niedziela, 30 czerwca 2019

Od Lashiti cd Xaviera

Siedziałam w swoim pokoju i w pewnym momencie zasnęłam. Po paru godzinach obudziła mnie siostra, informując, że wychodzi do przyjaciółek. Tak więc, jak już mnie obudziła, to wstałam i ruszyłam wziąć prysznic. Ziewnęłam sobie gdy, akurat z niego wychodziłam i owinęłam się ręcznikiem, by zacząć wycierać drugim mokre włosy. Skierowałam się do szafy, by znaleźć jakąś ładną bieliznę. Tym razem w kolorze fioletowym, do tego krótkie spodenki i koszulka. W domu i tak było na tyle ciepło, że tak można było sobie latać. Ubrana oraz z w miarę wytartymi i rozczesanymi włosami. Miałam już schodzić na dół. Jednak założyłam na stopki kapcie oraz wzięłam telefon do kieszeni spodenek. Dobrze mieć go przy sobie. Ziewnęłam po raz kolejny i ruszyłam schodami na parter. Zgłodniało mi, się nawet, po drodze. Skierowałam się do kuchni, by zacząć wyjmować jedzenie z lodówki, jednak wówczas usłyszałam dzwonek. Podeszłam powoli, jednak gdy spojrzałam na ekran alarmu, zobaczyłam tam Xaviera. Uśmiechnęłam się, gdyż nie musiałam wyjmować broni, tylko otworzyłam drzwi i stanęłam, patrząc na niego. Chciałam seksownie stanąć i patrzeć na niego zalotnie.
Gdy na niego spojrzałam, zobaczyłam, że ma spuchnięta twarz, będzie trzeba przyłożyć lodu. Dobrze, że niedawno gosposia go przyniosła. Bez zbędnych uprzejmości, złapałam go za rękę i wprowadziłam do domu. Zdjął buty, a ja mogłam zamknąć drzwi, by pociągnąć go do salonu.
- Siadaj. - powiedziałam krótko i stanowczo, po czym ruszyłam po lód, oraz jakoś ładnie go wziąć, by zeszły te opuchlizny. Westchnęłam, gdy spojrzałam na telefon i przygryzłam wargę. Za dwie prawie godziny mieli przyjechać oni.. Załatwiłam wszystko, ale oczekiwali spotkania z moim chłopakiem, który z nimi pogada. Ch-lera, wykorzystuje go, ale jednak może pomoże. Schowałam telefon do kieszeni spodenek i, z dwiema torebkami lodu, owiniętymi przez jakąś szmatkę bądź ręcznik. Wróciłam do niego. Siedział grzecznie na kanapie, więc usiadłam okrakiem na kolanach Xaviera. Przyłożyła lód do jego policzka oraz nosa. Mogło go za szczypać, ale on oczywiście, nie czuł, bądź to ukrywał.
Nie pytałam go, ale jednak chciałam go spytać, czy pomoże. Wziął lód z nosa, by wybrać inne miejsce i tam przyłożyć.
- Xavier.. - powiedziałam, a gdy on się spojrzał na mnie, mogłam kontynuować.
- Potrzebuje twojej pomocy, to może jest bardziej przysługa, ale jednak. Jest paru kolesi, co mają wpaść i czy dasz radę udawać, przez ten czas jak będą mojego chłopaka, partnera, bądź też Pana. Jak będziesz chciał, jednak nie możesz, im mówić kim jesteś. Nie możesz mieć problemów. - powiedziałam, patrząc na niego pewnie. Dopiero teraz zdałam sobie sprawę z tego, jak to głupio brzmi.
Hazard, pieniądze, broń, zakłady, dziewczyny, narkotyki, handel... Zbyt głęboko w tym siedzę, bym mogła zrezygnować. Nie chciałam, by się dowiedział, ale nie ma innego wyjścia. Inaczej skończy się to dla mnie kiepsko, choć tyle dobrego, że siostra wybyła.
Nic nie powiedział. Xaviera dłoń wylądowała na moim pośladku, po czym mnie przysunął do siebie bliżej. Uśmiechnęłam się, ale uśmiech zszedł, gdy pojawił się jego uśmiech. Wiedziałam, że chce coś w zamian za tą przysługę..
- Powiedzmy, że się zgodzę na to, jednak ty przez cały dzień, zrobisz co, ja zechce i będziesz nazywać mnie swoim Panem. - powiedział. Jego głos był podniecający. Dlatego bez wahania złączyłam nasze wargi, w długim namiętnym pocałunku. Odwzajemnił go, a gdy się odsunęłam, zarumieniłam się i wpatrywałam w oczy chłopaka.
- Panie. - powiedziałam, tak niewinnie i błogo. Wyglądał jakby zaraz miał, mnie przelecieć bądź nawet rozdziewiczyć. Czekałam na to, ale teraz chciałam, zrobić to, co on chce. Odstawił lód na stolik i przysunął mnie za pośladki do siebie. Mogłam go przytulić, to też tak zrobiłam niemal od razu.
Jego perfumy były mocne, a uścisk i to, jak jest odprężony.. Mogłam się dzięki temu uśmiechnąć i wpleść dłoń we włosy wytatuowanego mężczyzny, a druga dłoń głaskała paznokciami kark nowego "Pana".
Jego dotyk, wciąż czułam na pośladkach i plecach, jego oddech mogłam poczuć na szyi, jakby się wtulał we mnie, ci było milutkie. Głaskałam go, ale jednak gdy poczułam jego dłonie na brzuchu, troszkę się odsunęłam i patrzyłam na niego, ciekawa. Nic nie mówił, za to pociągnął mnie i pocałował. Nie opierałam się, chciałam tego.
Taki czas nie trwał długo, gdyż w końcu usłyszałam dzwonek i musiałam wstać z jego kolan. Gdy szłam, poczułam, klepniecie w pośladek, spojrzałam na niego, a ten głupio się uśmiechał. Wywróciłam oczami i podeszłam do drzwi, ponownie spojrzałam, kto przyszedł. To byli oni, przełknęłam i otworzyłam na luzie drzwi. Z jednym z nich coś kiedyś kręciłam, ale jak próbował coś z moją siostrą, biedak zakończył z połamanymi kończynami i musiał przejść operacje. Tak się to kończy, gdy ktoś próbuje coś do siostry.
Wpuściłam ich. Było ich czterech. Gdy zamknęłam drzwi, wyminęłam ich i zaczęłam prowadzić do gabinetu. Jeden z nich próbował złapać mnie za tyłek, pewnie rączki go świerzbiły, ale Xavier się zjawił w porę i prawie złamał mu tę rączkę.

