poniedziałek, 6 marca 2023

Od Scotta cd Hailey

Pogładziłem ją po plecach, przyciągając ją jak najbliżej siebie. Ogarniająca mnie euforia objawiała się chęcią posiadania jej jak najbliżej siebie. Cały czas miałem wrażenie, że to jakiś sen, z którego wybudzę się i wciąż będę w tym jednym z najgorszych okresów w moim życiu. I mimo, że otaczała nas rzeczywistość pełna trudności, pozwalaliśmy pożyć sobie w tej bańce wolnej od zmartwień. Cmoknąłem ją krótko w czubek głowy.

-Moje biedactwo, tak na nic ochoty… Mam nadzieję, że chociaż na mnie masz ochotę – mruknąłem, całując ją w szyję.

Parsknęła śmiechem, uderzając mnie w pierś i kręcąc głową z politowaniem. Po chwili przejechała krytycznym wzrokiem po mojej twarzy zastanawiając się nad czymś. Zmarszczyłem brwi czekając na jej przemyślenia.

- Jak jesteś ogolony, to nawet możesz być – odpowiedziała po chwili z namysłem, na co zrobiłem oburzoną minę.

- No wiesz ty co, nie potrafisz po prostu docenić jak bosko wtedy wyglądam, ignorantko – powiedziałem siląc się na najbardziej urażony ton świata. Zbyt wiele razy był to temat poruszany, aby brać go na poważnie.

Parsknęła śmiechem, na moje sztuczne oburzenie, wtulając się jeszcze bardziej we mnie.  Uśmiechnąłem się, patrząc na moją narzeczoną. Jak zajebiście to brzmiało. Hailey Jones, moja narzeczona. To dopiero wygrać życie.

- Jeśli chcesz, to mogę coś zaraz ogarnąć do jedzenia – przerwałem otaczającą nas ciszę, odsuwając się lekko od niej. – Skoro nic się nie rzuca, to coś ci zaraz wymyślę.

- A ty taki milutki się zrobiłeś po tych zaręczynach. Jak nigdy – rzuciła, zarzucając mi na kark ręce. I mrużąc podejrzliwie oczy.

- Tak sobie wymyśliłem, że jak będę cię traktował jak moją królową to nawet ci do głowy nie przyjdzie ucieczka sprzed ołtarza.

-Ooo… Cóż za przebiegły plan – odparła z prowokującym uśmieszkiem wpatrując się mi w oczy.

-Prawda, zawsze wiedziałem, że jestem geniuszem?

Jeszcze przez moment wpatrywała się mi w oczy, po czym oboje parsknęliśmy śmiechem. Cmoknąłem ją krótko w usta, odsuwając się od niej.

Hai, słońce?

środa, 1 marca 2023

Od Patrica cd Gwen

 Popatrzyłem na dziewczynę, doskonale zdając sobie sprawę, jak ciężką sprawą będzie dla niej konfrontacja z rodziną. Uważam, że należy się jej każde dobro tego świata i zrobiłbym wszystko, aby jej ulżyć.

-Chyba nie mam innego wyboru - odparłem, kładąc rękę na jej policzku i gładząc go. 

Nachyliłem się delikatnie w jej stronę, składając pocałunek na jej czole. Wtuliła się we mnie, jednak tę chwilę przerwał Potter, który oparł się o nas łapkami, próbując uzyskać naszą uwagę. 

-Co mały atencjuszu? - zapytałem, głaszcząc go po główce. 

Gwen jedynie się zaśmiała. Odsunęliśmy się od siebie i ponownie chwyciłem jej dłoń, po czym ruszyliśmy w kierunku domu. Zaczynał wiać chłodny wiatr, co sprawiło, że spacer stawał się coraz mniej przyjemny.  Także chmury pociemniały,można było się zatem domyślać, że zwiastuje to nadchodzącą burzę. Na nasze szczęście do domu nie było już daleko, więc szanse, że zdążymy przed opadami były duże. 

-Chyba zanosi się na burzę - stwierdziłem. 

-Wszystko na to wskazuje, pośpieszmy się, nie chcę żeby Sena byłą sama - powiedziała, nieco przyśpieszając i ciągnąc mnie za rękę. 

