Siedziałem spokojnie na kanapie czekając, aż Hailey skończy
się szykować. W tym czasie sprawdziłem maila i poczytałem wiadomości ze
świata. Siedziałem już lekko znudzony wygrywając rytm o oparcie kanapy i
nucąc pod nosem, kiedy usłyszałem że otwiera drzwi od łazienki.
Obejrzałem się w tamtą stronę, mając rzucić jakiś komentarz o czekaniu
na kobiety, jednak wszystko uleciało, kiedy zobaczyłem jej strój. Mogłem
zobaczyć jej ciało w prawie całej okazałości. Oj było na co popatrzeć.
Podniosłem się z kanapy i podszedłem do niej, kładąc ręce na jej talii.
-A co to za prowokacja? -Mruknąłem przyciągając ją do siebie.
-Po prostu zapomniałam sukienki -powiedziała, rumieniąc się lekko.
-Aż szkoda, że się śpieszymy.
Uśmiechnąłem się jedynie widząc jej zakłopotanie i pocałowałem ją w czoło. Dziewczyna poszła skończyć się szykować. W końcu wyszła w pełni gotowa z torbą w ręce. Okręciła się wokół własnej osi i spojrzała na mnie.
-Może być? -Zapytała lekko poddenerwowana.
-Wyglądasz cudownie, skarbie -powiedziałem podchodząc do niej i całując ją. -Rodzince opadnie szczęka -dodałem biorąc od niej torbę.
Ubraliśmy kurtki i wyszliśmy z mieszkania. Poczekałem aż zamknie mieszkanie i schodząc złapałem ją za rękę prowadząc do samochodu. Otworzyłem jej drzwi czekając aż się wygodnie rozsiądzie, po czym włożyłem torbę do bagażnika.
-A co to za prowokacja? -Mruknąłem przyciągając ją do siebie.
-Po prostu zapomniałam sukienki -powiedziała, rumieniąc się lekko.
-Aż szkoda, że się śpieszymy.
Uśmiechnąłem się jedynie widząc jej zakłopotanie i pocałowałem ją w czoło. Dziewczyna poszła skończyć się szykować. W końcu wyszła w pełni gotowa z torbą w ręce. Okręciła się wokół własnej osi i spojrzała na mnie.
-Może być? -Zapytała lekko poddenerwowana.
-Wyglądasz cudownie, skarbie -powiedziałem podchodząc do niej i całując ją. -Rodzince opadnie szczęka -dodałem biorąc od niej torbę.
Ubraliśmy kurtki i wyszliśmy z mieszkania. Poczekałem aż zamknie mieszkanie i schodząc złapałem ją za rękę prowadząc do samochodu. Otworzyłem jej drzwi czekając aż się wygodnie rozsiądzie, po czym włożyłem torbę do bagażnika.
Podróż minęła nam spokojnie bez większych przygód, na
rozmowie, a czasem wspólnym wyzywaniu fatalnych kierowców. W końcu po
dwugodzinnej jeździe skręciłem w bramę podjeżdżając pod dom, zerkając w
stronę dziewczyny. Przed nami pojawił się stary budynek, przed którym
stało zaparkowanych kilka samochodów.
Zaparkowałem obok samochodu siostry i wyłączyłem silnik.
Wysiadłem z samochodu i otworzyłem drzwi poddenerwowanej dziewczynie.
Pomogłem jej wysiąść, zamknąłem drzwi i ruszyłem łapiąc ją za rękę do
domu. Po torby wrócę później. Weszliśmy na werandę, gdzie zostaliśmy
wesoło powitani przez starego golden retrivera babci, imieniem Chackie.
Przed drzwiami odwróciłem się do niej przodem uśmiechając pokrzepiająco,
widząc jak nerwowo poprawia sukienkę. Otworzyłem drzwi wprowadzając są
do środka, gdzie było słychać dźwięk rozmów. Ściągaliśmy kurtki, kiedy
rozległ się pisk i zostałem zaatakowany przez moją trzyletnią
siostrzenicę. Wpadła mi w ramiona łapiąc za szyję.
-Wujek -powiedziała radośnie dusząc mnie, lecz jej entuzjazm osłabł, gdy dostrzegła Hailey. -A to kto? -Zapytała chowając twarz we włosy.
-Marry, ale co ja ci mówiłem. Dziki to gdzie są? W lesie. Może jak się jej zapytasz to ci powie -powiedziałem do małej, jednocześnie mrugając do Hailey.
Mała zeszła na podłogę i stanęła na przeciwko dziewczyny wyciągając do niej rękę.
-Jestem Marry -powiedziała, patrząc na nią trochę spod byka.
-Cześć miło mi cię poznać. Ja jestem Hailey -powiedziała kucając, aby znaleźć się na jednym poziomie z młodą.
-Merry, a gdzie ty tu chodzisz -rozległ się głos mojej babci, a po chwili ukazała się nam wychodząc za zakrętu. -No jak przestępcy. Świat się kończy. Scottie pierwszy raz nie spóźniony -powiedziała podchodząc do mnie, a ja ucałowałem ją w policzek. -Twoi rodzice jeszcze nie przybyli, ale twoje ciotki już zostały poinformowane, że ten dom po mojej śmierci będzie przekazany na dom dziecka, albo na ekskluzywny burdel. Jeszcze nie zdecydowałam co lepsze -powiedziała wywołując nas śmiech, po czym odwróciła się do dziewczyny. -A ty pewnie jesteś Hailey -powiedziała uśmiechając się do niej serdecznie. -Bardzo ładana dziewczyna, o wiele ładniejsza od tej szkapy Sofii. Ale co tak w progu stoicie? Wchodźcie.
-Wujek -powiedziała radośnie dusząc mnie, lecz jej entuzjazm osłabł, gdy dostrzegła Hailey. -A to kto? -Zapytała chowając twarz we włosy.
-Marry, ale co ja ci mówiłem. Dziki to gdzie są? W lesie. Może jak się jej zapytasz to ci powie -powiedziałem do małej, jednocześnie mrugając do Hailey.
Mała zeszła na podłogę i stanęła na przeciwko dziewczyny wyciągając do niej rękę.
-Jestem Marry -powiedziała, patrząc na nią trochę spod byka.
-Cześć miło mi cię poznać. Ja jestem Hailey -powiedziała kucając, aby znaleźć się na jednym poziomie z młodą.
-Merry, a gdzie ty tu chodzisz -rozległ się głos mojej babci, a po chwili ukazała się nam wychodząc za zakrętu. -No jak przestępcy. Świat się kończy. Scottie pierwszy raz nie spóźniony -powiedziała podchodząc do mnie, a ja ucałowałem ją w policzek. -Twoi rodzice jeszcze nie przybyli, ale twoje ciotki już zostały poinformowane, że ten dom po mojej śmierci będzie przekazany na dom dziecka, albo na ekskluzywny burdel. Jeszcze nie zdecydowałam co lepsze -powiedziała wywołując nas śmiech, po czym odwróciła się do dziewczyny. -A ty pewnie jesteś Hailey -powiedziała uśmiechając się do niej serdecznie. -Bardzo ładana dziewczyna, o wiele ładniejsza od tej szkapy Sofii. Ale co tak w progu stoicie? Wchodźcie.
Hailey?