poniedziałek, 16 kwietnia 2018

Od Scotta cd Hailey

Zanim wróciłem do mieszkania zachaczyłem o sklep, znając nie zaciekawą zawartość lodówki. W międzyczasie wybrałem numer do znajomego fryzjera, aby mówić się na tak wypragnione przez Hailey i babcię strzyżenie. Skoro obie się w tej sprawie zgadzają, to nie będę dyskutować z nimi. Dłużej pożyję. Stwierdził, że uda mu się mnie wcisnąć z samego rana, jeszcze przed spotkaniem z dziewczyną. Wróciłem do domu, rozglądając się uważnie za zmianami, lecz całe szczęście jedynym obrazem rewolucji był obrus na stole, który nie mam pojęcia skąd wytrzasnęła. W końcu odwiozłem ją do jej domu, dowiadując się, skąd w niej taka potrzeba działania. Okazało się że jej ukochany pies zdechł. I mimo ich zapewnień ,że w końcu był to tylko głupi zwierzak wiedziałem co dla niej znaczył. Był ostatnim prezentem od dziadka. Odstawiłem ją do domu, gdzie po siedziałem jeszcze z godzinę, aby na wieczór wrócić do Nowego Jorku.
Rano ogarnąłem się szybko, aby zdążyć jeszcze do fryzjera, po czym udałem się pod blok dziewczyny. Gdy podjechałem stała już gotowa, oczekując aż podjadę. Zatrzymałem się, a dziewczyna wsiadła obok mnie.
-A jednak odwiedziłeś fryzjera -powiedziała uśmiechając się i całując mnie na powitanie.
-Nie no coś ty, napadli mnie w nocy i obcieli. Skoro się zmówiłaś z moją babcią byłem na przegranej pozycji... -powiedziałem wywracając oczami.
-No i dobrze... Wolę cię w takim wydaniu -powiedziała przeczesując dłonią moje włosy. -No to gdzie jedziemy? -Zapytała zapinając pasy.
-A to mamy gdzieś jechać? Przesiedzimy tu cały dzień -powiedziałem. -Nie powiem, niespodzianka.
Zjechałem z parkingu i ruszyłem w sobie znanym kierunku. Postanowiłem zabrać dziewczynę na piknik, z braku lepszego miejsca do Central Parku. Gdy tylko dało radę prowadzić jedną ręką, drugą splatałem z dłonią dziewczyny. W końcu zaprakowałem i wysiadłem z samochodu. Otworzyłem jej drzwi, pomagając wysiąść, po czym wyjąłem z bagażnika koc i koszyk.
Hailey?