Nie chciałam z nikim teraz rozmawiać. Byłam rozdarta, potrzebowałam
kogoś kto by mnie przytulił, ale nie chciałam widzieć Scotta na oczy.
Cała złość, jaka zgromadziła się we mnie wcześniej, była teraz jedynie
smutkiem, któremu usiłowałam dać upust płacząc. Kiedy usłyszałam pukanie
do drzwi, zatrzymałam się gwałtownie, w drodze do swojej sypialni,
gdzie spędziłam całe popołudnie.
-Hailey, błagam cię... Porozmawiaj ze mną. Wiem, że tam jesteś. Możesz dalej mnie nienawidzić, ale daj mi
ze sobą porozmawiać. Nie ruszę się stąd. - usłyszałam po chwili.
Nie wiedziałam co robić, ciągle nie mogłam pojąć, jak osoba, którą tak
kochałam mogła zrobić mi coś takiego. Otarłam łzy, choć doskonale
wiedziałam, że niewiele to da, ponieważ moje oczy wciąż są opuchnięte i
czerwone od płaczu. Po chwili zdecydowałam się jednak otworzyć drzwi.
Scott spojrzał na mnie, kiedy chciał spróbować wziąć mnie w ramiona,
odsunęłam się, patrząc na niego groźnie, a przynajmniej starałam się,
aby tak było.
-Po co przylazłeś, mówiłam, że nie chcę cię widzieć – syknęłam,
wiedziałam, że długo nie wytrzymam, a głos wkrótce zacznie mi się łamać.
-Byłem u Sofii… - zaczął.
-I co przyszedłeś mi się pochwalić, że znów byłeś u tej kurwy, może znów
razem spaliście co?! - krzyknęłam, zsuwając się po ścianie i siadając
na podłodze.
-Daj mi dokończyć, Hailey, proszę. – nic nie odpowiedziałam, jedynie
bawiłam się sznurkiem od dresu. - Byłem u niej, żądać wyjaśnień.
Jakkolwiek absurdalnie to nie zabrzmi, razem ze Stevenem podali mi coś w
drinku, dlatego mam w głowie czarną dziurę. Sofii twierdzi, że nie
mogła poradzić sobie z zazdrością i dlatego to zrobiła, ale w moich
oczach jest stracona, to samo Steven – oznajmił. - Naprawdę nie mam
pojęcia, co ona chciała tym osiągnąć.
-Myślisz, że ja ci teraz w to wszystko tak po prostu uwierzę i będzie
jak dawniej? Nie Scott, nie będzie – zawołałam, czułam jak w moich
oczach zbierają się łzy, a ułamek sekundy później czułam je, spływające
po moim policzku.
-Ja wiem, Hailey, to trudne. Uwierz mi, tylko ciebie kocham – jęknął, kucając naprzeciwko mnie.
-Nie wiem, postaw się na moim miejscu, czy ty słyszysz jak absurdalnie
to wszystko brzmi?! - mruknęłam, chowając twarz w dłonie.
Walczyłam ze sobą, z jednej strony miałam cholerną ochotę się do niego
przytulić i wypłakać, a z drugiej, wiedziałam, że to nie na miejscu.
Zranił mnie i to bardzo.
Scott?