Kiwnąłem głową i uśmiechnąłem się do niej, podążając za nią. Kilka minut później weszliśmy do klatki, poprosiłem dziewczynę, aby poczekała chwilę z Potterem na dole, a sam udałem się w pośpiechu do mieszkania po kluczyki do samochodu. Ja także nie chciałem zostawiać swojego pupila samego, w razie gdyby miała rozpętać się burza, a nie było takiej konieczności. Chwilę później byłem już z nimi. Zjechaliśmy do garażu i wsiedliśmy do auta. Gwen usadowiła Pottera pod swoimi nogami. Kiedy wyjechaliśmy z garażu na dworze zrobiło się nieco ciemniej, od burzowych chmur, z których zaczęły spadać pierwsze krople deszczu. Włączyłem wycieraczki i ruszyłem drogą do domu Gwen. Dziewczyna niemal od razu dobrała się do Spotify w moim telefonie, aby puścić wybraną przez siebie muzykę. Spojrzałem na nią po chwili i posłałem jej ciepły uśmiech, kiedy widziałem że na mnie patrzy. 

-Jutro rano mam zajęcia, ale proponuję zobaczyć się wieczorem - powiedziałem, spoglądając na nią kątem oka. 

-W porządku, ale może tym razem to ty zaszczycisz mnie swoją obecnością, tak dla odmiany - zaproponowała. 

-Jak tylko sobie życzysz, daj mi znać o której - odparłem, uśmiechając się pod nosem. 

Spojrzałem jeszcze kątem oka na Pottera, który ucinał sobie drzemkę, opierając głowę o nogę blondynki. Deszcz zaczynał padać coraz mocniej, nieco zagłuszając swoim dźwiękiem muzykę lecącą z głośników.  Widząc, że Gwen sięga ręką, w stronę pokrętła od głośności, uprzedziłem ją i sam nieco zwiększyłem głośność. Uśmiechnęła się do mnie z wdzięcznością. Niedługo później zaparkowałem pod jej miejscem zamieszkania i odwróciłem się w jej stronę. Deszcz ciągle padał, nic nie zachęciło do wyjścia z pojazdu. 

-Lepiej chyba nie będzie - mruknęła, patrząc na to, co jest za oknem i krzywiąc się. 

-Z cukru nie jesteś - zaśmiałem się. 

-W takim razie do jutra - oznajmiła, nachylając się w moją stronę, aby dać mi buziaka. 

Na odchodne posłała mi jeden ze swoich najpiękniejszych uśmiechów, choć każdy jej uśmiech był piękny, i pogłaskała Pottera po głowie, po czym wysiadła z auta i pobiegła do klatki. 


Gwen?

wtorek, 28 lutego 2023

Od Gwen cd Patrica

Podniosłam wzrok na chłopaka, myśląc nad odpowiedzią. Nie chciałam się przyznać przed samą sobą, a co dopiero przed nim, że moje siły chyba na dziś się wyczerpały. A przynajmniej na ten moment. Nienawidziłam tego jak szybko potrafiłam stracić chęci i zapęd do działania. Jeszcze do niedawna rzecz absurdalna, żebym spędzała więcej czasu w domu siedząc niż na podróżach. Ja powinnam siedzieć teraz w samolocie na drugi koniec świata. Jednocześnie, nie mogę pokazać swojej frustracji. Nie mogę, aby nie martwić Patric. Trzeba robić dobrą minę do złej gry.

- Chciałam, ale już nie chcę. Przynajmniej nie na długi spacer, tylko może taki króciutki… W końcu nie można odmówić takiemu przystojniakowi jak Potter. Ja wiem, że wcześniej  nie miałeś zbyt dużego doświadczenia z płcią przeciwną ze względu na studiowanie informatyki, ale mówimy jedno robimy drugie. Przyzwyczaj się to zmienności kobiet, mój ty nerdzie – odpowiedziałam w końcu, cmokając go w policzek.

- Yhm… - mruknął obserwując mnie uważnie, ignorując moje żałosne żarciki.

Czułam na sobie jego uważne badawcze spojrzenie. Wręcz mogłam zobaczyć zachodzące procesy myślowe, więc posłałam mu uśmiech aby go uspokoić. Myślę, że średnio zadziałało. Poderwałam się szybko z kanapy, urywając to i skierowałam się do kuchni, gdzie zostawił zakupy. Zaczęłam grzebać po torbach wyjmując rzeczy i otwierałam szafki szukając miejsc na przedmioty. Słyszałam, że chłopak przyszedł za mną, więc posłałam mu kolejny uśmiech.

