środa, 27 czerwca 2018

Od Isabelli cd Tylera

Otworzyłam powoli oczy. Biały sufit aż raził po ślepiach. Potrzebowałam chwili, aby zorientować się, gdzie tak naprawdę jestem. Rozejrzałam się po pomieszczeniu, które ewidentnie wskazywało na to, iż jestem w szpitalu. Podniosłam się delikatnie na łokciach, lecz po chwili natychmiast wróciłam do poprzedniej pozycji. Okropny ból przeszył moją całą lewą rękę. Spojrzałam na kończynę, która leżała w gipsie.
- Zajebiście... - Zabluźniłam pod nosem, ponownie przenosząc wzrok na sufit.
Nagle drzwi otworzyły się, a do pomieszczenia wszedł mężczyzna już grubo po czterdziestce.
- Witaj Isabello. Dobrze, że już się obudziłaś. Ktoś przyszedł cię odwiedzić. - Powiedział, wskazując chłopaka stojącego w drzwiach.
- Mógłby nas pan na chwilę zostawić? - Zapytałam lekarza.
- Oczywiście. - Rzekł i pośpieszne opuścił pomieszczenie.
- Hej. - Westchnął Tyler, siadając na łóżku niedaleko mnie.
- Myślałam, że nie przyjdziesz... - Mruknęłam, na co chłopak tylko się na mnie spojrzał. - Nie chciałam, aby tak to się skończyło... - Szepnęłam niemal sama do siebie.
- To ja przepraszam, że nie powiedziałem ci tego wcześniej. To wszystko moja wina. - Powiedział z żalem w głosie.
- Nie czas, aby się obwiniać. Na szczęście nic poważnego raczej się nie stało. - Próbowałam brzmieć jak najbardziej optymistycznie i przekonująco w tym, co mówię, ale chyba mi się nie udało.
- Może zostawię cię w spokoju. Skoro i tak wracasz do rodziny, to pozdrów wszystkich ode mnie i w ogóle... przeproś ich za mnie za to wszystko, co ci zrobiłem. - Chłopak powoli wstał z łóżka, lecz złapałam go natychmiast za rękę.
- Nigdzie nie jadę. Przynajmniej nie bez ciebie. - Powiedziałam, podnosząc się najbardziej, jak tylko pozwoliło mi na to ciało i złożyłam delikatny pocałunek na ustach chłopaka.

<Tyler?>
(Robi się mraśnie xd)

wtorek, 19 czerwca 2018

Od Tylera cd Isabell

Kumulowało się we mnie teraz wiele emocji. Odepchnąłem mężczyznę znad ciała Isabelli i spojrzałem na nią z żalem.
-Na co kurw.a czekasz?! Dzwoń po karetkę – wydarłem się na faceta, sprawdzając równocześnie puls dziewczyny, który na szczęście był.
Ułożyłem delikatnie, niewielkie ciało dziewczyny w pozycji bezpiecznej, następnie odgarniając włosy z jej twarzy i gładząc ją delikatnie po policzku. Targało mną ze złości, właśnie przez takie rzeczy nigdy nie chciałem pakować się w związki, skąd wiesz do jakiej sytuacji doprowadzi głupota drugiej osoby? Może powinienem był pozostać przy swoim zwykłym trybie życia, bez zobowiązań, bez ograniczeń? Teraz patrząc na bezbronną dziewczynę, leżącą nieprzytomnie, zaczynało do mnie docierać, że w tak krótkim czasie, stała się dla mnie kimś ważniejszym, niż dziewczyna na chwilę, do zabawienia się. Wiedziałem jednak również, iż związanie się z nią mogłoby utrudniać jej życie, choć teraz pewnie nie będzie chciała mnie znać. Z rozmyślań wyrwał mnie sygnał nadjeżdżającej karetki. Dalej wszystko działo się szybko, ratownicy nie pozwolili mi jechać karetką, dlatego jak najszybciej znalazłem swój samochód na parkingu i pojechałem za karetką do szpitala.
Na miejscu zabrali dziewczynę na badania, a mi pozostawało jedynie czekać na korytarzu. Wyszedłem przed budynek, aby zapalić papierosa, byłem tak zestresowany, że na jednym się nie skończyło. Nie mam pojęcia ile dokładnie tam stałem, w końcu z nieba zaczął padać deszcz, dlatego zgasiłem ostatniego papierosa i wróciłem do budynku. Podszedłem do recepcji(?) i odczekałem chwilę, aż kobiecina się do mnie dotoczy.
-W czym mogę pomóc? - spytała.
-Co z Isabellą, potrącona dziewczyna, przywiozła ją karetka – zapytałem nerwowo.
-Jesteś kimś z rodziny? Nie mogę udzielać takich informacji obcym – odparła.
-Jestem jej chłopakiem – wypaliłem szybko – niech mi pani powie, do cholery – warknąłem.
Isabella?

