niedziela, 26 lipca 2015

Od Anthony'ego

Siedziałem w domu w San Diego. Umówiłem się właśnie, na oglądanie domu na obrzeżach Nowego Jorku i zabookowałem bilet na samolot.
Nie byłem pewny, czy dobrze robię przenosząc się tam. Po dziesięciu latach wracam do Nowego Jorku. Tego się nie spodziewałem...
Chwyciłem mój telefon i wybrałem numer Gwen. Odebrała po drugim sygnale.
-Halo?
-Witam moją drogą kuzynkę.
-Tony? Coś się stało?!
-Czy musi się coś stać, abym zadzwonił?
-Szczerze? Tak-zaśmiała się.
-Chcę kupić dom blisko Nowego Jorku. Robisz coś w sobotę?
-Nie, a co?
-Umówiłem się w sobotę na zobaczenie domu i chciałbym abyś obejrzała go ze mną. Później moglibyśmy skoczyć na piwo...
-Dobra. To do soboty.
-Cześć.

~*~
Lot miną mi spokojnie. Wylądowaliśmy po dziesiątej, a na jedynastą byłem umówiony z agentem nieruchomości. Wyszedłem z lotniska, gdzie stała machając do mnie ręką, Gwen.
-Cześć Tony-powiedziała przytulając się do mnie.
-Siemka Gwen. Znowu się skurczyłaś?
Walnęła mnie w ramię. Podeszliśmy do jej samochodu.
-Kieruj-powiedziała.-Ja zawsze błądze, jak mnie kierujesz.
-Dobra.
Wsiadłem za kierownicę i odpaliłem.
-Jak tam w San Diego?
-Znośnie. Trochę nudno, ale idzie przeżyć. Wiesz cały czas mam coś do roboty. A w Nowy Jorku jak?
-Jakoś leci... Uczelnia, robota, co jakiś czas wyścigi lub do stajni podjadę.
-Jest tu nie daleko stajnia?
-Tak, a co?
-Gdzieś muszę podziać Sawę i Hiro. 
Jechaliśmy dalej rozmawiając, aż dojechaliśmy na miejsce.
-To tu?
-Tak.
-Czy nie będzie za mały?-powiedziała z sarkazmem.
Wywróciłem oczami i wysiadłem z samochodu. Agent oprowadził nas po całym domu. Na koniec podeszłem do Gwen, która stała w ogrodzie.
-I jak? Brać?
-Jest świetny. Ja bym brała.
Podeszłem do agenta.
-I jak? Zdecydował się pan?
-Tak, kupuję.
Załatwiliśmy wszystki formalności, a później poszliśmy z Gwen do pabu.

~*~

Od zakupu domu miną tydzień. Patrzyłem właśni jak pakują ostatnie kartony do ciężarówki. Zostały jeszcze konie do zabrania. Właśnie podeszło dwóch gości do nich, kiedy Hiro stanął dęba.
-Hiro spokojnie-powiedziałem podchodząc do ogiera i próbując go uspokoić.-Sam je wprowadzę.
Wprowadziłem je do samochodu i odwróciłem się w stronę domu.
-Zobacz Hugo-powiedziałem do kota, który w odpowiedzi prychnął.-Ostatni raz widzisz ten dom.
Wsiadłem do samochodu i ruszyłem w stronę Nowego Jorku.

~*~

W Nowym Jorku byłem już pięć dni. Tego dnia wybrałem się do schroniska, by pomóc. Wiedziałem, że w schronisku nigdy nie jest za dużo rąk do pracy. Zaparkowałem i wszedłem do schroniska. Szedłem przyglądając się zwierzętą w klatkach. Szukałem też kogoś, kto pomógłby mi znaleźć kogoś z prowadzących schronisko. Nagle natknąłem się na ładną brunetkę, która na plakietce napisane miała "Rose".
-Cześć, Rose tak?
-Tak.
-Mogłabyś zaprowadzić mnie do kogoś z administracji?

<Rose?>