Minął tydzień i musiałam wrócić do pracy. Nie żebym narzekała. Bardzo ją lubię. Po prostu czasami wolałabym być gdzieś indziej...
Było parę minut po osiemnastej kiedy ktoś jeszcze zawitał do kawiarni. Mieliśmy już zamykać jednak mamy złota zasadę. Jeśli klient wejdzie zanim zostanie wywieszona zawieszka trzeba ko obsłużyć. Wystawiłam głowę znad lady żeby móc przywitać klienta. Całe szczęście śliwa mi już zeszła dzięki czemu przestałam odstraszać klientów.
- Dzień dobry czym... - dlaczego ze wszystkich ludzi musiał przyjść właśnie on? Nathan stał na przeciwko mnie z bardzo dziwnym uśmiechem. Niby wyglądał na normalny ale w jego przypadku... Był dziwny. - Czym mogę służyć? - dokończyłam głośno wzdychając.
- Herbatę z cytryną na wynos proszę - woah poprosił? Nie wierzę.
- Jasne. Zaraz podam - zapłacił a ja poszłam przygotować jego zamówienie.
- Co robisz po pracy? - mruknął opierając się na ladzie. Czułam jego wzrok na sobie. To było cholernie dziwne.
- Idę do domu - odpowiedziałam zgodnie z prawdą.
- Może wyskoczymy gdzieś razem? Wkręcę nas na jakąś imprezę - uśmiechnął się kiedy tylko na niego spojrzałam.
- Nie.
- Jest piątek. Nie chcesz się zabawić?
- Nie. Zwłaszcza w twoim towarzystwie. Nie wiem co ci się tak nagle stało ale jeszcze do niedawna tylko się ze mnie naśmiewałeś - podałam mu kubek ciepłej herbaty. - Baw się dobrze.
- Harper przepraszam za to co robiłem - uniosłam jedną brew patrząc na niego.
- Słucham? - zapytałam zdziwiona.
- Zachowałem się jak ostatni dupek. Chce ci to jakoś wynagrodzić. Zamiast na imprezę daj się zaprosić na kolację albo do kina - zaskoczył mnie. Nie kłamał. Tak mi się przynajmniej wydawało...
- Dobrze... - mruknelam. Co miałam do stracenia? Jeśli coś się stanie, trudno. Wyjdę i spróbuję zapomnieć. Proste? Proste.
<Nathan?>