poniedziałek, 11 czerwca 2018

Od Scotta cd Hailey

Odsuwając się od niej i założyłem pasmo jej włosów za ucho.
-Zdzwonimy się później –powiedziałem całując ją krótko i wyszedłem z mieszkania.
Wróciłem do mieszkania, gdzie przywitały mnie stęsknione psiaki. Wyszedłem z nimi na spacer, a po powrocie ogarnąłem się szybko i ruszyłem na spotkanie z chłopakami. Mimo że nie zapowiadało się na pojawienie się Sofii i Stevena, obawiałem się trochę  tego spotkania. W końcu nadszedł czas i siedzieliśmy patrząc na siebie nie do końca wiedząc od czego zacząć. W końcu zaczęliśmy omawiać dalszą przyszłość zespołu. Niestety świat nie mógł być piękny i musiał wywinąć jakiś numer. Do pubu w którym przesiadywaliśmy zjawił się Steven z nowymi znajomymi. Stanął przy nas/
-Ładnie to tak załatwiać sprawy zespołu bez całego składu? –Zaczął z kpiącym uśmieszkiem.
-Ładnie to tak rujnować życie znajomych? –Prychnąłem.
-Sofii zawsze była suką, więc mogę powiedzieć, że zrobiłem jej przysługę.
-Odszczekaj to –warknął Flynn zrywając się z miejsca i patrząc na niego z nienawiścią.
Potem było już tylko gorzej, aż ochrona musiała zainterweniować. Wróciłem wkurzony do domu, rzucając kluczami w szafkę. Pokręciłem się po mieszkaniu nie mogąc znaleźć sobie miejsca, aż udałem się do pokoju prób. Rozsiadłem się na krześle patrząc po nim z mieszaniną złości i smutku. Wziąłem gitarę do ręki i zacząłem grać jedną z niedokończonych melodii. Pokój jest wyciszony, dzięki czemu mogliśmy spokojnie grać nie przeszkadzając nikomu. Stąd nie usłyszałem, że do mieszkania ktoś wszedł. W pewnym momencie podniosłem głowę i zauważyłem Hailey stojącą opartą o framugę.
-Nie słyszałem jak weszłaś –powiedziałem odstawiając gitarę.
-Co się stało? –Zapytała stając przede mną i przejeżdżając dłonią po moich włosach. –Aż tak źle poszło spotkanie?
Oplotłem ją rękami wokół talii, przyciągając do siebie i oparłem głowę o jej brzuch.
-Określę to mianem mało udanego spotkania –mruknąłem. –Zaczęło się spokojnie, a potem było tylko gorzej i prawie skończyło się na obiciu sobie mord w wykonaniu moim, Flynna i Stevena. Ale przed tym ustaliliśmy, że to koniec zespołu… No może bardziej zawiesiliśmy działalność na czas nieokreślony. Matt chce skończyć szkołę i zacząć studia, Flynn też coś tam sobie wymyślił… Dadzą radę…
Odsunęła się trochę ode mnie, przenosząc ręce na mój kark. Usiadła mi na kolanach patrząc mi w oczy.
-A ty masz jakiś plan? W końcu zespół był dla ciebie najważniejszy.
-Tu bym dyskutował na temat moich priorytetów, ale w tej chwili to odpuszę. Zastanawiam się nad powrotem na medycynę. Pójdę w  tygodniu do dziekanatu i porozmawiam z moją rektorką i może we wrześniu wróciłbym na uczelnię. Co o tym myślisz? –Zapytałem patrząc na nią.
-Jeśli uważasz, że to będzie coś co cię ucieszy, będę cię wspierać -odparła gładząc mnie po policzku.
-Jakie ja mam szczęście, że spotkałem tak mądrą dziewczynę jak ty –powiedziałem całując ją. –A skoro już robię rewolucję w swoim życiu… Mam propozycję. Od razu zaznaczam, że jeśli nie chcesz nie musisz się zgadzać… -wziąłem głęboki oddech. –Może zamieszkamy razem?
Hailey?

