Spojrzałem na kopertę, nie rozumiejąc co się właściwie dzieje.
Otworzyłem ją, z myślą, że to zapewne jakieś nieśmieszne żarty... No i
faktycznie, do śmiechu mi zdecydowanie nie było... Patrzyłem zszokowany
na zdjęcie, nie wierząc w to co widzę. Co za suka... Znamy się tyle lat, ale nigdy bym nie pomyślał, że będzie zdolna wywinąć mi takie świństwo.
-Powiesz coś w końcu, czy dalej będziesz gapił się jak debil?!-warknęła. -Co to ma być?!
Podniosłem wzrok, aby spojrzeć na dziewczynę przede mną. Z jej oczu wręcz tryskała wściekłość.
-Nie potrafię ci tego wytłumaczyć -powiedziałem cicho. -Po prostu nie pamiętam...
-Może mi jeszcze wmówisz, że masz alzheimera?- Prychnęła. -Myślisz, że uwierzę w każde twoje kłamstwo?!
Ruszyła w stronę wyjścia, ale podbiegłem szybko zasłaniając jej wyjście.
-Ja naprawdę nie udaję -powiedziałem szybko. -Ostatniego wieczora, przyznaję trochę popiłem, ale nie tyle, żeby zrobić... coś takiego. Nie wiem, kiedy, jak i gdzie... Po prostu czarna dziura...
-Przesuń się -warknęła zimnym tonem.
-Nigdy nie nakłamałem ci odnośnie tego co czuję. Sofii jest dla mnie nikim... Tylko ciebie kocham -powiedziałem, wyciągając rękę w jej kierunku.
Odsunęła się ode mnie przymykając oczy.
-Nawet mnie nie dotykaj. Nie uwierzę w nic, co powiesz-powiedziała wymijając mnie.
Złapałem ją za ramię zatrzymując ją, jednak ona odwróciła się, wyrywając się i wymierzyła mi siarczysty policzek. Wyszła trzaskając drzwiami, krzycząc, abym nawet nie próbował do niej się zbliżać. Oparłem się o stojące niedaleko krzesło, po czym rzuciłem je przez całe pomieszczenie. Przejechałem dłońmi po włosach, a mój wzrok padł na to pierdolone zdjęcie.Nie ma mowy... Ja tak tego nie zostawię... Złapałem kluczyki i wyszedłem z mieszkania zatrzaskując drzwi.Wsiadłem do samochodu i ruszyłem do mieszkania Sofii. Po paru minutach byłem na miejscu i ruszyłem do niej. Waliłem w drzwi, do momentu, gdy otworzyła je. Złapałem ją za ramię, ignorując jej krzyki, że to boli, zaciągnąłem do salonu. Wyjąłem zdjęcie i pomachałem jej nią przed nosem. Dziewczyna widząc to przełknęła ślinę i spuściła głowę, patrząc na swoje splecione ręce.
-Możesz mi to wytłumaczyć?- warknąłem.
-Scott... Ja...-zaczęła powoli, a po chwili namysłu dokończyła.
I zaczęła się tłumaczyć. Tłumaczyła jak nie mogła sobie poradzić z zazdrością... Słuchałem jej nie wtrącając się, próbując opanować rosnącą wściekłość. Jak Steven postanowił jej pomóc. Co za cholerny chuj. Niech ja go dorwę w swoje ręce. Próbowała się usprawiedliwić, że jej podał to samo. Oj słaba wymówka dziewczyno... Kiedy skończyła odwróciłem się i z całej siły uderzyłem pięścią w wiszące za mną lustro, aby dać upust emocją.
-I co?! -krzyknąłem. -Dumna z siebie jesteś? Właśnie rozpieprzyłaś wszystko na czym mi zależało... Gratuluję, w ten sposób załatwiłaś sobie tytuł kurwy roku.
Wyszedłem zostawiając roztrzęsioną dziewczynę i wsiadłem do samochodu. Muszę z nią porozmawiać. Zaparkowałem pod blokiem dziewczyny i ruszyłem w kierunku jej mieszkania. Zapukałem całą ręką do drzwi biorąc głęboki oddech. Usłyszałem ruch w mieszkaniu, który w pewnym momencie ucichł.
-Hailey, błagam cię... Porozmawiaj ze mną -powiedziałem opierając głowę o drzwi. -Wiem, że tam jesteś. Możesz dalej mnie nienawidzić, ale daj mi ze sobą porozmawiać. Nie ruszę się stąd.
Hailey?