- Nivan, jutro, godzina 12, punktualnie, rozumiesz?- Margareth jak
zwykle przypominała mi po 20 razy, o której, gdzie i jak mam sesję.
Przytakiwałem automatycznie, gdyż znałem już to na pamięć, gadała o tym
od tygodnia. Irytująca kruczowłosa menager'ka...
- Tak, tak, rozumiem, nie musisz mi tego przypominać co pięć minut!
- Nie chcę, żeby było tak samo jak z tamtą sesją, pamiętasz? Pomyliłeś
się o dwa dni i wtargnąłeś na plan zdjęciowy do "Gwiazd Naszych Wina"!
- O błagam! Ile razy jeszcze będziesz mi to wypominać?!
- Do czasu gdy nie popełnisz gafy! A teraz odpoczywaj!
- A myślisz, że co robię?- mruknąłem. Leżałem na kanapie z głową zwisającą z siedzenia i nogami na oparciu.
- Nivan, pamiętaj!
- PAMIĘTAM, OK?- fuknąłem oburzony, po czym zaśmiałem się.
- Co znowu? Mam chrypkę? A może usłyszałeś jak Ben właśnie upuścił wazę... BEN!
- Nie... po prostu Królik Bugs krzyknął: "Achuj Ci!" do tego Kowboja, czy kto to tam...
- Znowu oglądasz Zwariowane Melodie? Nivan, błagam, masz 21 lat!
- Ale to lubię- dotknąłem wolną ręką podłogi- Lepiej idź opierniczyć Ben'a, bo znając jego, zaraz wdepnie w to szkło z wazy.
- Masz rację... ALE PAMIĘTAJ!
- Pamiętam... pa!- rozłączyłem się i wróciłem do jedzenia czipsów. Stały na ziemi. Jedzenie do góry nogami jest fajne.
"No co jest, doktorku?" Standardowa kwestia Króliczka i gryzienie
marchwi. Gdy byłem mały, miałem małą skrzyneczkę i chowałem do niej
marchewki. Często przytaczałem to stwierdzenie, wyciągałem ze skrzynki
jedną marchewkę i jadłem ją. Mama zawsze się z tego śmiała, a mój
starszy brat prychał na mnie i patrzył jak na skończonego idiotę. Ale
jedzenie marchewek zaprocentowało, bejbe, kto teraz jest modelem, a kto
siedzi w biurze? He? He?
Znudzony kreskówkami zwlokłem się z kanapy, założyłem spodenki nad
kolana, luźny podkoszulek z nadrukiem flagi Ameryki i lustrzanki.
Założyłem tenisówki i ruszyłem... do sklepu z komiksami. Mało kto mnie
rozpoznawał, gdy byłem w okularach. Dodatkowo, gdy miałem na twarzy
dwudniowy zarost. Sesje fotograficzne nie uwzględniają włosów na brodzie
i nad ustami. Przynajmniej u mnie. Oczywiście musiałem na kogoś trafić.
Osoba się przewróciła, a ja przez to, że jestem niezwykłym
gentelman'em, podałem jej dłoń.
(Jakiś pan/pani?)