sobota, 25 lipca 2015

Od Alexis do Nathalie

Kiedy słońce chowa się za horyzontem, a noc otula swoją samotność, chowamy głowę w miękką poduszkę i toniemy we własnych myślach, marzeniach, planach. Często zastanawiając się, co kryje się w ciemnościach.
Czy tam, w lewym kącie pokoju, coś czyha? Czy szafa jest wolna od strasznych kreatur, których baliśmy się w dzieciństwie? Czy jesteśmy bezpieczni tu we własnym łóżku? Czy czające się na nas potwory, nie mają innej postaci?
Niewidocznej, groźniejszej. Gorszej.
Nie możemy ich zobaczyć, ani dotknąć. Możemy je czuć. Czasem zbyt mocno.
Uczucia. Niewidzialne zło w czystej, piekielnej postaci. To one zabijają w nas wszytko, co dobre. Prawie zawsze to one są największym przekleństwem naszej ziemskiej egzystencji.

Gdy skończyły się moje zajęcia wbiła godzina punkt szesnasta. Wybiegłam z sali jako pierwsza taranując "znajomych". W prawdzie nawet nie mogę ich tak nazwać.
Jak każdego dnia słyszałam docinki, które kuły w serce. Szkoda, że ja odgryzałam się w najgorszy możliwy sposób. Trafiałam zawsze w sedno. Mój dar to ranienie innych. Tylko to mi zostało.
- Suka.
Przywykłam. Dla niektórych może być to dziwne. Ludzie bez karnie nazywają innych "szmatami", " dziwkami". Ja jednym uchem to wpuszczam, a drugim wypuszczam. Koniec kropka.
Kiedy światło słoneczne dobiło się do moich oczodołów prawie oślepłam. Jeden z najcieplejszych dni w Nowym Yorku czas zacząć. Nakładam na nos okulary przeciw słoneczne i ruszam pieszo do domu. Mieszkam niedaleko uczelni w całkiem dużym wieżowcu.
Jest mi gorąco przez moje czarne jak smoła ciuchy, które uwielbiają przy ciągać ciepło, ale ja to uwielbiam. Co prawda wolę zimę, ale Lato to jedno z moich ulubionych pór roku. Zima, lato, jesień, wiosna.
Za około pół godziny zaczyna się moja zmiana w barze, więc szybko kończę swój jogurt. Wystukuje czterocyfrowy pin na moim iPhonie i sprawdzam czy nikt nie dzwonił. Biorę kluczyk od samochodu i wchodzę do windy. Przyciskam guziczek "0" i zjeżdżam do podziemia, gdzie przechowuje swój samochód jak większość lokatorów. Wypatruje swój krwisty pojazd i siadam na miejsce kierowcy. Wkładam kluczyć do stacyjki, po czym odpalam silnik. Już po chwili jadę zatłoczoną ulicą NY.

Nathalie powoli działa mi na nerwy. Czasem widuję ją na uczelni. Jest rok młodsza, a ja zupełnie nie wiem jak dostała się na studia... Może zbyt pochopnie oceniam ludzi? Zawsze tak robiłam. Liczy się okładka.
Jej gęste, ciemno-brązowe włosy zawsze, ale to zawsze rozpuszczone dodają jej uroku, a jej szare oczy widać nawet w największych ciemnościach.
Lalunia.
Dlatego wolę chłopaków.
- Kur*wa mać!
Znajomy głos dociera do moich uszu. Nathalie.

< Nathalie? Wybacz jeśli czujesz się urażona. TAKA MOJA PRACA >