- Muszę Cię ostrzec przed tym koniem... - westchnęłam przestając się na chwilę rozglądać.
- Przed fryzem? - spytał zaskoczony. - Ona wygląda na bardzo spokojne zwierzę. - zauważył.
- Lady jest miła i spokojna, ale... Prince, ten angloarab, to zupełnie co innego... Trzeba na Niego bardzo uważać. - ostrzegłam i wróciłam do rozglądania się za koniem.
- Aaaa, jest opcja, żeby Nam coś zrobił? - zapytał przedłużając.
- Właściwie to każdy koń może zabić Cię jednym ruchem. - zauważyłam.
- Tak, ale konkretnie Ten, którego szukamy. Jest niebezpieczny? - powtórzył pytanie.
- Dla Ciebie tak, dla mnie nie. - odparłam patrząc na Petera i przyspieszając konia. - Zresztą ten ogier ma mnie za swoją własność. - zaśmiałam się, a chłopak zrobił gigantyczne oczy.
- Poważnie mówisz? - zapytał nie zmieniając wyrazu twarzy. Skinęłam głową, co wywołało u Niego śmiech. - A nie powinno być na odwrót?
- On wie, że jest moim koniem, a ja jego właścicielką. Tylko mi jest posłuszny. - wyjaśniłam. Dojechaliśmy do skraju lasu. - Liczę, że jesteś gotowy na teren. - roześmiałam się.
- Masz chociaż pomysł, gdzie można Go znaleźć? - mruknął.
- A żebyś wiedział, że mam. - odparłam i popędziłam Lady. - Jest spore prawdopodobieństwo, że jest na polance w głębi lasu.
- Nie ucieknie na nasz widok? - dopytywał Peter.
- Aż tak okropnie wyglądamy? No, przepraszam, bo to pewnie przede mną będzie uciekał, ale nie jestem aż tak rozczochrana! - zaśmiałam się, chłopak uczynił to samo.
- Na ekranie i w mediach wyglądasz na zupełnie inną... - stwierdził.
- A na jaką tam wyglądam? - spytałam ze śmiechem.
(Peter? Napisz do momentu dojechania do polany :P)