Zamknąłem szafkę zabierając z niej rzeczy. Przerzuciłem
torbę przez ramię i ruszyłem ku wyjściu z siłowni. Dziś nie było za
dużego tłoku, więc stwierdziłem, że chociaż raz pozwolę wyjść sobie
wcześniej. Szedłem ulicami Nowego Jorku z torbą przerzuconą przez ramię.
Spojrzałem na zegarek. Za godzinę muszę stawić się w domu, aby przejąć
małą od mojej mamy. Jak dobrze, że mam ją pod ręką i jest skora do
pomocy. Postanowiłem, że przejdę się do parku, aby zaczerpnąć trochę
lepszego powietrza. Czystym ciężko go nazwać...
Szedłem
wolnym krokiem mijając ludzi zajętych swoimi sprawami. Jedni z nosami w
telefonach, drudzy zbyt zamyśleni, aby cokolwiek dostrzec. I po co
wszyscy tak gnają? Z resztą kto to stwierdza. Czas zacząłem doceniać
dopiero od pojawienia się małej. Z początku każda wolna chwila okazywała
się naprawdę piękna. Szedłem mijając bawiące się psy. Nie pomyślałem,
bo mogłem od razu zabrać ze sobą Jaggera na spacer. Przechodziłem koło
ławek, gdy w pewnym momencie na jednej z nich zauważyłem jakąś
dziewczynę. Może z początku nie zwróciłbym większej uwagi, pogrążony we
własnych myślach, jednak zauważyłem, że ma przymknięte oczy. Ustałem
obserwując ją chwilę, czy tylko przymknęła je na chwilę, czy jest się
czego obawiać. Tym bardziej, że przy niej leżał pies, który z pewnością
nie pomógł by, gdyby z dziewczyną nie wszystko było okej.Zbliżyłem się na w miarę bezpieczną odległość, aby nie wywołać agresji u psa.
-Hej, wszystko w porządku? -Zapytałem nie pewnie obserwując zachowanie zwierzaka.
Dziewczyna otworzyła oczy, wyglądając na lekko zaspałą.
-Tak, tylko się zdrzemnęłam.
-Przepraszam za pobudkę. Obawiałem się, że coś się ci stało.
Cass?