Powstrzymałem cisnący mi się na usta uśmiech, na widok lekkich rumieńców, wkradających się na policzki dziewczyny. Muszę sobie zapamiętać, aby tak do niej mówić. Założyłem ręce na klatkę piersiową, opierając się o oparcie krzesła.
-Oj ranisz moje ego -powiedziałem udając urażonego. -Dwadzieścia osiem... I jeszcze mówi, że nie wyglądam na młodego... No wiesz co? -Upiłem łyk kawy, po czym wróciłem wzrokiem do blondynki. - Trochę mi dodałaś. Nie tak dawno skończyłem dwadzieścia pięć lat.
-No to mówię, że nie jesteś najmłodszy -zażartowała bawiąc się łyżeczką.
-Ja przynajmniej nie potrzebuję podkładki siedząc w samochodzie, kruszynko -odparłem, no co pokazała mi język. -Jednak nie mówię, że jest w tym coś złego.
Zarumieniła się ponownie, przygryzając wargę. Oj nie dziewczyno... Nie rób tak, bo nawet nie wiesz jak seksownie wyglądasz jak tak robisz. Przeczesała jedną ręką włosy.
-Możesz mi coś wytłumaczyć? -powiedziała, na co uniosłem brew, słuchając uważnie. -Skoro prowadzisz klub, to po co przyjmowałeś zastępstwo u nas w szkole?
-A to jest dość proste do wytłumaczenia. Wasza dyrektorka dawniej mnie uczyła, a że nawet ją lubiłem i miałem wobec niej pewien dług, to skoro miała próbę do niej postanowiłem się odwdzięczyć. Roi temu byłem u was na praktyce i z tego co wiem byli zadowoleni z mojej pracy, co oddały również wyniki egzaminów. Miałem tylko trzecie klasy -dodałem uprzedzając jej pytanie. -Dali mi je z myślą, że gorzej niż jest po naukach waszej nauczycielki już nie będzie. A sam znałem jej sposób nauczania, w końcu uczyla mnie przez trzy lata. Więc spodziewałem się ich wiedzy.
-Czy już wtedy była taką jędzą?
-I to jaką...
Chwyciłem filiżankę i upiłem łyk przestygniętego już napoju. Przejechałem dłonią po włosach robiąc lekki bałagan. Po wygłoszeniu paru (nastu) uwag o matematyczce, zaczęliśmy najzwyczajniej w świecie obgadywać nauczycieli. Żartowaliśmy sobie, dopijając kawę. W końcu wybiła godzina, gdy nadszedł czas zakończyć nasze spotkanie, ponieważ miałem jeszcze umówione spotkanie z prawnikiem. Zebraliśmy się, a ja, upierając się przy swoim, zapłaciłem za zamówienie. Wyszliśmy z lokalu i ruszyliśmy w stronę parkingu. W końcu stanęliśmy przy samochodzie dziewczyny.
-To jak jutro z tymi korepetycjami -zapytała z jakimś błyskiem w oku.
-Po czternastej będę wolny, więc jeśli ci pasuje...
-No jasne -odpowiedziała szybko uśmiechając się. -Może gdzieś cię podwieźć?
-Mam umówione spotkanie z prawnikiem w klubie. Muszę podpisać pełnomocnictwo dla siostry... Skoro mam teraz spędzać więcej czasu w szkole... -Rozejrzałem się widząc Shay opartą o ścianę. -Z resztą już jest. Muszę lecieć, było bardzo miło.
-Też tak uważam -powiedziała uśmiechając się jeszcze szerzej. -To do jutro.
-Cześć -odpowiedziałem i ruszyłem do zniecierpliwionej siostry.
Kalla?