piątek, 12 lipca 2019

Od Luny cd Joe


Z Joe, wylądowaliśmy na kanapie. Choć dokładniej to ja wylądowałam na jego kolanach. Teraz liczył się pocałunek. Jego dłonie oraz to jak był sprytny, już po kilku sekundach mogłam poczuć jego język w swoich ustach. Uśmiechnęłam się i naparłam na niego bardziej. Ktoś z tyłu gwizdał, jednak teraz tylko pragnęłam jego ust. Nawet jak brakowało nam powietrza, oddychanie przez nos jakoś nam to ułatwiło i można było jeszcze przez trochę pociągnąć. Jednak pod koniec, udało mi się jedynie go delikatnie podrapać po karku, gdyż ktoś mnie pociągnął do tyłu. Wokół mnie zebrały się dziewczyny, coś szepcząc, a wokół niego kilka chłopaków. Puściłam mu oczko i wróciłam do kółeczka, by dalej grać. Jeszcze kilka razy były jakieś osoby, a kółeczko z biegiem godzin zaczęło się zmniejszać.
Niemal na samym końcu zostało koło sześciu może ośmiu osób. Tak max., do dziesięciu. Zostały moje koleżanki, dwóch koledzy, których znalazłam, Joe i jego znajomi. Których mogłam poznać, jak akurat robiłam dobra drinka, by się napić. Zostałam złapana za tyłek, jeden z kolegów, od razu zareagował i go wyprosił. Może trochę niemiłe, jednak gdy miałam iść do ogrodu, ktoś złapał mnie za biust. Wyrwałam się, a tuż po chwili, gdy chciałam go uderzyć, zostałam przyparta do ściany. Nie pamiętam, żebym go zapraszała, może ktoś z chłopaków go wziął. Chyba, za dużo wypił. Gdy już chciałam go odepchnąć, ktoś się zjawił. Jasna czupryna to był Joe. Szybko się z nim uwinął i został wyrzucony przez ochronę.
- Dzięki za ratunek. - mruknęłam i podeszłam do chłopaka, niemal po chwili jego plecy spotkały się z szafka. Mimo iż był wyższy. Moje szpilki, jakoś to ułatwiały. Powoli zaczęłam go dotykać, a dokładniej wsunęłam dłonie pod jego koszulkę, by zobaczyć i sprawdzić, czy ma jakieś tam mięśnie, czy raczej przy kości jest.
Gdy złapała mnie Amber, uśmiechnęła się do Joe, a po chwili powiedziała.
- Joe idź z Luna po stroje kąpielowe. - powiedziała, po czym poszła do jednego z chłopaków. Wywróciłam oczami, ale po chwili ruszyłam do schodów.
- Luna, miło mi. - powiedziałam, by jakoś się przedstawić.
- Joe, mi również miło. - jego uśmiech szalowy, tylko czekać aż zacznie się rozbierać, a może nawet coś więcej. Lashi pewnie już by ogarniała chłopaków ode mnie. Halo nie jestem dzieckiem. Przecież i tak nie raz ani nie dwa, sypiałam z jakiś chłopakiem, może zdarzyło się lizanko z dziewczyną. Tak Amber lubi próbować wszystkiego. Taki głupolek z niej jest, ale jednak da się ją kochać i za to.
Droga na górze była już w ciszy. Jednak gdy miałam otwierać swój pokój, zobaczyłam jak Saru podbiega do nas. Dziwne, że został wypuszczony. Kucnęłam, by wziąć malucha na ręce, powinnam go zanieść tam na miejsce i zobaczyć czy Conny też tam jest.
- Wybacz, że cię maluch wystraszył, pewnie nie na co dzień widzisz kogoś, kto ma małego geparda. - powiedziałam i otworzyłam drzwi do pokoju. Weszłam i skierowałam się do szafy. Po otworzeniu kolejnych drzwi pokazałam chłopakowi stroje kąpielowe, tym samym wzięłam też bikini dla Amber, która zawsze chce jakieś. Mimo że ma swoje.
- Możesz się tu przebrać albo w łazience to drzwi obok. Za chwilę wrócę, tylko odniosę tego malucha. - dodałam, a gdy już wychodziłam, to poczułam dłoń na biodrze. Spojrzałam na chłopaka pytająco, a on zabrał dłoń nieco speszony tym nagłym ruchem.
- Poczekasz? Chciałabym iść z tobą zobaczyć legowisko tego malucha. Może opowiesz mi coś o nim? - spytał szybko. Kiwnęłam głową i się uśmiechnęłam. Wyszłam z garderoby i usiadłam na łóżku, zmieniając buty od razu. Saru leżał mi na kolanach i domagał się pieszczot.
- Ten maluch co przydreptał jest to Saru, znalazłam go w koszyku przykryty kocykiem wśród krzaków. Miał wtedy zaledwie dwa tygodnie. Coś cały czas miauczało i wydawało się, jakby piszczało w końcu ja znalazłam i zabrałam do domu, by się zająć. Dla niektórych bywa agresywny, drapie i gryzie wszystko, co popadnie. Lubi się bawić, ma aż czasem za dużo energii, co często wkurza. Choć jest niebywale uroczy i kochany takie malutkie bubu. - przerwałam, bo on się pojawił. Wyglądał świetnie, spięłam włosy w wysokiego koka. Gdy wziął małego dzikiego kotka na ręce, on zaczął bawić się z jego dłonią. Uroczo to wyglądało. Znalazłam telefon i szybko zrobiłam zdjęcie. By schować telefon do tylnej kieszeni spodenek, a tuż po chwili mogliśmy się udać korytarzem do ostatniego. Gdy otworzyłam drzwi, Joker siedział, ale po chwili wybiegł. Teraz już mógł, ruszyłam szukać drugiego zwierzątka. Conny spała tak słodko, gdy się zbliżyłam, obudziła się i zaczęła cicho mruczeć. Usiadłam na podłodze, wyjmując telefon z kieszeni spodenek. Gdy przyszła gosposia przyniosła dwie ciepłe butelki. Poklepałam miejsce obok siebie, a po chwili ułożyłam butelki na podłodze i wzięłam Conny na kolana. Ułożyłam ja na plecach, a już po chwili w jej pyszczku wylądował smoczek od butelki. Maluch zaczął jeść.
- Jeśli chcesz, to możesz mi go dać, a bikini zanieść Amber, ja przyjdę za parę minut. Tylko muszę się nimi zająć najpierw. - powiedziałam, patrząc co, on zrobi.

Joe?