poniedziałek, 9 kwietnia 2018

Od Issabelli

Odetchnęłam z ulgą, wszystkie rzeczy były już na swoich miejscach. Przeprowadzka kosztowała mnie dużo czasu i wysiłku, ale według mnie, było warto. Jeszce raz sprawdziłam wszystkie pudła aby mieć pewność, że nic nie zostało. Mój telefon zaczął wibrować, znowu dzwoniła do mnie mama pytać się czy już ogarnęłam mieszkanie. Z jednej strony jest to miłe, że się o mnie troszczy a z drugiej trochę denerwujące, iż nie mam ani chwili spokoju. Nawet sąsiedzi muszą wrzeszczeć w nocy. Wzięłam telefon i zaczęłam pisać ze znajomymi, nim się obejrzałam, minęła godzina. Nadal byłam pełna energii i nie mogłam tak bezczynnie siedzieć w domu.
Nadszedł czas na zwiedzanie okolic, czyli na coś czego się najbardziej obawiałam. Zegar wskazywał godzinę dwudziestą trzecią, ale i tak nie zasnęłabym przez te emocje. Zapięłam Zone na smycz, ubrałam się ciepło i wyszłyśmy z mieszkania. Minęłyśmy kilka restauracji i kawiarni a ja bacznie wszystko obserwowałam, nie mogłam uwierzyć, że mieszkam teraz w Nowym Yorku. Po pewnym czasie usłyszałam dziwny dźwięk. Spojrzałam na moją sunię ale to nie była ona. Podeszłam do pobliskiego przystanku autobusowego i zobaczyłam psiaka. Nagle poczułam jakby ktoś mnie obserwował... zobaczyłam tylko cień, który jest coraz bliżej mnie...

Ktoś?