wtorek, 28 lipca 2015

Od Gwen

Na dzisiaj umówiłam się z Peterem na zdjęci, do konkursu. Postanowiłam wezwać na pomoc przyjaciółkę. Wybrałam numer i zadzwoniłam do Rose.

-Hej, nie śpisz już?-zapytałam, kiedy odebrała.

-Nie, byłam na spacerze z Nalą i jakoś jak wróciłam nie mogłam już zasnąć.

-Aha. Masz może jakieś plany na dzisiaj? 

-Nie-odpowiedziała powoli.- A co?

-Bo widzisz, potrzebuję kilka osób lubiących jak im się robi zdjęcia. Mogłabyś z Nalą pojawić się w parku niedaleko ciebie? Później ci powiem o co chodzi.

-No dobra.

-To o 13. Pa.

Przeprowadziam jeszcze podobną rozmowę z Tony'im (podobną bo temu mudiałam jak zwykle wszystko wytłumaczyć i powyzywać się oraz ktoś usilnie chciał się do mnie dodzwonić.).Kiedy skończyłam, sprawdziłam, kto się tak dobijał do mnie. Okazało się, że tym kimś była moja mama. Odzwoniłam do niej.

-No co tam?

-Do ciebie się dodzwonić. Słyszałaś?

-Co słyszałam mamo?

-No że Elizabeth Stark wczoraj zmarła.

Gazeta przymana przezemnie upadła na podłogę.
Doskonale znałam matkę Petera. Była to taka miła i ciepła kobieta. Często zwierzałam jej się z moich problemów.
-Jak to?

-Właśnie dowiedziałam się od jej siostry.
Peterowi powiedziała od razu, a dzisiaj dopiero ma siłę o tym mówić i dzwoni do wszystkich.
-To może ja pojadę do Petera, co?

-Dobrze by było córciu.

-Dobra, to zadzwonię później. Pa.

Rozłączyłam się, wziełam kluczyli i pojechałam do Petera.
Mieazkał w domu po swojej babci. Była to ulica, gdzie każdy dom wyglądał tak samo, a wejście przesłaniały dwie pary drzwi- szklane i drewniane. U Peta jak zwykle wejście blokowały tylko szklane drzwi, a drewniane miał otwarte. W środku przy schodach leżał Max. Zadzwoniłam dzwonkiem, a pies poderwał się szczekając, a po chwili przyszedł właściciel. Podszedł i otworzył drzwi.

-Hej, słyszałam o twojej mamie. Tak mi przykro-powiedziałam i poczułam jak łzy lecą mi z oczu, a on spojrzał na mnie.


-Hej-powiedział pustym głosem. Przed innymi pewnie by udawał, że dobrze jest, a tak nie było.-Wejdziesz?

-Jasne.
Weszłam i przytuliłam go.

Po chwili odwzajemnił gest.
-Jak się trzymasz?
-Szczerze? Bez nadziejnie.
-Kiedy pogrzeb?
-Za tydzień.
Od sunęłam się od niego.
-Co ci się stało w rękę?
-Walnąłem w ścianę.
-Gotowy iść robić zdjęcia?
-Zapomniałem o tym.
-To idź się ogarnąć i jedziemy.

Peter? Miałam doła, znalezłam gify i napisałam :p