu nikt mnie nie słucha. Niby mam przyjaciół, takich nie sławnych, ale Oni tylko autograf, zdjęcie i te pierdoły... - próbowałem wytłumaczyć.
- Niestety, tacy ludzie też są... - westchnęła dziewczyna.
- Mam jeszcze do Ciebie takie pytanie... - zacząłem inny temat.
- Hmm? Jakie? Pytaj, pytaj! - pośpieszała mnie.
- Mam mówić Ci po imieniu, czy zwracać się Pr. Pani? - zaśmiałem się.
(Ann? Tesh nie miałem pomysłu, co dodać :/)