sobota, 25 lipca 2015

Od Michael'a cd Vanessy

- Dobrze mnie widzieć?- podniosłem wysoko brew- pierwsze słyszę- mruknąłem bawiąc się palcami. Dziewczyna zaśmiała się krótko.
- Tak... nawet bardzo dobrze cię widzieć- wyszeptała jakby sama do siebie, na co zmrużyłem oczy.
- To co tam rysujesz? Paczadełka. Ale smutne jakieś takie- przekrzywiłem głowę w stronę jej rysunku- oczy odzwierciedleniem duszy... te rysowane też?- spytałem wbijając wzrok- tym razem w jej profil. Dziewczyna przestała szkicować i sapnęła cicho.
- Czy ty przypadkiem nie czytasz w myślach?- odpowiedziała łamiącym się głosem- Wyglądasz jakbyś wiedział o mnie więcej niż moi bliscy.
- Nie wiem... może po prostu to widzę...
- A może te oczy- dźgnęła mnie oskarżycielsko palcem w ramię.
- Masz coś do Heterochromii? Masz? Masz?- spojrzałem na nią z góry, po czym roześmiałem się. Dziewczyna też się uśmiechnęła.
- Heterochromia?
- Tak... sam nie wiem czy to choroba, czy jakieś wrodzone coś...
- Jeżeli to choroba, to warto ją mieć...- na to mruknąłem zadowolony- ale prędzej jest to wrodzone. Nie widziałam jeszcze człowieka z takimi oczami- zwierzaka tak, człowieka nie...
- Widzisz? Jestem jeden na milion- założyłem ręce za kark. Po chwili wstałem i zacząłem zrywać kwiaty, głównie białe. Dziewczyna znów szkicowała, ja usiadłem koło niej i począłem robić wianek, nucąc przy tym jakąś smutną piosenkę. Gdy skończyłem, założyłem go na głowę dziewczyny. Spojrzała na mnie zdziwiona.
- Ładnie ci w wianku- szybko wyjąłem swój telefon i zrobiłem jej kilka zdjęć. Nim dziewczyna się zorientowała miałem piękne 16 ujęć.
- Mikey!- pisnęła. Nie zdradziłem jej mojego przezwiska... dlaczego ona tak mówi?
- Co?
- Nie rób mi zdjęć!
- Czemu? Wyglądasz uroczo...- spuściłem wzrok na telefon. Na ekranie widniało jej zdjęcie, gdzie zakrywała twarz od nosa w dół dłońmi, na które były zaciągnięte rękawy jej czarnego swetra. Dodatkowo ten biały wianuszek... Michael, o czym ty myślisz? Dziewczyna lekko się zarumieniła- Skoro chcesz, to je usunę- mruknąłem zawiedziony. Nie chciałem się ich pozbyć, szczególnie tego jednego.
- Ouch... podobają ci się?
- Uhum...- przytaknąłem, na co Vanessę oblał jeszcze większy rumieniec, choć nie wiem czy to możliwe.
- No... dobrze...- kiwnęła głową, a ja automatycznie się uśmiechnąłem- Ja już muszę iść- nagle zaczęła się zbierać, uprzednio patrząc na zegar w telefonie. Chwyciłem jej brudnopis, czy co to tam było, ołówek i napisałem mój numer dodając na koniec: "Mikey Angelo ciamciaramcia, zadzwoń kiedy zechcesz, buziag, nie bądź smutna, bo ja też smutnem ;c" podałem go dziewczynie i ruszyłem przed siebie z dłońmi w kieszeniach. Miałem dzisiaj jeszcze wstąpić do sierocińca, popleść wianki i zrobić kilka warkoczy dziewczynkom.

Van? *zakłada tenisówki i zaczyna biec za weną drąc się niemiłosiernie, żeby wróciła*