sobota, 27 lipca 2019

Od Sofii

Wieczór, dwudziesty ósmy grudnia

Leżałam łóżku oglądając jakąś durną komedię romantyczną. Właśnie osiągnęła dno dna, w końcu takie historie się nie zdarzają. Życie jest o wiele bardziej brutalne i nie rzygające tęczą. Podciągnęłam się na poduszkach próbując ułożyć się chodź trochę wygodniej. Wszystko mnie bolało, a też średnio mogłam ułożyć się na tyle wygodnie, aby poczuć chociaż trochę wygody. Pogładziłam jedną ręką już ogromny brzuch, no w końcu lada dzień miała zakończyć się ta katorga. Termin miałam zaraz po nowym roku. Z jednej strony nie mogłam się doczekać, aby zobaczyć, tę kruszynkę, ale z drugiej z dnia na dzień byłam coraz bardziej przerażoną tą wizją. Czasem dopadały mnie mnie wątpliwości, czy aby na pewno dobrze zrobiłam pozostając w tym mieście. Dopuki ruinowałam tylko swoje życie, to był mój wybór. Teraz miałam zmarnować życie co najmniej czterech osób -dziecka, Scotta, Hailey i Flynna. Ostatnie półroku mieszkał ze mną, pomagał i znosił moje humorki. Od zawsze widziałam, że mu się podobam, a teraz jego zadużenie w padało mi na wzrok w każdym kącie tego mieszkania. Nie tak dawno stwierdziłam, że w sumie można spróbować. I chociaż niektórzy mogliby powiedzieć, że go wykorzystuję, to naprawdę do niego coś czułam. Pojawiały się też we mnie obawy odnośnie tego, czy to wszystko nie zaszkodzi Scott'owi i jego relacji z Hailey. I tak wyrzuty sumienia nie dawały mi spokoju, że im wtedy wywinęłam taki numer. A że znałam Scotta nie od dziś to wiedziałam, że będzie latał jak kot z pęcherzem. I w tym wszystkim jak zwykle może się pogubić i zapomnieć, co powinno być dla niego w pełni ważne. Naprawdę nie chciałabym, by mu nie wyszło z Hailey. To wszystko naprawdę nie tak miało być... Odwróciłam głowę w stronę wejścia do salonu, gdzie stał właśnie Flynn.
-Wszystko gra? -Zapytał lekko zmartwiony. -Muszę iść do pracy na nocną zmianę, ale nie wiem czy to dobry pomysł zostawiać cię samą...
-Przestań, jeszcze brakuje abyś przeze mnie stracił pracę -prychnęłam przekręcając się na bok i układając się wygodnie. -Idź, puki co nic się nie dzieje, co by mogło zapowiedzieć jakiekolwiek zmiany w najbliższym czasie. Poza tym jak coś się będzie działo, to będę się odzywać. A teraz zmiataj, albo zacznę w ciebie rzucać.
Chłopak uśmiechnął się pod nosem, po czym podszedł do mnie pocałował mnie w czoło. Uśmiechnęłam się lekko na ten gest, ściskając lekko jego rękę. Wyszedł z salonu, a po paru minutach usłyszałam jak zamyka drzwi. Naprawdę ostatnią rzeczą jakiej potrzebowałam to wyrzuty sumienia, że stracił pracę. Nie dość, że długo jej szukał to była to całkiem świeża sprawa. Co prawda pracował na nocki jako ochroniarz i nie była to praca jego marzeń, to cieszył się że udało mu się ją w ogóle znaleźć. Ziewnęłam przeciągle próbując ponownie skupić się na filmie. Około godziny dwudziestej trzeciej zawlekłam się do sypialni, odczuwając lekkie skurcze. Miałam nadzieję, że maluszek jednak poczeka do chociaż do rana. Położyłam się wygodnie w łóżku i nie musiałam zbyt wiele czekać na sen. Obudziły mnie coraz mocniejsze skurcze, spojrzałam na zegarek, który pokazywał paręnaście minut po pierwszej. W końcu skurcze zaczynały być regularne i odeszły mi wody. Chwyciłam szybko telefon i wybrałam numer Flynna. Niestety nie odebrał, więc wybrałam drugi numer, modląc się o to, aby chociaż on odebrał. Już po kilku sygnałach rozbrzmiało zaspane:
-Halo?
-Scott, możesz przyjechać -powiedziałam z ulgą, że odebrał. -Odeszły mi wody, a ja nie mam jak dostać się do szpitala. Flynn jest w pracy -mówiłam szybko, jednak usłyszałam, jak mówi ,,Nic nic, kochanie śpij" i zamykanie drzwi.
-Już trejkocie, będę za chwilę -powiedział i rozłączył się.
Ja w tym czasie ubrałam się w czym dość skutecznie przeszkadzały mi skurcze. W końcu pojawił się Scott, chwycił moją torbę i mnie pod rękę, i ruszyliśmy do szpitala.
~~~~~~~~~~
Było po szesnastej kiedy leżałam już na sali, a obok mnie na łóżku siedział Scott trzymając małą na rękach. Wpatrywał się w nią ja w najpiękniejszy obrazek. Na ten widok uśmiech sam wskakiwał mi na usta. Mimo tego, że lekarze podjęli jednak decyzję o cesarce, ponieważ dziecko źle się ułożyło i nie kosztowało mnie to za dużo wysiłku, to i tak odczuwałam duże zmęczenie. Z resztą Scott też nie wyglądał najlepiej, bo jak się dowiedziałam spał zaledwie godzinę.  Spojrzałam na chłopaka i pogłaskała go po ramieniu.
-Scott, wróć do domu i odpocznij. I tak się zastanawiam czy powinieneś wracać samochodem.
-Spokojna twoja poczochrana. Dojadę do domu -powiedział przenosząc na mnie wzrok.
Odłożył małą do łóżeczka i po zamienieniu jeszcze paru zdań postanowił jednak wrócić do domu. Spojrzałam jeszcze na naszą śpiącą małą Anne i sama udałam się w objęcia morfeusza.

Scott czy Hailey, które chce to sobie w odpis to wmontuje :*