- Zostaw to, zaraz to ogarnę, a ty możesz posiedzieć – powiedział opierając się o futrynę.

- Weź bo się za bardzo przyzwyczaję i rozleniwię. Za bardzo mnie porozpieszczasz.

- A ja bardzo chętnie cię rozpieszczam.

Odłożyłam puszkę, którą aktualnie w ręce i zbliżyłam się do niego powolnym krokiem. Stanęłam przed nim patrząc mu prosto w piękne zielone oczęta, w których krył się cień zmartwienia. Zarzuciłam mu ręce na szyję i cmoknęłam go krótko w usta.

- I między innymi za to cię kocham. A teraz kończymy z zakupami i bierzemy Pottera na spacer.

Chłopak przytaknął mi zabierając się za drugą torbę w międzyczasie nawigując mnie gdzie co odłożyć. Po kilku minutach podczas których zwyzywaliśmy się w międzyczasie od olbrzymów i krasnoludów, wszystko było na swoim miejscu, a chłopak upinał uradowanego psa. Ja w tym czasie siedziałam na podłodze jak ostatni przedszkolak obijając sobie but o but, co zostało skomentowane jednie rozbawieniem przemieszanym z rozbawieniem. Wyciągnął w moją stronę dłoń  podciągając mnie na nogi. Wyszliśmy z mieszkania, kierując się do pobliskiego parku, powolnie spacerując trzymając się za ręce i rozmawiając o głupotach. Kiedy zmęczenie dopadło mnie udało mi się namówić chłopaka na przystanek, oczywiście zrzucając na zmęczenie Pottera, a nie swoje własne. Tak, próbowałam okłamać się, że Pat to kupił. W pewnym momencie wśród naszej rozmowy odezwał się dźwięk mojego telefonu, oznajmiając, że nadeszła wiadomość. Jęknęłam cierpiętniczo widząc nadawcę i czytając jej treść.

- Skąd ten zapał –zironizował Pat, przyglądając się mi.

- Moja kuzynka, która ma istny vibe szkolnej królowej i czego to ona nie osiągnęła. Moim zdaniem największym wyczynem jej życia było wiedzieć komu dać dupy, ale to tak poza konkursem. Ogólnie zbliżają się złote gody moich dziadków, a ona twierdzi, że ma jakąś ważną informację do przekazania i będzie to niesamowita bomba… Chyba jednak w tym roku mnie nie pokona… Bo zjazd rodzinny będzie oznaczał, że muszę się skonfrontować z rodziną… A z resztą nie ważne, nie chcę jeszcze o tym myśleć. – poczułam dłoń chłopaka zaciskającą się na moim kolanie. Uśmiechnął się do mnie pokrzepiająco, co odwzajemniłam. – Ale zmieniając temat… Odwieziesz mnie do mnie? Muszę chociaż poudawać, że tam mieszkam i zająć się swoim drugim skarbem.

Patric?

 

poniedziałek, 27 lutego 2023

Od Patrica cd Gwen

 Popatrzyłem na dziewczynę, marszcząc lekko brwi. 

- W takim razie miłej randki, ale doskonale wiem, że nie będzie tak miła jak te ze mną, bo te ze mną są najlepsze pod słońcem -  stwierdziłem, uśmiechając się dumnie. 

Dziewczyna popatrzyła na mnie z niedowierzaniem, po czym zaczęła się śmiać.  

- Tak swoją drogą, trochę się obawiam o stan tej kawiarni, po pozostawieniu nas tam samych. Cholernie ciężko będzie mi się skupić na pracy zamiast na tobie - oznajmiłem ze śmiertelną powagą. 

-Spokojnie, zdążysz się mną nacieszyć też poza murami tej kawiarni - odparła, uśmiechając się. 

