Nienawidzę. Takich. Ludzi. To takie typowe... Od razu kiedy skończyłam pić wyszłam z budynku. Samo ich towarzystwo mnie dołowało. Tak było przystojni, tak nie byli normalni. Wzięłam deskę ze ściany pod drzwiami i opuściłam lokal. Pojechałam do skateparku, który znajdował się w parku nieopodal. Liczyłam na to, że spotkam jakieś znajome twarze.
Nie muszę chyba mówić jak wielkie było moje zdziwienie widząc pusty park. Zawsze roiło się tutaj od ludzi. Czy to dzieciaczki na hulajnogach czy też nastolatkowie miejsce zawsze było pełne ludzi. Nie wiedząc co ze sobą zrobić ukryłam się między rampami i wyciągnęłam paczkę papierosów. Z nadzieją, że nikt mnie nie zauważy zapaliłam jednego. Wróciłam do czytania książki.
Kolacje postanowiłam zjeść w maku. Pudełko nuggetsow to było idealne rozwiązanie. Kiedy spokojnie spożywałam swój posiłek grupka ludzi weszła do restauracji. Było cholernie glośni. Odwróciłam się żeby zobaczyć kto to... No tak... Mięśnaki bez mózgów. Kiedy zamawiali posiłek jeden z nich chyba mnie rozpoznał i dosiadł się. Nathan...
- Siema śliw... - wstałam, wzięłam tackę i ruszyłam do wyjścia. - Chłopaki załatwiłem wam miejsce! - krzyknął do kolegów. Fiut.
Wróciłam do domu. Ojciec siedział w salonie i oglądał telewizję z butelka piwa w ręku.
- Gdzie byłaś? - zaczął nawet na mnie nie patrząc.
- U... Koleżanki... - mruknelam cicho.
- Znowu kłamiesz? - wstał z fotela. - Nie tak cię z matką wychowałem! Znowu szlajasz się po jakiś klubach, mam rację?! - wrzeszczał i zbliżał się niebezpiecznie blisko mnie.
- N-nie! N-naprawdę byłam u k-kolezanki! - odsunęłam się jednak to mnie nie uchroniło przed niespodziewanym uderzeniem w policzek.
- Nawet nie próbuj wychodzić ze pokoju - warknął i odszedł, a ja pobiegłam do siebie z trudem powstrzymując płacz. Siniak i śliwka... Cudne połączenje...
<Nathan?>