Spojrzałem na dziewczynę stojącą dalej w drzwiach nie wiedzącą jak się do końca zachować. No cóż, była to dość niecodzienna okoliczność. Rozsiadłem się wygodniej na biurku.
-Zajmij miejsce -powiedziałem wskazując miejsce ruchem ręki. Poczekałem aż zajmnie miejsce, dopiero zacząłem kontynuować.- Jak zacząłem zanim przerwało wtargnięcie waszej koleżanki, jestem na zastępstwo za Panią Brown. Nie będzie jej do końca roku, a ja zajmę jej miejsce na jakiś czas. Ale ile się zejdzie za nim padną sprzeciwy ze strony waszych rodziców abym was uczył nie jestem w stanie stwierdzić. Możecie zwracać się do mnie panie Xavier, co by nikt się nie uczepił, że zbytnio się z wami spoufalam. Co do wymagań na lekcji... Wiem jakie macie do tego podejście, ale ja muszę zrobić swoje, a ja w swoje, więc nie uprzykrzajmy sobie wzajemnie życia. Podobno jestem mniejszym sukinkotem niż ona -odparłem na co klasa parsknęła lekko -więc czasem mogę pójść na kompromis. Jeśli będę coś za szybko tłumaczył, czy będziecie mieli z czymś problem, nie ma dla mnie żadnego problemu by wrócić do czegoś lub zostać po lekcjach.
Spojrzałem po osobach w klasie, zatrzymując go chwilę na znajomej blondynce. Zszedłem z biurka, Po czym obszedłem mebel dokoła, stając ponownie w ich stronę.
-Dobra, to skoro już wszystko jasne i brak pytań... Przechodzimy do lekcji, bo macie niezłe zaległości... W takim razie bierzemy się za prawdopodobieństwo...
Zabrałem się za tłumaczenie tematu, starając się co przedstawić jak najprościej. Co mnie bardzo zaskoczyło, w klasie panowała cisza pełna skupienia. Albo tak dobrze udają albo faktycznie chcą to zrozumieć. W końcu przeszliśmy do ćwiczeń, gdzie uczniowie rozwiązywali zadania przy tablicy. W przeciwieństwie do starej zołzy nie irytowałem się po minucie podając rozwiązane zadanie, tylko naprowadzałem cierpliwie czekając aż sam wpadnie na rozwiązanie, zerkając jak idzie innym. W końcu zabrzmiał dzwonek ogłaszając początek przerwy. Zacząłem się zbierać, w celu opuszczenia sali, gdy rozległ się znajomy głos.
-A pan przypadkiem nie prowadzi klubu? -Odparła blondynka.
-Jestem człowiekiem o wielu talentach, panno Devis.
Kalla?