Spojrzałem na nią z zadowoleniem, po czym odpaliłem silnik i ruszyłem drogą w kierunku mojego mieszkania. Kątem oka przyglądałem się Gwen, która lekko kiwała głową w rytm muzyki, lecącej w radiu i spoglądała na to, co jest za oknem. Jak małe dziecko cieszyłem się każdą chwilą spędzoną w jej obecności, nie wyobrażałem sobie tego, aby kiedykolwiek miało się to skończyć. Posmutniałem nieco i postanowiłem zrobić wszystko co w mojej mocy, aby została ze mną jak najdłużej, a może nawet i na zawsze. Z zamyślenia wyrwał mnie gwałtowny ruch Gwen i jej okrzyk radości na widok pieska spacerującego chodnikiem wraz z właścicielką. 

- Boże jaki słodki! Jakie ma ubranko! - zawołała, patrząc na zwierzaka z radością dziecka, które otrzymało nową zabawkę. 

Ten widok zdecydowanie mnie rozczulił, sprawił że na mojej twarzy ponownie zagościł uśmiech. 

- Prawie tak słodki jak ty - roześmiałem się, a ona lekko pacnęła mnie w ramię.

- Czy ja przypominam ci psa? - zapytała, siląc się na poważną minę, jednak doskonale widziałem, jak próbuje zamaskować rozbawienie.  

- To miał być komplement! Nie bij mnie kobieto- odparłem, unosząc ręce w obronnym geście i uśmiechając się w jej stronę. 

- Uznajmy, że wierzę w twoje dobre intencje, a teraz lepiej łap kierownicę i patrz jak jedziesz - mruknęła, po czym podkręciła głośność radia i ponownie zaczęła bujać się w rytm muzyki. 

Przewróciłem oczami z niedowierzaniem, po czym ponownie skupiłem się na drodze. Kilkanaście minut później wjechaliśmy do garażu, gdzie zaparkowałem samochód. Gwen wysiadła z auta i czekała a mnie kawałek dalej, podczas gdy ja wyciągałem torby z bagażnika. 

- Jak dobrze, że jesteś taka pomocna - powiedziałem z udawaną, przesadną wdzięcznością w głosie. 

Dziewczyna popatrzyła jednak na mnie zrezygnowanym wzrokiem i pozostawiła to bez komentarza. Udaliśmy się do windy, która dowiozła nas na właściwe piętro. Przy okazji noszenia byłem niezwykle wdzięczny za to, że budynek posiada windę, gdyż nie widziało mi się targanie kilku ciężkich siatek na piąte piętro po schodach. Kiedy weszliśmy do mieszkania przywitał nas ucieszony Potter, który niemal od razu próbował wtykać nos do toreb wypełnionych zakupami. Odgoniłem go i poszedłem odłożyć zakupy na kuchenny blat, aby łatwiej było je rozpakować. Kiedy wracałem do przedpokoju, aby zdjąć buty i kurtkę, spostrzegłem Gwen, która w najlepsze wylegiwała się na kanapie. 

- A ty nie chciałaś przypadkiem połazić? - zapytałem podchodząc do niej i siadając na brzegu kanapy. 

Gwen?

