sobota, 25 lipca 2015

Od Petera cd Amy

-Dobra-mruknąłem patrząc za nią.
Wzruszyłem ramionami, rzuciłem deskorolkę i pojechałem przed siebie. Byłem umówiony z ekipą w barze. W sumie, to nie dziwiło mnie zachowanie tej dziewczyny... Cały czas ktoś wtrącał się w jej życie. Chce się być miłym, a ona z takimi oskarżeniami... No cóż te gwiazdy tak mają. W sumie to mi jej szkoda.
Dojechałem do baru. Byli już wszyscy.
-Piwo?-zapytał na dzień dobry Stan.
-Siemka, też miło cię widzieć. Nie, bo czeka mnie dzisiej jeszcze wyprawa na drugi koniec miasta.
-Dlaczego?
-Mama znowu jest w szpitalu, ale nie ważne. Nie chcę o tym gadać. Jack serio odchodzisz?
-Tak-powiedział, obejmując swoją dziewczynę.-Dostałem pracę w Chicago i tak jakoś wyszło. A tak z innej beczki.... Dlaczego swoją Chewi nie jeździsz?
-A jaki jest sens, jak mieszkam nie daleko?
-A coś w tym jest....
-Gwen, kiedy możemy się spotkać na tą sesję?
-W weekend? I zdobędę ci jeszcze kogoś.
-Dobra. Bo w przyszłym tygodniu muszę zanieść.
-Ej! Patrzcie, jakiejś laluni chyba samochód padł-powiedział Harry.
Spojrzałem tam gdzie on. Po drugiej stronie stała ta sama dziewczyna co przy sklepie.
-Harry, może zamiast gadać, to poszedł byś pomóc.
-Ja się na tym samochodzie nie znam.
-Dobra i tak miałem iść. Cześć.
Przeszedłem przez ulicę. Miałem iść dalej, ale postanowiłem pomóc dziewczynie. Podszedłem, kiedy mamrotała pod nosem i trzymając telefon przy uchu. Po chwili odłożyła go zła.
-Przepraszam bardzo, ale przy sklepie mówiłaś, że ci się śpieszy, a ja mogę ci pomóc. Otwórz maskę to spojrzę, co się dzieje. Oczywiście jak chcesz.

Amy? Sorry, że dopiero teraz