- Kondycha by się przydała, co? - zaśmiałem się. Nie byłem aż tak zmęczony, jak Kate.
- Jak Ty to robisz? - spytała wpuszczając mnie do mieszkania. Zagwizdałem na Jego widok.
- Niezła chata. - przyznałem z uśmiechem na twarzy.
- Dzięki, a chodziło mi o Twoje życie... - wyjaśniła nieco nieśmiało.
- Nie wiesz, jak można być tak niesamowitym? - zaśmiałem się. - A tak na serio, o co dokładnie? - spytałem, próbując Jej odpowiedzieć.
- Jak Ty sobie radzisz z tym wszystkim? - poprawiła swoje pytanie.
- Aaaa... O to się rozchodzi... Ja po prostu... Wierzę, że mi się uda, że zajdę daleko i świat o mnie usłyszy. - wyjaśniłem.
- I to wszystko? - spytała zdziwiona Katherine.
- A w co więcej mogę wierzyć? Bo w prognozy pogody i obietnice moich przyjaciół nie wierzę już od dawna. - zaśmiałem się.
- Tak, zwłaszcza nie można prognozom pogody. - także zaśmiała się.
- W moim przypadku bardziej w to drugie... - posmutniałem.
- Fałszywych przyjaciół nie warto mieć... - westchnęła Kate.
- A jeśli już nie wiesz, który jest, który? - spytałem.
(Kate?)