sobota, 25 lipca 2015

Od Michael'a cd Vanessy

Właśnie bawiłem się z chłopcami samochodzikami, gdy nagle Mary mnie porwała, by kogoś przedstawić. Kiedy daną osobą okazała się Van, sam z siebie się uśmiechnąłem się... po raz pierwszy od niepamiętnych czasów na mojej twarzy zagościł szczery uśmiech. Nie słuchałem co mówiła kobieta, tylko patrzyłem się w twarz Vanessy. Wydawała się nieco weselsza, co od razu podziałało na jej oczy, które z lekka się ożywiły. Kiedy główna opiekunka opuściła budynek, podszedłem do dziewczyny i zdjąłem jej kaptur z głowy. Na jej włosach dalej gościł mój skromny podarunek- biały wianuszek.
- Mikey...- wyszeptała wpatrując się to w niebieskie, to w brązowe oko.
- Ja...- odpowiedziałem i przejechałem dłonią po jej ramieniu. Skierowałem ręke ku jej nadgarstku i obróciłem go wewnętrzną stroną do góry. Odkryłem lekko jej skórę.
- To koty- mruknęła natychmiast- Mówiłam, że idę do schroniska...
Kiwnąłem nieznacznie głową, po czym ucałowałem rany. Dziewczyna patrzyła na mnie ze zdziwieniem. Uśmiechnąłem się i pociągnąłem ją w głąb domu.
- Dziś musimy sami sobie poradzić...
- Damy radę- wyszeptała, po czym podbiegły do nas dziewczynki. Oczywiście musiałem porobić z nimi wianki, a także ozdobić ich włosy kwiatami. Po pewnym czasie i chłopcy zaczęli się domagać naszej uwagi, więc ruszyłem pobawić się z nimi w berka, podczas gdy Vanessa czesała dziewczynki. Latałem za nimi jak oszalały, gdy nagle potknąłem się o próg i zaryłem twarzą o dywan- bogu dzięki był puchaty. Nie miałem zamiaru się podnosić, tylko tak leżałem.
- Hmpfffff- burknąłem w puchaty materiał.
- Mikey? Mikey, nic ci nie jest?- usłyszałem obok. Gdy poczułem jak ktoś chwyta mnie za ramię, natychmiast się przewróciłem, tak, że nachylałem się nad dziewczyną- Mmikey- wyszeptała.
- Shhh...- syknąłem i zbliżyłem do jej twarzy swoją.
- Miki- położyła ręce na moich ramionach.
- Jestem tu...- zaśmiałem się i ją przytuliłem. Dziewczyna chrząknęła, ale zaraz wtuliła się w moją pierś.

***

Dzieciaki były już wyszykowane do snu, a Mary jeszcze nie było.
- Musimy je jakoś wszystkie uśpić, a tulenie każdego pokolei zajmie... uch...- mruknąłem. Van od pół godziny usypiała niemowlaka, a ja zmagałem się z włosami rudej dziewczynki.
- Mikey- Rosalie (tak nazywała się ruda) nagle się odezwała- pośpiewaj nam.
W tym momencie przestałem ją czesać i spuściłem wzrok na podłogę. Często im śpiewałem, ale... ehh, nigdy w towarzystwie kogoś innego. Mój głos był okropny.
- Tak! Zaśpiewaj!- jakaś dziewczynka obok od razu poprosiła o to samo. Zastanawiałem się nieco nad tym czy to zrobić. Po pwenym czasie kiwnąłem głową, na co wszyscy uśmiechnęli się. Usiadłem na kanapie, dzieciaki się ułożyły, a ja zacząłem. Nim się sposptrzegłem dołączyła do mnie Vanessa...

https://youtube.com/watch?v=BZsXcc_tC-o

Gdy skończyliśmy, wszyscy spali, my patrzyliśmy sobie w oczy, a do domu weszła Mary...

***

Siedziałem już w domu, pomagając babci posprzątać, nim pójdziemy spać. Vanessa powiedziała, że jest zbyt zmęczona, żeby iść do domu starców, więc wróciła do domu. Kiedy Mirabelka mnie ucałowała w czoło na dobranoc, zacząłem się szykować.
O godzinie 23:34 leżałem już w łóżku ubrany w bokserki i koszulkę z logiem AC/DC. Wziąłem telefon i zacząłsm przeglądać Facebook'a i inne pierdoły. Pod koniec wybrałem numer Vanessy i napisałem jej: "Dobranoc c: "

Vani?