***

W gabinecie siedziałam na fotelu, siedział Xavier, a ja na jego kolanach. Reszta na kanapie bądź fotelach. Nudziłam się, bo oni chcieli z nim pogadać, a nie ze mną. Wiedziałam o tym, więc wstałam i dałam mu całusa, po czym spojrzałam na niego i szepnęłam.
- Nie daj im się sprowokować, gdyby coś przyciśnij ten guzik, a ja się zjawię. - powiedziałam, co miałam i pokazałam mu guzik. Wyszłam z gabinetu i ruszyłam zabrać lód ze stołu w salonie. Poszłam do kuchni, by zrobić sobie jakieś jedzonko.
Po jakieś godzinie może dwóch, leżałam na kanapie i siedziałam na telefonie, słuchając muzyki na słuchawkach. Byłam najedzona, ale też ciekawa, o czym oni rozmawiają. Wiedziałam, że jak zawołała mnie przyciskiem to, będzie trzeba wziąć broń i skończy się miła i niewinna dziewczynka.
Tak też i się stało. Zastopowałam muzykę, odłożyłam telefon, wyjęłam z szuflady broń, która odbezpieczyłam. Pełny magazynek, z obojętnym wyrazem twarzy weszłam do gabinetu. Kłócili się, Xavier zaciskał pięści. Czyli to ten moment. Uniosłam broń i jednego z nich trafiłam w udo oraz ramię, zawył z bólu. Kolejny dostał w brzuch, bo nie chciał się uspokoić. Oblizałam wargi i się uśmiechnęłam, podeszłam do nich z obojętnością i stanęłam nad nimi. Zwijali się z bólu.
Sięgnęłam po telefon, z biurka i wykręciłam numer. Zjawili się po jakiś pięciu minutach i ich zabrali, wraz z bronią, która miałam.
- Nowy towar, zjawi się jutro w południe. Będzie ich coś koło 10, kolejny zjawi się wieczorem koło 22, a broń nowy model, dostarczymy jeszcze dziś i znajdziesz go tam gdzie zawsze. Będzie trzeba wymienić tak piękny dywanik. - powiedziała znajomy, po czym spojrzał na chłopaka za mną i pokiwał z aprobatą głową, po czym wyszedł.
Spojrzałam na Xaviera i dotknęłam jego zaciśniętych dłoni.
- Co ci powiedzieli, że się tak zdenerwowałeś? - spytałam.


Xavier?