Zanim wróciłem do domu musiałem przyrzec Gwen, że nie zrobię nic głupiego. Wróciłem do domu, wypuściłem psa na podwórko za domem, położyłem się wygodnie na kanapie i zamknąłem oczy. Już nie wiele mi zabrakło by zasnąć, kiedy odezwał się mój telefon. Odebrałem nie patrząc na wyświetlacz.
-Tak Gwen, jeszcze żyję. Nie, nie musisz dzwonić do kostnicy.
-Do dobrze-odezwał się wesoły kobiecy głos.
-To ty Amy. Przepraszam za takie powitanie, ale przyjaciółka nie dawała mi spokoju. Jak tam dzień?
-Do czwartej w porządku, później zaczęły się schodki. Wykończyło mnie dzisiaj.
-A cóż takiego się stało?
-Miałam dwu godzinny wywiad. I jeszcze pół godziny na reporterów. Nie lubię tych kampani. A jak twój dzień?
-Gwen zrobiła mi nalot, aby przypomnieć mi o sesji, na którą byliśmy umówieni.
-Do tego konkursu, o którym mówiłeś?
-Tak. Załatwiła mi "modeli", Rose i może kojarzysz go ze swojej branży, Anthony'ego Blacka. Porobiłem kilka...dziesiąt zdjęć. Teraz muszę przejżeć je i coś wybrać.
-No tak. A kiedy rozwiązanie konkursu?
-W przyszłym tygodniu. W piątek o dwudziestej. Natomiast w poniedziałek pogrzeb... Ironia losu... Ale wracając do wystawy. Pokazują pięć zdjęć czterech według nich najlepszych fotografów, a wy tym momencie ci co przegrali wiesz klaszczą z miną i tak ja jestem najlepszy. Później tłum "gapiów" głosuje na najlepszy zestaw zdjęć-powiedziałem, a po chwili dodałem.-Może chciałabyś przyjść?
Amy?