Odetchnęłam z ulgą, wszystkie rzeczy były już na swoich miejscach.
Przeprowadzka kosztowała mnie dużo czasu i wysiłku, ale według mnie,
było warto. Jeszce raz sprawdziłam wszystkie pudła aby mieć pewność, że
nic nie zostało. Mój telefon zaczął wibrować, znowu dzwoniła do mnie
mama pytać się czy już ogarnęłam mieszkanie. Z jednej strony jest to
miłe, że się o mnie troszczy a z drugiej trochę denerwujące, iż nie mam
ani chwili spokoju. Nawet sąsiedzi muszą wrzeszczeć w nocy. Wzięłam
telefon i zaczęłam pisać ze znajomymi, nim się obejrzałam, minęła
godzina. Nadal byłam pełna energii i nie mogłam tak bezczynnie siedzieć w
domu.
Nadszedł czas na zwiedzanie okolic, czyli na coś czego się najbardziej
obawiałam. Zegar wskazywał godzinę dwudziestą trzecią, ale i tak nie
zasnęłabym przez te emocje. Zapięłam Zone na smycz, ubrałam się ciepło i
wyszłyśmy z mieszkania. Minęłyśmy kilka restauracji i kawiarni a ja
bacznie wszystko obserwowałam, nie mogłam uwierzyć, że mieszkam teraz w
Nowym Yorku. Po pewnym czasie usłyszałam dziwny dźwięk. Spojrzałam na
moją sunię ale to nie była ona. Podeszłam do pobliskiego przystanku
autobusowego i zobaczyłam psiaka. Nagle poczułam jakby ktoś mnie
obserwował... zobaczyłam tylko cień, który jest coraz bliżej mnie...
Ktoś?