środa, 29 lipca 2015

Od Charlene cd Camerona

Następnego dnia wstałam stosunkowo wcześnie, ponieważ nie chciałam spóźnić się na zajęcia. Nieśpiesznie zjadłam śniadanie i poszłam się ubrać. Założyłam czarne skórzane spodnie, biały T-shirt i na to zarzuciłam również czarną, futerkową kurtkę. Dodatkowo klasyczne dodatki, czyli srebrne bransolety, czarne platformy i kapelusz. Włosy rozczochrałam ręką i zajęłam się make-up'em. Nigdy nie przywiązywałam do tego zbyt dużej wagi, więc na powiece i pod zrobiłam czarną kreskę. To mi wystarczyło. Chciałam już wychodzić, ale przypomniało mi się, że przecież mam do opieki dwa włochate stworki. Ze zgaszonym entuzjazmem powlekłam się do kuchni, by nasypać im karmy. Jak zawsze przyszły... a raczej przyszedł. U moich stóp zjawił się sam Frederic. Zdziwiło mnie to, ponieważ wiedziałam, że jego koleżanka również uwielbia żarełko. Zaczęłam jej szukać. Po chwili wypatrzyłam moją kochaną kotkę leżącą pod krzesłem w jadalni. Nie wyglądała źle, ale zmartwiło mnie jej zachowanie. Pogłaskałam ją, na co ona wstała i bez żadnego umizgiwania się poszła w do swojej miski. Uznałam, że może po prostu ma focha. Ostatnio trochę je zaniedbuję.
Wzięłam plecak i wyszłam. Na uczelni było spoko. Czułam, że daję radę i coraz bardziej miałam nadzieję, że jednak coś w życiu osiągnę, a nie spocznę na laurach swojej rodzinki. W tym, co robiłam czułam się pewnie i byłam zdecydowana. Kochałam to. - te myśli zaśmiecały moją głowę w drodze do domu. Było już dobrze po siedemnastej, kiedy otworzyłam drzwi swojego apartamentu. Frederic od razu podbiegł do mnie i zaczął dziwnie się zachowywać. Drapał mnie po nogach i prychał po czym oddalał się, odwracał w moją stronę i znów robił to samo. Uznałam, że chce mi coś pokazać. Poszłam za nim i aż jęknęłam z żalu. Zobaczyłam leżącą na podłodze Ditę. Była zwinięta w kłębek, ledwo oddychała. Od razu postanowiłam zawieźć ją do pobliskiego weterynarza. Nie miałam nawet czasu włożyć ją w jej przenośnik. Z moim pupilem na rękach wskoczyłam do auta i pojechałam najszybciej jak się da. Gdy dotarłam do przychodni wiedziałam, że jest bardzo źle. Biegiem ruszyłam do znajomego doktora. Wytłumaczyłam mu wszystko, a on powiedział, że zajmie się tym. Ja tym czasem mam się zrelaksować. Tylko jak tu się zrelaksować jak umiera twój przyjaciel?! Musiałam zaczerpnąć powietrza, więc wyszłam z budynku. O dziwo prawie wleciałam na wczoraj poznanego Camerona...

(Cameron?)