-Gdybyś mógł chociaż trochę.
-Chodź.
Przeszliśmy do jego samochodu. Wsiedliśmy do auta.
-Ładny samochód.
-Dzięki. To gdzie cię zawieść?
-Na Wall Street.
Patrzyłam w szybę obserwując ulice.
-Wiesz co mnie zawsze zastanawiało?
-Co takiego?
-Kiedy ci ludzie śpią-zaśmiałam się, a on ze mną.-Mercedes Maybach s600... Z tego roku?
-Tak, znasz się na samochodach?
-Mój przyjaciel Pet się tym interesuje i ja też coś tam wiem.
Podjechaliśmy na moją ulicę.
-Dzięki za podwózkę.
-Nie ma sprawy.
Spojrzałam się przed siebie, łapiąc za klamkę.
-Ktoś kręci się koło mojego samochodu-powiedziałam obserwjuąc postać w kapturze.
-Wiesz, kto to może być?
Zaczęłam się zastanawiać. Czy ja nie byłam z kimś umówiona?
-Mógłbyś pójść ze mną? Wiesz, zawsze to poczuję się trochę pewniej.
-Jasne.
Wyszliśmy i ruszyliśmy w stronę samochodu. Postać ruszyła ku nam, aż w świetle latarni poznałam znajomą bluzę. Odetchnęłam z ulgą.
-Chyba jestem przewrażliwiona-powiedziałam do Scotta.-Wiem już, kto to jest.
Postać podeszła do nas i ściągneła kaptur.
-Peter, mówiłam ci już kiedyś, że świetnie pasujesz na przestępce?
-Tak z tysiąc razy-spojrzał na chłopaka stojącego obok mnie.-A ty to kto?
Przedstawili się sobie podając ręce.
-Była jakaś intencja tej wizyty?
-Sobota dzisiaj.
Spojrzałam na niego nie rozumiejąc przez chwilę o co chodzi. Po chwili zrozumiałam, o co mu chodzi.
-Wyścigi...
-Jakie wyścigi?-zapytał Scott.
-Kilku naszych znajomych, którzy mają sportowe samochody, spotykają się na torze wyścigowym. W ten sposób robią reklamę właścicielowi. Peter jest w obsłudze technicznej jednego z uczestników, a ja jeżdżę poobserwować lub pojeździć wozem Jacka. Może chcesz jechać z nami?
<Scott?>