niedziela, 26 lipca 2015

Od Laury cd Michael'a

Zostawiłam chłopaka samego, aby mógł się cieszyć kwiatami. Należało mu się po tej traumie jaką mu zagwarantowałam. Na samo wspomnienie uśmiechnęłam się pod nosem, nie chciałam źle. Siedziałam teraz na ławce i patrzyłam co robi Michael.
Kilka minut później przyniósł dwa wianki. Jeden dla mnie drugi dla siebie.
-Chcesz się przejść? - Zaproponowałam. Kiwnął głową zgadzając się. Ruszyliśmy alejkami przed siebie. Rozmawialiśmy o wszystkim ale zarazem o niczym. Te chwile były bardzo miłe, fajnie mi się z nim gadało.
Nawet nie wiem kiedy wyszliśmy z parku i zaczęliśmy chodzić ulicami. Kiedy przechodziliśmy obok jednego z zaułków zobaczyłam jakieś cienie. Złapałam za rękę Mikey'a i schowaliśmy się za rogiem. Było to dwójka chłopaków, mieli najwyżej siedemnaście lat. Malowali coś na ścianach budynków, jak się spodziewaliśmy nie była to żadna sztuka. Westchnęłam tylko i spojrzałam na Michael'a, nie mogłam pozwolić na to pozwolić. W moich oczach było widać złość, niewiele myśląc wyskoczyłam zza budynku i zaczęłam iść w stronę dwóch dzieciaków. Jeden z nich zorientował się i szturchnął kolegę. Tamten odwrócił się i obaj patrzyli na mnie. Jeden z nich był niski i miał lekką nadwagę. Drugi był szczupły, wyższy od grubaska o co najmniej głowę, a spod czapki wystawały mu czarne włosy. Był gdzieś mojej wysokości.
-Co tu robisz? - Zapytał wyższy. - Chcesz zadzwonić na policję?
-Liczę na to, że zamalujecie te napisy. - Kiwnęłam głową na ścianę.
-Patrz Leon, blondynę porąbało. - Zaśmiał się czarnowłosy. Czyli znałam imię grubszego. - Słuchaj kochana. - Zaczął podchodzić do mnie powoli. Stałam i udawałam bezbronną dziewczynkę. - Pójdziesz teraz grzecznie do domu i zapomnisz, że nas widziałaś.
-A jak nie? - Zapytałam. Chudy zaszedł za moje plecy, złapał mnie za szyję i próbował poddusić.
-Laura! - Usłyszałam krzyk Michael'a i uśmiechnęłam się. Leon stał i nie wiedział za bardzo chyba co się dzieje. Dzieciak nie wiedział co robi. Zgięłam szybko nogę w kolanie, mój but uderzył w bardzo strategiczny punkt. Sekundę później leżał na ziemi i piszczał coś, żeby kolega mu pomógł. Na oczy delikatnie spadł mi wianek, uśmiechnęłam się znowu i go poprawiłam. Złapałam nieznajomego i przyszpiliłam do ziemi, nie miał teraz najmniejszej szansy aby się wydostać. Nachyliłam się mu do ucha.
-Czy teraz naprawisz szkodę? A dokładniej zamalujesz.
-Nnnie... - Mocniej wygięłam jego rękę. - Nie umiem! - Wysapał.
-Było tak od razu. Oddajcie mi wszystkie farby. - Mówiłam na tyle głośno, że zarówno grubas i Michael mnie słyszeli.
-Słyszałeś Leon, daj jej plecak. - Krzyknął, kolega go posłuchał. Podszedł bardzo nieufnie i postawił go przede mną i uciekł na bezpieczną odległość.
-Dziękuję. Puszczę Cię jak obiecasz, że nie będziesz tego więcej robił.
-Obiecuję. - Był teraz bardzo potulny.
-W takim razie spier... - Uśmiechnęłam się, wstałam i wypuściłam go. Spojrzał na mnie jak na ducha i razem ze swoim przyjacielem uciekli. Podeszłam do plecaka i zajrzałam do środka. Nie było zbyt dużo kolorów farb. Westchnęłam tylko.
-Laura, co to było? - Michael był w ogromnym szoku.
-No co? Nienawidzę osób którzy używają tego. - Wzięłam jeden spray. - Do takich celów. - Na ścianie widniały jakieś chamskie teksty. Podeszłam do niej, wstrząsnęłam spray i zaczęłam malować.
-Laura teraz Ty niszczysz! - Chłopak chciał mnie powstrzymać, ja jednak wiedziałam co robię.
-Odsuń się albo naciągnij koszulkę na nos. - Sama zrobiłam to co powiedziałam. Mikey zrobił to samo. - Możesz podać mi różowy kolor? - Nie za bardzo mu się to podobało ale zrobił to o co prosiłam.
Po kilku minutach cofnęliśmy się kilka kroków w tył. Na miejscu napisów powstało coś mojego. Coś co nie było wandalizmem, przynajmniej z mojego punktu widzenia. http://www.czytajniepytaj.pl/data/domains/1/pl/c_blog/1926/images/l7m1.jpg
-I jak? - Uśmiechnęłam się. To było jedno z najmniejszych moich dzieł. Staliśmy z Mikey'em i patrzyliśmy się w ścianę.
Michael?