Zrezygnowana, wściekła i załamana wróciłam do kawiarnii, w której nadal
siedział Cameron. Usiadłam tam, gdzie wcześniej, odwracając się, by nic
nie zauważył.
- Przepraszam, że tak wyszłam, ale musiałam... - powiedziałam.
- W porządku, rozumiem. Dało to chociaż efekty? - spytał po chwili.
- Negatywnych pełno, ale pozytywny także... - mruknęłam.
- A jaki był ten pozytywny? - dopytywał.
- Po raz kolejny uczę się na błędach. - westchnęłam nadal chlipiąc.
- Czekaj... Czy Ty płaczesz? - zapytał nagle.
- Nie, nie... Tylko oczy mi się pocą... - mruknęłam.
- Ta, jasne... Jeśli chcesz to mogę Ci dziś towarzyszyć. - zaproponował.
- To bardzo miłe z Twojej strony, ale chcę pobyć sama. - odparłam i
wyszłam. Wróciłam do domu, który, jak zawsze o tej porze, był pusty.
Wzięłam swój telefon i napisałam do Michael'a: "Jeśli aż tak tego
chcesz, to zapomnę o Tobie...".
(Michael?)