poniedziałek, 8 lipca 2019

Od Lashiti cd Xaviera

Po śniadaniu poszłam na górę do pokoju, by wyjąć większą walizkę i tam umieścić jakieś ubrania. Brałam jedynie takie, zwyczajne, może jakieś seksowne i prowokacje też mogły się tam znaleźć. Nawet Luna z Jokerem przyszła, by po towarzyszyć i pogadać, bądź też pomoc. Joker leżał sobie jedynie i patrzył, co robię. Aż chce się go pogłaskać. Piękny piesek, tak samo, jak jego urodziwy właściciel.
Nie spakowałam za wiele, a Luna skierowała się po kilku minutach z psem do swojego pokoju, albo ma taras. Gdzieś w tę dwa miejsca. Nie zrozumiałam do końca, gdy część ubrań już miałam, spakowane poczułam wibracje w telefonie. Zaprzestałam swoich czynności i spojrzałam na sms. Nie było w nim wiele, jednak było ich kilka. Jeden od mamy, przyślą prezenty, ale przez prawie miesiąc nie będzie z nimi kontaktu. Ta jak zwykle, prawie z nimi nie ma. Jakby nie mogli zabrać Luny w tą ekscytująca podróż. Teraz będzie gnić w domu, ale przynajmniej ma Jokera do towarzystwa i chyba oboje się polubili na tyle, że teraz będą najlepszymi przyjaciółmi. Uśmiechnęłam się, schodząc, schodami na dół, by wejść do gabinetu i przeszukać papiery. Przez jakiś czas mnie nie będzie, więc lepiej zrobić wszystko teraz, by potem nie musieć robić nic. Powinnam do tego przysiąść i pouzupełniać wszystko, by niczego nie zostawić. Mam jeszcze trochę tego. Puste kartki, brak podpisu bądź przeczytania ich. Są też dokumenty, by Xavier je podpisał. Właśnie, jeśli o nim mowa, to gdzie się podział. Z tego, co słyszałam od Luny, wyszedł zapalić i Tori do niego dołączyła. Usłyszała też imię Sara. Ciekawe kim ona jest. Chyba kimś ważnym, skoro jak on spal, bądź coś robił, usłyszałam jej imię. Będzie trzeba o nią spytać.
Poczułam, jak ktoś się przytula do moich pleców. Ten zapach mógł należeć tylko do niego. Objął mnie swoimi ramionami.
- Jutro o jedenastej mamy samolot -powiedział, odganiając moje włosy i całując w szyję. - Wszystko załatwione. - dodał między pocałunki.
- Ktoś jeszcze z nami leci? - spytałam. On zbliżył się i ułożył głowę na moim ramieniu.
- Shay moja siostra. Powinna przyjechać za pół godziny. Z tego miejsca będzie nam lepiej pojechać na lotnisko. - powiedział. Uśmiechnęłam się, bo z chęcią poznam jego siostrę. Nie miałam też nic przeciwko temu, także przynajmniej coś się będzie działo zamiast ciszy i wiecznego spokoju. Trochę to już nudne i męczące. Jeszcze jak służba przynosi jedzenie, czy inne drobiazgi to nawet z pokoju się nie chce wychodzić bądź z gabinetu.
Teraz jest moment, by zapytać o nią.
- Kim jest Sara? - spytałam ponownie. Spiął się natychmiastowo. Puścił mnie i unikał spojrzenia, dziwne zachowanie. Posadziłam go na fotelu, by nie zwiał. Naprzeciwko biurka, jednak nie na tym, co ja siedzę. Po czym oparłam się o biurko i patrzyłam na niego. Xav miał jednak inne plany i przyciągnął mnie, bym usiadła na jego kolanach. Tak też zrobiłam i powoli go głaskałam, by się uspokoił. Chcę wiedzieć więcej o nim. Jednak wciąż wiem tak mało. Nie mówi, mi czasem o niektórych sprawach. Sama muszę się o nie prosić. Może, gdy się go upije, zacznie mówić, hmm może to dobry pomysł...
Jednak to na później teraz trzeba się skupić na innych sprawach.
Dokumenty możemy, podpisywać jak wszystko mi opowie, po tym może poczuje się lepiej. Nie może się dręczyć, to nie jego wina, jeśli w ogóle Sara umarła. Nie chciała, by on się o to obwiniał.
Spojrzałam na niego, oczekując na odpowiedź. Gdy w końcu na mnie spojrzał, jego oczy wyrażały smutek, żal i utratę. Zdecydował się powiedzieć wszystko od początku.

Xavier?