Zaśmiałem się na słowa dziewczyny, była całkiem urocza.
-W porządku – odparłem, ruszając z miejsca. - Zapnij pasy, skarbie.
Harper posłała mi rozbawione spojrzenie, po czym zrobiła to, o co ją poprosiłem. Po kilku minutach szybszej jazdy, przejechaniu kilku czerwonych świateł, znaleźliśmy się pod makiem. Wysiedliśmy z samochodu i udaliśmy się do wejścia. Z racji zbliżającej się pory kolacyjnej, jedynie kilka stolików pozostało wolnych.
-Idź zająć stolik, ja zapłacę – oznajmiłem.
-Oddam ci – powiedziała, na co tylko uśmiechnąłem się i pokręciłem przecząco głową.
Oparłem się o jeden z filarów, trzymając paragon w ręce i czekając, aż nasze zamówienie będzie gotowe. W końcu po kilku minutach czekania na ekraniku pojawił się numerek z mojego paragonu. Odebrałem tacę i udałem się z nią do stolika.
-Kolację podano – powiedziałem, siadając naprzeciwko niej.
-Spełniasz moje marzenie, które nie dawało mi spokoju, odkąd się obudziłam – zaśmiała się.
-No widzisz, jak dobrze, że spotkaliśmy się wtedy pod tym klubem – odparłem.
-Właśnie, ile muszę ci oddać? - spytała.
-Nie oddawaj, kiedyś mi się jakoś odwdzięczysz, kochanie – mruknąłem, uśmiechając się łobuzersko.
-To już kolejna przysługa, nie lubię mieć długów – jęknęła.
-Coś wymyślimy – odpowiedziałem, biorąc łyka coli.
Resztę posiłku spędziliśmy na rozmowach. W końcu stanęliśmy przed lokalem. Wyciągnąłem z kieszeni paczkę papierosów i wyciągając ją w stronę dziewczyny, która chętnie przystała na moją propozycje i wzięła jedną z fajek. Sam także wziąłem jedną z nich i wsadziłem do swoich ust. Harper miała własną zapalniczkę, dlatego kiedy ja wyciągnąłem swoją, ona mogła cieszyć się już papierosem.
-Nie ładnie tak igrać z prawem, moja droga – oznajmiłem, patrząc na nią, kiedy zaciągała się dymem.
Harper?