niedziela, 20 grudnia 2020

Od Gwen cd Patrica

Obserwowałam z uśmiechem jak odstawia rzeczy, po czym zajmuje miejsce na przeciwko mnie. Miałam niesamowite szczęście, że taki facet jak on się mną zainteresował. Sprawiał, że faktycznie łatwiej było mi to wszystko znieść. Chociaż wciąż uważałam, że było by lepiej nie wciągać go w to wszystko.
-Co? -Zapytał w końcu po pewnym czasie, przerywając panujące milczenie i unosząc brew.
-Nic, a co ma być? -Odpowiedziałam opierając głowę na ręce.
-No wiesz wpatrujesz się we mnie bez słowa od jakiegoś czasu...
-A to co, tylko facet może się wpatrywać w swoją laskę bez powodu? W naszym związku panuje równouprawnienie, kochanie. Ja mogę skopać Ci tyłek w fifie i wpatrywać się w ciebie jak ostatni zbok, a ty... Nie wiem... Możesz zrobić sobie makijaż, a ja nic na ten temat nie powiem.
Patric parsknął śmiechem, kręcąc głową. Zdecydowanie wolałam go w takim wydaniu, niż w porannym smutasie.
-Spokojnie, raczej aż tak mnie nie poniesie...
Naszą rozmowę przerwało przybycie kelnerki z naszym zamówieniem. Byliśmy tak głodni, że gdy zajęliśmy się jedzeniem, przerywaliśmy ciszę wtrącaniem jakiś pojedynczych spostrzeżeń. To co nam zmówił Patric było naprawdę dobrego, a w całej knajpce panowała miła atmosfera. Po skończonym posiłku udaliśmy się do samochodu trzymając się za ręce. Przy nim czułam się jak głupitka nastolatka, jednak w dobrym znaczeniu. Po prostu było łatwiej oderwać się od rzeczywistości. Patric otworzył mi drzwi od strony pasażera, a ja za nim usidła na miejscu cmoknęła go krótko w policzek. Chwilę później chłopak siedział już obok mnie.
-Co powiesz na to, abyśmy po powrocie i zatachaniu zakupów na górę, złapali Pottera i wyszli na jakiś dłuższy spacer? Mam ogromną ochotę połazić.
-Wedle życzenia -powiedział łapiąc moja rękę.
Ścisnęła ją lekko, uśmiechając się do niego szerzej.
-A potem zawieziesz mnie do mnie, bo moje maleństwo też będzie chciało się przejść i czeka mnie spacer jeszcze z nią. No chyba, że Pete wpadnie to ponownie z nią wyjdzie...
-A po co miałby przychodzić do ciebie wieczorem? -Zapytał podejrzliwie.
-Na randkę. Musimy domknąć ostatnie sprawy z grantem. Ale spokojnie od przyszłego tygodnia będę już wolna od niego. A i widziałam, że mamy nawet kilka wspólnych zmian w kawiarni, także będziemy się częściej widywać niż ostatnio.
Patric?

sobota, 19 grudnia 2020

Od Hailey cd Scotta

Odsunęłam się nieco od niego, by lepiej go widzieć. Uniosłam brwi i popatrzyłam na niego znacząco.
-Kochany, zawsze mogę jeszcze ci zwiać sprzed ołtarza, także ryzyko masz cały czas - oznajmiłam z udawaną powagą.
-No wiesz ty co... - westchnął, robiąc smutną minę.
Położyłam dłoń na jego policzku i uśmiechnęłam się, po czym pocałowałam go delikatnie w czoło.
-Oj no dobrze wiesz, że tego nie zrobię... chyba - powiedziałam.
-To twoje chyba jest bardzo pocieszające - mruknął, przewracając oczami.
Chwyciłam jego dłonie, gładząc je delikatnie i patrząc mu w oczy z uśmiechem. Zbliżyłam swoją twarz do jego, po czym złączyłam nasze usta. Chłopak oddał pocałunek, przyciągając mnie jeszcze bliżej siebie. Oplotłam dłonie dookoła jego karku, skupiając się na pocałunkach. Po dłuższej chwili odsunęliśmy się nieco od siebie. Wtuliłam się w niego, ciesząc się trwającą chwilą.
Dłuższą chwilę później wstałam i udałam się do kuchni. Otworzyłam lodówkę i stanęłam przed nią. Wpatrywałam się w jej zawartość, zastanawiając się, co mogłabym zjeść. Po chwili dołączył do mnie również pies, który usiadł obok mnie i z równie wielkim zainteresowaniem wpatrywał się w zawartość urządzenia.
-Ty już swoją porcję dostałeś - oznajmiłam, spoglądając na zwierzaka, który swój wzrok stale przenosił z lodówki na mnie.
Za sobą usłyszałam śmiech Scotta, który stał w progu i nas obserwował.
-Zdecydowaliście się już na coś? - zapytał.
-Właśnie nie, tyle rzeczy, a nic na co miałabym ochotę - westchnęłam, zamykając zrezygnowana lodówkę.
Scott ponownie się zaśmiał, po czym przyciągnął mnie do siebie ramieniem. Lucky posłał mi pełne zawiedzenia spojrzenie, po czym opuścił pomieszczenie. Wtuliłam się w ciało chłopaka i przymknęłam nieco oczy.
Scott? 

