Pierwszy raz w życiu nie widziałem co mam zrobić. Czy jak się zachować... Wiedziałem jak bardzo ją skrzywdziłem. I wiem, że między nami nigdy nie będzie tak samo. Cholera, ten wyjazd był najgorszą rzeczą, na jaką się zgodziłem. Trzeba było siedzieć na zadku. Jak bym chciał cofnąć czas... Kiedy patrzyłem na dziewczynę zalaną łzami, czułem nieprzyjemną gulę w gardle, która rosła, wraz z myślą, że to ja jestem temu winny. Skrzywdziłem właśnie osobę, na której najbardziej mi zależy. Wyciągnąłem rękę chcąc położyć ją na ramieniu dziewczyny, ale zatrzymałem się w połowie drogi. W końcu jednak położyłem rękę na ramieniu Hailey.
-Wiem jak to brzmi...-zacząłem powoli. -Bo to jest absurdalne, ale... Ta cała sytuacja jest absurdalna.
-To co byś zrobił na moim miejscu -odparła unosząc głowę.
Jej przekrwone brązowe oczy, wpatrujące się we mnie z pomiędzy łez, z takim bólem były gorsze od każdego fizycznego bólu. Będzie mnie prześladować do końca życia w snach.
-Nie jestem w stanie postawić się na twoim miejscu -powiedziałem szczerze. -Jednak wiem, jak ci z tym ciężko... I że nie ważne co się wydarzy, nigdy o tym nie zapomnisz oraz że mi zupełnie nie wybaczysz... Tego nie da się wybaczyć i o tym akurat wiem doskonale... A patrząc na to wszystko brzmi to jak żart... czy słaba wymówka.
Spojrzałem uważnie na dziewczynę przedemną. Obiecałem sobie, że nie dam jej nikomu skrzywdzić, podczas gdy nieświadomi sam to zrobiłem. Miałem ogromną ochotę przygarnąć ją w swoje ramiona, jednak nie byłem do końca przekonany czy powinienem to zrobić. Chyba nie do końca wypadało. Spojrzałem na prawą rękę, w której szczypie coraz mocniej się nasilało. I na co mi to było? Zapadła między nami cisza. Martwa, nieprzyjemna cisza.
-Potrzebujesz pewnie czasu. Nie chcę, abyś teraz podejmowała jaką kolwiek decyzję, odnośnie tego co z nami dalej... Poczekam tyle, ile tylko będziesz potrzebowała... A jeśli tylko chcesz wyjdę w tej chwili z twojego mieszkania...
Hailey?
Hailey?