- Cam, ja muszę... - zaczęłam.
- Spoko, rozumiem. Idź. - przerwał mi.
- Dzięki wielkie, trzymaj się! - powiedziałam i od razu wybiegłam za chłopakiem. Rozejrzałam się po ulicy, ale nigdzie Go nie było. Zaczęłam zastanawiać się, dokąd mógł pójść... Pierwsze miejsce, jakie przyszło mi do głowy to park. Szybko tam pobiegłam, ale nigdzie nie dostrzegłam Mikey'a. Szukałam dalej, aż doszłam do nieznanej mi części parku. Ujrzałam tam polanę z kwiatami, a wśród nich siedziała zakapturzona postać w wianku. Domyśliłam się, kim jest. Podeszłam bliżej chłopaka, a po chwili już siedziałam obok Niego.
- Hmmm... Trochę krzywy wyszedł, ale i tak jest piękny. - uśmiechnęłam się.
- Wracaj do swojego chłoptasia. - mruknął.
- Miałeś siedzieć w domu. - przypomniałam.
- W tej chwili to mi wszystko jedno... - burknął.
- Nie możesz tak mówić, chodź wrócimy do Ciebie i... - zaczęłam.
- Wróć lepiej do swojego towarzysza... - przerwał mi.
- Kiedy Ty wreszcie zrozumiesz, że wolę przebywać z Tobą i tylko z Tobą! - podkreśliłam to.
- Gdzie tam ze mną... - odwrócił się do mnie tyłem.
- Michael ja Cię... ko... ko-ko-cham... - prawie się wysłowiłam.
(Michael?)