 


Od Patrica cd Gwen

  Spojrzałem z rozbawieniem na dziewczynę i przewróciłem oczami.
-Dziękuję za łaskę - odparłem. - Pakuj się do środka.
-Dobra, dobra - odrzekła i wsiadła do samochodu.
Po zajęciu miejsca kierowcy przez chwilę zastanawiałem się co tak właściwie chciałbym zjeść. Gwen przyglądała mi się badawczo, podczas gdy ja siedziałem w zamyśleniu, z lekko odchyloną do tyłu głową.
-Wszystko w porządku? - zapytała, kładąc swoją ciepłą dłoń na mojej ręce.
-Tak, zastanawiam się tylko, co chciałbym na obiad - oznajmiłem ze śmiertelną powagą, na co ona wybuchnęła śmiechem.
-No tak, to w końcu bardzo poważny problem - stwierdziła rozbawiona.
-Oj tak, odpowiedni posiłek jest bardzo ważny.
Niewiele więcej myśląc odpaliłem silnik i ruszyłem w stronę chińskiej knajpki, w której zwykłem od czasu do czasu jadać. Czekało nas około piętnastu minut jazdy, gdyż była nieco oddalona od marketu, w którym robiliśmy zakupy. Gwen bawiła się radiem, skacząc po stacjach radiowych w poszukiwaniu czegoś ciekawego, by w końcu połączyć swój telefon przez bluetooth i sama dobierać lecące w aucie piosenki.
-To co, powiesz mi co dzisiaj jemy? - zapytała po kilku minutach.
-Chińczyka - odparłem.
Blondynka skinęła głową w znaku zrozumienia, a już wkrótce zaparkowaliśmy pod lokalem. Zaparkowałem możliwie jak najbliżej wejścia, a kiedy szliśmy przez parking ująłem dłoń dziewczyny. Weszliśmy do środka, gdzie unosił się zapach podawanych potraw.  Zajęliśmy miejsce przy jednym z wolnych stolików i zaczęliśmy wertować menu. Szybko odnalazłem najbardziej lubianą przeze mnie pozycję, Gwen jednak wciąż kartkowała menu, w te i we w tę, szukając czegoś dla siebie.
-Nie mogę się na nic zdecydować - westchnęła - wybierz mi coś.
-Mówisz,masz - zaśmiałem się i wstałem od stolika, by udać się złożyć zamówienie.
Po chwili wróciłem do niej, w ręce niosąc napoje i szklanki.
Gwen?

wtorek, 11 sierpnia 2020

Od Scotta cd Hailey

wzdychając ciężko widząc, że nie źle mi się przysnęło. Przeciągnąłem się, krzywiąc na się na dźwięk prostowanych kości i ruszyłem do salonu. Hailey siedziała na kanapie bawiąc się z Hiro, lecz odwróciła się w moją stronę, gdy usłyszała moje kroki i obdarzyła mnie promiennym uśmiechem. Przechyliłem się nad oparciem kanapy i pocałowałem ją krótko w skroń.
-Drzemka była udana?
-Oh jak najbardziej tak. Chociaż powiem ci, że nie najlepiej to rozegrałaś -powiedziałem siadając obok niej. Uniosła brew nie wiedząc o co mi chodzi. -Jakbyś mnie tu przyciągnęła to ja bym się przespał, a ty byś miała swoją ulubioną poduszkę.
Zaśmiała się, zdejmując z siebie kota, po czym wpakowała się mi okrakiem na kolana. Przyciągnąłem ją bliżej siebie, obejmują ją w talii i całując ją krótko. Mruknęła cicho, a jej ręce wylądowały na moich barkach.
-I co, lepiej teraz panu?
-Zdecydowanie, ale i tak twierdzę, że wcale nie było by tak źle, bez tej drzemki -odparłem, uśmiechając się do niej. -Ale z twoimi argumentami nie mam co dyskutować...
-Coś się dzieje? -Zapytała przenosząc dłonie na moje policzki, patrząc mi w oczy.
-Nic się nie dzieje, kotku. Po prostu kiepska noc. Chciałem, abyś była zadowolona z wieczoru, więc jak to ja się nakręciłem. I wszystko -powiedziałem, na co zrobiła powątpiewającą minę. -No dobra, może jeszcze lekkie przemęczenie. Nie mogę się doczekać, kiedy skończymy kręcić i w końcu będę mógł się odciąć od pewnej wariatki.
Hai parsknęła lekko, na co uniosłem brew.
-Od paru lat nie możesz się jednej pozbyć i masz nadzieję, że tym razem będzie łatwo?
Wywróciłem oczami, przyciągając ją bliżej siebie.
-Oby tym razem poszło lepiej. Ogólnie to mam talent do przyciągania wariatek... -blondynka uniosła brew. -Nie miało to aż tak zabrzmieć. Czekaj, zaraz wyjdę z tego z twarzą, za nim tak się pogrążę tak bardzo, że zmienisz zdanie -dodałem szybko, zdając sobie sprawę, jak to zabrzmiało. Hai przygryzła wargę w rozbawieniu, czekając co wymyślę. -Nie, niestety moja kreatywność umarła po przygotowaniu zaręczyn. Wiem tylko jak się pogrążyć...
-Lepiej udam, że odebrałam to tak, jak chciałeś, czyli że mnie w to nie wliczasz.
Nachyliła się przyciągając mnie za kark do siebie. Drażniła się ze mną przez moment, aż w końcu złączyła nasze usta.
-Chociaż wiesz co, ty też do końca normalna nie jesteś. W końcu chcesz za mnie wyjść...
-Wiesz ty co? -Odparła uderzając mnie w pierś. -Jeszcze mogę się rozmyślić.
-O nie moja droga, teraz odmowy to ja nie przyjmuję.
Hai?

