Czy nienawiść, którą czujemy do niektórych z nas rodzi się z niczego? Może nasz umysł jest przystosowany do odpychania innych na drugi plan, tylko dlatego, że uważają się za lepszych? Poprawka. To my uważamy, że to oni są lepsi. W taki oto sposób rodzi się nienawiść. Nawet jeśli nigdy w życiu nie rozmawiałeś z daną osobą, znienawidziłeś ją. Tylko powiedź, po co? Po co mamy nawzajem się sprzeczać i wykrzykiwać w twarz jacy jesteśmy... źli. Źli na to, że się urodziliśmy. Źli, że mamy życie takie, a nie inne. Nawet w bajce nie jest kolorowo, lecz po jakimś czasie wszystko się prostuje. Złe czarownice znikają a dobro cieszy się zwycięstwem.
Czy jesteśmy tylko od tego by ranić? Nie. Jesteśmy też od tego by kochać i by być kochanym. By odczuwać smutek i radość. Odrazę i bliskość. Wszytko stworzone jest dla człowieka, który ne potrafi tego docenić.
Z jednej strony chciałam zacząć na nią krzyczeć, ale z drugiej ta sytuacja mnie bawiła. Nigdy nie czułam się tak jak czuję się teraz. Rozbawiona i wściekła. Nie sądziłam, że to Natalie może doprowadzić mnie do takiego stanu. Myślałam, że to tylko moja siostra wywołuje u mnie radość, a po chwili smutek. Radość z dalszego życia, a smutek, bo dalsze życie nie będzie takie samo bez niej.
- Ty...- Brakowało mi słów.
Jeszcze nigdy mi ich nie brakowało. No chyba, że miałam z trzy lata, ale wtedy nie mówiłam za dużo. Z jednej strony ta sytuacja była dziwna, a z drugiej... przyjemna? Nie mogę tak tego określić mam kawałek ciastka na twarzy, a mój umysł i moje czyny nie pozwalają mi na to by przeprosić.
Egoistka.
Pieprzona egoistka.
Jestem totalną egoistką, i tak pozostanie na wieki.
Ruszyłam do łazienki przetrzeć twarz i przemyśleć, co powiem tej małpie, kiedy znowu ją zobaczę. Niespodziewanie poczułam wibracje w czerwonym fartuchu. Wyjęłam z niego telefon.
Hope *.*
Szybko odebrałam. Dawno nie rozmawiałam z przyjaciółką, która została w Londynie.
- A. Nawet nie wiesz jak dobrze Cię słyszeć.
Mimowolnie po moim policzku spłynęła łza. Mówi tak tylko wtedy, gdy coś się stało. Coś poważnego. Czuję to gdzieś w środku. Powinnam być przy niej, ale nie jestem.
To nazywa się egoizm.
- Hope, o co chodzi? Jestem w pracy...- nie byłam zadowolona z tego, że chcę zakończyć rozmowę i zacząć ją jeszcze raz później, ale tu może zobaczyć mnie ta małpa jak totalnie się rozklejam.
- Highgate! To ważne. Sprawa życia lub śmierci.- Westchnęłam do telefonu, dając tym samym jej znać, że może zaczynać.- Pamiętasz Will'a?- Mruknęłam ciche "mhm", a ona kontynuowała.- Zaprosił mnie do kina, a ja nie wiem w co się ubrać!
Cała Hope. Zaczęłam chichotać, a już po chwili śmiałam się jak opętana.
- Ubierz się tak jak zawsze, gdy byłaś ze mną. Powalisz go na kolana.- Uśmiechnęłam się w stronę lustra.
Patrzyłam się w swoje powiększone źrenice i czekoladowe oczy. Uwielbiałam zatapiać się w nich. Wyobrażałam sobie często, że są to oczy Hope, których tak dawno nie widziałam. Coś jednak przykuło moją uwagę.
Gwałtownie się odwróciłam. Za drzwiami stała Natalie i przyglądała się całej sytuacji.
< Natalie? Nooo... powinnam pisać rozdział na bloga, a bawię się z tobą w opowiadanie Co ty na to? Jednak nie jestem taka zła *.* To źle... Czekam na Ciebie>