- No nieźle- mruknąłem wpatrując się w jaskółkę- Dodałbym jakieś kwiaty...
- Ty do wszystkiego dodałbyś kwiaty.
- Bo z kwiatami wszystko jest piękniejsze!- fuknąłem oburzony, jakby to było jakąś oczywistą sprawą, bo dla mnie taką było.
- Ech, czasami myślę, czy nie powinieneś być dziewczyną, a ja chłopcem- pokręciła głową.
- Czemu?
- Zachowujesz się jak baba... a może jesteś trans?
- CO?! JA? CO TY MI TUTAJ ZARZUCASZ KOBIETO?!
- Że zmieniłeś płeć.
- ...- zamilkłem wydymając policzki. Prychnąłem głośno, odwróciłem się na pięcie i zacząłem iść przed siebie.
- Mikey? Ale nie obrażaj się! Mikey!- dziewczyna zaczęła za mną biec. Pociągnąłem nosem i wyczułem w oczach łzy.
- Zostaw mnie- wyszeptałem. Momentalnie poczułem ból w sercu. Kolejna osoba mnie tak nazwała.
- Mikey, przepraszam...
- To nie twoja wina, że taki jestem i że nikt mnie nie chce... Laura, ja chcę zostać sam... na zawsze...
- Michael'u! Nie dam ci się zabić!- krzyknęła zdenerwowana.
- Laura, nie rozumiesz, że to nie ma sensu? Przed chwilą upewniłaś mnie w przekonaniu, że nie jestem akceptowany! Że nikt nie może zrozumieć czemu taki jestem!- uniosłem nieco głos, który co chwilę mi się łamał. Oparłem się o ścianę budynku- Ja już nie chcę się męczyć...- wyszeptałem i osunąłem się na ziemię, by schować twarz w dłoniach.
Laura? Weny nie mam w ogóle...