- No proszę, ktoś mnie uwielbia?- spytałem się w jej usta.
- Zamknij się Angelo- syknęła i przyciągnęła mnie do siebie łapiąc za bluzę.
- Uuu, niegrzeczna- odsunąłem się od niej- A gdzie moja mała, urocza księżniczka Vani?
- Jesteś idiotą, Michael. Wracaj tu- znowu złączyła nasze usta. Uśmiechnąłem się i objąłem ją ramionami. Staliśmy tak w deszczu, przytuleni, smakując swoich ust. Jej były słodkie jak miód i delikatne jak jedwab.
- Zaraz się przeziębisz, kotku- mruknąłem w przerwie między pocałunkami. Oderwałem się od niej i zdjąłem z siebie bluzę, po czym założyłem ją na nią i wciągnąłem jej kaptur na głowę.
- A ty?
- Ja? Tobie bardziej to potrzebne... zatrzymaj ją- cmoknąłem dziewczynę w czoło.
- Zmykaj do domu, Mikey...
- Dobranoc księżniczko.
- Mikey, nie mó... ech... dobranoc Aniołku- wtuliła się we mnie, po czym rozeszliśmy się. W domu babcia zasypała mnie tysiącem pytań, a gdy szedłem spać napisałem do Vani: "Dobranoc skarbie :* "
***
- Och Mikusiu, Mikusiu. 38.5, dziś nigdzie nie wychodzisz. I na co Ci było wczoraj chodzić bez bluzy?
- Wziąłem bluzę babciu, ale dałem ją Vanessie, żeby nie zmarzła- wyszeptałem zakopując się pod kołdrą.
- Ach wy zakochani... musisz się wypocić skarbeńku, zaraz zrobię rosół. Nie przemęczaj się i śpij. Uch, jeszcze do tego nie mam leków i będę musiała iść do apteki- bunia wyszła z pokoju. Chwyciłem telefon i zacząłem pisać z Van.
Do: Vanessa Moore
Dzień dobry skarbie! :*
Po kilku minutach dostałem odpowiedź:
Od: Vanessa Moore
Dzień dobry Ciamciaramcio
Do: Vanisz
Co tam słychać Księżniczko?
Od: Vanisz
Nicz, a tam?
Do: Vanisz
Jestem chory, mam gorączkę 38.5 :'c
Od: Vanisz
Ha! Mówiłam, żebyś został w bluzie! Jesteś idiotą!
Do: Vanisz
Ach widzę, że bardzo mi współczujesz :c
Od: Vanisz
Mam do Ciebie przyjść, Ciamciaramcio?
Do: Vanisz
Jeśli możesz c:
(Van?)