Bransoletka była naprawdę cudownym gestem z jego strony. Nie mogłam opanować uśmiechu na swojej twarzy, który pojawił się na niej, za każdym razem, gdy na nią spojrzałam. Po skończeniu naszych posiłków, zebraliśmy swoje rzeczy i wyszliśmy z restauracji. Scott otworzył mi drzwi do samochodu, a ja usadowiłam się wygodnie w jego wnętrzu.
- Teraz do jakiegoś sklepu poproszę – zaśmiałam się, szukając w torebce portfela.
-Po co? - spytał, odpalając silnik.
-Muszę zrobić małe zakupy, później możemy jechać do ciebie – mrugnęłam do niego, trzymając portfel w dłoni i bawiąc się końcówką od jego zamka.
-Jak sobie życzysz, skarbie – odparł, bez większego wahania i pojechał do jednego z marketów.
-Ty czekasz – uprzedziłam go, zanim zdążył otworzyć swoje drzwi i odpiąć pas.
Chłopak spojrzał na mnie zmieszany, jednak nie skomentował tego i z cichym westchnięciem opadł na fotel, zakładając ręce za głową. Wysiadłam z auta i ruszyłam przez parking w stronę wejścia. Stukot obcasów zwracał uwagę ludzi, wracających z zakupami do samochodów, nie zwracałam na to jednak większej uwagi. Weszłam do środka i niemal od razu udałam się po to, co chciałam. Ściągnęłam z półki butelkę szampana i wzięłam dwie butelki wina, gdyż nie mogłam zdecydować się, które z nich wziąć. Podeszłam z trunkami do kasy i prosząc jeszcze o reklamówkę zapłaciłam za zakupy. Z torebką wypełnioną alkoholem ponownie ruszyłam przez parking do auta Scotta.
-Teraz możemy jechać do ciebie – oznajmiłam, kiedy wsiadłam do środka.
Scott?