Po całym zdarzeniu, poszłam do swojego mieszkania, które było nie daleko. Tak na prawdę nie miałam nic ciekawego do roboty, więc postanowiłam iść pobiegać. W ekspresowym tempie przebrałam się w strój sportowy. Do obroży mojego psa, zapięłam grubą, czarną smycz. Upewniając się, że wszystko wzięłam wyszłam z mieszkania.
***
Biegałam już dobrą godzinę. Nawet się nie zmęczyłam. W pewnej chwili zobaczyłam w oddali znaną mi postać. Tak, to ten chłopak, którego walnęłam drzwiami. Zauważyłam, że lekko kuleje. Bez zastanowienia, podeszłam do chłopaka od tyłu i złapałam go za ramię. Tak na serio nie wiedziałam, czemu zatrzymałam tego chłopaka. Chyba poczułam w sobie poczucie winy. Gdy chłopak odwrócił się do mnie, nie wiedziałam co mam zrobić. Szybko go puściłam i wbiłam wzrok w chodnik.
- Chcesz coś jeszcze? - zapytał.
- Ja.... ja tak na serio, nie wiem czemu Cię zatrzymała. - powiedziałam, lekko zakłopotana. - Po prostu zauważyłam Cię i chciałam się jeszcze raz upewnić, czy Ci nic nie jest.
- Jak widzisz żyję. - odparł spokojnie.
- Dobrze wiedzieć, ale wolę się upewnić. W końcu to moja wina. - zauważyłam, lekko się uśmiechając.
- Spokojnie, nic mi nie jest. Ale teraz muszę iść. - powiedział i odszedł.
Stałam tak jeszcze kilka chwil. Westchnęłam cicho. Wróciłam do swojego mieszkania. W głębi serca trochę martwiłam się o chłopaka.
***
Rano, jak zawsze obudził mnie budzik. Na szczęście dzisiaj moje wykłady trwają krócej. Szybko doprowadziłam się do porządku. Po śniadaniu wyszłam z mieszkania. na wykładach uważnie słuchałam nauczycieli i robiłam dokłądne notatki. Zdobycie wymarzonego zawodu jest dla mnie najważniejsze. Bez dobrego wykształcenia, w życiu nic się nie osiągnie. Te słowa zawsze powtarzał mi mój ojciec, który zawsze był dla mnie wzorem. Do pewnego czasu. Teraz sama kierowałam swoim życiem. Gdy było po czternastej wszyłam z uczelni. Lekko spóźniona, dotarłam do kawiarni, w której pracowałam dorywczo. Szybko się ogarnęłam i zaczęłam pracować. Tak naprawdę nie lubię tej pracy, ale jakoś trzeba sobie radzić. Jeszcze tylko dwadzieścia minut i koniec na dzisiaj pary. W kawiarni siedziało jeszcze kilka osób. W pewnej chwili, usłyszałam jak ktoś woła kelnerkę. No tak, mnie. Lekko zamyślona, podeszłam do stolika. Dopiero teraz skapnęłam się z kim mam do czynienia.
- Tak słucham? - zapytałam, uśmiechając się.
( Lucas ? )