Był poniedziałek. Siedzialam w szkole na polekcyjnych zajęciach wyrównawczych z matematyki. Kompletnie jej nie ogarniam a w domu nie mam czasu żeby usiąść i trochę się pouczyć. Dzięki pomocy mojej wspaniałej wychowawczyni z każdymi zajęciami szło mi coraz lepiej. Z zagrożenia wyszłam na dwóję więc to już coś.
Kiedy wychodzilam ze szkoły sprzątaczka poprosiła żebym przeszła przez salę gimnastyczna i boisko bo podłoga przy głównym wejściu była mokra i nie chciała żebym się zabiła. Zrobiłam to o co prosiła. Wyszłam ze szkoły na boisko gdzie akurat trening miała drużyna footbolowa. Jak każda dziewczyna rzucalam okiem na te piękne umięśnione ciała. Aż mi się gorąco zrobiło. Byłam w nich tak zapatrzona, że nie docierały do mnie dźwięki z otoczenia. Dosłownie.
- Ej młoda uważaj! - wyrwałam się z transu słysząc jednego z nich. Nim zrozumiałam o co chodzi piłka miała bardzo bliskie spotkanie z moim czołem. Siła z jaką mnie uderzyła zwaliła z nóg. Upadłam na ziemię trochę przymroczona. Trener od razu do mnie podbiegł jak i reszta zawodników.
- Żyje? - jeden z nich spojrzał na nauczyciela.
- Żyje idioto. Idź któryś po pielęgniarkę - przewrócił oczami i uklęknął. - Wiesz gdzie jesteś? Jak się nazywasz?
- Tak... Tak - mruknelam zasłaniając twarz ręką. Boże jaki wstyd... Słyszałam śmiechy zawodników, które szybko ucichły po tym jak trener kazał zrobić chłopakom kilka karnych okrążeń za naśmiewanie się z mojej głupoty. To miłe. Doceniam. Pielęgniarka przyszła po kilku minutach. Po stwierdzeniu, że wszystko ze mną dobrze pozwoliła mi iść samej do domu. Podziękowałam trenerowi za pomoc i odeszłam. Żeby tylko ploty się nie rozeszły... I żeby śliwa mi na czole nie wyrosła...
Odchodząc ostatni raz rzuciłam okiem na boisko. Moje spojrzenie napotkało na swojej drodze kapitana drużyny. Wszyscy znają Nathana... Nie czułam się dobrze z jego wzrokiem skierowanym w moją osobę. Czułam się jakby patrzył na mnie z wyższością, pogardą... Odwróciłam się szybko i ruszyłam w stronę domu. Miałam dzisiaj wolne. Planowałam odstawić książki do domu i pojeździć trochę po mieście żeby tylko nie siedzieć z ojcem.
<Nathan?>