poniedziałek, 29 czerwca 2020

Od Hailey cd Scotta

Oderwałam wzrok od talerza z jedzeniem i przeniosłam go na Scotta, który leżał na moich nogach.Westchnęłam cicho, głaszcząc go po ramieniu.
-Raczej z wami zostanę, chyba że nagle miałabym dostać jakąś super propozycję, której nie dałoby się odrzucić - stwierdziłam, uśmiechając się delikatnie w jego stronę.
Scott odwzajemnił mój uśmiech, a ja ponownie skupiłam się na jedzeniu. Niedługo później skończyłam jedzenie i delikatnie zrzuciłam głowę chłopaka ze swoich nóg, aby móc iść odnieść naczynia. Chłopak posłał mi niezadowolone spojrzenie, co wywołało moje rozbawienie.
-Przecież zaraz do ciebie wrócę, już tak nie patrz - dodałam, opuszczając pomieszczenie.
Odłożyłam naczynia do zmywarki i ruszyłam z powrotem do sypialni, gdzie Scott leżał rozwalony na łóżku.
-Może byś zrobił mi trochę miejsca - westchnęłam, stając obok łóżka i krzyżując ręce na piersi.
Scott popatrzył na mnie bezradnie, po czym posunął się nieco. Położyłam się obok niego i popatrzyłam na jego twarz. Widać było, że jest zmęczony, a oczy same mu się zamykały, zupełnie jakby nie spał całą noc. Pogłaskałam go po policzku i uśmiechnęłam się delikatnie w jego stronę.
-Ktoś tu się chyba nie wyspał - zagadnęłam, przenosząc dłoń na jego ramie i głaszcząc go po nim.
-Zdaje ci się - mruknął, po czym ziewnął przeciągle, wywołując tym samym mój śmiech.
-A pan to chce oszukać mnie, czy siebie? - zapytałam, unosząc jedną z brwi - zdrzemnij się, zanim dostaniesz młodą jest jeszcze czas, a w takiej kondycji to średni będzie z ciebie tatuś - oznajmiłam, posyłając mu ponaglające spojrzenie.
Scott westchnął cicho, przewracając się z boku na plecy i patrząc na zegarek, który znajdował się na jego lewej ręce. Po chwili analizy skinął głową i ponownie zmieniwszy pozycję, wtulił się w poduszkę i przymknął oczy. Uśmiechnęłam się na ten widok i siedziałam tak dłuższą chwilę, przyglądając się jak jego oddech powoli się normuje, a on zasypia. Podniosłam się z łóżka i opuściłam sypialnię, zamykając za sobą drzwi, żeby mógł choć trochę odespać.