wtorek, 5 czerwca 2018

Od Hailey cd Scotta

Uśmiechnęłam się do chłopaka, kiedy zakończyliśmy pocałunek.
-Jestem głodna – stwierdziłam – co powiesz na naleśniki? - zaproponowałam.
-Z wielką chęcią skarbie – odparł z uśmiechem.
Podniosłam się z łóżka, zbierając po drodze swoje ubrania i ruszyłam do łazienki ubrać się i doprowadzić do porządku. Kiedy opuszczałam pomieszczenie, wszedł do niego Scott, a ja skierowałam się do kuchni, aby zrobić nam coś do jedzenia. Wyjęłam wszystkie potrzebne składniki, kiedy rozbijałam jajka, poczułam na sobie ręce chłopaka i jak przytula się do mnie od tyłu, a następnie całuje w skroń. Uśmiechnęłam się pod nosem.
-Słuchaj, nie rozpraszaj mnie albo nasze naleśniki będą tragiczne – zaśmiałam się.
-Dobra, dla jedzenia wszystko – zawołał, odsuwając się i podnosząc ręce w geście obronnym, co tylko bardziej mnie rozbawiło.
Kilkanaście minut później pierwsze naleśniki zaczęły lądować na talerzu, a kolejny kwadrans później, oboje zasiedliśmy do stołu. Musze przyznać, iż naprawdę się dzisiaj udały.
-Wyszły dziś dobre – stwierdziłam.
-Zawsze wychodzą – wzruszył ramionami.
-Ale dobre jak nigdy, słonko – odparłam.
-Może masz rację – westchnął – co robisz później?
Spojrzałam na zegarek i z ulgą stwierdziłam, że zostało mi jeszcze sporo czasu.
-Widzę się z dziewczynami z branży – uśmiechnęłam się – a ty?
-Umówiłem się z chłopakami, mam nadzieję, że nie będą jęczeć nic na temat Sofii – jęknął.
-Oby – mruknęłam.
Po skończonym posiłku, Scott oznajmił że musi się zbierać. Chłopak zebrał swoje rzeczy, a ja odprowadziłam go do drzwi.
-Do zobaczenia, skarbie – powiedział, przyciągając mnie do siebie.
-Do zobaczenia – oznajmiłam, składając na jego ustach delikatny pocałunek.
Scott?

poniedziałek, 4 czerwca 2018

Od Isabelli cd Tylera

Nie mogłam uwierzyć w to co słyszę. Cały czas kłamał mi w żywe oczy.
-Coś jeszcze przedemną ukrywasz?... - Zapytałam.
-Nie. - Odparł obojętnie dopijając herbatę.
-Wyjdź... - Mruknęłam smutno, czułam jak do oczu napływają mi łzy.
-Nie zostawię Cię tu. - Spojrzał na mnie.
-Jesteś głuchy czy tylko udajesz?! - Wrzasnęłam odsuwając się od chłopaka. -Wynoś się! Nie chcę Cię już nigdy widzieć! - Krzyczałam przez łzy. -Cały czas mnie okłamywałeś. - Syknęłam.
-To nie tak jak myślisz... - Wbił wzrok w podłogę.
-Ja wiem swoje... Ile razy mam ci jeszcze powtarzać? Wynocha! - Zawiodłam się na nim... dlaczego mi nie powiedział?...
-Nie wyjdę. - Powoli podszedł do mnie chcąc mnie przytulić.
-Skoro Ty nie wyjdziesz... ja to zrobię... - Wybiegłam z mieszkania zostawiając chłopaka w salonie. Nie długo musiałam czekać, aby usłyszeć jego wołanie z końca korytarza. Zbiegłam szybko po schodach a następnie, wydostałam się z budynku. Nie zwracając uwagi na deszcz, pobiegłam przed siebie, gdy zorientowałam się, że chłopak był coraz bliżej mnie. Strumienie wody spływały po moich włosach a w głowie miałam mętlik. Nie ufał mi?... Dlaczego nie powiedział tego wcześniej?... Co mu zrobiłam?... Jestem nie godna zaufania?... Czy on wszystkich oszukuje?... Tysiąc pytań na minutę, na które nie znałam odpowiedzi. Było mi tak bardzo szkoda opuszczać to piękne miasto, ale nie byłam gotowa by tu przyjeżdżać. W pewnej chwili usłyszałam przerażony głos chłopaka.
-Stój! - Wrząsnął.
Nie chciałam go słuchać... Wybiegłam na ulicę... nie wiedziałam co się dzieje... poczułam piorunujący ból, który przeszywa moje ciało... dopiero po chwili zorientowałam się, do czego doprowadziła moja głupota. Leżałam w kałuży krwi, rozejrzałam się, lecz czarne mroczki przed oczami utrudniały mi widoczność. Zauważyłam faceta, który wyskoczył jak poparzony z samochodu, a następnie, podbiegł do mnie. Niedługo po tym ujrzałam znajomą twarz... twarz, na której widniało przerażenie.
-Przepraszam... - Wyszeptałam. Nie zdążyłam nic więcej powiedzieć, oczy same mi się zamknęły.

Tyler?
(Teraz masz wybór: zginę lub nie c; )