Scott?

czwartek, 11 czerwca 2020

Od Petera

Przejachełem dłonią po zmęczonej twarzy. Od rana siedziałem przy obróbce zdjęć z ostatniej sesji z pożal się Boże gwiazdeczką. W końcu stwierdziłem, że na dziś koniec i czas ruszyć do ludzi. Złapałem smycz i przywowałem wilczura do siebie. Wsiadłem do samochodu i udałem się pod blok mojej ulubionej blondynki. Dziennie zajmowała dość dużo mojej uwagi. Nie żeby w jakimś zboczonym sensie. Była moją najlepszą przyjaciółką od dziecka, więc normalnym jest to, że przejmuję się jej stanem. Wiedziałem, że chociaż stara się wszystkim pokazać, że nie przejmuje się tym, to tak naprawdę jest w rozsypce. Zawsze tak było. Prawda wychodziła dopiero wtedy, gdy myślała, że nikt nie widzi. I tak jej zostało. Kilka razy złapałem jej smutne i zagubine spojrzenie, wbite w przestrzeń, które próbowała ukryć za sztucznym uśmiechem, gdy ją przyłapywałem na tym. Jak zwykle wbiła sobie do łba, że musi być w tym sama. Była tak niesamowicie uparta, że nie mieściło mi się to w głowie. Ciekawe ile jeszcze by ukrywała prawdę przed Patriciem, gdyby wtedy nie przyszedł zobaczyć co się z nią dzieje. Wciąż chciało mi się śmiać na wspomnienie miny Gwen, gdy ten pomyślał, że dziewczyna jest w ciąży ze mną.
Wchodziłem powoli po schodach nucąc pod nosem jakąś melodię. Mój czworonożny przyjaciel człapał powoli oboi mnie, aż stanęliśmy przed dobrze znanymi drzwiami. Zapukałem opierając się o framugę, owijając sobie smycz wokół dłoni. W końcu w drzwiach pojawiła się znajoma dziewczyna z telefonem przyciśniętym do ucha. Wywróciła oczami na mój widok, wpuszczając mnie do środka. Wyszerzyłem się do niej, całując ją w policzek i udałem się do salonu, gdzie rozsiadłem się na kanapie. Max pobiegł do Seny, z którą chwilę później bawił się w najlepsze. Podniosłem wzrok na blondynkę, która pocierała dłonią czoło, przymykając oczy. Zapytałem ją z kim gada, na co odpowiedziała bezgłośnie, że z mamą. Ustałem obok, odciągając na moment telefon.
-Dzień dobry pani Blley -powiedziałem do telefonu, na co dziewczyna wywróciła oczami. Strasznie często to robi. -Na tych ostatnich zdjęciach na Facebooku wyszła pani przepięknie. Z resztą jak zawsze.
Gwen odgoniła mnie trzepiąc mnie po głowie.
-Tak mamo, Peter znowu u mnie siedzi -powiedziała patrząc na mnie. -Nie, absolutnie nie. To całkowita przeszłość i poprostu się przyjaźnimy. Nie nie będzie ze mną przyjeżdżał. Chcę wam przedstawić kogoś innego, ale jeszcze nie wiem czy przyjedzie ze mną...
Przeszła do kuchni wciąż pogrążona w rozmowie z rodzicielką. W końcu po pewnym czasie przyszła do pokoju z dwoma kubkami herbaty.
-Czyżbyś wybierała się do rodziców? -Zapytałem, gdy rozsiadła się obok mnie na kanapie.
-Mam taki zamiar, ale chcę wybrać się, kiedy oboje będą chociaż jeden dzień w domu, a nie tylko mama, co do prostych ostatnio nie należy -odpowiedziała, kładąc nogi na pobliski stolik.
Pokiwałem powoli głową upijając łyk gorącego napoju.
-Zamierzasz im powiedzieć -zapytałem co potwierdziła skinieniem głowy. -Słuchaj jeśli tylko chcesz, to mogę z tobą pojechać. Wiem, że nie jest to dla ciebie łatwe, dlatego uważam, że powinnaś mieć ze sobą kogoś do wsparcia...
-Dzięki -przerwała mi szybko, uśmiechając się lekko. -Ale to nie jest twój żaden obowiązek. Poza tym... Mama mogłaby dopisać sobie jakąś nie stworzoną historię -zaśmiała się lekko. -No i wolałabym mieć kogoś innego przy sobie w tej chwili...
-No tak wiem, wiem wolisz swojego kochasia -zironizowałem, za co dostałem głowie od niej. -Ale powiedz mi szczerze, bez żadnego łagodzenia i tak dalej... Jak się czujesz?

Gwen?